Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2013, 16:04   #209
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Nie! Nie teraz! Błagam! Nie może mnie znowu przenieść nie wiadomo gdzie!! Czuł zapach trupiego odoru, przed oczami stanęło mu znowu zdjęcie Taterki w dole pełnym ciał pomordowanych Serbów. Nie!
Poderwał się kiedy poczuł dotyk ręki na swoim ramieniu. Przez pewien czas rozglądał się panicznie wokół usiłując zorientować się gdzie jest.
- Zabieracie mnie na dołek?! – warknął do Policjantów. – Widzicie leżącego, nieprzytomnego człowieka koło szpitala na mrozie i pierwszy odruch to „pewnie pijany albo ćpun”, tak?! Może czasami lepiej spróbować „przepraszam, czy dobrze się pan czuje? Pomocy może wezwać?” A może nieprzytomny popełniłem jakieś wykroczenie?
Wściekłość, frustracja wybuchła w nim w jednej chwili.
- Jeśli nie jestem zatrzymany, to panowie wybaczą, ale spieszy mi się. Zmierzam właśnie do szpitala. – wyciągnął z kurtki kartę informacyjną, z poprzedniego pobytu, którą dała mu koleżanka Tereski. Pokazał z daleka, ale nie wręczał jej policjantom. Chciał jak najszybciej odejść i wrócić do miejsca w którym zostawił Tereskę.
- Przepraszam - w oczach policjanta błysnął cień empatii i współczucia. - Wie pan. Tak jakoś odruchowo ...
Zmieszał się.
- Możemy podrzucić, jakby pan chciał - zaproponował drugi z nich po wnikiliwym przestudiowaniu karty.
Mrużąc oczy przyglądał się Hieronimowi, jakby próbował sobie przypomnieć jego twarz. Zresztą i Hirkowi wydawało się, że zna tego mężczyznę. Że gdzieś się widzieli. Świtała mu szkoła średnia. Musieli mijać się na korytarzach. Ale nie był tego pewny.

- To ja przepraszam - nerwowo rozglądnął się wokół, dalej nie mogąc pozbyć się poczucia zdezorientowania. Rozważał szybko ofertę podwiezienia i przyglądał się uważnie funkcjonariuszom. Nie widział żadnych...oznak. Takich jak u Milczanowskiego i jemu podległych świniowatych. Jednego z policjantów nawet skądś kojarzył. Sam w radiowozie z dwoma obcymi... Jeśli jednak dobrze się maskują lub coś w nich... wskoczy, nie będzie miał szans. Z drugiej strony nie miał pieniędzy na taksówkę a musiał dostać się tam jak najszybciej. Umierał z niepokoju o Tereskę i Gawrona. Nie mówiąc już o obrazie wiszącego na łańcuchach Grzecha.
- Byłbym wdzięczny, jeśli to nie kłopot. - przetarł spocone czoło mimo mrozu.- Jeśli nie zdążę, stracę termin na badania a kolejny pewnie wyznaczą za pół roku.
Ryzykował i wiedział o tym. Jeśli jednak to nie żadni przebierańcy, będzie bezpieczniejszy. Świniowaci przecież nie zaatakują patrolu. Prawda? Jeszcze raz spojrzał na policjanta usiłując sobie dokładniej przypomnieć skąd go zna, po czym ruszył w kierunku niebieskiej nyski.

- Nie ma problemu. Mamy patrol mniej więcej w tamtym kierunku, prawda Tadziu?
- Jasne. Niech wsiada - burknął drugi. - Nyska jeszcze pusta. Będzie miał komfort.



Podziękował i wysiadł z radiowozu.
- Marek! – palnął jeszcze ni z gruchy ni pietruchy, łącząc wreszcie twarz policjanta z nazwiskiem. – Marek Licheń. Z ósemki, byłeś w klasie razem z Dylem i Kreskiem, prawda? Dzięki za podwózkę, normalnie ustawilibyśmy się na jakieś piwo po służbie czy coś – uśmiechnął się krzywo – ale najpierw muszę tutaj pozałatwiać. Widujesz dalej kogoś z ogólniaka? Bo mi się jakoś kontakty pourywały z większością... Trzymaj się. Muszę spadać.

