Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2013, 15:41   #173
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Krzyk. Jeden, przeciągły niczym zew. Wycie tysiąca gardeł rozdzierające ciało i duszę. Ostrzegający wrzask Ganriki przeniknął otępiałe zmysły i eksplodował wśród krążących zawrotnie myśli. Jej wewnętrzna bestia skowycząc kuliła się pod spojrzeniem i.. uśmiechem, tym przerażającym uśmiechem białowłosego demona. Ta sama wyklęta przez nią bestia, której ostre szpony pozwoliły zakończyć żywot tak wielu straszliwych kreatur, teraz sparaliżowana strachem oczekiwała nadejścia ciosu.

Serce na krótki moment zamarło, jak gdyby ze strachu nie miało już zacząć bić ponownie. Ale zaczęło. Szybko, bez opamiętania. I silnie. Bardzo silnie. Zbyt silnie. Jego mocny rytm pulsowały w żyłach, powietrze z trudem wciskało się w płuca w urywanych, łapczywych oddechach tonącego. Niekończąca się męczarnia, podsycana tym spokojnym spojrzeniem wbijającym się w nią jak ostrze sztyletu przekręcane w trzewiach.






Czuła.. czuła.. strach? Bała się.. tak, właśnie tak. Bała się. Było to uczucie tak jej obce, tak rzadko pojawiające się w życiu łowczyni, że teraz uderzyło po wielokroć, prawie zwalając ją z nóg.

Wspomnienie bezbronności pod uśmiechem białowłosego demona wczepiło ją rozpaczliwiej w kimono wybawcy. Schowała twarz pośród fałdy miękkiego materiału, usta rozchylając w rozdzierającym i niemym krzyku niemocy. Chciała.. chciała otulić się jego ramionami. Chciała skryć się w nich przed kolejnym atakiem. Stąd nie widziała tamtych ust ani chłodnych oczu czyniących z niej bezwolną marionetkę. To był jej azyl, jej bezpieczna twierdza.
Tonęła w jego cieple i objęciach..

Ile to mogło trwać? Dla zatrwożonej Leiko niby wieczność, w rzeczywistość zaś nie dłużej niż zaledwie krótki moment.
Zawstydzona swym tak bezpośrednim przekroczeniem granic etykiety „Yume” odsunęła się powoli od łowcy i wypuściła z dotąd zaciśniętych dłoni jego lekko zmięte teraz kimono.
-Gomennasai... - wymruczała, po czym ciągle drżąca na całym ciele pochyliła się w uprzejmym i przepraszającym ukłonie. Niezbyt głębokim, ale wystarczającym jako przejaw niezbyt wygórowanego szacunku względem mężczyzny.
-I to niemożliwe, byśmy wcześniej już się spotkali, Sageru-sama. Zapamiętałabym, gdyby już kiedyś pojawił się w mym życiu tak szlachetny samuraj – w swoich słowach posunęła się do tego subtelnego pochlebstwa. Sagi nie sprawiał wrażenia próżnego. Żył w przekonaniu o swojej doskonałości, więc na nic się zdawały komplementy w celu zamącenia jego uwagi. Zapewne też był przyzwyczajony do zachwytów nad sobą każdej kobiety i dziewczątka jakiej wpadł w oko. A wpadał podobno często.

Obawiała się, czy atak paniki którego doświadczyła nie pozbawił jej panowania nad śliczną iluzją roztaczaną przez Kameru no kao. Nigdy wcześniej nie zdarzyło jej się być w tak dramatycznej sytuacji, nie wiedziała zatem jak zareaguje na to jej.. wewnętrzna bestia. Jednak łowca nie dostrzegł w niej Leiko, a jedynie uroczą Yume. Uniosła zatem głowę i spojrzenie ku niemu, a wymuszając promienny uśmiech na swych zastygłych jeszcze w oszołomieniu mięśniach mimicznych, zapytała -Ale.. czy to wrażenie, które przywołałam moją osobą, jest miłe?
-Ja...
- Sagi zamarł w zamyśleniu. Pokręcił głową na boki mówiąc szybko.- Iye. Nie zwykłem się mylić. Jestem pewien, że cię... Jest w tobie coś znajomego.
Po czym uśmiechnął się dodając retorycznie.- Czyż tuląca się do ciała piękna kobieta nie jest miłym wydarzeniem. I czyż nie przywołuje miłych skojarzeń?
Niemniej na koniec spytał.- Jak masz na imię?

