Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-01-2013, 22:44   #98
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Powrót do cywilizacji
Czyli jak za 20 sztuk złota spełnić marzenia

Zniknięcie Johna w tłumie bez chwili wahania może i nie było do końca fair wobec pozostałych uczestników wyprawy, jednak przedstawiciel handlowy w ciągu ostatnich paru dni był pod ciągłą presją. Rozmycie własnej tożsamości, rozpuszczenie jej w bezosobowym tłumie kłębiącym się na ulicach miasta było dla niego swoistą terapią która pomogła mu zregenerować choć część sił mentalnych. Nawet jeśli pozostali wyrwą się z miasta to ich odnalezienie nie powinno sprawić zbyt wielkich trudności nawet bez pomocy telepatii, wystarczy tylko pójść śladem zniszczeń by trafić w końcu na ich radosną gromadkę zajętą właśnie niszczeniem czyjegoś mienia lub mordowaniem. Trochę dobrej muzyki i zdobycie autografu dla żony która na pewno się z niego ucieszy (a nic nie sprawiało Johnowi większej radości niż wywoływanie u swojej ukochanej uśmiechu) było chwilowo ważniejsze niż wyprawa w celu rozwiązania problemu szaleństwa w której to do tej pory miał wrażenie że bardziej był przeszkodą niż faktyczną pomocą. Wcześniej jednak musiał znaleźć jakiś hotel gdzie będzie mógł się porządnie wyszorować oraz pracownię krawiecką gdzie kupi nowy garnitur - nie wypadało w potarganych i pokrytych krwią łachach zjawiać się na koncercie.

Hotelików było zaś pełno, lepszych i gorszych, tańszych i droższych. Od zwykłych spelun z balią zimnej brudnej wody, po miejsca gdzie nowoczesne systemy hydraulicze, doprowadzały wodę do mosiężnych wanien. Wszystko zależało od zawartości sakiewki, oraz wymagań klienta. Z szukaniem krawca było już gorzej, więcej było tu sklepów oferujących śrubki i narzędzi, oraz kawałki nowoczesnego uzbrojenia czy pancerza, niż zwykłych ubrań. Jednak po dopytaniu się kilku przechodniów, Johnowi udało się odnaleźć sklep, który oferował garnitury oraz wszelakie akcesoria jak to głosił szyld “Dla Dam i Gentelmenów” z najwyższej półki i tam właśnie skierował swoje pierwsze kroki. Jego moc była niesamowicie użyteczna jednak o wiele łatwiej będzie mu się wtapiać w tłum gdy zamiast przekrwionych strzępów dawnego stroju będzie miał na sobie dobrze dobrany garnitur. Spodnie i marynarkę od starego kompletu zostawił do wyczyszczenia planując odebrać je jutro a resztki koszuli wykorzystanej wcześniej jako prowizoryczny bandaż po prostu wyrzucił. Musiał się co prawda nieco wykosztować, zwłaszcza że w promocyjnej cenie kupił sobie laskę do kompletu, jednak komfort psychiczny jaki dzięki temu zyskał był prawdziwym wybawieniem od stresu związanego z ostatnimi wydarzeniami. Jedyne czego brakowało mu do szczęścia to długa kąpiel w gorącej wodzie, jednak i to marzenie wkrótce się spełniło gdy za 20 złotych monet wynajął na dobę luksusowy pokój w pobliskim hotelu. Gdy po raz pierwszy od wielu dni naprawdę czysty w nowych ubraniach opuścił wreszcie hotel wydawał się samemu sobie zupełnie innym człowiekiem. Korzystając również z okazji że nieprędko będzie widział się z żoną która nie znosiła smrodu papierosów zapalił, ignorując cyniczne komentarze żywiołaka mieszkającego w zapalniczce. Po raz pierwszy od dawna był naprawdę szczęśliwy, przez chwilę uznał nawet że udział w wyprawie przeciwko szaleństwu był dobrym pomysłem dopóki nie przypomniał sobie pozostałych jej uczestników i dotychczasowych zdarzeń. Mina nieco mu zrzedła, jednak nie zdołało go to pozbawić dobrego humoru a jedynie zasugerowało co jeszcze powinien kupić. Zaraz też udał się do pracowni alchemika by kupić trzy średnie mikstury lecznicze, dwie z nich chowając do aktówki a trzecią przelewając do termosu po kawie. Następnie, korzystając ze swojej mocy by swobodnie móc zdobyć informacje od przypadkowych przechodniów udał się na poszukiwanie miejsca gdzie będzie mógł kupić broń zapewniającą mu nieco większe możliwości niż nóż motylkowy którym posługiwał się do tej pory.