***

Szybkim krokiem ruszył po schodach do hallu szpitala, rozglądając się i szukając śladu rozbitych szyb i... innych znaków. Minął dyżurkę nie zatrzymując się i pognał na piętro chcąc dotrzeć pod pokój gdzie leżała Tereska. To miejsce było bliżej niż pokój Taterki do którego szli wszyscy. Wpadł do środka pokoju, nie zważając na pielęgniarkę która biegła za nim, krzycząc “czy może mu w czymś pomóc”.
- Hmm... Widzę, że wreszcie się dogadaliście... - mruknął, kiedy już fala ulgi i zaskoczenia poluźniła trochę gardło. Zastanowił się nawet czy nie powinien wyjść z pokoju...

- Bardzo, kuźwa, śmieszne. Dobrze cię widzieć. - Patryk wyciągnął pasek ze spodni i wręczył Teresce. - może ty przemówisz temu lemingowi do rozsądku... Bułka, ja nie kwestionuję że dałbyś radę go załatwić, mnie bardziej martwi co może zrobić on.

- Taterka? Powiem ci co zrobi na pewno jeśli nie ukrócimy jego ludzkiej powłoki. Zabije Antka, mnie, ciebie, Hirka, Wandę i Grzesia i Baśkę. Ups - nakryła usta dłonią. - No tak, zapomniałam, że Grzesia i Baśkę już zamordował! - wyrwała pasek z jego dłoni i zaczęła nawlekać w szlufki tego namiotu o kroju portek.

Hirek mimo wszystko uśmiechnął się widząc minę Patyka. To co mu chciał powiedzieć w szpitalnej stołówce samo jakoś tak wyszło.
- No ale co tam na górze się stało? Was też... wyrzuciło gdzieś poza ten obrazek? Widzieliście w ogóle Taterkę? Czekaj... Grzesiek... on nie żyje?
- No nie wiem - Teresa wzruszyła ramionami - sam widziałeś go wiszącego na tym drucie... Mam nadzieję w sumie, że jakoś z tego wyszedł chociaż wszyscy wiemy, jak małe są na to szanse, prawda? I nie Hirek, nie wszystkich nas “wyrzuciło poza obrazek”. Taterka przyjął tylko zaproszonych gości czyli mnie. O dziwo tym razem nic mi nie uciął - spojrzała na nich kolejno. - Powiedział, że daruje nam życie jeśli wyrżniemy rodzinę cyganów z Węgielnej. Jedno życie ich za jedno nasze.

Hirek popatrzył szybko na zabandażowaną rękę siostry , na jej twarz.
- To kolejna gra, kolejny etap zeszmacenia nas i zrobienia z nas zwierząt. Pora zacząć grać po naszemu. - zacisnął dłonie i wykrzywił usta. - Skoro tak lubi zabijanie...

- Widzisz Gawron? Hirek się ze mną zgadza - przeniosła wzrok na brata. - Zawołam pielęgniarkę a ty pójdziesz do dyżurki. W najwyższej szufladzie znajdziesz jednorazową igłę i strzykawkę. Później pójdziemy na piętro Taterki, zajmiesz tam pielęgniarkę najlepiej “na podryw”, zawsze dziewczyny miały do ciebie słabość. Dasz mi góra pięć minut. Bąbel powietrza prosto do żyły i po sprawie. Jest stary, pod respiratorem a to nie zostawi żadnych śladów. Nikt się nie pokusi o sekcję.

- Zator powietrzny. Pęcherzyk dociera do serca skutkując zawałem. Wbijaj nie w żyłę tylko w wenflon. Rurki od kroplówek są jednorazowe idą do utylizacji zaraz po zużyciu. - Na coś się wiedza z medycyny sądowej w końcu przydała. Głos jednak nie brzmiał pewnie. Nie, nie miał wyrzutów, zbyt skutecznym lekarstwem na nie był widok skatowanej Tereski i to że te sukinsyny miał Antka w swoich łapach. - Ale... myślicie, że to rozwiąże sytuację? A co z tym cholernym ołtarzem?

