Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2013, 19:23   #8
norbert108
 
Reputacja: 1 norbert108 nie jest za bardzo znany
Mimo, że dziwny mężczyzna nie wyglądał groźnie, Gniewomir sięgnął po sztylet i przystawił alchemikowi do gardła. Podczas pracy dla Gildii z Tarania, wiele razy miał okazję przekonać się, że pozory mogą mylić. Szczególnie gdy w grę wchodzi magia.

- Czy każdą spotkaną na ulicy osobę pytasz o zawartość jej manierki?

Alchemik nie przejął się, ale podniósł ręce do góry na znak bezbronności.

- Powiedzmy, że interesuje mnie to zawodowo. Nie masz tam żadnego trunku, to pewne. Może... byłbym w stanie przygotować Ci następną dawkę za... pewną przysługę.

Łypnął na Gniewomira znacząco, sugerując, że żaden z nich nie ucierpi, a wręcz przeciwnie, jeśli tylko mężczyzna opuści sztylet i rozpocznie negocjacje.

-W takim razie, możemy pomóc sobie nawzajem - powiedział Gniewomir powoli opuszczając sztylet. Ciągle jednak podejrzliwie obserwował nieznajomego. -Jakiej przysługi potrzebujesz?

Alchemik uśmiechnął się lekko kątem ust, a jego zarośnięta kilkudniową szczeciną twarz wydała się jeszcze bardziej niegodna zaufania. W jego oczach błyszczało coś wrednego. Ale nie chodziło na pewno o podstęp, bo jednocześnie można było w nich o dziwo wyczytać absolutną szczerość...

- Ochrony. Pewnym ludziom bardzo zależy, żeby zobaczyć moje zwłoki leżące w jakimś ciemnym zaułku. Paradoksalnie tam jednak jestem najbezpieczniejszy. Potrzebuję kogoś, kto pilnowałby moich pleców przed ukradkowym pchnięciem między żebra. Służę w zamian całą swoją wiedzą alchemiczną.

Uniósł jedną brew pytająco.

Gniewomir musiał jak najszybciej zdobyć więcej mikstury. Nie miał wyboru i był zmuszony przystać na propozycję alchemika. Poza tym, był pierwszy raz w mieście i osoba znająca tutejsze realia mogła być bardzo pomocna.

-Najpierw muszę wiedzieć czy możesz mi się do czegoś przydać. Potrafisz przygotować kolejną dawkę tej mikstury? - zapytał Gniewomir wyciągając manierkę.

Dziwny mężczyzna wziął ostrożnie naczynie, odkręcił i powąchał. W jakiś sposób najwyraźniej udało mu się wyczuć zapach mikstury przez solidny wór woni wydostających się z jego torby, bo zmrużył oczy, zmarszczył nos i zamarł w zamyśleniu z ręką w powietrzu.

- Nie wiem... Podejrzewam, że tak, ale musiałbym się jej jednak dokładniej przyjrzeć. Nie znam tej mikstury, ale badania powinny mi dać obraz, jak została otrzymana. Sądzę, że nie masz chwilowo rozsądniejszego wyjścia. Nie wydaje mi się, żeby był w tym mieście jeszcze jakiś alchemik, który coś by dla ciebie zrobił. Wszystkich pozamykały w swoich podziemiach gildie i kościoły, a ponoć i straż ma jednego czy dwóch w swojej siedzibie. Dlatego poniekąd grozi mi śmierć. Nie zgodziłem się nikogo wesprzeć i teraz wszyscy na mnie polują. Ale nie zamierzam zmieniać zdania!

-W takim razie możesz do mnie dołączyć, będę ci zapewniać ochronę tak długo, jak twoje usługi będą mi niezbędne. Dobrze znasz to miasto? Przydałby mi się przewodnik.

- W zasadzie dobrze. Nawet bardzo. Muszę się dostać teraz do jakiegoś niezniszczonego laboratorium. Zdaje się, że jedno jest w okolicach głównej świątyni Pana Świtu, jeśli kapłani jeszcze jej nie zniszczyli...

Nagle z okna nad alchemikiem wyskoczył starszy mężczyzna, który tam się wcześniej wdrapał. Wydawało się, że niezwykle pilno mu iść jak najszybciej i jak najdalej stąd.

Gniewomira zastanowiło dziwne zachowanie mężczyzny. W swoim życiu widział już wielu złodziei włamujących się do domów, lecz ten zachowywał się jak gdyby ukradł coś na prawdę cennego.

-Hej, ty! Dokąd się tak spieszysz? - zawołał Gniewomir do dziwnej postaci.

Staruch nie zdążył rozpatrzyć uważnie kto do niego mówi, słowa mówiącego zostały zinterpretowane jako groźba, natomiast nieznajomiec został wyobrażony jako zwyczajny, uliczny opryszek. Izbylut często widywał ulicznych bandziorów i rozmowę prowadził z nimi krótką - jeden bełt w ścianę i rabuś ucieka jak piszcząca świnia. Niestety Izbylut miał dzisiaj gorszy humor. Staruch wyjął kuszę i wypuścił bełt celując w pierś nieznajomego. Następnie nie oglądając się wstecz pomknął w stronę płotu zamierzając przeskoczyć go i wpaść na sąsiednią ulicę.

Gniewomir stanął i zgiął się wpół. Bełt najwyraźniej przebił się przez jego zbroję, ale gruba skóra znacznie zwolniła jego pęd i nie zagłębił się zbytnio, czemu zabójca zawdzięczał życie. Po chwili dobiegł do niego alchemik i rozglądająć się naokoło położył mężczyznę na ziemi i ostrożnie zajął się pociskiem.
 
norbert108 jest offline