Vogel trzymał się na uboczu w czasie walki, starając się w nią nie angażować po żadnej stronie.
Gdy krótkie starcie dobiegło końca, wychynął ze świątyni, trzymając się cienia i uważnie rozglądając wokół.
Reszta uczestników rozróby doszła już do siebie i zdawało się, że niczym w karczemnej bójce, po etapie mordobicia, przeszli do etapu wspólnego picia wódki.
Vogel oparł się o ścianę budynku, przysłuchując się bez słowa prowadzonym rozmowom, póki nie doszło do podejmowania decyzji.
Oderwał się od ściany i zbliżył do reszty. - Skoro mamy ochotnika na całopalenie czy cokolwiek innego - powiedział beznamiętnym tonem - a nasz nowy włochaty przyjaciel zaoferował pomoc w dotarciu do klasztoru, to nie ma o czym dłużej gadać. Wołaj zatem swoje kundle, my przygotujemy wozy i jazda, skończmy wreszcie tę cholerną wyprawę.
To powiedziawszy, wrócił do świątyni pozbierać resztę swoich rzeczy, po czym zajął się szykowaniem wozów.
__________________ Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money" |