-Utsukushii Yume – odparła kobieta ponawiając wdzięczne i pełne elegancji dygnięcie poruszające mieniącymi się barwami jej kimona. Po wyprostowaniu się zaś uniosła rękę skrytą w długim rękawie i przesłoniła zdobnym materiałem swe czerwone usta.
-I gomen.. - poruszona jego słowami o tuleniu, przeprosiła jeszcze raz uciekając zażenowanym wzrokiem w bok – Chyba.. chyba zasłabłam. Zwykle tak się nie rzucam na obcych..
-Iye.
-odparł w odpowiedzi Sagi z lekkim triumfującym uśmieszkiem kryjącym się w kącikach jego ust. Wszak to, że kobiety rzucają się na niego było czymś zrozumiałym, ne?
Niemniej pominął ten fakt uprzejmie informując Leiko.-Jestem pewien, że nie uraziłabyś nikogo takim zachowaniem.




Szybko jednak spoważniał i zaczął drążyć inną sprawę. -Yume... To imię prawdziwe czy przydomek? Bo nie przypominam sobie imienia, a jednak. Może mogłem cię widzieć gdzieś na ulicy. Którym samurajom zwykłaś towarzyszyć Utsukushii -san?
-Żadnym, Sageru-sama
– do krótkiej odpowiedzi dodała przeczące pokręcenie głową. W ruchu tym lśniące jak czarny jedwab pasma włosów zafalowały opadając po jej ramionach i muskając niesfornie dekolt, aż niby to odruchem ujęła jeden z kosmyków i zaczęła naplatać na smukły palec.
-Nie pochodzę z pięknego Miyaushiro. Jestem tutaj zaledwie na krótkim postoju w podroży, zaś dzięki uprzejmości mej drogiej przyjaciółki mogę zobaczyć dzisiaj jak bawią się tutaj dostojnicy klanu. Tego wieczoru nie jestem niczyją towarzyszką – wytłumaczyła pokrótce, karmiąc mężczyznę kłamstewkami równie gładko co i wcześniej kunoichi. Nagle też zastygła na chwilę w wyrazie zaskoczenia, gdy pewna myśl pojawiła jej się w głowie -Ah.. być może byłeś ostatnio na spektaklu trupy teatralnej? Z nimi podróżuję, więc może wtedy mnie dostrzegłeś i tak zapadłam w Twą pamięć.
-Możliwe, możliwe...
- zamyślił się Sagi. Widać to tłumaczenie przekonało go bardziej. Przesunął spojrzeniem po sylwetce “Yume”. I spytał.- W takim razie, może ja powinienem dotrzymać ci towarzystwa, na wypadek gdyby zawróciło ci się w głowie?

-Nie wiem czy...
- „Yume” urwała w pół zdania zaskoczona propozycją mężczyzną. Acz zamiast uległe się zgodzić i stać się jego śliczną ozdobą ramienia służącą zachwytami przy każdym kroku jak zapewne zrobiłaby niejedna kobieta mająca taką okazję, ona tylko posłała mu urokliwy uśmiech.
-To bardzo miło z Twojej strony, Sageru-sama. I dziękuję za troskę, ale już lepiej się czuję. Musiała mnie dopaść jakaś nagła słabość.. - aż poczuła lodowatą strużkę dreszczu sunącą od karku w dół pleców na samą myśl, że owa „słabość” nadal gdzieś była w pomieszczeniu. Gdzieś za nią, gdzie obecnie jej nie widziała. Ale była. I ta świadomość nie pozwalała łowczyni zaznać spokoju.
Zerknęła w bok na gwar bawiących się gości przybytku -Póki co powinnam odnaleźć moją przyjaciółkę. Niestety, to od niej i jej czasu jest dzisiaj zależna moja zabawa w tym miejscu..
-Hai. Rozumiem.
- Sagi wydawał się być zaskoczony jej odmową, ale doskonale ukrywał rozczarowanie. I nie zamierzał być namolny, bowiem szybko cofnął się od Leiko i rozejrzawszy nieco teatralnie dookoła.- Ja też muszę odnaleźć osoby, z którymi tu przybyłem.

-Oh.. ależ łatwo się pogubić w tym tłoku, ne?
- młodziutka gejsza zachichotała melodyjnie, gdy zaś skryta za jej maską łowczyni przyglądała się tej urażonej dumie mężczyzny. Ah, zapewne Sagi niezbyt często natrafiał na taki opór ze strony płci pięknej. Ta odmowa musiała stać mu się rysą na jego nieskazitelnej doskonałości.
Wypuściła z palców kosmyk, którym dotąd bawiła się figlarnie, i zamiast tego opuszkami delikatnie musnęła soczystą czerwień swych warg, dodając niepewnie po namyśle -Zatem może.. może jeśli nie powiodą nam się nasze poszukiwania, to przynajmniej jeszcze raz siebie wzajemnie odnajdziemy? Aby się nie bawić samotnie.
-Hai... To intrygujący pomysł.
- odparł Sagi uśmiechając się trochę cieplej. Wszak Leiko tymi słowami złagodziła nieco ból jego zranionej dumy. I dała nadzieję, na możliwość kolejnego podboju wśród słabej płci.





***





To musiał być on, nie było co do tego wątpliwości.
Ponura sława Ishikiego go wyprzedzała i nawet Leiko, która znała go jedynie z opowieści, rozpoznała jego osobę w tym cieniu wkraczającym do przybytku. Ta lodowata, ciężka atmosfera obejmująca pobliskich zgromadzonych, to przerażenie na twarzy odźwiernego zmuszonego do interakcji z tym zwierzęciem.. nikt inny nie mógłby wywołać takiej reakcji.

Także i łowczyni odczuła tę przytłaczającą, złowieszczą aurę, która na moment wyrwała jej oddech z piersi. Nie było to podobne tamtemu zdarzeniu z Gonzaenmonem, ale również przywoływało chęć.. ucieczki. Skulenia się w bezpiecznym kącie. I uciekłaby, gdyby nie to.. że nie miała w zwyczaju uciekać. W wielu przypadkach taka słabość oznaczałaby porzucenie misji.
Owszem, po tym czego doświadczyła była już zdeterminowana wyjść, opuścić to przeklęte miejsce nawet bez swojej siostrzyczki. Jednak, czy kiedykolwiek mogła się powtórzyć taka okazja do poznania bliżej sekretów tej białowłosej bestii? Iye, szanse były niewielkie. A skoro już tutaj była, to zamiast uciec z podkulonym ogonem, mogła stanąć na wysokości swego zadania. Pomimo wżerającego się w nią lęku, pomimo olbrzymiej niechęci jej ciała do ponownego spotkania z jednym z tych demonów.
Potrzebowała jedynie.. ochrony. Zapewnienia w postaci męskiego kompana, że tym razem nie zostanie otwarcie zaatakowana. Że będzie ją pilnowało czyjeś troskliwe ramię gotowe stanąć w obronie takiego skarbu jakim była Yume.

Wypatrzyła go w tłumie bawiących. Zajętego graniem i będącego, niestety, w towarzystwie jakiejś gejszy mogącej Leiko napaskudzić w planach zaciągnięcia Sagiego do ogrodu. Nie potrzebowała do tego szczebiotliwiej, tylko przeszkadzającej młódki. Nie spodziewała się, że to kiedyś nastanie, ale zatem była ona jej rywalką do zdobycia uwagi tej lodowej statuy jaką był Sageru.

