Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2013, 09:36   #11
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Vannessa Billingsley nie patrzyła jak wychodzą z pokoju. Zajęła się dalszym studiowaniem akt. Robiła sobie notatki. Szczególnie zaciekawił ją ten bukiet wrzosów w rękach jednej z ofiar. W obecnym czasie trudno było je znaleźć. Oczywiście istniały hodowle pod Londynem. Wiedźma wiedziała, że stosuje się je jako ochronę przed Bezcielesnymi pewnych typów. Chciała obejrzeć te rośliny na własne oczy. Interesowała ją również kariera ojca ofiary. Takie informacje można było wyciągnąć z Działu Kadr. Zebrała notatki i wyszła z gabinetu, który im przydzielono. Billingsley jeszcze nie zdążyła się zapoznać z rozkładem pomieszczeń w budynku. Dlatego musiała trochę pokrążyć po budynku zanim znalazła właściwe drzwi. Grzecznie poprosiła o akta Charlesa Pateneczko. Równie grzecznie została poinformowana, że pełna teczka będzie na rano. Nawet szybciej niż się spodziewała. Podziękowała zatem i wyszła.

Idąc korytarzem ministerstwa zastanawiała się gdzie może być Hesington. Wypadałoby oczywiście poinformować ostatniego członka ich grupy o wydarzeniach w lokalu „Wiecznie młodzi”. Znalezienie go też zajęło jej trochę czasu. Popytała tu i ówdzie i znalazła.

Billingsley weszła do bufetu. W ręku miała teczkę z notatkami. Rozejrzała się po sali. Hensington siedział przy stoliku z jakimś mężczyzną. Wiedźma podeszła do nich.
- Musimy porozmawiać. - Stanęła przy nich.
Daniel popatrzył szybko na kobietę i wstał od stolika. Wolał nie zdradzać się z wieloma szczegółami przed ojczulkiem, a przecież wiedźma nie odszukała go bez powodu.
- Przepraszam na chwilę - powiedział do Czecha. - Dokończymy za chwilę.
Odeszli kilkanaście metrów w stronę baru, Daniel upewnił się że są poza zasięgiem słuchu mężczyzny.
- Co się stało?
Kobieta zajrzał do swoich notatek.
- Samuel de la Orre, ojciec jednej z ofiar zrobił wjazd na pewnego lokalu. Pojechali tam Harcourt, Rose i Fox.
- Jak zrobił wjazd? Nie rozumiem... - Daniel przypatrzył się kobiecie, po czym wskazał ruchem głowy ojczulka z którym rozmawiał - To też ojciec jednej z ofiar, Oktavii.
Trójka naszych pojechała, w tym egzekutorka... Nie zapowiadało się dobrze.
- Tej od bukiecika wrzosów?? - Zamyśliła się. - Zrobił wjazd i tyle. Nie znam szczegółów. - Rozłożyła ręcę w geście bezradności.
- Tej samej. Dusze ich wszystkich rzeczywiście zniknęły. Sprawdziłem wydaje mi się dość dokładnie. Ale teraz Czech mówi, że odnalazł ją... Może Samuel też coś wywęszył. Ja muszę spróbować wyciągnąć od ojczulka co wie. Jeśli chcesz pomóc, to zapraszam. - przez chwilę się zastanowił. - No bo chyba wiele w opanowaniu Samuela nie pomożemy.
- Mam inne plany. Te wrzosy są dość interesujące, dla mnie. Także nie będę ci przeszkadzała.
- Rozumiem. W takim razie spotkamy się później. Zostawię w pokoju informację dla reszty zespołu odnośnie tego co wyciągnąłem z protokołów z sekcji i patomorfologa. W skrócie, to najprawdopodobniej były wampiry z przemienionych fae, odmieńców lub istot tego typu. Skoro znaleźli przy ofiarach te amulety, nie zdziwiłbym się gdyby to było jakieś tałatajstwo zza muru. Jak skończę z Czechem, zawitam do naszych wiedźm na górze i przyglądnę się medalionom bliżej. Dzięki za informacje - Daniel skinął głową.
- W końcu jesteśmy drużyną. - Ironia była aż nadto wyczuwalna w tej wypowiedzi.
- A właśnie. - mężczyzna uśmiechnął się lekko. - przydałoby mi się kilka wspomagaczy, wiem że to twój departament. Nic specjalnego, ale człowiek nigdy nie wie kiedy może potrzebować dodatkowego kopa. Jak będzie na to czas to zaglądnę przy okazji do twojego królestwa, dobrze?
- Powiedz co ci potrzeba, to w wolnej chwili przygotuję.
- Nazwa wyleciała mi z głowy, ale zdarzało mi się używać kilkakrotnie takiej mikstury regenerującej i poprawiającej koncentrację. Białe takie, gęsta ciecz... - dość marnie mu szło ukrywanie zakłopotania. - I nie, nie była to amfa w płynie...
- Wiem o co ci chodzi. - Teraz ona się uśmiechnęła. - Będzie czekało.

Vannessa Billingsley wyszła z bufetu. Spojrzała na zegar wiszący. Zwykle o tej porze była już w domu. Destylacje i pilnowanie roślinek miało swoje zalety. Jedną z nich był unormowany czas pracy. Spokój, cisza. Teraz dostała nowe zadanie, będzie z pewnością musiała popracować w terenie. Uroki pracy dla MR. Uśmiechnęła się ponuro do swoich myśli. Sama chciała tu wrócić.
Jeszcze raz spojrzała na zegar. Po czym udała się pooglądać dowód rzeczowy w postaci wrzosów.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline