Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2013, 18:25   #221
Grytek1
 
Grytek1's Avatar
 
Reputacja: 1 Grytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie coś
post niejako w formie retrospekcji...

Elfka jednak nie przestawała, zupełnie ignorując owy wrzask, i z coraz większym impetem galopowała na Wulframie, najwyraźniej zapominając o otaczającym ją świecie, pogrążona w miłosnej ekstazie...Zahipnotyzowany podskakującymi mu przed oczyma cudownościami wojak, również bagatelizował hałasy. Namiętna elfka również nie należała do cichych kochanek dając głośny wyraz własnemu usatysfakcjonowaniu z aktu. Zapewne gdzie indziej scena ta była powtarzana. Sam również nie próżnował, masując kolistym ruchem okolice jej magicznego guziczka. Soki kobiety spływały po jego ciele co dodatkowo go podniecało. Spocona i żarliwie rozedrgana w miłosnej gonitwie wyglądała niczym posąg boginki.


Dziwnie, jakby chrapliwie sapiąc, niczym jakaś tygrysica, Mariahanna wbiła boleśnie Wulframowi pazurki w tors, niemiłosiernie już trzaskając swą pupą o jego biodra, i przeżywając cudowną chwilę uniesienia, oznajmiając ją wszem i wobec dosyć dzikim, przeciągłym jękiem, zwiastującym nadejście tej jednej, niepowtarzalnej chwili...
Czując pulsowanie pięknej kobiety wokoło swojego oręża, Wulfram również odchylił głowę wyginając się w ekstazie. Zamknięte oko pozwoliło mu skupić się na najdrobniejszych odczuciach promieniujących z lędźwi. Wyrzucał z siebie raz po raz strugi nasienia wprost we wnętrze partnerki. Wydawało się to nie mieć końca. Wyczerpany usiadł, całując elfkę po czym opadł na łoże. Dopiero po chwili przypomniał sobie o krzykach. Całkowicie jednak je zignorował. Obecnie miał ciekawsze rzeczy na uwadze niż nocne krzyki. W ciepłym łożu, z dala od niewygód traktów usnął.

(***)

Był całkowicie zaskoczony atakiem. Plątające się gdzieś w okolicach mrocznego sufitu gówno owinęło się wokoło jego szyi, uniemożliwiając zaczerpnięcie oddechu. Był wojownikiem, lecz nie cudotwórcą. Czuł się udupiony niczym mały brzdąc przyłapany na kradzieży owoców z targu. Tyle że małe brzdące nie miały spodni kołyszących się wokoło kostek. Co wydawało się absurdalne żałował że nie skosztował tylnych wrót tej kobiety. Jego penis nieoczekiwanie wyprężył się, pomimo komiczności sytuacji ta część ciała żyła własnym życiem.
Na widok ponownie budzącej się do życia męskości jednookiego wojaka, i to akurat w takim momencie, Mariahanna zaśmiała się perliście.
- Słodziutki jesteś - Powiedziała, wyuzdanie oblizując usta - Paskudny, a jednocześnie i słodki. Odetnę ci go, i zachowam na pamiątkę - Zacisnęła obie dłonie na rękojeści wielkiego miecza Wulframa, stojąc już w izbie pod prawdziwą postacią.



Grymas bólu na twarzy najemnika zastąpiło coś dzikszego. Czysta nienawiść pozbawiona racjonalnych podstaw do dokonania zemsty przecząca logice wypełniła go wolą do dokonania niemożliwego. Ręka za ręką począł podciągać się ku górze liny chcąc dotrzeć do belki która służyła za prymitywną szubienicę. Rogata suka w tym czasie podeszła do niego, po czym chlasnęła podciągającego się Wulframa jego własnym mieczem po nodze. Mężczyzna po raz pierwszy odczuł na własnej skórze swój oręż, którym posłał już tylu przeciwników do piachu, i wcale nie było w tym nic do śmiechu... jego krew wśród syku parzącego kwasu trysnęła częściowo na podłogę, a częściowo na bestię-Mariahannę, która znów się zaśmiała, szykując do zadania tym razem chyba pchnięcia w newralgiczne miejsca nagiego ciała.
Wojownik zaś zagryzł zęby, cierpliwie znosząc ból zranionej kończyny, kontynuując podciąganie. Lina obciążona rosłym wojem trzeszczała kołysząc się na belce do wtóru kpiącego śmiechu sukkuba. Dotarłszy do belki, zaparł się nogami. Przypominał przy tym ogromnego szpetnego nietoperza, wiszącego głową w dół, broczącego krwią niczym przykładny wąpierz. I wtedy, gdy rogata Elfka była o krok od smagnięcia mieczem, mogącym skrócić Wulframa o głowę, przeklęta liną pękła, a sam wojak runął niczym kłoda w dół, prosto na swą kusicielkę. Wywiązała się spora szamotanina, Mariahanna upuściła gdzieś miecz mężczyzny, a oboje, zwarci w morderczym uścisku, zaczęli tarzać się po podłodze. Pięści kontra ostre pazury...Upatrując swej szansy na szybkie zwycięstwo w odzyskaniu oręża, wojownik usilnie dążył do ponownego uzbrojenia się w swojego nieodłącznego oburęcznego towarzysza. Jego dłoń wręcz fizycznie tęskniła za uspokajającym znajomym ciężarem, zapewniającym bezpieczeństwo skuteczniej od wszelkich władców i prawa, w czym jednak zdecydowanie przeszkadzała skrzydlata, starając się go jakoś pochwycić czy i nawet oplątać własnym ogonem, Wulfram jednak uparcie parł po podłodze do przodu, będąc coraz bliżej celu dłonią. Jednooki jednak nie był nowicjuszem w walce w parterze, wszak w ten sposób wielokrotnie już narażał życie. Wykorzystując swą przewagę w wadze starał się znaleźć na górze i obezwładnić demonicę. Nie chciał jej uśmiercać lecz ona o tym nie musiała wiedzieć.
W momencie gdy Wulfram złapał swój miecz, Mariahanna złapała Wulframa. Konkretniej to owinęła ogon wokół jego nogi, a pazurzastymi łapkami chwyciła nadgarstki mężczyzny, jednocześnie na nim siedząc, efektem czego, własny miecz wojaka zaczął być dla odmiany ciągnięty prosto w stronę jego gardła... Silverymoonski karczmarz zareagował jednak dosyć sprytnie, naprężając się niczym najprawdziwszy rumak, i wyrzucając ją ze swego grzbietu w górę. A gdy ona pacnęła swymi skrzydełkami prosto o podłogę, to on teraz skoczył ku niej, przygniatając swym ciałem, i kierując ostrze do jej gardła. Mariahanna w ostatniej chwili złapała je swymi dłońmi(!) i rozpoczęło się kolejne siłowanie. Rogata zaś najwyraźniej nic sobie nie robiła z faktu posoki ściekającej z dłoni podtrzymujących napierające ostrze.
- Grrrrrr... - Zawarczała Wulframowi właściwie to prosto w twarz, gdy leżeli na sobie brzuchem w brzuch.
Wojowniczo wyprężony penis karczmarza godził wprost w brzuch rogatej przeciwniczki, niczym drugie ostrze szermierza. Wykorzystując swą siłę która przewyższała nawet piekielne moce kolanem zaczął on wciskać się pomiędzy zaciśnięte uda demonicy, chcąc je rozewrzeć. Jednocześnie nacisk miecza zelżał, lecz nie na tyle by dać rogatej swobodę.
- Mrrrrr - zamruczał do wtóru Wulfram. Zawsze lubił pikanterię, lecz nigdy nie mógł sobie pozwolić na takie ekscesy.
Na twarzy bestyjki z błoniastymi skrzydełkami wymalowało się najprawdziwsze zaskoczenie. Lekko rozchylone usta, ukazujące małe kiełki, czerwone, szeroko rozwarte oczy... i w końcu pojawił się perfidny uśmiech.
- Nadal nie masz dosyć świntuchu? - Warknęła - Wy ludzie... - Nie dokończyła. Zamiast tego rozchyliła nieco uda.
- Wy kobiety... jesteście wszystkie jak demony, zawsze nas kusicie - odparł wojownik, i wcale nie czekał na dalsze zaproszenia i uwalniając jedną dłoń z ostrza wykorzystał ją do operowania swym przyrodzonym orężem. Jego usta zbliżyły się do pocałunku, jednak ten nie był to wyraz miłości a nagrodą raczej nagroda zdobywcy. Przygryzając wargi swej złowieszczej kochanki szaleńczo poruszał biodrami. Szarżował niczym człowiek który nie ma już nic do stracenia. Rozchylone ochoczo uda wydawały się najlepszym pokazem miejscowej gościnności, może nieco egzotycznej, lecz któż by wybrzydzał.

Nigdy w swoim życiu nie był wielkim myślicielem ale nawet on potrafił docenić fakt, że oto pod nim leży uległa demonica, którą siłą skłonił do swojej woli. Dwie gładkie półkule poruszały się w takt jego gwałtownych i brutalnych pchnięć posuwających demoniczą kobietę, która mruczała z zadowolenia. Jego pośladki, niczym oszalałe kowalskie kafary wytrwale kuły gorące niczym żelazo wnętrze. Był kowalem własnego losu.W grze zwanej życiem to on był ostrym zawodnikiem. Śmiał się z prostaczków wierzących w bogów i oddających im cześć on czerpał garściami każde możliwe przyjemności, a tu oto pod nim leżała zniewolona mieszkanka niższych planów. Któż jeszcze mógł się pochwalić takim wyczynem pośród braci najemniczej? W miarę jak wspinał się na kolejne tarasy przyjemności rodziła się w nim nowa mroczna ochota. Jakiż samiec nie marzył o takiej kobiecie, mógł z nią zrobić wszystko, jej życie zależało przecież wyłącznie od jego dobrej woli. Miał ją w swojej mocy.

Czując zbliżający się wielkimi krokami finisz przerwał swój trzepotliwy taniec chcąc zakosztować czegoś innego. Odkładając miecz w zasięgu ręki, chwycił swą rogatą brankę za biodra i plecy błyskawicznie przerzucając ją na brzuch. Niecierpliwym i władczym ruchem zmusił ją do wypięcia pośladków.
- Co ty kombinujesz? - Warknęła, ciężko dysząc.

Ciesząc się niesamowicie apetycznym widokiem szybko zapomniał o ranie na łydce, odczuwając jedynie zapach krwi który zawsze go podniecał. Chcąc zabawić się jak za dawnych czasów w zamtuzach szykował się do ataku na tylne wrota fortecy przyjemności. Splunął potężnie w dłonie niczym drwal przed rozpoczęciem pracy, nawilżając swoje przyrodzenie rozpoczął szturm. Położył dłonie na jej pośladkach delektując się ich ciepłem. Przekraczało ono wszystkie normy będąc odbiciem pochodzenia jego demonicznej, wyuzdanej kochanki. Przesunął dłonią dokładnie po środeczku, a kciukiem zaczął podrażniać nietypowy punkt. Po chwili zaczął wciskać palec głębiej, a na odruchowy skurcz jedynie groźnie warknął. Był Panem sytuacji. Po chwili opór mięśni osłabł. Widocznie Marhianna - lub jakkolwiek było jej naprawdę na imię - spodziewała się, co się wydarzy. Po chwili umiejętnych zabiegów palec znalazł się wewnątrz.
- Podoba Ci się, moja słodka elfko ? - wychrypiał zmienionym z dzikiej żądzy głosem.
- Podoba - Szepnęła - Bardzo podoba, ty wieprzu... - w odpowiedzi na obelgę wojownik silnie pociągnął ją za róg zmuszając do wygięcia szyi pod nienaturalnym kątem.


Wycofał pełniący zwiad palec. Nie dał jednak jej długo wytchnąć, zastępując paluszek czymś znacznie grubszym. Mogła wyraźnie poczuć dłonie rozchylające pośladki, zaś po chwili coś nabrzmiałego i pulsującego zaczęło się ocierać o jej ciasny otworek.
Parł mocno i zawzięcie chcąc zaznać tej wyjątkowej rozkoszy. Unieruchomiona w żelaznym uścisku kusicielka nie miała gdzie uciec... być może jednak i nie chciała, wziąwszy pod uwagę jęki rozkoszy. Wymierzył jej siarczystego klapsa. Jego biodra powoli niczym gnomia maszyna zaczynały się rozpędzać nabierając harmonii i tempa. Wkrótce już nietypowe miejsce dostosowało się do intruza. Wydając klaszczące odgłosy penetrował nowe miejsce z zadowoloną miną, a w miejscach, gdzie łączyły się ich ciała, zebrała się nawet odrobinka piany, powstała z miłosnych soczków.
Wulfram wprost szalał z rokoszy, kochając się z rogatą w tak nietypowy sposób, czując niezwykłe mrowienie i gorąco dobywające się z jego męskości. Jeszcze nigdy nie zaznał takiego uczucia, chyba po raz pierwszy w życiu naprawdę doświadczając sytuacji, gdy najpewniej cała krew jego ciała spłynęła do jego “lancy”, zdając się ją w tym cudnym uczuciu niemal rozsadzać... i nagle poczuł jeszcze ogon Mariahanny.

Ogon, figlujący na jego pośladkach!

Ogonek urodziwej panienki wprost z owych Piekielnych Czeluści, mający...mający zamiar...pocierając teraz również i jego na samym środku, mający chyba zamiar dokonać czegoś, o czym Wulfram nawet nie rozmawiał! Ten jednak, nie pozwolił by doszło do czegokolwiek sprzecznego z jego wolą. Lewą dłonią silnie pochwycił ruchliwą psotnicę, powstrzymując jej zabiegi. Prawą zaś wymierzał siarczyste klapsy. Niczym jeździec popędzający wierzchowca galopował na rogatej do krainy spełnienia. Jego członek, nacierający raz za razem niczym nieustraszony wojownik, lśnił od wilgoci wyniesionej z poprzedniej pozycji. Niczym niestrudzony dawca przyjemności, co rusz zmieniał kąty natarcia. Jego jądra po każdym pchnięciu uderzały z rozpędem w podbrzusze kochanki, ociekając wilgocią wydawały charakterystyczny odgłos zderzających się w miłosnym tańcu ciał. Z początku myślał że będzie musiał przymusić diablicę do tego typu miłości. Okazała się ona jednak godną przedstawicielką swoich przodków. Teraz Wulfram miał wspaniały widok na krągłą, mocno wypiętą w jego stronę pupę w którą wchodził z impetem godnym rozpłodowego buhaja. Najwyraźniej taka zabawa spodobała jej się, gdyż wychodziła mu biodrami na spotkanie. Ich ruchy były w pełni skoordynowane. Ścisnął mocno jej pośladki, ciesząc zmysły ich jędrnością. Rozkoszował się tym, jak mocno go otulała swym sprężystym ciałem. Pochylił się do przodu, sięgając pod nią, po czym zaczął masować jej kołyszące się piersi. Zaspokoiwszy uprzednio pierwszą żądzę, bez obaw mógł korzystać z wdzięków swej wyuzdanej diablicy. Nie było ryzyka przedwczesnego spełnienia.
- Oooooch! - Mariahanna znów pięknie jęknęła, wyprężając się jak tylko mogła, pod rozszalałymi ruchami jednookiego ogiera. Jej cholerny ogonek po chwili zaś się przypałętał, tym razem jednak dla odmiany owijając się wokół klejnotów Wulframa, lekko je ściskając i masując. To zaś, zdecydowanie się mężczyźnie już spodobało, a płomień chuci wprost zdawał się eksplodować.
Wojakowi pogrążonemu w transie niezwykle szybkich pchnięć, aż pociemniało w oku, a jego “lanca” zdawała się zbierać całą energię znajdującą się w jego ciele, by w końcu uwolnić ją z niespotykaną dotąd siłą, zarówno wśród przeciągłego jęku rogatej, jak i samego, rzężącego Wulframa. Nigdy w życiu nie doznał jeszcze takiego uniesienia, nigdy jeszcze nie poczuł się tak wspaniale. Przez tą drobną chwilę zdawał się być w stanie dokonać każdej możliwej rzeczy, pokonać każdego wroga, przenosić góry, i stać na równi z bogami.


I spadł z owego piedestału, równie nagle, co utracił przytomność...


~


Ocknął się nagle, mając odczucie, jakby całe jego ciało płonęło najprawdziwszym ogniem, a ból wypełniał go tak mocno, że nie był nawet w stanie logicznie myśleć. Jedyne, co Wulframowi pozostało, to wpatrywanie się w ścianę własnej komnaty.

Leżał tak nagi, trzęsąc się na całym ciele, nie mogąc poruszyć choćby palcem. Nie był pewien, czy minęła ledwie chwila, minuty, czy może godziny. Chociaż... słyszał wyraźnie przeklętą Marahiannę, najwyraźniej przetrząsającą jego rzeczy, i złorzeczącą pod nosem na kupę żelastwa, jakie miał w posiadaniu. Próbował coś warknąć, choć jedynie poruszył ustami, wydając z siebie pojedynczą sylabę.

Powoli do niego docierał fakt, iż wpadł w kolejny podstęp rogatej, stosującej na nim zapewne jakąś plugawą moc. Największym szokiem dla leżącego na wznak Wulframa, z głową lekko przekręconą w bok, był jednak widok własnego ramienia. Było ono niezwykle blade, żylaste, i okropnie pomarszczone, niczym u stuletniego starca. Jeśli tak wyglądała i reszta...

W końcu do niego podeszła, niedbale, i lekko kopiąc bosą stopą w twarz, dodatkowo przy tym chichocząc. Usiadła na nim wciąż naga, po czym dłońmi przekręciła jego głowę, by mógł na nią spojrzeć.
- Jeszcze żyjesz? - Zdziwiła się, z drwiącym uśmiechem - Wyssałam z Ciebie energię, skradłam Ci życie. Umierasz. I nadal uważasz, że warto było przyjemniaczku? Ja się w sumie bawiłam przednie - Poklepała go po policzku - Na mnie jednak już czas. A jeśli kiedyś coś z tego by było... - Pochwyciła jego sflaczałą dłoń i przytknęła do swego brzucha - ...to wiedz, że odgryzę osobiście temu bękartowi głowę, ledwie ze mnie wyjdzie - Wyszczerzyła kiełki.
- A to za mile spędzone chwile - Pochyliła się, i ugryzła go w wargę, a Wulfram poczuł własną krew. Jednocześnie zaś zerwała z jego szyi Amulet Zdrowia, a mężczyzna poczuł się natychmiastowo jeszcze gorzej, o ile to w ogóle możliwe.
- Pa - Puściła jego głowę, i ta lekko trzasnęła w podłogę.



Odeszła od niego, słychać było otwierane okno, a następnie nastała cisza. Wulfram został sam, niezdolny do niczego, będąc najwyraźniej już tylko cieniem człowieka.
 

Ostatnio edytowane przez Grytek1 : 07-01-2013 o 18:28.
Grytek1 jest offline