Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2013, 19:40   #100
Kizuna
 
Kizuna's Avatar
 
Reputacja: 1 Kizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodzeKizuna jest na bardzo dobrej drodze
Szła spokojnie, rozbawiona uroczymi reakcjami jej nowo poznanej zabawki od maltretowania, zakładając zarówno karwasze jak i pierścień. Bawiło ją to zdenerwowanie i fakt, że po prostu używała innych słów określających to samo.

-Pierścień i karwasze, wspaniałe wyposażenie!-


Mówienie samej do siebie nie było niczym dziwnym u Tsuki.

Bynajmniej.

Przed bramą koszar zaś stał Zahard i już po samym jego wyposażeniu widać było że sprawa jest poważna. Mistrz Inkwizytor miał na sobie swój pancerz płytowy oraz szkarłatny płaszcz. W czasie pierwszej akcji, w której towarzyszyła mu wojowniczka, nie miał jednak na plecach kunsztownie wykonanego miecza oburęcznego.

Tsuki prawie uniosła brwi, widząc czarne ostrze jego broni, pokryte błękitnymi żyłkami podobnymi do szronu. Mężczyzna uśmiechnął się lekko, widząc samurajkę.

-Dobrze że już jesteś. Właśnie wyruszamy.- mówiąc to, dał znak do wymarszu tuzinowi braci zakonnych w pełnym rynsztunku bojowym. On sam, razem z elfką, ruszył mniej więcej na środku kolumny.- W tym wypadku powiadomiłem także komendanta Stoneface'a. Teren jest już obstawiony przez jego ludzi, jednak sama interwencja to nasz obowiązek. Oni pilnują tylko żeby nikt nie uciekł.

Elfka skinęła głową, nie uśmiechając się czy nie okazując przesadnego znudzenia.

-Jak za pierwszym razem, tylko trochę niebezpieczniej...-


W sumie jej pierwsze zadanie w zakonie też polegało na przejściu kolumną Inkwizycji, u boku Zaharda, by zaatakować grupę kultystów w posiadłości bogacza. Teraz chyba też można by powiedzieć, że mają taką sytuację.

Mijani na ulicy ludzie oglądali się za pochodem z niemałym zainteresowaniem, często szepcząc coś do siebie lub komentując egzotyczny strój egzotycznej wojowniczki jaką była Tsuki. Galev zaś uśmiechnął się krzywo.

-Niebezpieczniej ale i prościej. Kiedy wspomniałaś o tym że Davidhof był powiązany z incydentem na statku, poprosiłem kościół Olidammary o użyczeniu nam kilku swoich szpiegów...


I to nazywała się elastyczność. Współpraca wyznawców boga sędziów i wyznawców boga złodziei. Olidammarianie pewnie prędzej czy później poproszą o zwrot przysługi, ale i tak będzie to mniej szkodliwe niż pozostawienie szkodliwego kupca na wolności.

Zahard odchrząknął.

-Uśmiechnięci Szpiedzy potwierdzają że wszyscy na terenie rezydencji Hessela są powiązani z jakimiś dziwnymi aktywnościami mającymi miejsce w podziemiach jego posiadłości...


Co ciekawsze, mężczyzna nie wydawał się szczególnie zadowolony z tego powodu.

-Sprowadził jakiś pomiot zmieniający ludzi w zombie, ja i Laurie widziałyśmy to z pierwszej ręki. Mam jedynie nadzieję, że w środku nie znajdziemy trzydziestu kolejnych takich.-

Westchnęła. Trzydzieści takich cholerstw które wymagały aż spalenia okrętu i puszczenia go na dno razem z rybkami. Znalezienie trzydziestu okrętów w podziemiach będzie ciężkie raczej.

-Nie sądzę żeby taka ilość mutantów umknęła naszej uwadze. W brew pozorom jesteś czujni... Chociaż dotychczasowe działanie Hessela mogą świadczyć o czymś innym...- spokojnie obserwował otoczenie. Tsuki zaś mogła zauważyć że po wkroczeniu do dzielnicy portowej, grupa poruszała się bocznymi alejkami. W sumie, oczywistą przewagą w trakcie tej misji mógłby być element zaskoczenia.

