Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Fantasy Czekają na Ciebie setki zrodzonych w wyobraźni światów. Czy magią, czy też mieczem władasz - nie wahaj się. Wkrocz na ścieżkę przygody, którą przed Tobą podążyły setki bohaterów. I baw się dobrze w Krainie Współczesnej Baśni.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-12-2012, 06:48   #171
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
- Jest przystojny i ma żonę. I trzy kochanki.- rzekła wesołym tonem głosu Isako, zerkając co jakiś czas łowczynię. Kunoichi wyraźnie była rozluźniona i nieświadoma zagrożeń, skoro pozwalała sobie na niedyskrecję wobec pracodawcy.-Te plotki są prawdziwe, aczkolwiek uroda daymio...- zachichotała będąc w wyraźnie dobrym nastroju.-Jakoś nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia, ale innym kobietom się podoba. Życie w zamku jest pełne wygód. Pałeczki nie są z masy perłowej ani z kości sprowadzanej znad Indusu. Korytarze nie są wykładane złotem, ale... za to szlachetnym drewnem, sypiamy pod najlepszymi chińskim jedwabiami, jemy z porcelanowych czarek o tak cieniutkich brzegach, że wydają się lekkie niczym kwiat wiśni. I jedzenie jest znacznie lepsze niż w najlepszej karczmie w mieście. To bardzo przyjemne życie.- wędrowała swym spojrzeniem po szyi i dekolcie Leiko mrucząc.- Ale też i bardzo nudne.

Yume” słuchała tego wszystkiego z lekko rozchylonymi ustami. Spijała wręcz każde słowo padające spomiędzy warg drugiej kobiety, której opis musiał mile podrażniać wyobrażeniami takich wygód i kosztowności.

-Być może, ale zapewne niejedna kobieta w mieście i okolicznych wioskach z chęcią zajęłaby Twoje miejsce, nawet pod groźbą nudy towarzyszącej każdemu dniu. To co mówisz brzmi jak bajka.. - odparła z rozmarzeniem, kiedy już zdołała się wybudzić ze swych rozkosznych wizji -Ale gdzie jest Twoje miejsce na zamku? Nie jesteś damą dworu ani żoną daimyo, a kochanką... - przyjrzała się Isako z pobłyskującą w oczach iskierką zazdrości.. tylko o kogo właściwie? O jej możliwe bliższe stosunki z kimś tak wpływowym jak sam Sonoske, czy może wyłącznie o drobną kunoichi? - .. chyba też nie, ne?
-Iye. Na szczęście nie jestem.
- dziwnie to zabrzmiało w ustach Isako. Dodała po chwili enigmatycznie.- Jestem za to... daleką... bardzo daleką krewną daymio. Rodzinne ziemie mego klanu należą teraz do kogoś innego, a Sonoske-sama udziela mi gościny.
Kłamstwo, ale dość wiarygodne w obliczu chaosu wojny Onin i sytuacji po niej.

-To bardzo szlachetne z jego strony. Ale daimyo ponoć lubi przyjmować gości, jak chociażby tych... - łowczyni wykrzywiła usteczka i zmełła coś w nich niechętnie, jak gdyby za tymi soczyście czerwonymi wrotami zbierały się same mało pochlebne określenia dotyczące nikogo innego jak właśnie..
-..mnichów.. - dokończyła i aż w tym samym czasie wzdrygnęła się cała -Wyjątkowo ponurzy osobnicy. Zawsze się przyglądają tymi swoimi szklanymi oczyskami.. jak wygłodniałe kruki..
- Och. Mnisi. Ich nie interesują kobiety. Więc się nie masz co trwożyć. Żyją w celibacie. Choć kto ich tam wie. W klasztorze...- tu nagle Isako przerwała i nalała sake do czarek mówiąc.- Ale dość już tych ponurych tematów. Miało być wesoło, miało być... przyjemnie, ne?
Wychyliła czarkę trunku po męsku, całą na raz. Zdecydowanie to odbiegało od etykiety. Więc powód takiego wypicia alkoholu był tylko jeden. Kunoichi próbowała dodać sobie animuszu.- Nie widziałam cię podczas ostatniego przedstawienia trupy teatralnej. Ale może należysz do innej? A może przegapiłam twój występ ? Zatańczysz... dla mnie... Yume-chan?
-Tutaj?
- „Yume” obrzuciła pomieszczenie powątpiewającym spojrzeniem, oceniając je i przyrównując do wszelkich scen i innych miejsc, na których prezentowała swe wdzięki.
-Pod warunkiem, że dla mnie zagrasz, Ga-chan – mruknęła w kompromisie posyłając kobiecie zaczepny uśmiech, a następnie nachylając się ku niej. Jednakże to zbliżenie i nagłe owionięcie jej zapachem swych upajających perfum posłużyło jedynie obfitemu napełnieniu czarki sake z uprzednio podniesionej buteleczki -Taniec nie istnieje bez muzyki, ne?
-Hai. To prawda. Ale wśród wielu talentów jakie mam, żaden z nich nie dotyczy instrumentów muzycznych.
- westchnęła w odpowiedzi Yume rumieniąc. Jej piersi unosiły się w coraz szybszym oddechu. I miało się wrażenie kunoichi zrobiło się nieco ciasno w jej kimonie, bowiem poprawiła je lepiej eksponując dekolt.-Kiedyś... śpiewałam, ale trochę wyszłam już z wprawy.

Łowczyni przymarszczyła brwi, gdy nic nie odpowiadając spoglądała na Isako bacznym spojrzeniem. I pochmurnym także, jakby miała jej za złe brak umiejętności gry na instrumentach.
-Wydajesz się być spięta. Albo może zmęczona? - skomentowała z troską jej dziwne zachowanie po krótkiej kontemplacji owocującej tak mylnym wnioskiem -Jeśli nie taniec, to może zaprezentuję Ci inny z mych talentów?
Z cichym stuknięciem odstawiła buteleczkę z trunkiem. Wolną już rękę wyciągnęła przed siebie i rozcapierzając długie palce chłonęła widok swej dłoni z nieskromnym namaszczeniem, ale niby to słowa wypowiadając zwykłym mimochodem -Masaże tymi dłońmi nierzadko były źródłem zachwytów..
-Zmęczona? Iye... trochę...
-słowa zamarły w ustach Isako na widok dłoni Yume. Pokusa Leiko na moment odebrała jej mowę. Na moment tylko. Mimo że nieśmiała z natury, dziewczyna była nadal wyszkoloną kunoichi. Szybko się więc opanowała i dodała z chichotem.- Jesteś pełna... ukrytych talentów Yume-chan.
Kolejne słowa okraszone były lubieżnym pomrukiem.-Oddaję się więc w twe zręczne dłonie.

Nie czekając dłużej Leiko podniosła się z gracją ze swego miejsca. Biodra jej kołysały się zmysłowo przy każdym drobno stawianym kroczku, jak gdyby porzuciła zamysł rozpieszczenia Isako masażem na rzecz nacieszenia jej oczu tańcem, a ruchy te miały być tylko subtelnym początkiem.
I były także końcem. Z lekkością i szmerem kimona rozpływającego się fałdami po tatami, Leiko przysiadła tuż za kunoichi. Przesunęła palcami wzdłuż jej włosów, po drodze muskając pieszczotliwie opuszkami małżowiny uszu i ten fragment szyi wychynający zza kimona, aż zagarnęła wszystkie miękkie pasma i odgarnęła na bok. Mając przed sobą w pełni odsłonięte plecy i ramiona ułożyła dłonie na tych drugich, by nieśpiesznie zacząć je gładzić w łagodnym i przyzwoitym masażu.

-Zatem to tutaj dla przybywają wielcy tego miasta w poszukiwaniu rozrywki? Takie miałam wrażenie, że co poniektórzy zdawali się zamożniejsi niż zwykli dostojnicy. Jak na przykład ten samuraj o ostrych rysach w towarzystwie pięknej gejszy, lub... - tutaj obniżyła ton swego głosu i dodała z rozbawieniem -.. tamten grubas ze stadkiem usługujących mu służek.
-Hai. To miejsce dostarcza rozrywek możnym. Ale dziwne, że akurat ci dwaj przykuli twe oko. Bogactwo bardziej pociąga niż... uroda?
- zachichotała w odpowiedzi Isako, całkowicie oddając cię dłoniom łowczyni. Wyraźnie rozluźniona kobieta, dodatkowo poluzowała swe obi i bardziej rozchyliła kimono, odsłaniając przez Leiko także całkiem skórę swych ramion - Grubas, Jumai-sama dysponuje dużym bogactwem i prawdziwie kiepskim gustem. Nie wyobrażam sobie tak delikatnego kwiatu jak ty Yume-chan w jego ramionach, acz jeśli nie boisz się wyzwań, to może ci się to opłacić. Jumai-sama jest hojny dla kobiet.
Zaśmiała się głośno perlistym głosem.- Musi być...
Dłonią ostrożnie Isako sięgnęła do tyłu nieśmiało i delikatnie wodząc palcami po udzie siedzącej za nią Yume-chan. Bardzo nieśmiało, bo poprzez materiał kimona.

-Iye.. nie zainteresował mnie w taki.. sposób.. - Leiko aż wzdrygnęła się mocno na samą tak niesmaczną myśl znalezienia się w tłustych łapskach tamtego spaślaka. Mogła tym samym w pełni dać upust swym odczuciom po spotkaniu z doradcą, kiedy to prawdopodobieństwo nadania obecnej plotce rzeczywistego stanu było zbyt wysokie.
To niespokojne zadrżenie ciała spowodowało obsunięcie się dłoni z odzienia kunoichi na skórę jej barków.
-O wiele ciekawszym wydał mi się pewien stojący samotnie na uboczu samuraj o włosach białych jak śnieg. Jakże miękkie muszą być w dotyku palców tonących wśród tych srebrzystych kosmyków.. - westchnęła rozkosznie, przy czym ciepłym oddechem „przypadkiem” połaskotała kark Isako -Czyżby też jeden z dostojników Miyaushiro?
-Iye. To nikt ważny. Czyżby ci się spodobał?-
spytała z ciekawością w głosie kunoichi, poddając się dotykowi Leiko z miłym dla ucha pomrukiem. Niewątpliwie dziewczyna czerpała przyjemność z jej dłoni masujących ciało.
-Ah.. być może w mej naturze jest troska nad zagubionymi duszami? A on sprawiał wrażenie osamotnionego, mogłabym się nim zaopiekować.. tak jak teraz opiekuję się Tobą, Ga-chan – dźwięczny śmiech otulił ucho kunoichi. Pochylona ku niej przymilnie Leiko powiodła swymi niemal magicznymi dłońmi po jej plecach, dodając z zaintrygowaniem -Ale też nie widziałam wcześniej nikogo z takimi włosami. Czyżby jakiś tajemny barwnik klanu?
Uciskała wyczuwalne przez warstwę ubrania mięśnie, psotnie palcami przetańcowała wzdłuż kręgosłupa najpierw w dół, a potem z powrotem w górę. A gdy wróciła nimi na odsłoniętą skórę, to zaledwie opuszkami zatoczyła na niej kilka kółeczek wyczuwalnych jedynie przez wrażliwe mieszki włosowe.
-Iye...Czasami, takie włosy to wynik... ogromu cierpienia. Czasami... -szeptała wyraźnie zrelaksowana Isako, wodząc dłonią po nodze Yume. Muskała jej ciało przez materiał z wyraźnym znawstwem. Leiko musiała przed sobą przyznać, że dotyk jej dłoni na swym ciele, był równie przyjemny.- … dziwnych praktyk, odbywających się w klasztorze mnichów. W których ponoć uczestniczył. I on... tu nie jest dla przyjemności. To osobisty yojimbo doradcy daymio.

Leiko słuchając opuściła spojrzenie na dłoń kunoichi na swym udzie. Jakże była blisko..
Wystarczyłoby proste uderzenie tantō, o na tej wysokości – zsunęła dłoń zataczając nią obszar na wysokości serca i jednego z płuc kobiety. Na wszelki wypadek także i drugą wykonała podobny ruch, pozorując nim dalszym masaż grzbietu. Myśli jej zaś oscylowały wśród o wiele mniej przyjemnych ścieżek.
Czy yojimbo Sonoske rzeczywiście mogła sobie pozwalać na taką nieostrożność? Isako w swym odprężeniu nawet nie zauważyłaby ostrza wyjmowanego z rękawa. A gdyby zaczęła coś podejrzewać moment przed otrzymaniem ciosu, to już i tak byłoby dla niej zbyt późno. Jeszcze lepszym rozwiązaniem, byłoby poderżnięcie jej gardła lub chociaż uduszenie. To byłoby dyskretniejsze i wszyscy szukaliby winnego z narzędziem zbrodni, a nikt nie pomyślałby o byle włosach młodziutkiej gejszy...

-Słyszałam wierzenia, jakoby chwile wielkiej udręki czyniły włosy białymi.. ale brałam je jedynie jako zwykłe pogłoski do straszenia – odparła, nie pozwalając by natura jej rozmyślań zabrzmiała zdradliwą nutą w słodkim głosie -Czemuż jednak ci mnisi, zdający się być w przyjaznym stosunkach z klanem, mieliby kogoś na to skazywać? I czemuż ktoś miały się poddawać takim praktykom? Tylko dla samych włosów?
-Kto wie...
- mruczała cicho Isako poddając się pieszczotom całkowicie rozluźniona. Łatwy cel dla zabójcy, ne? Zbyt łatwy może ? Jakkolwiek o wiele mniej czujna niż zwykle, Isako była wszak kunoichi i to doświadczoną kunoichi. Mimo swej słabości do kobiet, mimo lenistwa... nieostrożnym wszak byłoby uznawać ją za łatwą zdobycz -Ja na twoim miejscu jednak wystrzegałabym się białowłosych samurajów i roninów. Ponoć Ishiki też ma taki kolor włosów... obecnie. Słyszałaś o nim Yume-chan? Musiałaś słyszeć, jeśli wędrowałaś po ziemiach klanu i ziemiach je otaczających.
Nie wypadało jej lekceważyć, gdyż mimo że wydawała się rozluźnioną, jej ciało mimowolnie się spięło, gotowe do walki, gdy tylko ruchy Yume-chan stały się podejrzliwe. Możliwe że Isako tego nie zauważyła. Możliwe że to był tylko odruch wpojony treningiem. Możliwe jednak, że choć nie nabrała podejrzeń, to kunoichi nie zatraciła do końca czujności.

-Ishiki.. Ishiki.. coś jakby... - łowczyni powoli wymawiała imię tego szalonego oprawcy, jakby było jej całkiem obce i z każdym powtórzeniem próbowała skojarzyć je z odpowiednią postacią. W międzyczasie zaś przeszukiwania swych wspomnień, pochyliła się i delikatnym dmuchnięciem odgoniła na bok niesforny i równie fikcyjny kosmyk z szyi kunoichi.
Nagle też i gwałtowniejszy powiew oddechu połaskotał ją w skórę, gdy poszukiwania zakończyły się z powodzeniem. A ich owoc sprawił, że ”Yume” nieco kurczowo zacisnęła palce na ramionach drugiej kobiety.
-Ah.. Rzeczywiście dotarły do mnie jakieś plotki. Podobno to bardziej bestia niż człowiek, gorszy od niejednego demona. Krwiożercze i pozbawione sumienia dzikie zwierzę będące zagrożeniem dla mężczyzn, a jeszcze większym dla kobiet.. - przechyliła głowę, by móc spojrzeć na twarz Isako ze smutkiem w głębokiej czerni swych oczu -Czy ten samuraj też się taki stanie? To jakaś klątwa tych pięknych włosów?
-Iye. Ponoć przed laty Ishiki miał piękne i długie czarne włosy... lśniące i zniewalające swym pięknem. Przed wojną był uważany za bardzo przystojnego. Nie wydawał się ponoć wtedy potworem, przed wojną. Tak powiadają, ci co go pamiętają.
- dłoń kunoichi spoczęła na dłoni Leiko. Odchyliła się do tyłu i przywarła plecami do piersi Leiko opierając się o nie. Usta obu kunoichi niemalże zetknęły się ze sobą, gdy ta szepnęła cicho.-Przestraszyłam cię, gome... Ishiki to nie jest temat odpowiedni na takie miłe spotkanie, ne ?

Coś jeszcze zauważyła Leiko, jakieś... dziwne poruszenie, u podstawy pleców Isako. Jakby... malutki ogon ?
Ale to mogło być złudzenie, bo ledwo się pojawiło, a już znikło.
Tylko cudem Leiko zdążyła powstrzymać grymas obrzydzenia prawie wpełzający na jej lica po wyczuciu.. tego czegoś. Zdołała też przezwyciężyć kierowany instynktem odruch odsunięcia się od tego nieznanego zjawiska poruszającego się pod kimonem kunoichi. Jedynie drobne drgnięcie jednego kącika warg przebiło się przez tę maskę opanowania, którą przywdziała na twarz. Kącika tych samych warg, które były tak bardzo blisko wyraźnie spragnionych i oczekujących pieszczoty ust Isako. Nie miały jednak ich zakosztować.
-Iye, iye.. - potrząsnęła głową przecząco, jednocześnie wyswobadzając delikatnie rękę z jej uścisku. Niczym oddana wykonywanemu masażowi, odchyliła się i obie dłonie ułożyła na barkach kobiety tuż przy szyi, by kciukami zacząć uciskać mięśnie karku i tym samym wymuszając na niej lekkie pochylenie głowy.
-To co mówisz jest.. bardzo fascynujące. I z chęcią wysłuchałabym więcej opowieści o łowcach, białowłosych bushi, życiu w luksusie na zamku, rodzinie daimyo.. - wyliczała, każdej z tej ciekawostek nadając podobny ton rozmarzenia, który potem na moment zmienił się w gorycz, gdy dodała niechętnie -Ploteczki, którymi raczą się gejsze w chwilach spokoju ani trochę nie powodują takiego dreszczyku podekscytowania co Twoje, Ga-chan.
-Luksus... Zabawne słowo.
-rzekła w odpowiedzi smętnie Isako -Ja natomiast chętnie, zostałabym... zamieniła się z tobą Yume-chan. Artystki mają tyle swobody w doborze towarzystwa. Nie wiesz jak nudnych opowieści muszę słuchać, jak nieciekawe osoby żyją w zamku.
-Doprawdy? Widać same wygody to nie wszystko by zapewnić atrakcje. I czyżby dwór rzeczywiście składał się z samych nużących postaci? Nikogo interesującego? Nikogo.. do ukojenia tego spiętego ciała?
- zapytała łowczyni z przyjemnie kocim pomrukiem, tak podobnym do tego, który sama wiele razy słyszała szeptany do swych uszu przez tygrysa. Zawsze sprawiał, że krew uderzała w niej mocniejszym pragnieniem.
Przesunęła dłońmi zmysłowo po całej długości odsłoniętych ramion kunoichi, po czym dodała -I z chęcią pokazałabym Ci moje życie wśród artystów i ekscentrycznych aktorów, jeśli tylko Ty pokażesz mi swoje wśród złotych ścian zamku. Może mogłabym je nieco.. ubarwić dla Ciebie.
-Jest taka... jedna osoba...
-mruknęła cicho Isako wyraźnie coś wspominając.-Bardzo piękna, o harmonijnie zbudowanym ciele. Ale jest dla mnie niedostępna. I ostatnio bardzo milcząca.
Zachichotała nagle.- Podglądałam ją... wiesz. W kąpieli i podczas snu, gdy przemierzała ogród. Czasem, gdy nie musiałam się zajm...

Isako odwróciła się nagle przodem do Yume przerywając ów masaż, za to pieszczotliwie dotykając jej policzka.-Na imię ma... Yuriko. I jest nałożnicą daymio.
Uśmiechnęła się, pieszczotliwie wodząc dłonią po policzku Leiko, choć w jej dotyku czuć było nerwowość i pewną niecierpliwość.- Szokuje cię ten fakt, Yume-chan? Dziwi cię, że to ona przykuła mój wzrok i pragnienia. Tak jak ty... teraz?
Chyba wiele odwagi włożyła w to wyznanie i czekała teraz na wyrok wydany ustami Leiko.

W końcu iskierka zaciekawienia zamigotała w ciemnej tęczówce Maruiken, jak pierwsza gwiazda na nocnym nieboskłonie dla kunoichi mogąca zwiastować płomyk pragnienia rozbudzony w jej towarzyszce, lub może błysk słodkiej i fałszywej obietnicy.
-Iye. Czemu miałoby? - przechyliła głowę pytająco, przy czym sprawiła, że istny potok włosów spłynął po jej ramieniu -Zainteresowanie jest jak najbardziej ludzkie, nie dostrzegam w nim niczego złego ani zaskakującego. Sama cały wieczór przejawiam zainteresowanie otaczającymi mnie osobami, choćby i tamtym białowłosym, ale chyba Cię tym nie zadziwiam, ne?
Ten wymijający wywód zakończyła posłaniem Isako urokliwego uśmiechu. Widząc zaś, że najwyraźniej nie będą już więcej potrzebne jej umiejętności masażu, odsunęła się nieco i usiadła wygodniej. Sięgnęła dłonią po swoją czarkę, mówiąc -Zatem, jaka ona jest? I czy też nie czuje znużenia swymi.. obowiązkami?

Coś jednak... nie poszło tak jak powinno. Isako nagle nabrała dystansu do łowczyni, bowiem rzekła dość obojętnym tonem. - Piękna, olśniewająco piękna. Jak wszystkie kobiety, które przyciągają oko takiego władcy, ne?
I poprawiając kimono, zakryła swe ramiona. Sięgnęła po czarkę i pijąc sake powoli, spytała retorycznie.- Czyż można się znużyć splendorem i bogactwem, gdy się ich wcześniej nie miało okazji zakosztować ?
Kunoichi uśmiechnęła się zmieniając temat.- Chętnie posłucham o osobach, które w przeszłości budziły twe zainteresowanie. Były wśród nich jakieś... wyjątkowe?
Mimo uśmiechu na jej twarzy, słowa te wypowiedziane były z wyraźną obojętnością. Atmosfera intymności jakoś... rozmyła się nagle niczym mgiełka w promieniach słońca.

Wbrew sobie i wbrew temu po co tu przyszła, łowczyni odczuła nagłą ulgę tą zmianą nastroju, nawet jeśli nie był on jej na rękę. Mimo to ta atmosfera pełna intymności ze strony Isako stawała się zbyt gęsta, nazbyt duszna i zwyczajnie męcząca, jak parny dzień bez możliwości orzeźwiającego odetchnięcia. Może to właśnie była ta tajemna broń czyniąca z kunoichi zagrożenie? Ta jej swoista.. lepkość?
-Ostatnio kilku łowców zabawiało mnie swoimi historiami. O tym gdzie byli, ile straszliwych potworów zabili w pojedynkę, ile sekretów odkryli i ile wiosek uratowali. Naturalnie, część była tylko ich wymysłem, acz ten zapał do zdobycia mej uwagi był przeuroczy – zachichotała na to wspomnienie, które nie było aż tak zmyślone. Bądź co bądź nie mogłaby już zliczyć tych wszystkich opowieści Płomyczka, którymi ją raczył ciesząc się każdym przejawem zainteresowania. Jego wysiłki były zaprawdę urocze.

Uniosła czarkę do swych ust z zamiarem upicia odrobiny sake.
-Ah.. - mruknęła w zaskoczeniu, jak gdyby nagle sobie o czymś przypomniała. Wargi jedynie musnęły ściankę naczynka odbijając się na niej soczystą czerwienią.
Wstała powoli wywołując tym płynnym ruchem poruszenie wśród fałd swego kimona, a poprawiając je zerknęła na kobietę -Wierzę, że choć odrobinę ulżyłam Twemu ciału, Ga-chan.
-Hai. Odrobinę.
- rzekła w odpowiedzi Isako lekko się kłaniając.- I jestem ci za to bardzo wdzięczna Yume-chan.
Ciepły uśmiech i życzliwy ton głosu nie mógł jednak skryć faktu, że odpowiedź ta była bardzo formalna i bardzo dyplomatyczna. Podobnie jak następne słowa opuszczające usta kunoichi.- Mam nadzieję, że i ty uznałaś te chwile za odprężające. Nie chciałabym, żebyś opuszczała stolicę, bez przyjemnych wspomnień.
-Iye, Miyaushiro jest zbyt intrygujące. Obawiam się, że wprawdzie nie opuszczę go ani ze znużeniem, ani z niezadowoleniem, ale z poczuciem nienasycenia jego atrakcjami
– odparła Leiko z nieco melancholijnym westchnieniem. Następnie pochyliła się w eleganckim i barwnym ukłonie, niczym rajski ptak prezentujący swe kolorowe piórka -Arigatou gozaimasu za mile spędzone chwile, Ga-chan. I gomennasai, że muszę je tak szybko przerwać. Być może Kami jeszcze kiedyś splotą nasze ścieżki na dłużej..
-Oby, oby.
- rzekła z ciepłym uśmiechem Isako odwzajemniając ów głęboki ukłon przy pożegnaniu.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 15-12-2012, 16:22   #172
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Uwolniła się od duszącej atmosfery Isako, od jej spojrzenia, od jej słów od jej dotyku. Odetchnęła głęboko, wciągając powietrze w głąb swych płuc. Powietrze głównej sali, mieszaninę zapachów kadzideł, ludzkiego potu i kobiecych perfum. Mieszaninę jednakże dziwnie orzeźwiającą. Uwolniła się od ciężaru przebywania z osobistą yojimbo daymio. Przynajmniej dziś. Co będzie jednak jutro, pojutrze...
Co będzie, gdy nie tylko ciekawość, ale i obowiązek oraz misja każą się zbliżyć jej do tej kobiety?
Nikt nie powiedział jednak, że zadanie, które musi wykonać będzie się wiązało tylko z przyjemnościami. Czasami trzeba będzie zacisnąć zęby i poświęcić się.
Ale nie dziś, ale nie teraz...


Dziś była Yume, dziś była rozkosznym snem i przynosiła sny. Widziała po roziskrzonym wzroku niektórych mężczyzn, iż tej nocy niewątpliwie zagości w ich lubieżnych fantazjach. Ale czy to ją martwiło? Iye.
Przemykała więc pomiędzy gośćmi i szukając kogoś kto mógłby pasować do informacji o Ishikim uzyskanym od Isako. Białe włosy... Niepokojący fakt.
Wszak widziała już białowłose bestie, tu w Miyaushiro. Czy one i Ishiki miały coś ze sobą wspólnego? Czy miały też wspólnego z Gonzaenmonem?

Młodzian pilnował spokoju swego pana, a Leiko miała sporo czasu. Była pewna że Iruka zajmie uwagę Iwori-dono jeszcze przez kilka godzin. I to na tyle skutecznie, że ów bushi nie spostrzeże braku jednej ze swych towarzyszek. Więc należało skorzystać z tej nocy ile się dało, zważywszy że nie wiadomo kiedy znów nadarzy się okazja. Spisek mnichów wszak wisiał nad jej głową.
Należało więc wykorzystać tę noc do końca. Wycisnąć z niej wszystkie soki, jak ze świeżego owocu. Leiko zbliżyła więc się do Gonzaenmona, uśmiechając się delikatnie i nieśmiało, przechodząc obok... Chciała sprawdzić jak bardzo sumienny jest z niego strażnik, jak bardzo odporny na kobiece wdzięki.
Nie znała go, więc najpierw chciała zebrać minimum informacji, by opracować strategię ataku. Uwodzenie wszak jest walką i jak przed każdym starciem, także i w tym przypadku dobrze jest dobrać odpowiedni arsenał sztuczek co do przeciwnika. Toteż “przypadkowo” przechadzała się w okolicy pokoiku Umariego. I równie przypadkowo prezentowała dyskretnie swe wdzięki.
I...
Zwróciła jego uwagę.


Spoglądał na nią nieco wyniośle i pewnie i uśmiechnął się. A wtedy... zadrżała ze strachu. Ganriki niemalże zawyło w jej głowie. Ale jakim cudem ?
Nie była wszak atakowana, tylko... czemu jej ciało drętwiało, czemu ten uśmiech zniewalał ją i to dosłownie. Stała sparaliżowana i drżąca, jak mysz pod wpływem spojrzenia węża. Nie mogła z własnej woli uczynić kroku w tył, nie mogła się odezwać. Patrzyła przerażona na jego usta, które przestały się uśmiechać, a zaczęły bezgłośnie artykułować kolejne sylaby. Leiko padła ofiarą jakiejś klątwy. Jakiegoś ataku ze strony Gonzaenmona, który uczynił ją bezbronną i na jego łasce. I nie mogła nic uczynić. Nie była w stanie odwdzięczyć się mu jadowitym spojrzeniem swych oczu, ani oddalić prędko, ani krzyczeć o pomoc. Była na łasce tego yojimbo. Drżąc krok za kroczkiem zbliżała się do niego.
Powoli i ostrożnie.
Myliła się siostrzyczka, myliła Isako. Yojimbo Hatsumy Umariego był śmiertelnie groźny, równie niebezpieczny co Oni z którymi zmierzyła się na ziemiach klanu Hachisuka.
I właśnie wpadła w jego sidła...Nieszczęsna.

Dotyk dłoni na ramieniu, ten dotyk jaki poczuła przerwał urok Gonzaenmona. Wyrwał ją z jego transu. Przerażona sytuacją w jakiej się przed chwilą znalazła Leiko odruchowo wtuliła się w kimono swego wyzwoliciela, byleby tylko odwrócić wzrok od Gonzaenmona. Byle go nie widzieć.
-Przyznaję, że taka reakcja jest miła... ze strony tak pięknej kobiety. Nie powiem też, że budząca zaskoczenie... - głos który usłyszała, sprawił że w westchnęła smętnie w duchu. Ze wszystkich możliwych obrońców musiała trafić akurat na Sagiego.
Odsunęła się lekko od mężczyzny i obdarzyła go wymuszonym co prawda, lecz promiennym uśmiechem.


To rzeczywiście był ów idealny kochanek, piękny i chłodny Sagi, którego uroda i dumna postawa przyciągały chłopki i mieszczki do jego futonu.
Mężczyzna wpatrywał się w będącą nadal w jego objęciach Leiko, lecz ciężko było zobaczyć choć odrobinę ciepła w jego obliczu.- Bowiem... Nazywam się Ginamoto Sageru. Ale ty chyba to wiesz, bo mam wrażenie, że skądś cię znam, albo kiedyś już spotkałem. Bo coś w tobie, nie oblicze... ale postawa, ruchy, gesty... Coś w tobie pani wydaje mi się znajome.
Sageru był kłopotem. Leiko zdawała sobie sprawę, że ten inteligentny i zapatrzony w siebie mężczyzna nie jest tak łatwym obiektem do manipulowania jak Kirisu Płomień. Ale znała jego słabość, jaką było przekonanie o jego własnej doskonałości. No i.. był obecnie idealną wymówką by oddalić się od Gonzaenmona. A w tej właśnie chwili, tego właśnie Leiko pragnęła najbardziej.

Później uwolniwszy się od Sageru łowczyni podążała znów po jaskini hazardu, starannie trzymając z dala od niebezpiecznego yojimbo Umariego. I podczas takich wędrówek, była świadkiem jak przez bramę wchodzi na teren posiadłości niezwykły osobnik.


Wysoki mężczyzna i jednocześnie wyjątkowo chudy. To nie była normalna szczupłość. Ów osobnik był tak wychudzony, jakby od miesięcy głodował. A ów stan podkreślała niepełna samurajska zbroja zdecydowanie za duża na niego. I w dodatku jeszcze te szpikulce na ramionach. Byłby to nawet zabawny widok, gdyby nie długie białe włosy mężczyzny opadające na twarz, plecy i ramiona.
I gdyby nie paniczny strach odźwiernych, którzy wręcz płaszczyli się drżąc ze strachu.
Ten osobnik musiał być owym straszliwym Ishikim.
Niestety Leiko stojąca tuż przy wejściu do głównej sali budynku nie mogła dojrzeć oblicza owego niesławnego ronina przekraczającego bramę wejściową posiadłości. Z drugiej strony, po nieprzyjemnych doświadczeniach z Gonzaenmonem, nie miała ochoty na powtórkę.
Ishiki nie ruszył do głównej sali. Zamiast tego, przerażony na granicy histerii rosły odźwierny zaprowadził go w kierunku ogrodu. A Leiko... przed łowczynią znów były trudne wybory.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 17-12-2012 o 17:39. Powód: poprawki
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08-01-2013, 15:41   #173
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Krzyk. Jeden, przeciągły niczym zew. Wycie tysiąca gardeł rozdzierające ciało i duszę. Ostrzegający wrzask Ganriki przeniknął otępiałe zmysły i eksplodował wśród krążących zawrotnie myśli. Jej wewnętrzna bestia skowycząc kuliła się pod spojrzeniem i.. uśmiechem, tym przerażającym uśmiechem białowłosego demona. Ta sama wyklęta przez nią bestia, której ostre szpony pozwoliły zakończyć żywot tak wielu straszliwych kreatur, teraz sparaliżowana strachem oczekiwała nadejścia ciosu.

Serce na krótki moment zamarło, jak gdyby ze strachu nie miało już zacząć bić ponownie. Ale zaczęło. Szybko, bez opamiętania. I silnie. Bardzo silnie. Zbyt silnie. Jego mocny rytm pulsowały w żyłach, powietrze z trudem wciskało się w płuca w urywanych, łapczywych oddechach tonącego. Niekończąca się męczarnia, podsycana tym spokojnym spojrzeniem wbijającym się w nią jak ostrze sztyletu przekręcane w trzewiach.






Czuła.. czuła.. strach? Bała się.. tak, właśnie tak. Bała się. Było to uczucie tak jej obce, tak rzadko pojawiające się w życiu łowczyni, że teraz uderzyło po wielokroć, prawie zwalając ją z nóg.

Wspomnienie bezbronności pod uśmiechem białowłosego demona wczepiło ją rozpaczliwiej w kimono wybawcy. Schowała twarz pośród fałdy miękkiego materiału, usta rozchylając w rozdzierającym i niemym krzyku niemocy. Chciała.. chciała otulić się jego ramionami. Chciała skryć się w nich przed kolejnym atakiem. Stąd nie widziała tamtych ust ani chłodnych oczu czyniących z niej bezwolną marionetkę. To był jej azyl, jej bezpieczna twierdza.
Tonęła w jego cieple i objęciach..

Ile to mogło trwać? Dla zatrwożonej Leiko niby wieczność, w rzeczywistość zaś nie dłużej niż zaledwie krótki moment.
Zawstydzona swym tak bezpośrednim przekroczeniem granic etykiety „Yume” odsunęła się powoli od łowcy i wypuściła z dotąd zaciśniętych dłoni jego lekko zmięte teraz kimono.
-Gomennasai... - wymruczała, po czym ciągle drżąca na całym ciele pochyliła się w uprzejmym i przepraszającym ukłonie. Niezbyt głębokim, ale wystarczającym jako przejaw niezbyt wygórowanego szacunku względem mężczyzny.
-I to niemożliwe, byśmy wcześniej już się spotkali, Sageru-sama. Zapamiętałabym, gdyby już kiedyś pojawił się w mym życiu tak szlachetny samuraj – w swoich słowach posunęła się do tego subtelnego pochlebstwa. Sagi nie sprawiał wrażenia próżnego. Żył w przekonaniu o swojej doskonałości, więc na nic się zdawały komplementy w celu zamącenia jego uwagi. Zapewne też był przyzwyczajony do zachwytów nad sobą każdej kobiety i dziewczątka jakiej wpadł w oko. A wpadał podobno często.

Obawiała się, czy atak paniki którego doświadczyła nie pozbawił jej panowania nad śliczną iluzją roztaczaną przez Kameru no kao. Nigdy wcześniej nie zdarzyło jej się być w tak dramatycznej sytuacji, nie wiedziała zatem jak zareaguje na to jej.. wewnętrzna bestia. Jednak łowca nie dostrzegł w niej Leiko, a jedynie uroczą Yume. Uniosła zatem głowę i spojrzenie ku niemu, a wymuszając promienny uśmiech na swych zastygłych jeszcze w oszołomieniu mięśniach mimicznych, zapytała -Ale.. czy to wrażenie, które przywołałam moją osobą, jest miłe?
-Ja...
- Sagi zamarł w zamyśleniu. Pokręcił głową na boki mówiąc szybko.- Iye. Nie zwykłem się mylić. Jestem pewien, że cię... Jest w tobie coś znajomego.
Po czym uśmiechnął się dodając retorycznie.- Czyż tuląca się do ciała piękna kobieta nie jest miłym wydarzeniem. I czyż nie przywołuje miłych skojarzeń?
Niemniej na koniec spytał.- Jak masz na imię?

-Utsukushii Yume – odparła kobieta ponawiając wdzięczne i pełne elegancji dygnięcie poruszające mieniącymi się barwami jej kimona. Po wyprostowaniu się zaś uniosła rękę skrytą w długim rękawie i przesłoniła zdobnym materiałem swe czerwone usta.
-I gomen.. - poruszona jego słowami o tuleniu, przeprosiła jeszcze raz uciekając zażenowanym wzrokiem w bok – Chyba.. chyba zasłabłam. Zwykle tak się nie rzucam na obcych..
-Iye.
-odparł w odpowiedzi Sagi z lekkim triumfującym uśmieszkiem kryjącym się w kącikach jego ust. Wszak to, że kobiety rzucają się na niego było czymś zrozumiałym, ne?
Niemniej pominął ten fakt uprzejmie informując Leiko.-Jestem pewien, że nie uraziłabyś nikogo takim zachowaniem.




Szybko jednak spoważniał i zaczął drążyć inną sprawę. -Yume... To imię prawdziwe czy przydomek? Bo nie przypominam sobie imienia, a jednak. Może mogłem cię widzieć gdzieś na ulicy. Którym samurajom zwykłaś towarzyszyć Utsukushii -san?
-Żadnym, Sageru-sama
– do krótkiej odpowiedzi dodała przeczące pokręcenie głową. W ruchu tym lśniące jak czarny jedwab pasma włosów zafalowały opadając po jej ramionach i muskając niesfornie dekolt, aż niby to odruchem ujęła jeden z kosmyków i zaczęła naplatać na smukły palec.
-Nie pochodzę z pięknego Miyaushiro. Jestem tutaj zaledwie na krótkim postoju w podroży, zaś dzięki uprzejmości mej drogiej przyjaciółki mogę zobaczyć dzisiaj jak bawią się tutaj dostojnicy klanu. Tego wieczoru nie jestem niczyją towarzyszką – wytłumaczyła pokrótce, karmiąc mężczyznę kłamstewkami równie gładko co i wcześniej kunoichi. Nagle też zastygła na chwilę w wyrazie zaskoczenia, gdy pewna myśl pojawiła jej się w głowie -Ah.. być może byłeś ostatnio na spektaklu trupy teatralnej? Z nimi podróżuję, więc może wtedy mnie dostrzegłeś i tak zapadłam w Twą pamięć.
-Możliwe, możliwe...
- zamyślił się Sagi. Widać to tłumaczenie przekonało go bardziej. Przesunął spojrzeniem po sylwetce “Yume”. I spytał.- W takim razie, może ja powinienem dotrzymać ci towarzystwa, na wypadek gdyby zawróciło ci się w głowie?

-Nie wiem czy...
- „Yume” urwała w pół zdania zaskoczona propozycją mężczyzną. Acz zamiast uległe się zgodzić i stać się jego śliczną ozdobą ramienia służącą zachwytami przy każdym kroku jak zapewne zrobiłaby niejedna kobieta mająca taką okazję, ona tylko posłała mu urokliwy uśmiech.
-To bardzo miło z Twojej strony, Sageru-sama. I dziękuję za troskę, ale już lepiej się czuję. Musiała mnie dopaść jakaś nagła słabość.. - aż poczuła lodowatą strużkę dreszczu sunącą od karku w dół pleców na samą myśl, że owa „słabość” nadal gdzieś była w pomieszczeniu. Gdzieś za nią, gdzie obecnie jej nie widziała. Ale była. I ta świadomość nie pozwalała łowczyni zaznać spokoju.
Zerknęła w bok na gwar bawiących się gości przybytku -Póki co powinnam odnaleźć moją przyjaciółkę. Niestety, to od niej i jej czasu jest dzisiaj zależna moja zabawa w tym miejscu..
-Hai. Rozumiem.
- Sagi wydawał się być zaskoczony jej odmową, ale doskonale ukrywał rozczarowanie. I nie zamierzał być namolny, bowiem szybko cofnął się od Leiko i rozejrzawszy nieco teatralnie dookoła.- Ja też muszę odnaleźć osoby, z którymi tu przybyłem.

-Oh.. ależ łatwo się pogubić w tym tłoku, ne?
- młodziutka gejsza zachichotała melodyjnie, gdy zaś skryta za jej maską łowczyni przyglądała się tej urażonej dumie mężczyzny. Ah, zapewne Sagi niezbyt często natrafiał na taki opór ze strony płci pięknej. Ta odmowa musiała stać mu się rysą na jego nieskazitelnej doskonałości.
Wypuściła z palców kosmyk, którym dotąd bawiła się figlarnie, i zamiast tego opuszkami delikatnie musnęła soczystą czerwień swych warg, dodając niepewnie po namyśle -Zatem może.. może jeśli nie powiodą nam się nasze poszukiwania, to przynajmniej jeszcze raz siebie wzajemnie odnajdziemy? Aby się nie bawić samotnie.
-Hai... To intrygujący pomysł.
- odparł Sagi uśmiechając się trochę cieplej. Wszak Leiko tymi słowami złagodziła nieco ból jego zranionej dumy. I dała nadzieję, na możliwość kolejnego podboju wśród słabej płci.





***





To musiał być on, nie było co do tego wątpliwości.
Ponura sława Ishikiego go wyprzedzała i nawet Leiko, która znała go jedynie z opowieści, rozpoznała jego osobę w tym cieniu wkraczającym do przybytku. Ta lodowata, ciężka atmosfera obejmująca pobliskich zgromadzonych, to przerażenie na twarzy odźwiernego zmuszonego do interakcji z tym zwierzęciem.. nikt inny nie mógłby wywołać takiej reakcji.

Także i łowczyni odczuła tę przytłaczającą, złowieszczą aurę, która na moment wyrwała jej oddech z piersi. Nie było to podobne tamtemu zdarzeniu z Gonzaenmonem, ale również przywoływało chęć.. ucieczki. Skulenia się w bezpiecznym kącie. I uciekłaby, gdyby nie to.. że nie miała w zwyczaju uciekać. W wielu przypadkach taka słabość oznaczałaby porzucenie misji.
Owszem, po tym czego doświadczyła była już zdeterminowana wyjść, opuścić to przeklęte miejsce nawet bez swojej siostrzyczki. Jednak, czy kiedykolwiek mogła się powtórzyć taka okazja do poznania bliżej sekretów tej białowłosej bestii? Iye, szanse były niewielkie. A skoro już tutaj była, to zamiast uciec z podkulonym ogonem, mogła stanąć na wysokości swego zadania. Pomimo wżerającego się w nią lęku, pomimo olbrzymiej niechęci jej ciała do ponownego spotkania z jednym z tych demonów.
Potrzebowała jedynie.. ochrony. Zapewnienia w postaci męskiego kompana, że tym razem nie zostanie otwarcie zaatakowana. Że będzie ją pilnowało czyjeś troskliwe ramię gotowe stanąć w obronie takiego skarbu jakim była Yume.

Wypatrzyła go w tłumie bawiących. Zajętego graniem i będącego, niestety, w towarzystwie jakiejś gejszy mogącej Leiko napaskudzić w planach zaciągnięcia Sagiego do ogrodu. Nie potrzebowała do tego szczebiotliwiej, tylko przeszkadzającej młódki. Nie spodziewała się, że to kiedyś nastanie, ale zatem była ona jej rywalką do zdobycia uwagi tej lodowej statuy jaką był Sageru.

Ale tym razem „Yume” roztaczała wokół siebie aurę zgoła odmienną niż przy ich poprzednim spotkaniu. Brakowało już tego roztrzepania i skruchy. Ciało otulone zdobnym materiałem kimona już nie dygotało nerwowo, a zamiast tego poruszało się kusząco w każdym geście i sposobie stawiania kroczków mamiącym oczy kołyszącymi się biodrami. Całość składała się na widok prawdziwie ponętny, budzący w skrytości lubieżne emocje i nieobyczajne myśli, ale brońcie Kami, że nie wyuzdany.
Nie była już byle drobnym, przestraszonym i zagubionym w tłumie stworzonkiem. Była dumnie kroczącym rajskim ptakiem w porze godowej, który ponownie zwracał ku sobie spojrzenia. Ale wbrew zwyczajom rządzącym w naturze, to ona wypatrzyła sobie wybranka i ona miała zachwycić go swoimi ślicznymi piórkami.

-Ah.. Widzę, że jednak odnalazłeś swą zgubę, Sageru-sama.. - wymruczała przyjemnie dla ucha, gdy mężczyzna jeszcze nie był świadom zbliżającej się za jego plecami łowczyni. Dopiero po takim zaanonsowaniu swojej czarującej osoby, przystanęła przy jego drugim boku, który akurat nie był okupowany przez młodziutką gejszę. Zerknęła na nią krótko, po czym z urzekającym uśmiechem, jedynie odrobinę ukazującym jej niezadowolenie z udanych poszukiwań łowcy, ponownie zwróciła się do niego -Jakież szczęście, ne?

-Hai. Ale Daikoku-ten uśmiecha się ku tym, którzy sami sięgają po swe szczęście.- rzekł Sageru spoglądając na Leiko z zainteresowaniem w spojrzeniu. I delikatnym acz triumfującym uśmieszkiem spytał.- A jak tam twoje poszukiwania Utsukushii -san?
Dziewczę zaś które z nim flirtowało, spojrzało z ciekawością na Leiko, po czym znów na Sageru chichocząc.- Och Sageru-dono, nie wstyd ci tak przyciągać spojrzenie wszystkich piękności w tym budynku?
- Nie wstyd. Ani trochę. Ale nie ma wszak ludzi bez wad, ne?
- spytał żartobliwym tonem łowca oni. A Leiko w tym czasie oceniła konkurencję.




Gejsza była młoda i śliczna. Wyglądała niewinnie i taką udawała. Jednak tak idealna uroda, tak wyrafinowane ruchy i dobrze dobrana fryzura zdradzały doświadczenie w zabawianiu i uwodzeniu mężczyzn. No i jeszcze ten delikatny tatuaż, ślad świadczący tym, że należy do tutejszej yakuzy.