- Prawdę mówiąc nie sądzę żeby to miało zabić go permanentnie... - Tereska się skrzywiła. - Ale może pozbawi go to kontroli nad tym parszywym drutem? On wyrasta z ciała Taterki. Tak naprawdę to Morderca Serbów potrafi zmieniać ciała. Ma jakieś... trzysta dwadzieścia lat czy coś. Mówił, że był nawet na audiencji u papieża. W związku z tymi ustaszami, nie? Darowali mu winy czy jakiś order nawet dali. Za to ludobójstwo. No i niemal wygrał te zawody w wyżynce więźniów. Że tysiąc dwustu ludzi zabił w jedną noc a nie był w swoim legionie najlepszy. W sumie ponad osiemnaście tysięcy. I niby wszystko w świetle wiary. Bo to legion Volvocaośtam, nie? Myślicie, że moglibyśmy się dokopać w jakiś historycznych książkach jak on się naprawdę nazywa?

Hirek zbladł i sięgnął do kieszeni płaszcza z której wyciągnął notatki porobione w bibliotece. Chwilę szeleścił pomiętymi kartkami aż w końcu zaczął czytać przepisany fragment.
- “Nocą z 28 na 29 sierpnia 1942 r. strażnicy obozu śmierci w Jasenovacu zakładają się, który z nich poderżnie z użyciem srbosjeka więcej gardeł.
- O! - Bułka stuknęła palcem w zdjęcie. - To ta rękawica z ostrzem. On taką nosi. Taterka.
Hirek spojrzał na siostrę i czytał dalej:
- Akurat do obozu przybywa transport nowych więźniów. Petar Brzica, który wygra tę morderczą rywalizację, pochwali się potem, że zabił 1360 osób. Drugi ze strażników "na podium", Mile Friganović, na swoim procesie po wojnie opowie: "W pierwszą godzinę zarżnąłem więcej ludzi niż pozostali. Nigdy w życiu nie czułem się tak szczęśliwy". Zwycięzcy przypadł złoty zegarek, prosię i butelka wina. To tylko jedna z wielu nocy w obozie w Jasenovacu, zapewne wcale nie najbardziej krwawa…”
Jezu... to on zaatakował Tereskę? Jeden z nich?
- Prosię? Nie kojarzy się wam to ze świńskimi łbami? - znów wcięła się Bułka.
Hirek przypomniał sobie zwierzęce łby, ten naszyty dratwą na twarz skina który go pchnął nożem i teraz niedawno ten na głowie jednego z tych którzy go ścigali.
- Może to jakieś trofeum, albo oznaka wtajemniczenia? Ale słuchajcie dalej - znowu wrócił do zapisków. - Ich tam było wielu... “Fro sotona” Franciszkanin o nazwisku... Filipović. Myślicie, że to to samo co siedzi w teraz w Taterce wchodziło w nich po kolei, czy że jest ich więcej? Taterka też tam był, widziałem zdjęcie jego w dole trupów. Ale zaraz... na audiencji u Piusa XII był Ante Pavelić ich przywódca powiedzmy polityczny. Ale nie tylko on...
- Ante Pawelić - Teresa powtórzyła w skupieniu. - Mówił mi, że może odwołać Legion. Że ma taką władzę... Może to jednak ich przywódca, co?
Hirek znowu zerknął na wydartą z książki stronę i czytał dalej:
- 5 września 1943 roku, Pius XII przyjął na specjalnej audiencji 110 chorwackich ustaszy przebywających na szkoleniu we Włoszech. Więc chyba Taterka jest tylko jednym z wielu. Ołtarz może być kluczowy, zabicie go nie zatrzyma tego co się dzieje z nami wszystkimi.