Sklepów było sporo, można było w nich przebierać przez długie godziny, jednak przechodnie polecali Johnowi, niejaki “Warsztat Sabin” który nie był najdroższy, ale o jakość towaru nie było trzeba się martwić. Budynek okazał się być podobnym do reszty - metalowa chałupa która trzymała się jakimś cudem w pionie, a z jej wnętrza dobiegały stukoty i trzaski, z trzech kominów wydobywała się zaś na przemian para i dym. Gdy handlowiec wszedł do środka, zdawać by się mogło że wkroczył do innego wymiaru. Wszędzie wisiały najróżniejsze ostrza, pistolety i trybiki, wśród gratów wyrzeźbiona była jedna ścieżka, natomiast John był aktualnie jedynym klientem.

- Sieeeemanko. -powitał go radosny głos właścicielki, która wyszła z zaplecza by przywitać mężczyznę.



Dość typowa dla tutejszej mody, brunetka, o twarzy brudnej od smarów i pyłów.

- Co cie do mnie sprowadza przystojniaku? -zapytała wesoło, opierając łokcie o ladę i spluwając do metalowej miseczki.
- Szukam broni. Czegoś, co pozwoli mi radzić sobie z przeciwnikami bez konieczności zbliżania się do nich, nigdy jednak nie miałem styczności z bronią palną więc przydałoby się coś prostego w obsłudze.
- A jaki zakres cenowy Cię interesuje... no i jakiej mocy urządzenie mniej więcej? -zagadnęła dziewczyna z uśmiechem.
- Powiedzmy że nad cenę przedkładam bezpieczeństwo własne, więc do 500 sztuk złota jestem gotowy na nią wydać. Co do mocy to interesowałyby mnie urządzenia których bezpiecznie może używać normalna, nie obdarzona nadnaturalną siłą osoba. Oczywiście mam tu na myśli broń osobistą, nie materiały wybuchowe czy coś w tym stylu

Kobieta przygryzła wargi zamyślona, badając sylwetkę Johna czubka głowy aż po stopy.

- W sumie to takie chucherko z Ciebie chłopie...- stwierdziła z łobuzerskim uśmiechem. - Dziewczyna nie narzeka? -zapytała rozbawiona unosząc brwi po czym wróciła do tematu. - A jak często będziesz zmuszony zabawki używać?

John zignorował pytanie o swoją posturę zbywając je jedynie wzruszeniem ramion, wspominając ostatnie wydarzenia. Odpowiedź na pytanie jak często będzie korzystał z nowo zakupionej broni mogła być tylko jedna

- Obawiam się że z broni będę musiał korzystać znacznie częściej, niż bym sobie tego życzył. Nie może to być zatem po prostu ładnie wyglądająca zabawka
- Rozumiem...rozumiem... -przytaknęła kobieta nie tracąc dobrego humoru. - I jak sie domyślam o uzupełnienia amunicji nie będzie łatwo, co?- zadała kolejne pytanie znowu spluwając do miseczki. - A no i czy wolisz większy, czy mniejszy kaliber?
- Dokładnie, nie mam pojęcia kiedy będę miał okazję uzupełnić amunicję, wolałbym więc coś o większym kalibrze. Takim, żebym nie musiał strzelać drugi raz do tego samego celu

Dziewczyna zacmokał ustami po czym machnęła ręką by John ruszył za nią. Kobieta zaprowadziła go do sporej wielkości warsztatu, który zajmował lwią część tego przybytku. Wszędzie leżały wszelkiego typu urządzenia ofensywne, defensywne jak i zupełnie dla Johna obce.

- Dobra przystojniaczku... oto co mogę Ci zaproponować. -mówiąc to wskazała leżący na bracie sporej wielkości karabin.




Wskazując broń, której wielkość wskazywało konieczność użycia dwóch rąk, zaś ilość śrubek i dodatkowych elementów, wskazywał na bałaganiarski charakter producenta, kobieta uśmiechnęła się nieznacznie.

- Mój projekt, dość duża siła rażenia, przy niewielkim odrzucie... kosztem dość sporego odchyłu celności. Ale jak już wyczujesz i się przyzwyczaisz nie będzie to wielkim problemem. Obsługuje dwa typy amunicji...-mówiąc to Sabin uniosła podłużny element, przypominający przerośniętą baterię i wsadziła go w odpowiednie otwór przy kolbie karabinu. - Jedna taka bateria zawiera, dwadzieścia malutkich pocisków. Jednak niech nie zwiedzie Cie rozmiar... chociaż do tego pewnie przywykłeś. -mówiąc to uśmiechnęła się łobuzersko i podniosła karabin, by odwrócić się i z biegu strzelić w tarczą znajdującą się po drugiej stronie warsztatu. Słomiany cel,, całkowicie nieświadomy swego celu, jeszcze chwile cieszył się swoim losem, po czym nagle wybuch rozerwał jego słomiane wnętrzności robiąc sporych rozmiarów dziurę. - Każda to wybuchowy pocisk o naprawdę silnej mieszance prochu. Jeden strzał wystarczy by komuś odechciało się walki. Jeżeli dobrze trafisz, zgon na miejscu, w innym razie farciarz będzie musiał jedynie pozbierać wnętrzności z ziemi. -stwierdziła beztrosko i wyjęła baterię, zastępując ją taką samą, tylko w niebieskim kolorze. - A to prototypowa amunicja... jeżeli nie lubisz krwi, to za zadanie ma wystrzelać impulsy elektryczne skumulowane w metalowych igełkach. Traf komuś w szyję to zejdzie... albo przynajmniej porządnie go sparaliżuje, w inne części ciała po prostu mocno go kopnie. -po tych słowach walnęła karabinem w stół tak że bateria wyskoczyła jej na otwartą dłoń. - Wytrzymały i nie wymaga specjalnej konserwacji, idealny na podróż. Nie zacina się często... ale jeżeli już tak się zdarzy będziesz potrzebował chwili czasu i jakichś narzędzi by mógł ponownie strzelać. - po tych słowach zakręciła bronią która ponownie wylądowała na stole. - Dobrze wyważony...barku Ci nie wybije jeżeli nie jesteś cymbałem. Spokojnie ustrzelisz nim kaczkę z dwudziestu metrów, maksymalny dystans myślę że dwukrotność tego... ale głowy nie dam, jeszcze nie testowałam go jeżeli chodzi o dalekodystanstowców. -po tych słowach znowu się uśmiechnęła i klepnęła mocno w plecy Johna. - Czterysta pięćdziesiąt a jest twój razem z czterema bateriami wybuchowymi i jedną elektryczną, a ponieważ przystojnaik z Ciebie to nawet Ci lunetkę domontuję... to poza strzelaniem może i sobie kogoś podglądniesz w czasie kąpieli.- podała finalną ofertę sprzedawczyni i spluwając przez ramię wyszczerzyła białe ząbki. - To jak pasuje? Czy szukamy jakiejś mniejszej zabawki... wiesz nie masz co się bać dużych rozmiarów. -dodała jeszcze w swoim stylu.

John z zainteresowaniem oglądał prezentację karabinu. Nawet przy jego niezbyt imponującej posturze i braku większych umiejętności walki ta broń pozwoliłaby mu skutecznie razić wrogów z większej odległości, samemu nie narażając się tak bardzo na obrażenia. Co prawda wolałby coś mniejszego, łatwiejszego do ukrycia pod ubraniem a zatem znacznie bardziej pasującego pod styl używanej przez Johna magii, jednak istniała szansa że sam widok karabinu każe się dwukrotnie zastanowić przed zaatakowaniem niepozornego przedstawiciela handlowego

- W porządku, sądzę że będzie mi odpowiadać. W jakiej cenie jest amunicja do niego?
- 30 złociszczy za zwykły magazynek...elektrycznych nie sprzedaje bo są w fazie testów. -odparła kobieta.
- W takim razie wezmę jeszcze dwa magazynki, zapasu nigdy zbyt dużo - odpowiedział John wykładając należną kwotę, pozbawiając się w ten sposób niemalże całych oszczędności. Pozostawało mu zorientować się gdzie można kupić bilet na koncert... i czy zostało mu na niego wystarczająco pieniędzy.
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Blacker : 05-01-2013 o 22:48.
Blacker jest offline