Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2013, 11:21   #79
wysłannik
Wiedźmołap
 
wysłannik's Avatar
 
Reputacja: 1 wysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputację
Gdy Gustav położył się spać reszta jego towarzyszy już spała a przynajmniej tak myślał, z resztą nie trzeba było długo czekać aż wszyscy zasną a z czasem nawet nieznajomy położył się. Kiedy Gustav ułożył się do snu to nawet nie wiedział kiedy usnął. Sen miał tak mocny, że dopiero poranne ruchy towarzyszy go zbudziły. Nie czekając na nic zaczął też pakować swoje rzeczy i po chwili był gotowy do drogi.

Gustav nie wiedział czy to klimat Przeklętych Bagien sprawia, że podczas drogi nikt nic do siebie nie mówił czy może coś innego, a może było to wywołane tym, że ich przewodnik też nie był rozmowny. W końcu dotarli do wioski ale ich gruby przewodnik wcale nie miał zamiaru do niej wchodzić a nawet do niej podchodzić, co nieco dziwiło Gustava. Przecież w wiosce mógłby zjeść coś ludzkiego, posiedzieć w karczmie przy ciepłym kominku, wypić coś, ale ten wolał wrócić do siebie, wolał sam łazić po bagnach, to z pewnością było dziwne.
Z dalszego zastanawiania się nad poczynaniami grubego pomocnika wyrwał go widok ludzi chcących złożyć im podziękowania.
Przywitani zostali w karczmie ciepłym jedzeniem i napitkiem, a to dobre powitanie strudzonych wędrowców. Karczma bardzo szybko się wypełniała ludźmi. Jedni słuchali opowieści z bagien, do której Gustav nie omieszkał wrzucić paru słów, inni jedli i chlali po była okazja. Gustav korzystał z gościny ciesząc się z zdrowego powrotu. Jadł, pił, śmiał się, jak było z czego i cieszył, a nawet udało mu się szczypnąć jakąś dziewkę. Mógłby tak nawet do wieczora, jednak w pewnym momencie jakiś szczyl wbiegł do karczmy przerywając posiłek mówiąc o barce z czarnymi żaglami, zbliżającej się do wioski.

Ludzie zaczęli zbierać się na nabrzeżu wpatrując się w czarne żagle i załogę barki. Gustav dostrzegł żagle. Zdobienia obce mu nie były, żyjąc w Altdorfie mógł domyślać się kto to jest. Wejście łowcy czarownic budziło respekt, jeżeli nie w wieśniakach to z pewnością w Gustavie. Templariusz powiedział, że jest tu z rozkazu Ojca Andersa, jednak tego nigdzie z nim widać nie było, a przynajmniej na pierwszy rzut oka. Ludzie ucieszyli się z przybycia i zapewnienia łowcy czarownic, ale Gustav słyszał już niejedną opowieść o nich. Najgorsi byli fanatyczni łowcy czarownic, jednak ten na takiego nie wyglądał. Chwilowo było ciężko ocenić jaki jest Matthias Krieger, Łowca Czarownic Świętego Zakonu Templariuszy Sigmara.
Sposób, w jaki wypowiadał się łowca czarownic, zdawał się odrzucać wszelkie zabobonne wyobrażenia o tej organizacji. Był miły i uprzejmy, a to nieczęsta cecha u ludzi na stanowiskach.

Helvgrim wprowadził już nieco templariusza w temat, podobnie z resztą jak wcześniej uczynił to Ojciec Anders.
- Helvgrim wprowadził was już Panie Matthias nieco w szczegóły. Tak jak rzecze on, o wiedźmiarzu nam wiele nie wiadomo. Zapewne słyszeliście Panie, tak jak i my, że jedną chałupę z dymem chciał puścić, że na czarach się zna. Teraz pewnie siedzi w jakiejś jaskini na Przeklętym Bagnie. Po prawdzie wcale nie bawiliśmy tu długo. - skończył rozglądając się po towarzyszach - Ominąłem coś?
 
wysłannik jest offline