Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-01-2013, 20:24   #77
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację


CZĘŚĆ II: Czarne żagle, białe kłamstwa

Fauligmere tego ranka przeżywało dwa wydarzenia, które miały być zapamiętane na długo. Dwa na dobrą sprawę mające zupełnie inną naturę.

Pierwszą było przybycie do wioski wybawicieli, wraz z Tomasem i Karelem. Ten pierwszy już chodził. Niemy mężczyzna z bagien nasmarował go w nocy swoją śmierdzącą maścią, która po kilku godzinach zaskutkowała zadziwiająco dobrze, stawiając na nogi karczmarza. Sam starzec odprowadził ich kawałek a potem wskazał drogę, sam zawracając. Podróż w dzień była znacznie łatwiejsza i wkrótce zobaczyli palisadę.
Radości wydawałoby się, że nie ma końca. Emma i córki gospodarza nie odstępowały go o krok, tuląc się i płacząc na przemian. Zresztą pozostali także dostali swoją porcję przytulanek, całusów i podziękowań, zależy na co kto się godził i czego chciał. Tylko Gereke mógł co najwyżej się temu przyglądać, on w końcu tym bohaterem w oczach mieszkańców Fauligmere nie był. Plotka rozeszła się szybko i wkrótce karczma była wypełniona po brzegi, a każdy chciał poznać pełną opowieść z ust jej uczestników. Fakt, że Karel wszystko potwierdzał, sprawiało, że nawet dzielnej walki z trollem nie podważano. Tomas dał na stoły jedzenie i napitek, choć wcześniej przecież dlatego ryzykował, że czym karmić nie mógł.
To wszystko skończyło się nagle, gdy do Trzech Loch wpadł zdyszany chłopak, krzycząc od progu, że do nabrzeża zbliża się barka o czarnych żaglach.

Nie przesadzał ani trochę, zbliżająca się barka była niezwykle ponura, a czarne żagle były tylko jednym z jej charakterystycznych elementów. Była bowiem bogato, choć niewesoło zdobiona w gryfy, młoty i szczerzące zęby czaszki. Co jeszcze lepsze, symbole religijne pokrywały nie tylko samą barkę, ale również jej załogę - kilkunastu mężczyzn, teraz zajętych cumowaniem i wynoszeniem rzeczy spod pokładu. Wielu miało ogolone czaszki, praktycznie wszyscy mieli bardzo wyraźne tatuaże albo przynajmniej religijne ozdoby lub broń.
Zrzucono trap i wkroczył na niego wysoki, imponujący wręcz mężczyzna. Obwieszony był relikwiarzami i ikonami Sigmara, a na szczycie głowy umieszczony miał ciężki, żelazny kosz zdobiony w czaszki, sypiący iskrami i buchający płomieniami, gdy się poruszał. Tłum odsunął się nieco, gdy potężny mężczyzna zbliżał się, porażony i zaskoczony tym przerażającym wyglądem, aż tylko Baron Eldred stał przed nim. Eldred kaszlnął i zająknął się, patrząc na siedzącego mu na ramieniu gołębia jakby u niego szukając rady.

Nieznajomy wyminął Barona, jakby to co zobaczył zupełnie mu nie zaimponowało. Tak zresztą pewnie było. Mężczyzna był już niemłody, jego broda i włosy pokryte były siwizną, ale trzymał się prosto i pewnie, a oczy wyglądały na nieznające lęku. Głos również miał donośny, swoje pierwsze słowa kierując do wszystkich.
- Nazywam się Matthias Krieger, Łowca Czarownic Świętego Zakonu Templariuszy Sigmara. Jestem tutaj z rozkazu Ojca Andersa, żeby zbadać zarzuty uprawiania czarów, których plaga uderzyła w tę Sigmarycką wieś.
Zabrzmiały wiwaty i łowca uniósł dłonie, aby je uciszyć.
- Proszę, dobrzy ludzie, wystarczy! Mamy wiele pracy przed sobą. Powiedzcie mi, gdzie są osoby przysłane tu przez Ojca Andersa przede mną? Muszę z nimi porozmawiać.

Cóż, tutejsi nie bali się Łowców Czarownic. Prawdopodobnie spotykali takiego po raz pierwszy w swoim nie ważne jak długim życiu. Szybko ich wskazano. Matthias podszedł bliżej, przez chwilę oceniając to co zobaczył. Potem wykonał gest w stronę barki, dając jakieś rozkazy swoim ludziom. Uniósł dłonie, na których miał grube skórzane rękawice i zdjął kosz z węglami ze swojej głowy, podając go mężczyźnie o nagim torsie, który zszedł z barki. Gdy Krieger przemawiał, jego sługa wyrzucił węgle na błoto i zaczął ugniatać je nagimi stopami. Na piersi wytatuowaną miał dwuogoniastą kometę, znak Sigmara.
- Moi przyjaciele - zaczął Łowca Czarownic. Uśmiechnął się, co wraz zdjętym z głowy dziwacznym jej nakryciem, sprawiło. że stał się jakby zupełnie innym człowiekiem. Uprzejmym dżentelmenem, którego cienkie i spocone włosy przyklejały się do czaszki. - Wasza chęć pomocy tym ludziom w potrzebie dobrze mówi o waszym charakterze. Byłbym bardzo zadowolony, mogąc usłyszeć raport o waszych dotychczasowych działaniach oraz dogadać się odnośnie dalszej naszej współpracy w celu zbadania całej tej sprawy. Proszę, możecie mówić w drodze do rezydencji Barona Eldreda.
Baron, a może jego gołąb, wydał z siebie cichy skrzek, ale zamilkł natychmiast, zgromiony wzrokiem Matthiasa.
 
Sekal jest offline