-Rezydencja Davidhofa ma trzy wejścia. Główne, dla służby oraz mały, podziemny dok. Główne zostało już obstawione przez straż miejską. Ty weźmiesz trzech ludzi i zakradniesz się tym od strony wody. Łódź już na was czeka. Ja i reszta wejdziemy tyłem...

W nozdrza elfki uderzył charakterystyczny zapach morskiej wody. A dokładniej, przybrzeżnej morskiej wody, w której miała już nieprzyjemność pływać wpław.

-Świetnie, jak ja nie cierpię wody...-

Chwila ciszy i się zreflektowała.

-Tutejszej, naprawdę macie paskudną wodę na wybrzeżach, nie chcę zbytnio wiedzieć co wy tutaj wylewacie, że to w nocy świeci na zielono.-


Wzdrygnęła się. Lepiej mieć jak najmniej kontaktu z tymi syfami tutaj.

-Te trzy osoby to dokładniej? Ktoś specjalny czy mogę założyć, że przeciętni przedstawiciele naszej klasy?-

-Dostaniesz Cida, Arthusa i Tamira. To jedni z najlepszych szermierzy ze swojego rocznika, i co więcej mają podobne do ciebie upodobanie w lekkich pancerzach. Wraz z nimi nie powinnaś mieć problemów w skradaniu się.-
Galev wskazał głową trzech dość szczupłych mężczyzn. Każdy z nich miał na sobie koszulkę kolczą, broń zaś chowali pod ciemnymi płaszczami. W przypadku ciemnoskórego Tamira, Tsuki dostrzegła dwa krzywe ostrza przytroczone do jego pleców.

Po kilkunastu metrach Zahard zatrzymał pochód na skrzyżowaniu dwóch uliczek.

-Idąc tą alejką dojdziecie do nabrzeża kanału odpływowego. Czeka tam na was wspomniana łódź. Kiedy zegar na wieży wybije dwudziestą, wtedy wkroczymy. Mam nadzieję że będziecie już wtedy na miejscu.

-Też mam taką nadzieję.-


Lekko się uśmiechnęła i oczywiście skinęła trójce swoich kompanów, ruszając przodem.

-Jeśli ktoś z was nie wiem, jestem Tsuki. Każdy z was wie jakie jest nasze zadanie?-


-Wejść, zabić złych ludzi, najgorszego pojmać o ile będzie to możliwe.- Cid, o rudych włosach sięgających ramion, złamanym nosie i gęstej brodzie skinął głową.

Tamir zaś uśmiechnął się lekko.

-Ja osobiście nie obrażę się jeśli będzie stawiał opór wymagający siły...

-Łódź.-
Arthus wskazał głową na dość zaniedbaną łupinę zacumowaną przy pomoście. Kanał odpływowy którym mieli płynąc był koncentratem tego, czego Tsuki nienawidziła w miejscowej wodzie.

Westchnęła i nie czekając na popis kultury, weszła pierwsza na łupinę.

-Zabijamy każdego kto stawia opór i pojmujemy ich szefa, jeśli trzeba to może mieć przetrącone kończyny, byleby przeżył na tyle długo by oddać go medykom oraz szefowi. I żadnego strugania bohaterów, tak dla jasności. Żadnego rzucania się w pojedynkę przeciw kilkunastu przeciwnikom czy stawania w trakcie biegu i krzyczenia "że oni nie przejdą".-

Cid zmarszczył brwi.

-Gdzieś już to słyszałem...

-Milcz i wsiadaj.-
Arthus pchnął go do łodzi i sam usiadł na tylnej ławce, łapiąc za wiosła. Tamir zaś zajął miejsce obok wojowniczki.

Po kilkudziesięciu metrach pokonanych w milczeniu, spojrzał kątem oka na elfkę.

-Nie jesteś stąd, prawda?

-Tamir, nie spoufalaj się.- Arthus zaparł na wiosła, miarowo kierując łódź do przodu.

Obserwowała przód łodzi, już mając dłoń na rękojeści jej katany. Niby dopiero wpływali, ale nie chciała zostać złapana... z opuszczonymi spodniami to złe określenie, po prostu zostać złapana nieprzygotowaną.

-Raczej nie wyglądam na miejscową, prawda?-

Uśmiechnęła się lekko na wspomnienie swojego domu.

-Pochodzę z Jadeitowych Wysp.-

-Widzisz? Po raz pierwszy nie możesz powiedzieć że ty masz najdalej do ojczyzny.-
Cid uśmiechnął się lekko i trącił towarzysza butem, samemu leżąc w dziobie łódki.

Tamir też uśmiechnął się lekko.

-Ja jestem z Amirath. Z pięknej Assaby...- uśmiech zniknął jednak z jego twarzy.- A raczej ongiś pięknej, nim plugawi Esomijczycy najechali mój kraj, niosąc ze sobą ogień i śmierć...

-Ja mam zamorską ekspedycję, która najechała mój dom, zniewoliła moich ludzi i spluwa na nasze tradycje. Więc w sumie to wiem co czujesz w tej kwestii.-

Westchnęła, nie rozluźniając jednak uchwytu na rękojeści.

-I przy okazji wspomnę byście nie atakowali każdego, kogo napotkamy. Postarajmy się dotrzeć w miarę daleko bez wykrycia.-

-Tak jest.- Arthus skinął głową, wyciągając wiosła z wody i chwytając za długi kij podwieszony na zewnątrz burty. Z wprawą zanurzył go w wodzie i zaczął bezgłośnie kierować łódź w stronę widocznej z kanału jaskini przybrzeżnej, w której to znajdował się prywatny port Davidhofa.

Tsuki od razu dostrzegła krążących po pomostach strażników. Ciężkozbrojnych, z długimi mieczami lub toporami przy bokach. Cid zmarszczył brwi, widząc tą zaciężną bandę.

-Hmmm... Od kiedy to zwykli strażnicy domowi nie mają przy sobie pałek, tylko brzeszczoty i toporzyska... ?

-A od kiedy atakujemy zwykły dom, a nie dom jakiś pieprzonych kultystów, którzy sprowadzili magiczne plugastwo ożywiające zmarłych i doprowadzające żywych do szaleństwa?-


Wzruszyła ramionami, po cichu mówiąc krótką, szybką modlitwę i będąc gotową do błyskawicznego dobycia broni. Jej pięknej katany nasyconej pozytywną energią. Przydatną na plugastwo. Tym razem ten cholerny długi jęzor, czy macka, czy cokolwiek to było, zostanie zniszczone nie ogniem, ale normalnym, porządnym ostrzem.

-Zrobimy to szybko i po cichu, nie chcę alarmu przynajmniej nie do wybicia dzwonu gdy zaatakują frontalną bramą.-

Cid pokiwał głową, jednocześnie wyjmując z kieszeni zegarek gnomiej roboty. Strzałki jarzyły się w półmroku.

-Do ósmej mamy jakieś trzy minuty...

-A to podsuwa mi pewien pomysł.-
Arthus sięgnął do skórzanej sakwy ukrytej pod jego płaszczem. Ze środka wyjął najdziwniejszy muszkiet jaki Tsuki w życiu widziała. Z soczewkami, tłokami i dużą ilością metalowych elementów do których określenia najlepszym słowem było "rusztowania".- O ile rzecz jasna Inkwizytor Tsuki się zgodzi...

Spojrzała na to pokraczne coś i skinęła głową.

-Jeśli chcesz zrobić to o czym myślę to myślę, że znasz odpowiedź, że się zgodzę.-

Arthus uśmiechnął się po raz pierwszy od czasu gdy Tsuki go spotkała i wyjął z kieszeni coś bardzo podobnego do trzech równoległych rurek, wypełnionych prochem i zaczopowanych kulami.

-Miodzio...
 
__________________
Oczyść niewiernych
Spal heretyka
Zabij mutanta
Kizuna jest offline