Ale tym razem „Yume” roztaczała wokół siebie aurę zgoła odmienną niż przy ich poprzednim spotkaniu. Brakowało już tego roztrzepania i skruchy. Ciało otulone zdobnym materiałem kimona już nie dygotało nerwowo, a zamiast tego poruszało się kusząco w każdym geście i sposobie stawiania kroczków mamiącym oczy kołyszącymi się biodrami. Całość składała się na widok prawdziwie ponętny, budzący w skrytości lubieżne emocje i nieobyczajne myśli, ale brońcie Kami, że nie wyuzdany.
Nie była już byle drobnym, przestraszonym i zagubionym w tłumie stworzonkiem. Była dumnie kroczącym rajskim ptakiem w porze godowej, który ponownie zwracał ku sobie spojrzenia. Ale wbrew zwyczajom rządzącym w naturze, to ona wypatrzyła sobie wybranka i ona miała zachwycić go swoimi ślicznymi piórkami.

-Ah.. Widzę, że jednak odnalazłeś swą zgubę, Sageru-sama.. - wymruczała przyjemnie dla ucha, gdy mężczyzna jeszcze nie był świadom zbliżającej się za jego plecami łowczyni. Dopiero po takim zaanonsowaniu swojej czarującej osoby, przystanęła przy jego drugim boku, który akurat nie był okupowany przez młodziutką gejszę. Zerknęła na nią krótko, po czym z urzekającym uśmiechem, jedynie odrobinę ukazującym jej niezadowolenie z udanych poszukiwań łowcy, ponownie zwróciła się do niego -Jakież szczęście, ne?

-Hai. Ale Daikoku-ten uśmiecha się ku tym, którzy sami sięgają po swe szczęście.- rzekł Sageru spoglądając na Leiko z zainteresowaniem w spojrzeniu. I delikatnym acz triumfującym uśmieszkiem spytał.- A jak tam twoje poszukiwania Utsukushii -san?
Dziewczę zaś które z nim flirtowało, spojrzało z ciekawością na Leiko, po czym znów na Sageru chichocząc.- Och Sageru-dono, nie wstyd ci tak przyciągać spojrzenie wszystkich piękności w tym budynku?
- Nie wstyd. Ani trochę. Ale nie ma wszak ludzi bez wad, ne?
- spytał żartobliwym tonem łowca oni. A Leiko w tym czasie oceniła konkurencję.




Gejsza była młoda i śliczna. Wyglądała niewinnie i taką udawała. Jednak tak idealna uroda, tak wyrafinowane ruchy i dobrze dobrana fryzura zdradzały doświadczenie w zabawianiu i uwodzeniu mężczyzn. No i jeszcze ten delikatny tatuaż, ślad świadczący tym, że należy do tutejszej yakuzy.

-Nie były tak owocne jak Twoje, niestety – odparła smętnie „Yume”, uprzejmie i z pełną świadomością ignorując wypowiedź drugiej kobiety. Skupiając na nim swoją uwagę i spojrzenie czarnych niby jaka otchłań oczu, kontynuowała -Nie wszyscy przybyli tutaj, by tylko się bawić jak Ty czy ja, Sageru-sama. Dla niektórych, jak dla mojej drogiej przyjaciółki, ten wieczór obfituje w obowiązki i dbanie o to, by inni miło spędzili czas.
Z cichym trzaśnięciem złożyła kolorowy wachlarz, po czym czule przyłożyła go do swego dekoltu podkreślającego ujęte w jego ramy jędrne piersi. Na chwilę głębszego nabrania powietrza w płuca, uniosły się one i wyeksponowały pociągająco dla oka, łowczyni zaś niepomna tego drobiazgu westchnęła nostalgicznie -Pozostaje mi zatem samotne snucie się wśród gości, bo i jakim żalem byłoby zakończenie tej nocy bez przyjemności, bez miłego wspomnienia..
-Możesz z nami spędzić ten czas, ne Sageru-dono?
- gejsza okazała się zaskakująco hojna jeśli chodzi o dzielenie się towarzystwem łowcy. Jak widać posągowa postać Sagiego, nie u każdej budziła zachwyt. I Leiko nie była wyjątkiem.- We trójkę będzie weselej, ne?
-Hai... Masz rację Hisami-chan. Możesz dołączyć do nas Utsukushii -san.
- łowca zgodził się z młodziutką gejszą.

-.. sama nie wiem.. - odpowiedzią na tę propozycję było niemrawe mruknięcie oraz zaskoczenie malujące się na porcelanowych licach. Byłaby także jeszcze jedna reakcje, jednak zdołała ją zatrzymać w sobie: odmienne od poprzedniego, niespokojne i lekko poddenerwowane westchnięcie.
Zaczęła żałować, że akurat tego kobieciarza wybrała sobie za cel, a nie kogoś o sile woli porównywalnej do Płomyczka lub Yasuro. Chociaż tego drugiego i obecnego tutaj Ginariego łączyły więzy krwi, to starszy samuraj nie sprawiał wrażenia aż tak podatnego na kobiece wdzięki. I towarzyszyła mu wszak Słodycz Lotosu, z którą Leiko nie miała ochoty się zapoznawać. A czas nadal mijał razem z tajemnicami Ishikiego..

Niecierpliwie zacisnęła palce na wachlarzu, ale też uśmiechnęła się wdzięcznie i trochę przepraszająco jednocześnie -Póki co marzy mi się spokojny spacer po ogrodzie i odetchnięcie świeżym, chłodnym powietrzem. Nie godzi się nikogo odrywać od zabaw dla byle mojego kaprysu.
-Dla samego odetchnięcia świeżym powietrzem, pragniesz towarzystwa? Czyżbyś czegoś, lub kogoś się obawiała Utsukushii -san ?
- spytał Sagi nagle porzucając wesołą minę i skupiając swe spojrzenie na twarzy Leiko. Nie tylko opanowanie i doświadczenie z kobietami czyniło “Czaplę” tak irytująco trudnym celem do zdobycia. Był także zaskakująco domyślny.
-Hai, Sageru-sama. Siebie – zachichotała „Yume” niezrażona tym czujnym spojrzeniem w nią wpatrzonym ani też nagłymi podejrzeniami mężczyzny. A chociaż na jego pytanie odparła w sposób tak żartobliwy, to szybko uśmiech zniknął z jej warg dając miejsce lekkiemu skrępowaniu.
-Bo jeśli zdarzy mi się chwila słabości i tym razem nie będzie już w pobliżu tak szlachetnego samuraja? - przechylając się ku niemu i wolną dłonią lekko przesłaniając usta, dodała szeptem przeznaczonym tylko dla jego uszu -.. ktoś nieodpowiedni mógłby wykorzystać moją bezbronność.
-Rozumiem. A nie boisz się, że ja wykorzystam... twą chwilę słabości?
- spytał równie cicho Sageru szepcząc wprost do jej ucha.

Słysząc te słowa, a także czując towarzyszący im oddech mężczyzny otulający jej ucho, Leiko przeniosła na niego zaintrygowane, pociągłe spojrzenie padające spod wachlarzy rzęs. Nie było ono ślepo nim zachwycone, ani też naiwnie cielęce. Czerń spoglądających na niego lśniących tęczówek była wabiąca, kusiła do siebie i nęciła tego zdobywcę, tego łowcę nie tylko demonów, ale też kobiecych serc i ich niewinności.
Uśmiechnęła się enigmatycznie po wcześniejszym uroczym przygryzieniu dolnej wargi, po czym rzekła dyskretnie, jakby dzieliła się z nim jaką słodką tajemnicą, wyjątkowo aluzyjną na dodatek -Ależ... wspomniałam jedynie o obawie przed kimś nieodpowiednim..
Była to pokusa nie do odparcia, nawet dla Sagiego. Łowca przez chwilę zerkał, to na ową młodziutką gejszę, to na “Yume”. W końcu jednak zdecydował.- Hisami-chan, chyba będę musiał zaopiekować się Utsukushii -san podczas tego spaceru.
-Och... to...
-nieco zaskoczona gejsza nie bardzo wiedziała z początku jak się zachować. Szybko jednak przybrała odpowiednią pozę.- Sageru-sama, nieładnie tak porywać kobiece serduszko, tylko po to by porzucić je dla innej. Nie obiecuję, że będę na ciebie czekać.
Nadęła nieco policzki, by udawać urażone dziewczę, acz żartobliwy ton jej wypowiedzi przeczył jej zagniewaniu. A Leiko... nawet nie wiedziała, na ile Hisami czuje się urażona, a na ile to gra jaka wpisywała się w rolę, którą tu grała.
-Postaram ci to wynagrodzić Hisami-chan.-rzekł w odpowiedzi Sageru. A gejsza żartobliwie machając palcem przed obliczem łowcy mówiła.-Oby, oby... dziewczęce serce jest delikatne i wrażliwe.

