Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2013, 10:28   #10
Sileana
 
Sileana's Avatar
 
Reputacja: 1 Sileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodzeSileana jest na bardzo dobrej drodze
Odkąd pamiętała, zawsze chciała być gimnastyczką.

Mogła mieć może trzy lata, kiedy po raz pierwszy zobaczyła transmisję z Olimpiady. Zmusiła rodziców do nagrania dla niej tej części występów i zafascynowana wpatrywała się we wdzięczne młode kobiety, a potem oznajmiła, że też tak chce. Nie zniechęciły jej koszmarne ćwiczenia, ograniczenia czy reguły. Z jej ust nie wydobyło się nawet słowo skargi, a wręcz każde nowo nauczone ćwiczenie, okupione potem, łzami i bólem, jeszcze bardziej umacniało jej przywiązanie. Przez następne piętnaście lat, bez względu na żadne Fenomeny i inne abstrakcje, kontynuowała doskonalenie, wciąż mając przed sobą jeden cel: być najlepszą, zdobyć uznanie i medale. Sławę. Zapisać się na kartach historii.

Poddała się dopiero w wieku dwudziestu jeden lat. Stanęła wtedy przed okropnymi realiami. Dotychczas całe jej życie podporządkowane było gimnastyce, teraz została w zasadzie ograbiona ze wszystkiego, czysta karta, niczym nowo narodzone niemowlę. Nagle okazało się, że świat może jej wiele zaoferować, ale ona nie jest zainteresowana, bo... nic nie zna. MR w pewnym sensie ją uratował - znowu mogła uczepić się jednego celu, poświęcając mu wszystkie siły. Zapracować na znajomych też musiała, właściwie po raz pierwszy, bo do tej pory jej przyjaciółki były również rywalkami.

Takie wspominki ją zebrały, kiedy toczyła się rozmowa, całkowicie ją wykluczająca. Żadnemu z rozmówców nie przyszło nawet do głowy, by zapytać ją o opinię, jakby była meblem, który można przestawiać w tę i z powrotem. Zadecydowano za nią, nawet nie czekając na jej reakcję. Poczuła się jak na obiedzie u rodziców, kiedy jeszcze pozwalano jej przekraczać próg domu - „zrobisz to, to i siamto; uśmiechniesz się tak i tak, wtedy i wtedy; pójdziesz tu i tam, z tym i tamtym; a z tym tworzysz ładną parę; a tego ojciec ma dwie winnice...”. Już takie jej szczęście najwyraźniej, że wszyscy uważają, że jej zdanie się nie liczy.

W każdym razie, robota czekała na nią bez względu na to, czy zacznie się mazać, bo nikt nie chciał się z nią bawić. A od roboty nie zwykła się migać, więcej nawet, zamierzała im udowodnić, jak wielki popełniają błąd, deprecjonując jej obecność.

Żadne z nich nie zająknęło się nawet, że przecież od razu przewidziała taki bieg zdarzeń. Za to na jaw wyszły anty- i sympatie. Nie podejrzewałaby latynoskiego aniołka o takie niemiłe myśli. Każdy ma jakiś swój powód do wstąpienia do MR-u, niektórzy, jak ich następny target, po prostu lubili zabijać.

Samuel de la Orre. Znała typa. Raczej się jednak unikali, bo on jakoś nie mógł ścierpieć faktu, że jest kobietą i nie tylko nie siedzi w kuchni, ale jeszcze jest zdolna okopać mu tyłek. Albo chociaż próbować. Ava zaś ani myślała przytakiwać jego tyradom na temat jego własnej wyższości. W dodatku był zbyt brutalny, jak na jej gusta, ZA bardzo lubił rozrywać cele na strzępy.
Jakoś nie wątpiła, że doskonale wiedział, kogo zatrzymuje i było mu to absolutnie obojętne. Tylko po co to zrobił? Nie sądziła, by był tak głupi, by sądzić, że kilkoro zakładników utoruje mu drogę do prawdy. Chyba że wśród tej grupki jest ktoś wysoko postawiony?

Dopiero po wyjściu z pokoju i skierowaniu się do szatni, a potem odebraniu broni, zauważyła, która jest godzina. Nie dość, że zimno, buro i ponuro, to jeszcze ciemno. I na pewno nie wróci do domu o żadnej normalnej porze, o ile w ogóle. Z kaburą ulubionego glocka w zębach skreśliła krótką notatkę, prosząc o dostarczenie jej pod wskazany adres. Dla pewności owinęła weń pięciofuntowy banknot.

Trochę dziwnie i niepewnie czuła się jedynie z podstawową bronią, ale miała nadzieję, że robienie jatki nie będzie konieczne. Nie chciała obładować się jak granatnik - ufała, że któreś z nich ma wystarczające zdolności negocjacji, by odciągnąć obie strony od zabijania. Inaczej może być gorąco, a jeżeli Fox mówił poważnie, to współczuła mu z całego serca. Jeszcze nigdy nie brała udziału w akcji, w której celem był ktoś w MR-u, ale poza tym, to była w zasadzie rutyna – wezwanie do rozróby w klubie.

Kiedy siadała za kierownicą służbowego auta, była już skupiona na zadaniu. Określić ilość i rodzaj zakładników, uzbrojenie, żądania, dostępne służby. Tyle na początek. A potem to już tylko bogowie wiedzą, co się wydarzy.
 
Sileana jest offline