- Zawsze możemy zrobić jedno i drugie. - Gawron wbił ręce głęboko w kieszenie. - A na koniec, tak dla pewności, zabić cyganów. Cyganie, Polacy, katolicy, komuchy, jehówka spod trojki.... Po ostatnich akcjach, szczerze mówiąc najchętniej spaliłbym całą kamienicę, ze wszystkimi tymi zakłamanymi skurwielami w środku.
- Z sarkazmem nie jest ci do twarzy - Teresa zafundowała Gawronowi “mordercze spojrzenie”. - Żartujesz z tymi cyganami, co nie?

- Powiedz mi, w czym są lepsi od reszty drani, która słuchała przez ścianę jak cię katują i nie kiwnęła palcem. - podtrzymał spojrzenie. Z jego posiniaczonej twarzy ciężko było wyczytać w tej chwili coś pewnego.
- Patryk... do czego ty pijesz tym razem, co? - Teresa wypuściła ze świstem powietrze. - Mówimy teraz o Pawle? O Taterce, który poobcinał mi palce? Czy o tobie kiedy urwał mi się film po tym jak mi przywaliłeś w łeb!?

To było jak szarpnięcie psa za obrożę. Patryk momentalnie spuścił wzrok i przygryzł wargę.
- Wiesz, że mam rację. - kopnął coś małego i niewidzialnego na podłodze i ruszył w stronę drzwi. - Wzywajcie pielęgniarkę, idę po strzykawki.

- Patryk, z czym masz rację?- Teresa złapała go za ramię i obróciła ku sobie. - Bolka trampki, nie zabijemy cyganów, prawda? - uderzyła go w ramię zdrową ręką choć nawet nie poczuł. - Mamy zasady Gawron. Obiecaj mi, że się do tego nie zniżymy. Nie będziemy grać jak nam zagra! Choćby Antek miał być ofiarą tego postanowienia, rozumiesz? Ja mu... - poprawiła się - im... nie pójdę na rękę. Nie będę kurwą serbskiego rzeźnika. Nic dla niego nie zrobię. Nic! Obiecaj mi! - widać było, że Bułka była bardzo wzburzona. Na koniec raz jeszcze uderzyła Gawrona z zamkniętej pięści w mostek choć zdawało mu się to dziecięcą nieistotną złośliwością.

- W porządku. - Westchnienie, wzruszenie ramion. Nie wyglądał na specjalnie przekonanego. - Robimy po twojemu. Dla ciebie Bułka, nie dla zasad. Ok?

- Dobra - przytaknęła. - Załatw strzykawkę i igłę. I zawołaj do mnie pielęgniarkę, zajmę ją czymś - Teresa wróciła na łóżko czując jak wzbierają zawroty głowy i zmęczenie. Przez ten moment kiedy stała o własnych siłach pot zdążył wystąpić jej na czoło. Teraz odetchnęła wolno i czekała na pojawienie się siostry.

Znała tutaj większość personelu, dyżurną pielęgniarkę oddziału również. Porozmawiała z nią dziesięć minut prosząc aby na szybko zorganizowała jej wypis. Chociaż koleżanka odradzała jej opuszczenie szpitala Teresa upierała się, że to absolutnie konieczne. Udawała też przy tamtej, że wcale nie jest z nią tak źle. Kiedy wrócił Gawron domyśliła się, że sprawa z ich drobną kradzieżą zakończyła się sukcesem. Pożegnała się z koleżanką mówiąc, że odbierze papiery przy okazji. Podpisała jej niewypełnione karty i w asyście chłopaków opuściła oddział chociaż jej własne ciało przychylało się do opcji, że powinna zostać w łóżku. Po paru krokach dyszała jak zagonione cielę a przed oczami zaczęły latać mroczki.
- Dobra, znacie plan - Bułka wzięła od Gawrona jednorazówki. Złożyła sobie gotowy do użycia zestaw i schowała w kieszeni ogromnych portek. - Zagadajcie pielęgniarkę a ja przemknę się do sali Taterki. I módlcie się żeby mnie już tym razem nie zawiało do Nibylandii.
 
Harard jest offline