Zwycięska Leiko przysłuchiwała się tej ckliwej wymianie zdań w milczeniu, sama targana zamętem zbieżnych emocji. Była poruszona zbliżającą się możliwością poznania sekretów stojących za Ishikim, więc niecierpliwiła się każdą przedłużaną chwilą odwlekającą opuszczenie przybytku i wyjście na ogród. Równocześnie też przez cały czas czuła chłód wbijających się w jej kręgosłup igiełek strachu, ostrzeżenie ciała i podświadomości przed zbliżaniem się do tej białowłosej bestii nawet w towarzystwie drugiego łowcy.
Kiedy zaś Sagi zwrócił się do niej po skończeniu dysputy z gejszą, błysnęła perełkami białych zębów w urzekającym uśmiechu.
-Jesteś tak wspaniałomyślny, Sageru-sama. Jakże Ci się kiedykolwiek odwdzięczę.. - nie czekając na odpowiedź, która zapewne byłaby dwuznaczną i podkreśloną triumfalną postawą mężczyzny, wskazała kiwnięciem głowy w głąb pomieszczenia – Zdaje się, że w tamtą stronę do ogrodu, ne?
-Hai...
-rzekł w odpowiedzi łowca poufale obejmując ramię łowczyni swym ramieniem. Ruszyli razem w kierunku wyjścia z głównej sali. Sagi spytał zaciekawiony choć spokojnym głosem.- Jakież to uroki tego miasta szczególnie ucieszyły twe oczy?

Leiko nie odpowiedziała od razu, bowiem... zamarła na chwilę w przestrachu. Gonzaenmon zniknął. Yojimbo doradcy daymio nie było już przed drzwiami broniącymi prywatności jego pana. A jeśli go tam nie było, to... gdzie był ?

Kobieta płynnym ruchem rozłożyła wachlarz, by w pozornie skromnym wyrazie przesłonić swe lica.
-To jest doprawdy piękne miasto, Sageru-sama. I swymi urokami łatwo potrafi zbałamucić proste, kobiece serce niczym złotousty kochanek. Uwodzi i przyciąga ku sobie, bym została na dłużej i poznała jego sekrety – mówiąc to roztaczała przed obojgiem rozkoszną wizję rozmarzenia, jakże adekwatną do tej sytuacji ich dwojga przyszłych kochanków zmierzających na schadzkę.

W międzyczasie zaś sponad tego kobiecego bibelociku jakim był wachlarz, rozglądała się dyskretnie po tłumie bawiących się gości próbując dostrzec wśród nich białą czuprynę tamtego demona. Bowiem o ile nie czuła się spokojną mając świadomość jego obecności, o tyle jej brak był jeszcze bardziej niepokojący. Ale pomimo szybko bijącego w przestrachu serca, kontynuowała bez zadrżenia głosu -W jego ogromie i bogactwie czuję się drobna jak w objęciach męskich ramion.. ale jednocześnie wyjątkowa. Bo wszak to właśnie ja tutaj jestem, ne?
-Hai. A po nocnym spacerze, przyda się rozgrzać ciało, ne ?... Choćby za pomocą czarki ciepłej sake.
- uwagi Leiko nie uszła dłuższa przerwa pomiędzy pytaniem Sagiego, a jego późniejszymi słowami.
Przerwa nadająca im dwuznaczności.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem