Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2013, 10:03   #14
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Przeciwników było jakby nieco za dużo, a poza tym - byli dość... niewygodni. To nieładnie z czyjejś strony szyć do ciebie z łuku. To powinno działać tylko w jedną stronę - ty możesz, oni nie. Z magiem też miał Kyllan ostatnio swoje problemy.
- Celujcie w tamtego maga - powiedział do chłopów, niosących oliwę. - Gdzieś tak w okolice nóg. A potem śmigajcie po jakieś pochodnie, czy coś.
Sam strzelił do maga, niestety chybił... Zaklął pod nosem.
- Stań gdzieś z boku - rzucił do chłopa z łukiem - i też spróbuj załatwić maga. A wy wspomóżcie swoich - dodał pod adresem tych z maczugami.
Zorgen swój rozum miał i jemu Kyllan nie zamierzał mówić, co trzeba robić.
Chłopi kiwnęli głowami i z zacięciem wymalowanym na twarzach ruszyli by wykonać swoje zadania. Dwaj chłopi, uzbrojeni w dzbanki z oliwą, wysunęli się zza rogu domu i rzucili niemal jednocześnie. Niestety, nie należeli oni do wytrawnych miotaczy, co zaowocowało rozbiciem się dzbana o jeden z domów, drugi zaś wylądował trochę za magiem i łucznikami, jednak mógł w dalszym ciągu ich podpalić. Uzbrojeni w maczugi mężczyźni wybiegli z okrzykiem na ustach, kierując się na odsiecz swoim sąsiadom. Niestety, dobiegł tylko jeden. Drugi z nich został przeszyty dwoma strzałami.

Mag dostrzegł skradającego się łucznika, który miał wziąć go za cel. W jego kierunku poleciały dwie kule magicznej energii, które po dotarciu do celu odebrały mu życie. Zombie walczyły z mężczyznami, wspomagane przez łuczników i maga. Krasnolud i kleryk szybko musieli coś zrobić, inaczej walka niedługo zmieniłaby się w rzeź.
- Chodź klecho, musimy zająć się tym zasranym magusem. - warknął krasnolud, po czym ruszył w stronę miejsca, gdzie poległ niedoszły łucznik. - Zasłonimy się tarczą moją i pobiegniemy na nich. Atakuj od razu maga. - instruował młodego kapłana brodacz.
- Mówisz? - Kyllan był pewien wątpliwości. - Niech będzie - dodał.
Strzelił do maga. Bełt, jakimś cudem, trafił, ale na magu nie zrobiło to większego wrażenia. Kyllan, nie tracąc czasu na ponowne łądowanie kuszy popędził za krasnoludem, w biegu zamieniając kuszę na łańcuch. Mag, co dobrze wiedział, był celem nadrzędnym...
O tarczę krasnoluda odbiła się pierwsza z wystrzelonych w ich kierunku strzał. Brodacz był dość dobrze zasłonięty tarczą, natomiast mężczyzna już mniej dokładnie. Albo kościany łucznik był wyborowym strzelcem, albo bogowie nie opiekowali się tego dnia klerykiem, albo … To nie bylo istotne czemu. Mężczyzna upadł, strzała przebiła mu bowiem prawe udo na wylot. Co gorsza, pocisk utkwił w nodze kapłana, co znacząco utrudniało mu poruszanie się.
- Cholera klecho, czegoś się wystawiał!- warknął krasnolud cofając się do rannego i zasłaniając go dokładniej tarczą.
- Nie trzeba było tak pędzić - odwarknął Kyllan, rzucając na siebie czar leczenia. Od razu poczuł się lepiej... - Idziemy - zaproponował, podnosząc się z ziemi.
- Umiesz szybko krzesać ogień? - spytał krasnoluda. - Ta oliwa nieźle by się paliła...
Brodacz popatrzył z zaciekawieniem na rozbitą oliwę.
- Dobrze myślisz klecho. Trzymaj tarczę. - po czym wyjął z sakiewki przyczepionej do pasa hubkę i krzesiwo.
- Tylko co ja niby mogę tutaj podpalić? - rozkładając niemal ręce spytał kleryka.
Kyllan po trwającej ułamki sekund chwili wahania wciągnął kawał materiału, służący mu zwykle do czyszczenia broni - brudny tak od krwi, jak i oliwy. Zawinął w niego leżący w pyle drogi kawał kija.
- Zapalaj! - powiedział.
Ogień chwycił za pierwszym razem. Początkowo powoli, jakby nieśmiało płomień tańczył na kawałku szmaty, by po chwili odważniej zapłonąć. Szmatka płonęła dość szybko, kleryk nie miał zbyt wiele czasu by w jakiś sposób odpalić od niej kałużę oliwy.
Rzucił, celując w sam środek kałuży.
Płomień buchnął wysoko, wybijając magowi (przynajmniej na kilka chwil) z pustego czerepu wszystkie myśli związane z walką. Kościotrup zaczął się rozpaczliwie miotać, usiłując za wszelką cenę zgasić płomienie.
Korzystając z zamieszania Kyllan i jego kompan zaatakowali łuczników.
Zorgen zaklął, gdy cios jego topora chybił. Kapłan miał więcej szczęścia. Uderzenie było celne, a cios łańcuchem wyłamał łucznikowi kilka żeber. To jednak nie wystarczyło, by powalić przeciwnika.
 
Kerm jest offline