-Nie były tak owocne jak Twoje, niestety – odparła smętnie „Yume”, uprzejmie i z pełną świadomością ignorując wypowiedź drugiej kobiety. Skupiając na nim swoją uwagę i spojrzenie czarnych niby jaka otchłań oczu, kontynuowała -Nie wszyscy przybyli tutaj, by tylko się bawić jak Ty czy ja, Sageru-sama. Dla niektórych, jak dla mojej drogiej przyjaciółki, ten wieczór obfituje w obowiązki i dbanie o to, by inni miło spędzili czas.
Z cichym trzaśnięciem złożyła kolorowy wachlarz, po czym czule przyłożyła go do swego dekoltu podkreślającego ujęte w jego ramy jędrne piersi. Na chwilę głębszego nabrania powietrza w płuca, uniosły się one i wyeksponowały pociągająco dla oka, łowczyni zaś niepomna tego drobiazgu westchnęła nostalgicznie -Pozostaje mi zatem samotne snucie się wśród gości, bo i jakim żalem byłoby zakończenie tej nocy bez przyjemności, bez miłego wspomnienia..
-Możesz z nami spędzić ten czas, ne Sageru-dono?
- gejsza okazała się zaskakująco hojna jeśli chodzi o dzielenie się towarzystwem łowcy. Jak widać posągowa postać Sagiego, nie u każdej budziła zachwyt. I Leiko nie była wyjątkiem.- We trójkę będzie weselej, ne?
-Hai... Masz rację Hisami-chan. Możesz dołączyć do nas Utsukushii -san.
- łowca zgodził się z młodziutką gejszą.

-.. sama nie wiem.. - odpowiedzią na tę propozycję było niemrawe mruknięcie oraz zaskoczenie malujące się na porcelanowych licach. Byłaby także jeszcze jedna reakcje, jednak zdołała ją zatrzymać w sobie: odmienne od poprzedniego, niespokojne i lekko poddenerwowane westchnięcie.
Zaczęła żałować, że akurat tego kobieciarza wybrała sobie za cel, a nie kogoś o sile woli porównywalnej do Płomyczka lub Yasuro. Chociaż tego drugiego i obecnego tutaj Ginariego łączyły więzy krwi, to starszy samuraj nie sprawiał wrażenia aż tak podatnego na kobiece wdzięki. I towarzyszyła mu wszak Słodycz Lotosu, z którą Leiko nie miała ochoty się zapoznawać. A czas nadal mijał razem z tajemnicami Ishikiego..

Niecierpliwie zacisnęła palce na wachlarzu, ale też uśmiechnęła się wdzięcznie i trochę przepraszająco jednocześnie -Póki co marzy mi się spokojny spacer po ogrodzie i odetchnięcie świeżym, chłodnym powietrzem. Nie godzi się nikogo odrywać od zabaw dla byle mojego kaprysu.
-Dla samego odetchnięcia świeżym powietrzem, pragniesz towarzystwa? Czyżbyś czegoś, lub kogoś się obawiała Utsukushii -san ?
- spytał Sagi nagle porzucając wesołą minę i skupiając swe spojrzenie na twarzy Leiko. Nie tylko opanowanie i doświadczenie z kobietami czyniło “Czaplę” tak irytująco trudnym celem do zdobycia. Był także zaskakująco domyślny.
-Hai, Sageru-sama. Siebie – zachichotała „Yume” niezrażona tym czujnym spojrzeniem w nią wpatrzonym ani też nagłymi podejrzeniami mężczyzny. A chociaż na jego pytanie odparła w sposób tak żartobliwy, to szybko uśmiech zniknął z jej warg dając miejsce lekkiemu skrępowaniu.
-Bo jeśli zdarzy mi się chwila słabości i tym razem nie będzie już w pobliżu tak szlachetnego samuraja? - przechylając się ku niemu i wolną dłonią lekko przesłaniając usta, dodała szeptem przeznaczonym tylko dla jego uszu -.. ktoś nieodpowiedni mógłby wykorzystać moją bezbronność.
-Rozumiem. A nie boisz się, że ja wykorzystam... twą chwilę słabości?
- spytał równie cicho Sageru szepcząc wprost do jej ucha.

Słysząc te słowa, a także czując towarzyszący im oddech mężczyzny otulający jej ucho, Leiko przeniosła na niego zaintrygowane, pociągłe spojrzenie padające spod wachlarzy rzęs. Nie było ono ślepo nim zachwycone, ani też naiwnie cielęce. Czerń spoglądających na niego lśniących tęczówek była wabiąca, kusiła do siebie i nęciła tego zdobywcę, tego łowcę nie tylko demonów, ale też kobiecych serc i ich niewinności.
Uśmiechnęła się enigmatycznie po wcześniejszym uroczym przygryzieniu dolnej wargi, po czym rzekła dyskretnie, jakby dzieliła się z nim jaką słodką tajemnicą, wyjątkowo aluzyjną na dodatek -Ależ... wspomniałam jedynie o obawie przed kimś nieodpowiednim..
Była to pokusa nie do odparcia, nawet dla Sagiego. Łowca przez chwilę zerkał, to na ową młodziutką gejszę, to na “Yume”. W końcu jednak zdecydował.- Hisami-chan, chyba będę musiał zaopiekować się Utsukushii -san podczas tego spaceru.
-Och... to...
-nieco zaskoczona gejsza nie bardzo wiedziała z początku jak się zachować. Szybko jednak przybrała odpowiednią pozę.- Sageru-sama, nieładnie tak porywać kobiece serduszko, tylko po to by porzucić je dla innej. Nie obiecuję, że będę na ciebie czekać.
Nadęła nieco policzki, by udawać urażone dziewczę, acz żartobliwy ton jej wypowiedzi przeczył jej zagniewaniu. A Leiko... nawet nie wiedziała, na ile Hisami czuje się urażona, a na ile to gra jaka wpisywała się w rolę, którą tu grała.
-Postaram ci to wynagrodzić Hisami-chan.-rzekł w odpowiedzi Sageru. A gejsza żartobliwie machając palcem przed obliczem łowcy mówiła.-Oby, oby... dziewczęce serce jest delikatne i wrażliwe.

Zwycięska Leiko przysłuchiwała się tej ckliwej wymianie zdań w milczeniu, sama targana zamętem zbieżnych emocji. Była poruszona zbliżającą się możliwością poznania sekretów stojących za Ishikim, więc niecierpliwiła się każdą przedłużaną chwilą odwlekającą opuszczenie przybytku i wyjście na ogród. Równocześnie też przez cały czas czuła chłód wbijających się w jej kręgosłup igiełek strachu, ostrzeżenie ciała i podświadomości przed zbliżaniem się do tej białowłosej bestii nawet w towarzystwie drugiego łowcy.
Kiedy zaś Sagi zwrócił się do niej po skończeniu dysputy z gejszą, błysnęła perełkami białych zębów w urzekającym uśmiechu.
-Jesteś tak wspaniałomyślny, Sageru-sama. Jakże Ci się kiedykolwiek odwdzięczę.. - nie czekając na odpowiedź, która zapewne byłaby dwuznaczną i podkreśloną triumfalną postawą mężczyzny, wskazała kiwnięciem głowy w głąb pomieszczenia – Zdaje się, że w tamtą stronę do ogrodu, ne?
-Hai...
-rzekł w odpowiedzi łowca poufale obejmując ramię łowczyni swym ramieniem. Ruszyli razem w kierunku wyjścia z głównej sali. Sagi spytał zaciekawiony choć spokojnym głosem.- Jakież to uroki tego miasta szczególnie ucieszyły twe oczy?

Leiko nie odpowiedziała od razu, bowiem... zamarła na chwilę w przestrachu. Gonzaenmon zniknął. Yojimbo doradcy daymio nie było już przed drzwiami broniącymi prywatności jego pana. A jeśli go tam nie było, to... gdzie był ?

Kobieta płynnym ruchem rozłożyła wachlarz, by w pozornie skromnym wyrazie przesłonić swe lica.
-To jest doprawdy piękne miasto, Sageru-sama. I swymi urokami łatwo potrafi zbałamucić proste, kobiece serce niczym złotousty kochanek. Uwodzi i przyciąga ku sobie, bym została na dłużej i poznała jego sekrety – mówiąc to roztaczała przed obojgiem rozkoszną wizję rozmarzenia, jakże adekwatną do tej sytuacji ich dwojga przyszłych kochanków zmierzających na schadzkę.

W międzyczasie zaś sponad tego kobiecego bibelociku jakim był wachlarz, rozglądała się dyskretnie po tłumie bawiących się gości próbując dostrzec wśród nich białą czuprynę tamtego demona. Bowiem o ile nie czuła się spokojną mając świadomość jego obecności, o tyle jej brak był jeszcze bardziej niepokojący. Ale pomimo szybko bijącego w przestrachu serca, kontynuowała bez zadrżenia głosu -W jego ogromie i bogactwie czuję się drobna jak w objęciach męskich ramion.. ale jednocześnie wyjątkowa. Bo wszak to właśnie ja tutaj jestem, ne?
-Hai. A po nocnym spacerze, przyda się rozgrzać ciało, ne ?... Choćby za pomocą czarki ciepłej sake.
- uwagi Leiko nie uszła dłuższa przerwa pomiędzy pytaniem Sagiego, a jego późniejszymi słowami.
Przerwa nadająca im dwuznaczności.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08-01-2013, 15:51   #174
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Która nie miała dla niej znaczenia. Łowczyni nie zamierzała wszak uwieść go na dłużej, niż na potrzeby tego spaceru. I miała własne zmartwienia. Brak obecności Gonzaenmona w polu widzenia budził u Maruiken niepokój. Wędrując spojrzenie zza wachlarza próbowała dostrzec ową białą czuprynę, ale nie mogła jej zobaczyć. Po prostu nie było go w sali głównej. Być może nie było powodu do zmartwień, być może upiorny yojimbo opuścił już budynek i wraz ze swym panem wrócił na zamek. Bo i przecież Hatsuma Umariego też nie było w głównej sali, ne? Ne?

A jeśli.. a jeśli nie? Jeśli zniknięcie tej dwójki miało jakiś związek z pojawieniem się nowego gościa? Na ziemiach Sasaki działał na zlecenie kogoś z klanu, a o ile Hataro nie był wyjątkowo zdolnym aktorem, to był zbyt mało poinformowany o tamtych wydarzeniach aby być panem tego wściekłego psa. Isako z całą pewnością miała swoich własnych, zaufanych ninja, a i łowczyni nie podejrzewała samego daymio o tak nierozsądny ruch jak przygarnięcie białowłosego demona. W świetle takich domysłów kandydatura Umariego na rękę trzymającą smycz Ishikiego zdawała się wielce prawdopodobna. I czyż to nie on popiera Chińczyków? Czyż nie był na wyprawie w ich klasztorze? I czyż to nie tam wybrani samurajowie i bushi przechodzą swe „medytacje”, przez które aż siwieją włosy? Czyż te dwie bestie nie miały właśnie białych czupryn? Czyż.. czyż..

-Mmm.. to brzmi wielce zachęcająco, szczególnie w Twych ustach, Sageru-sama - zaświergotała ze słodyczą spływającą wprost z jej ust na duszę łowcy. Prowadząc go nieprzerwanie ku wyjściu na ogród, zerknęła nań zalotnie znad wachlarza -Ale nic o Tobie nie wiem, szlachetny samuraju. Czy też jesteś jednym z dostojników klanu, który przybył tutaj w poszukiwaniu rozrywek i by ratować damy z opresji?
-Iye. Nie jestem
.- odparł krótko Sageru ujmując dłoń Leiko w swoje dłonie i prowadząc ją do ogrodu. Śmiały ruch, acz nie bezczelny. Mieszczący się w ramach etykiety, choć na jej granicy.- Moją rolą jest usuwanie wyjątkowo szpetnych i wyjątkowo groźnych zagrożeń.
Łowczyni zauważyła, że Sagi jakoś pominął w swej wypowiedzi fakt, że nie jest samurajem. A jedynie roninem. Czyżby się tego wstydził ?
Sageru nachyliwszy się, szepnął jej do ucha.- Opowieści o niektórych mych doświadczeniach mogłyby cię zatrwożyć Utsukushii -san.

Na razie zatrwożyło ją coś innego. Fakt, że miała rację. Ogród był duży i dość uroczy, ale i tak nie potrafił skryć przed oczami “dwójki zakochanych” Ishikiego i jego rozmówcy.





Ishiki, klęczał w poddańczej pozie przed Umarim, wyraźnie będąc jego sługą. I to nie dość godnym, by spoglądać wprost w twarz doradcy daymio. Był niczym... pies. Wytrenowana do zabijania bestia płaszcząca się przed właścicielem i merdająca ogonem. Było to niepokojące bo podstarzały doradca daymio raczej nie wydawał się kimś, kogo można by uznać za zagrożenie.
Gonzaenmon pilnował owej rozmawiającej dwójki z pewnego oddalenia i niechętnym spojrzeniem obrzucił zbliżającą się parkę. Wystarczyło to, by Leiko instynktownie wtuliła się w kimono Sagiego. Strach przed obezwładniającym spojrzeniem tego yojimbo, jeszcze nie znikł z jej serca.

-Wygląda na to, że nie tylko tobie marzył się spacer po ogrodzie Utsukushii -san. Na szczęście jest on dość duży.- rzekł spokojnym tonem Sageru obejmując Leiko mocniej i prowadząc w zakątek ogrodu z dala od pozostałej trójki.
-Najwyraźniej...- mruknęła młodziutka gejsza przyglądając się dziwacznej scence w wykonaniu tych trzech postaci. Bądź co bądź białe czupryny nie były codziennym widokiem, zatem ściągały niewinną, niewieścią uwagę. I tylko skryta za swą maską iluzji łowczyni wiedziała, że jej ciekawość nie wiele wspólnego miała z byciem niewinną.
-Ale możesz mnie sprawdzić – zwróciła się do Sagiego z tym słodkim wyzwaniem o dwuznacznej naleciałości -Opowiedz mi jedną ze swych straszliwych historii. Wszak w najgorszym wypadku jedynie me serce będzie potrzebowało Twego ukojenia, a i to.. nie byłoby aż tak złe, ne?

Sageru uległ życzeniu delikatnej i ślicznej gejszy. Bo i czemuż nie miałby ulec? Wszak lubił najwyraźniej widzieć podziw w dziewczęcych oczach. A choć plany miał zapewne niecne i związane z ciepłym nagim ciałem Yume tulącym się do niego w wyuzdanej pieszczocie, to jednak jego zachowanie było poprawne, a opowieść... zaskoczyła Leiko.
Sageru opowiedział bowiem jak walczył i pokonał straszliwą bestię... Nue, która nawiedzała zamek w Kyōtō.






Był to potwór z głową górskiej małpy, ciałem szopa, łapami tygrysa i pokrytym łuskami ogonie zakończonym pyskiem węża. Bestia kryjąca się w atramentowo czarnej chmurze i zsyłająca koszmary dręczące duszę. Opowieść była dość brutalna i krwawa.
Bestia mąciła umysły i rozszarpywała ciała dworzan, by wzbudzić terror w sercach pozostałych mieszkańców zamku. Niemniej to co zdziwiło Leiko, to fakt że Ginamoto nie walczył z tą bestią sam. A razem z Kunashi Marasakim. Co więcej, nie przypisywał sobie całej chwały za ubicie potwora, podkreślając męstwo Marasakiego. Co jednak nie zmieniało faktu, że ostatecznie samotnie odciął Nue łeb zwyciężając w godnym lepszego narratora, pojedynku na dachu zamkowej wieży.
Czapla okazał się nieco dziwnym osobnikiem, z jednej strony niewątpliwie wpatrzonym w siebie... z drugiej wpatrzonym w siebie, gdyż był naprawdę silnym i utalentowanym łowcą. Był “idealny” i był z tego dumny. I przez to nawet zabawny.
Co do samego Kunashi, określił go jako potężnego i silnego wojownika o dość potężnej technice walki kataną. Oraz... dziecinnego w zachowaniu łowcę, co trochę Ginamoto drażniło. Niemniej określił go mianem.: “przydatnego sojusznika w walce z Oni”.

Leiko słuchała Sagiego, ale dość pobieżnie. Na tyle interesowała się jego historyjką, by w odpowiednich do tego momentach dodawać od siebie pełne przestrachu „ochy” bądź przepełnione podziwem „achy” dla połechtania ego łowcy. Była idealną publicznością dla tak idealnego mężczyzny. Zaciskała kurczowo palce na jego kimonie przy co bardziej poruszających fragmentach, dech gwałtownie zamierał jej w piersiach kiedy trzymał opowieść w napięciu i również wpatrywała się w niego jak w obrazek.. kiedy spojrzenie jej oczu akurat nie uciekało w odleglejsze rejony ogrodu. Bo to właśnie tam, wśród ciemności kryło się prawdziwe źródło jej zainteresowania przyciągające spojrzenie oczu. Bardzo wyjątkowych oczu, bowiem skorzystała ze swego Naimenteki joukei dla rozgonienia mroków nocy.

-Ah, Sageru-sama.. jesteś tak dzielny. Nie wyobrażam sobie spotkać tak okrutną bestię i jeszcze mieć odwagę oraz na tyle opanowania by ją pokonać – prawie rozpłynęła się w zachwycie nad swoim towarzyszem, tak jak od niej wymagano po wysłuchaniu mrożącej krew w żyłach historii -Słyszałam, że klan zmaga się z krwiożerczymi kreaturami nawiedzającymi te ziemie. Czy dlatego tu jesteś? Aby je wyzwolić i pomóc Hachisuka?
-Hai. To jest główny powód.
- potwierdził Sageru, gdy Leiko zerkała w kierunku podejrzanej trójki, obrzucających szczególnym rodzajem spojrzenia. I popisując się swym kunsztem aktorskim, bo jej brzmienie głosu ani na chwilę nie uległo zmianie. Bez względu na to co zobaczyła. Blask jaki otaczał Umariego był ludzki, w doradcy daymio nie było nic niezwykłego.
Natomiast pozostali dwaj... Upiorny blask jaki ich otaczał, był czymś z czym łowczyni spotkała się po raz pierwszy. Nie jarzyły się tak zwierzęta, ani Oni. Czym więc był trening w klasztorze, skoro czynił z nich tak nienaturalne kreatury?

Zatem było spore ziarno prawdy w posłyszanych przez Leiko opisach Ishikiego. Zwykle nadawały mu one cech godnych co straszliwszych bestii i demonów nie z tego świata, tworzyły z niego krwiożerczą kreaturę mogą istnieć tylko w baśniach i legendach. Słyszała, a i sama też określała go mianem „ nieludzkiego „ i „bardziej zwierzęcia niż człowieka”, ale odnosiło się do zaledwie do jego okrutnych czynów i.. niezbyt przyjemnej aparycji. Dopiero teraz łowczyni dostrzegła prawdziwość swych obaw wobec tych dwóch białowłosych osobników. Czym byli? Czym się stali po „medytacjach”? Jakież paskudztwo płynęło w ich krwi i co zarobaczyło ich dusze czyniąc z nich takie wynaturzenia?

-To jest jeszcze jakiś inny powód? Czyżby skusiły Cię opowieści o pięknym Miyaushiro, że aż musiałeś przybyć zobaczyć je na własne oczy? - Leiko zachichotała uroczo wbrew swym ponurym myślom oscylującym daleko od osoby Czapli. Mimo to zapatrzyła się w niego z zafascynowaniem zza niesfornie opadających kosmyków włosów, cały czas będąc czujną i kątem oka wyczekując ruchów od strony podejrzanej trójki -Ale na pewno w swych podróżach widziałeś niejedno równie albo nawet bardziej imponujące miejsce, ne?
-Iye... Większość miast jest do siebie podobna, większość władców, większość bushi.. i kobiet. Z rzadka trafiają się takie perełki, jak ty pani.
- rzekł w odpowiedzi Sageru przybliżając swoje usta w kierunku warg Yume. Łowca postanowił “zaatakować”.
Łowczyni zaś zerkając kątem oka z ulgą stwierdziła, że zarówno ochroniarz jak i rozmówcy nie zachowywali się podejrzanie. Ishiki rozmawiał z doradcą, a rozluźniony Gonzaenmon co jakiś czas tylko zerkał w ich stronę, ale bez większego zaciekawienia. Ot, brał ich za flirtującą parkę.

Maruiken nie miała w zwyczaju się rumienić. W relacjach z mężczyznami to ona panowała nad sytuacją i nadawała im odpowiedni kierunek dla swych celów. Była opanowaną i zabójczą kusicielką wyrabiającą sobie ofiary w dłoniach niby gliniane czarki.
Ale Yume była tylko młodziutką, uroczą gejszą. I dlatego na jej policzkach zakwitły czerwone kwiaty, kiedy Sagi zbliżył się niebezpiecznie. Uniosła rękę i nerwowo musnęła opuszkami usta rozchylające się w wesołym uśmiechu -Ara ara.. czyżbyś parał się także magią i zaklęciami, Sageru-sama? A może sam jesteś sprytnym Oni, który przybrał tak urzekającą, ludzką postać do zniewolenia niewieściego serca?
Odwróciła w zawstydzeniu twarzyczkę nie pozwalają mu się pocałować. W zamian ujęła go miękko za rękę i pociągnęła dalej ścieżką ogrodu. Nieopacznie zbliżającą się w stronę doradcy i jego demonów. Nie zważając jednak na to, lub może będąc zbyt oślepioną doskonałością swego towarzysza, dodała po chwili zamyślenia -Nie spodziewałam się spotkać tutaj łowcy. Większość z nich to bardzo.. ekscentryczni osobnicy, prawda?
-Hai. Większość bywa... niezwykła. I dość nieokrzesana.
-rzekł w odpowiedzi Sageru nie dając po sobie poznać, czy jego dumę ubodła ta porażka. Gdy się zaczęli zbliżać w kierunku rozmówców, także i yojimbo przemieścił się w ich kierunku by odciąć drogę zakochanym do zakątka w którym jego pan pogrążył się w rozmowie ze swym psem.
Także i łowca tulący do siebie Leiko zauważył, że przypadkowo ruszyli w kierunku, który jemu nie odpowiadał. Wszak chciał być ze swą Yume sam na sam.
Dlatego też skinął głową zbliżającemu się ku nim Gonzaenmonowi i ruszył wraz z wybranką w przeciwnym kierunku, ponownie oddalając się od rozmówców, którzy chyba zresztą kończyli rozmowę zważywszy, że Ishiki podniósł się z kolan.

Kobieta przechyliła głowę, by móc tym razem otwarcie zapatrzeć się w zostawianą z tyłu postać białowłosego bez bycia podejrzewaną o nadmierną ciekawość.
-To też bardzo niezwykły bushi. Pierwszy raz widzę kogoś o tak śnieżnobiałych włosach, a przecież jest zbyt młody na posiadanie siwych pasm – szepnęła konspiracyjnie do Sagiego, mając czelność i w ogóle chęć przejawiać w jego tak bliskim towarzystwie zainteresowanie innym mężczyzną. Zaśmiała się cicho na swoją kolejną myśl, po czym dodała zza rękawa kimona, którym przesłoniła swe wargi -Być może służba klanowi jest tak ciężka, że biedny aż posiwiał z nadmiaru obowiązków. Widać daimyo ich nie rozpieszcza.
-Hai. To dziwna przypadłość.
- zgodził się Sageru i musnąwszy wargami uszko towarzyszki szepnął.- Ale w tym mieście można było zobaczyć ciekawszy kolor włosów. Jeden z mnichów ma pukle koloru złota, a i ponoć brat daymio miał barwy ognia. Tak powiadają.
Uśmiechnął się do Leiko mówiąc.- Chyba czas pozwolić się naszym ciałom rozgrzać, ne? Chłodno się robi w tym ogrodzie.
-Naprawdę? Nie poczułam...
- mruknęła „Yume” nieco zaskoczona po zostaniu wyrwaną tym stwierdzeniem ze swym myśli. Opuszczając dłoń przesunęła smukłymi palcami po bielutkiej i jedwabistej skórze swego dekoltu, jedynego fragmentu jej ciała wystawionego na ewentualny chłód i jedynego ukazywanego mężczyźnie i cyklopicznemu oku księżyca podglądającego ich z góry.

Następnie przystanęła i z delikatnym uśmiechem zwróciła się do Czapli. Skłoniła się przed nim z gracją, w wyrazie zarówno przepraszającym co i dozgonnego zobowiązania -Ale gomennasai, jeśli przeze mnie marzniesz, Sageru-sama. Na szczęście już się lepiej czuję dzięki tej odrobinie świeżego powietrza. Ten spacer był dla mnie wybawieniem i jestem.. bardzo wdzięczna za Twe towarzystwo.
-Iye. Przeprosiny nie są konieczne.
- odparł Sageru lekko się skłaniając.- Zdarzało mi się marznąć bardziej. Niemniej proponuję powrót do komnaty głównej i rozgrzanie ciała, czarką ciepłej sake... także.
Czapla “zaatakował” ponownie, jak zwykle trzymając się sztywno etykiety.

-Wierzę, że to rozmowa ze mną jest Ci tak miła, Sageru-sama, że chcesz ten sen przedłużyć jeszcze o kilka chwil. Ludzkie myśli potrafią krążyć nieodpowiednimi ścieżkami i ktoś Twe słowa mógłby zrozumieć.. opacznie – młode dziewczę zachichotało beztrosko, zapewne rozbawione niemądrymi i wielce nieprawdziwymi podejrzeniami co do mężczyzny. Czyż wszak dla niej nie był szlachetnym, ratującym jej życie samurajem, któremu nie w głowie było tak niecne wykorzystywanie kobiecych wdzięków? Ktoś taki nie mógł przecież mieć.. żadnych złych intencji wobec niej, ne?
Sprawiała właśnie takie wrażenie czystej niewinności, ucieleśnienie łatwowierności, pod którym skrywała się złośliwa satysfakcja z bycia sprawczynią kolejnej porażki idealnego Czapli -Ja jednak jutro opuszczam miasto, czeka na mnie dalsza podróż. A dzięki Tobie czuję się już lepiej na siłach, więc mogę bezpiecznie wrócić do gospody, bez obaw o zasłabnięcie..
-Rozumiem, niemniej...
- Sagi przez chwilę się wahał, by po chwili całkiem odpuścić łowy na niewinne dziewczę. Może uznał, że dalsze próby byłyby marnowaniem czasu. A może stwierdził, że odpuszczając dzisiaj, zyska mocny atut przy następnym spotkaniu.- Pozwól jednak odprowadzić cię do bramy posiadłości, lub też do środka budynku.
-Ah, to byłoby bardzo.. bardzo miłe z Twej strony, Sageru-sama
– z tymi słowami pozwoliła mu na tak drobny uczynek względem siebie i względem jego własnej dumy. A także nieposzlakowanej reputacji zdobywcy niewieścich serc, któremu żadna kobieta się nie oprze. Z całą pewnością roztrzaskanie jego ego na drobne kawałeczki byłoby przyjemnością.. ale musiało poczekać.

Idąc wraz z nim w stronę przybytku, Leiko rzuciła za siebie jeszcze jedno, ostatnie spojrzenie.
I ostatni lodowaty dreszcz spłynął wzdłuż linii jej kręgosłupa





***





-Iye, gomen. Jestem tylko zmęczona, siostrzyczko..




Uśmiechnęła się ciepło, acz faktycznie nieco blado do Iruki.
Utsukushii Yume, jak o tym świadczyło znaczenie tego imienia, była jedynie snem. I tak jak te przyjemne, jak i koszmary, tak samo i ona rozpłynęła się niczym mgła na zakończenie nocy. Opadła maska młodziutkiej, niemądrej gejszy igrającej ze swymi wielbicielami obu płci. Powróciła łowczyni, nieco.. wyczerpana wieczornymi rozrywkami wśród śmietanki klanu. Niestety, odejście Yume nie zabrało ze sobą i tego piętna odbitego na duszy przez Gonzaenmona.

Iruka idąc tuż obok szczebiotała w radosny sposób opisując swój czas spędzony z samurajem. Acz Leiko miała wrażenie, że wszystkie te słowa przelatują gdzieś obok, tak samo jak postacie przechadzające się nocą uliczkami miasta i ono samo także. Była daleko myślami. Tonęła wśród ich gęstych, duszących chmur i przez to nie była najbardziej rozmowną towarzyszką.
Nie wyjaśniła dokładnie powodów swego wyczerpania. Trudno rzec, czy nie chciała zamartwiać swej siostrzyczki, czy może sama nie chciała rozmawiać o tamtym zdarzeniu. Było ono jej tajemnicą, sekretem o nagłej, wstydliwej słabością jaka zawładnęła jej ciałem. Bo i nie było to coś, do czego właściwym było się przyznawać w ich rodzinie. Nie pozostawiła jednak Iruki bez ostrzeżenia dotyczącego białowłosego. Surowo zabroniła jej się do niego zbliżać, tłumacząc swą stanowczość dziwnym, ciężkim do opisania niepokojem jaki w niej przywołał.

Był to jedyny element tego wieczoru jaki pominęła. Opowieści o spotkaniu sam na sam z yojimbo Sonoske towarzyszyło rozdrażnienie w głosie, a także pewien niesmak pozostawiony na języku. Nie omieszkała zarzucić tamtej kobiecie wyjątkowej lepkości, braku czujności niegodnej kunoichi, a także bezwstydnego podglądania ich drogiej siostrzyczki. Wiedziała jednak bardzo dobrze, że wszczęcie jakiegokolwiek konfliktu z Isako lub próba nawet skrytego zaatakowania jej, mogłaby nie wyjść nikomu na dobre. Zarówno, oczywiście, samej yojimbo, ale także i Leiko. Była to zbyt niepewna sytuacja, aby sięgać po tak drastyczne środki, a i przecież mogła się ona jeszcze im przydać. Szczególnie, jeśli za jej kochankę podłożyć kogoś.. bardziej zaufanego i ogarniętego niż Sasami-chan. Być może jakieś dziewczę zagubione wśród teatralnej trupy, bądź którąś z wielu siostrzyczek, aby mogła rozpieszczać ciało Isako na wiele wyrafinowanych sposobów. I wyciągać z niej informacje w momentach namiętnej słabości dwóch ciał.

Pod podejrzliwym spojrzeniem Iruki wyczekującej pikantnych szczegółów z pobytu w towarzystwie Czapli, łowczyni opisała także wszystko od samego pojawienia się Ishikiego po scenę w ogrodzie. Podzieliła się nią swymi przemyśleniami dotyczącymi tego zwierzęcia i jego pana – Umariego, nie tylko trzymającego smycz wściekłego psa, ale także zdającego się być w dobrych stosunkach z Chińczykami. Wspomniała też o.. iye. Nie powiedziała nic o upiornym blasku jaki otaczał obu białowłosych. Nie mogła, wszak jedynie Matka wiedziała o.. o.. darze jaki posiadała jej córka. Kolejny element, który musiała zachować przed Iruką w sekrecie. Gomen, siostrzyczko.

Pożegnały się wylewnie pod gospodą. Nie wiedziały wszak, kiedy się znowu spotkają. Ani czy w ogóle. Niebezpieczne to były czasy i groźnymi ścieżki, którymi siostrzyczki miały kroczyć.

Chwilę później Leiko sunęła korytarzykiem przybytku boso i cicho niczym zjawa. Jedynie szmer kimona przesuwające się po podłodze zdradzał jej obecność.
Marzyła o śnie. Marzyła o futonie. Marzyła o miękkim materiale, którym będzie mogła się rozkosznie otulić. Marzyła o zmyciu z siebie tych wszystkich trosk. Marzyła o... o..

Przystanęła przy drzwiach pokoju Płomyczka i palcami delikatnie musnęła ich powierzchnię. Czy Kirisu miałby dzisiaj w sobie tyle ognia, by odgonić przytłaczające jego kochankę chmury ciemnych myśli? Ah, zapewne stanąłby na wysokości zadania z całą swoją młodzieńczą werwą. Tylko, czy to krótkie oddanie się zwierzęcej chuci naprawdę pomogłoby Leiko? Wątpiła, by obecnie potrafiłaby czerpać z tego odpowiednio dużo przyjemności. I nie była to wina Płomyczka. Ani Kojiro, ani Yasuro, ani żadnego innego mężczyzny gotowego stawić się nocą w jej pokoju.

Po tamtym zdarzeniu łowczyni na pocieszenie potrzebowała czegoś.. czegoś.. innego. Ciepła, ale jakże odmiennego od namiętnego splatania się dwóch nagich ciał. Czułości pozwalającej jej na bycie bezbronną i kruchą chociaż przez chwilę. Ramion i kimona, w których na zawsze ukryłyby się łzy strachu i złości.

Nie potrafiła nazwać tego pragnienia, tak samo jak i tego siedzącego głęboko w niej lęku. Ale jednego była pewna, jednego uczucia zaciskającego się na jej krtani niewidzialnymi mackami..
Czuła się bezradna. Pierwszy raz tak bardzo.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10-01-2013, 20:16   #175
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Obudziła się w nocy. Gdzieś tam szemrały cykady zwołując się nawzajem. Tuż obok niej było ciepłe ciało Kogucika. Jak Kirisu trafił do jej pokoju? Nie miało to znaczenia. Muskała czuprynę pomrukując.-Mój ty Płomyczku.
Nagle jego głowa odwróciła się, mimo że leżał plecami zwrócony w jej stronę!
Niemożliwe...



Możliwe, gdy głowa nie była już częścią ciała... odcięta w zastygłym na twarzy grymasie udręki. Odrąbana w sposób brutalny i krwawy. Nie jednym cięciem jak to by zrobił wprawny bushi, tylko kilkoma uderzeniami. Wyłącznie po to, by Kirisu umierał długo i boleśnie. I ten ból zastygł w wyszczerzonych martwych oczach, zaciśniętych zębach tłumiących krzyki i jęki... po to, by nie dać satysfakcji oprawcy.
Głos w ustach Leiko zamarł, płuca odmawiały współpracy, ni jęk ni pisk przerażenia nie był w stanie się wydostać.
Ciało Kirisu nie było ciepłe, tylko stygnące. Cała podłoga wokół niego przesiąknięta była posoką młodzieńca.
Zapach krwi narastał, wręcz dusił swym odorem.
Jak ? Co? Kiedy?... Pytania które powinny cisnąć się na usta łowczyni, utknęły jej w gardle.
Chłodne opanowanie gdzieś zniknęło, pozostał tylko czysty zwierzęcy strach.
Patrzyła na tą topornie odrąbaną głowę Kirisu niezdolna do żadnego działania.
Nagle kątem oka zauważyła ruch. Ktoś nonszalancko wyłonił się z cienia.
Szczupła sylwetka, nieco urodziwe oblicze, szare włosy przechodzące w biel, ciemne kimono... nikt wyróżniający się pozornie, ale... jego widok wprawił Leiko i w panikę i w przerażenie.

Gonzaenmon

Znalazł ją ! Wytropił! Zabije!


Trzymał obnażoną katanę w dłoniach, szykował się do ciosu idąc powoli w jej kierunku cichy i delikatnie uśmiechnięty. Cały we krwi... ale nie swojej. Oblicze miał ubrudzone posoką Kirisu, dłonie, ostrze miecza.
Zabije ją. Ale nie szybko. Będzie pastwił się nad nią, nim wreszcie zakończy jej życie. Tak jak to zrobił z Płomieniem.
A ona nie będzie w stanie zrobić, nic, nIC, NIC! Ani się bronić, ani błagać o litość, ani ofiarować rozkoszy swego ciała w zamian za życie.
Jedynie patrzeć jak podchodzi i czekać na pierwszy z wielu ciosów.
Ostrze wzniosło się w górę, zatoczyło łuk prosto w jej prawy bark... coraz bliżej, bliŻEJ, BLIŻEJ!

Leiko obudziła się nagle i rozejrzała gwałtownie. W jej pokoju nikogo nie było. Ani Kirisu, ani Gonzaenmona... ani śladu krwi. Była spocona, była bezpieczna, była... sama.
Jeszcze mając żywym w pamięci koszmar instynktownie zaczęła szukać broni przeciw niemu, czegoś co odgoni złe myśli, czegoś co uśpi lęk. Palce minęły rękojeść wakizashi. Pochwyciły coś innego, zacisnęły się na tasiemce. Na marnym kawałku tkaniny, który w nagłym odruchu łowczyni przycisnęła do swej piersi.
Dopiero gdy nieco ochłonęła, gdy przyciskanie owej tasiemki do włosów pozwoliło ukoić skołatane nerwy.
Dopiero wtedy spojrzała na nią.


“Błękitną tasiemkę. Drobiazg w pośpiechu porzucony wśród traw lub w zapomnieniu zaplątany pomiędzy liśćmi drzewa. Symbol wiary w przybycie dzielnego samuraja na pomoc, nim Tsuki no Musume zostanie skradziona przez mnichów..”


Jej broń przeciw mnichom.
Tasiemka. Kojiro. Jej tygrys, jej źródło informacji, rozkoszy. Jej... obrońca.

“Czy kiedykolwiek.. zawiodłeś się na intuicji swej Tsuki no Musume.. Kojiro-san?

Iye. I będę w pobliżu ufając twym zdolnościom. I dbając... o twe bezpieczeństwo...”

Zaciskając dłoń na tym wątłym pasku tkaniny zamknęła oczy i zamyśliła się. We wspomnieniach widziała swego tygrysa walczącego z Jiang Shi w Nagoi. Lekki pewne ruchy, wręcz lekceważące zagrożenie. Zupełnie jakby nie brał nieumarłego za godnego siebie przeciwnika.
Trzymając tasiemkę wspominała rozmowy i budujące się pomiędzy nimi erotyczne napięcie. Które później eksplodowało... wielokrotnie podczas ich wspólnych spotkań.
Pamiętała walczącego go na dachach Miyaushiro z białowłosymi Oni. Iye. Sasaki-san nie walczył wtedy. Nie można było nazwać walką tych wyprowadzanych od niechcenia cięć, które kończyły się dekapitacją białowłosych pokrak. Kojiro nie walczył z nimi, tylko odpędzał się od nich jak od much. Niemniej każdy niemalże ruch jego katany kończył się ich śmiercią.

Szczególnie te wspomnienie napawało ją otuchą. Gdy oczami wyobraźni widziała odcinane jego mieczem głowy Gonzaenmona i Ishikiego... Ishiki.
Zamyśliła się przez chwilę... Że też tego nie zauważyła. Sposób w jaki Kojiro wypowiadał jego imię, ta ukryta gorycz... a może wrogość nawet ? Owszem, wiedziała że jej osobisty tygrys żywi niechęć do Ishikiego i że Kojiro musiał go znać osobiście. Ale, może kryło się coś jeszcze?
Rozmyślania te sprawiły, że usnęła tuląc do serca tasiemkę.
A w snach, naga tuliła się do białego tygrysa. Dużej straszliwej białej bestii o miękkim futrze. I pomrukującej znajomym głosem. W snach nie przejmowała się bestiami, kryjącymi się za drzwiami jej pokoju. Nie, gdy jej osobisty tygrys pilnował bezpieczeństwa Maruiken.

***

Ranek przyniósł nowe wieści, ustami których się nie spodziewała. Siostry karczmarza. Przybyła ona poplotkować z bratem i wtedy to Leiko usłyszała smutną dla wielu wieść. Żona daymio wyzionęła ducha tej nocy. Kobieta ta była obojętna łowczyni. Leiko nigdy jej nie spotkała, nigdy nie poznała jej imienia.
Dotąd była tylko enigmatyczną żoną daymio, matką jego dzieci. Dla Maruiken... nikim. Ale tutejsi zdawali się współczuć Sonoske-dono i szczerze opłakiwać Kashiko-hime.
Śmierć żony daymio niewątpliwie poruszyła całe miasto, co innego jednak poruszyło Kirisu.
Gdy dotarli na miejsce, gdy spojrzeli drewnianą tablicę zawieszoną na drewnianym słupie, Płomień zaczął niecierpliwie czekać, aż Leiko znajdzie to czego szukali. Bowiem czytać też nie potrafił.
I zdał się w tym przypadku na łowczynię.

Łowczyni przesunęła spojrzeniem po tablicy szukając wpierw swego imienia. Znalazła. Pomiędzy znanymi jej imionami.

Hirami Kasan

Akado Yoru
Kazama Sogetsu
Kunashi Marasaki
Maruiken Leiko
Takami Kohen

Na tablicy nie było chińskich imion, pewnie nie było powodu ich podawać. Za to były japońskie nazwiska i imiona. Opiekun i łowcy którzy mieli go chronić. Leiko znała wszystkich poza Yoru. Trójka łowców z Nagoi, Kuma... rubaszny łowca z którym planowała łowy na Mugin Jie. Miły, niezbyt wychowany ale... niewątpliwie sympatyczny wojownik. Osoba która mimo swych wad i bezpośredniości, potrafi przyciągnąć ku sobie kobiece spojrzenia.
Hirami Kasan... Kasan... Kasan. Leiko powtórzyła cicho kilka razy jego imię. Smakowała jego brzmienie.
Po czym smętnie pokiwała głową.
Nic. Z niczym go nie kojarzyła. Żadna twarz. Żadne wydarzenie. Żadna wypowiedź nie łączyła się z tym imieniem. Mimo że brzmiało znajomo, dla Maruiken było tylko zlepkiem dźwięków.

Zaś Kirisu był zawiedziony tym, że trafił do innej grupy łowców i załamany tym, że niewdzięczna karma znów splotła jego losy z Sakurą. I Jednookim Wilkiem. On również był w grupie Płomienia. Pozostałe imiona nowych towarzyszy Kirisu były dla łowczyni obce.
Nie wypatrzyła też imienia Yasuro... czemu go tam nie było? Czemu nie prowadził żadnej z grup. Czyżby... znalazł się w niełasce w związku z wydarzeniami na ziemiach Sasaki?
Może tak, może nie... Może zdoła go zapytać.
Może powinna wybadać przez Irukę. Ale... czy może nakładać na swą siostrzyczkę nowe brzemię. Już i tak poprosiła o wiele. Przysłuchiwanie się plotkom dotyczących doradców, przysłuchiwanie się opowieściom o dziwnych zdarzeniach, przysłuchiwanie się plotkom o mnichach. I znalezienie odpowiedniej kochanki dla Isako. To ostatnie było najtrudniejsze. Iruka nie miała w swej trupie innych kobiet. Jako że wolała być jedyną podziwianą w niej ślicznotką. Nie ufała tutejszym gejszom, ale zamierzała posłać list do mateczki. A nuż kolejna siostrzyczka wesprze siostry w ich zadaniu?
Tyle że to wymagało czasu. Na razie Isako musiała poczekać.
A Marasaki ? Nie był może młodzikiem, ale nie był też ani szpetny, ani odporny na wdzięki kobiet.
Łatwiejszy do manipulowania niż dziwny Sogetsu czy też mroczny Kohen. No i jeszcze Yoru … i Kasan.

***

On na nią czekał. Gdy zjawiła się w końcu w gospodzie, on już na nią czekał.


Sztywny i spokojny, o zimnym spojrzeniu budzącym ciarki na grzbiecie. I dziwnej fryzurze. Hirami Kasan, teraz go poznała. Ile to już czasu minęło odkąd spotkali się w Nagoi. Wtedy nie zwróciła na niego uwagi.
Dasate Yasuro, Jing-Fei, Dasate Ginari... Byli bardziej od niego interesujący.
Teraz znów się pojawił.
-Spotkaliśmy się już, ne ? Niemniej pozwól, że przedstawię się jeszcze raz. Hirami Kasan, yoriki w służbie Hachisuka Sonoske-dono.- skłonił się sztywno, choć łowczyni miała wrażenie, że patrzy na maskę. Jego zachowanie, jego mina nie pasowały do jego spojrzenia. Zupełnie jakby odgrywał jakąś rolę, lub... ukrywał prawdziwą naturę za maską etykiety. Niemniej tytuł yoriki robił wrażenie: Pomocnik wojskowy samego daymio.
Kasan kontynuował wypowiedź.- Jesteś ostatnią osobą z mej grupy. Z resztą już się rozmówiłem. Wyruszamy jutro, co prawda później niż pozostali, ale trasa nasza jest krótsza. Za to bardzo trudna i wyczerpująca. Dwie wioski w których się zatrzymamy, a potem jałowe zbocze góry i zniszczone ziemie.
Wyruszamy jutro o świcie, spod głównej bramy miasta.

Po przedstawieniu swego zalecenia.- Jeśli masz jakieś pytania lub wątpliwości, zadaj je teraz Maruiken-san. Potem może nie być okazji.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 10-01-2013 o 23:45. Powód: poprawki
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28-01-2013, 07:42   #176
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Leiko rozglądała się dyskretnie idąc korytarzykiem posiadłości Dasate. Nie szła sama, niestety. Eskortowała ją jedna ze służek, która też, niestety, nie była nawet małą Sasaki, by łowczyni mogła cokolwiek wyciągnąć z jej obecności. A szkoda, bo ciekawa była reakcji jakie wywołała w jej niewinnej duszyczce swymi napomknięciami o Kojiro i ich rodzinnych ziemiach.
Niefortunnym też, chociaż jak najbardziej zgodnym z zasadami etykiety, było towarzystwo milczącego i wielce grzecznego dziewczątka. Ograniczała Leiko możliwości, powstrzymywała przed zaglądaniem przez szparę ku co bardziej interesującym pomieszczeniom. Nie pozwalała zasmakować sekretów jakie taka osoba jak Ginari skrywała wśród ścian swego domostwa. Ale prawdą też było, że przecież nie po to tutaj przybyła.

Odnalazły samuraja w domowym dojo. Samotnie, ze zmierzwionym włosem i bokutō trzymanym w dłoniach ćwiczył kolejne kata, zapewne w tajemnicy przed swym medykiem i samym wujem. Nie zdziwiła się zbytnio. Znała taki typ bushi, którzy pomimo odniesionych ran nie mogli wypoczywać bezczynnie.
-Yasuro-san – wymruczała w powitaniu, pochylając się przy tym wdzięcznie w niezbyt głębokim pokłonie. Dopiero gdy po wykonaniu swego zadania służka odeszła zostawiając ich samych, dodała skruszonym tonem -Gomen, że znów Cię nachodzę. Szczególnie teraz, gdy powinieneś przede wszystkim... - urwała na moment, by z subtelnym uśmiechem przyjrzeć się tej scenie w jakiej go zastała, i która nijak nie miała zbyt wiele wspólnego z zaleceniami medyka -.. odpoczywać w spokoju.

-Maruiken-san co za miła niespodzianka.- rzekł radośnie Yasuro zauważając kobietę i uśmiechając się radośnie. By po chwili się zarumienić, niewątpliwie jej widok przypomniał mu o jej napaści na łowczynię. Odłożył drewniany miecz na stojak i ruszył w jej kierunku mówiąc.- Słyszałem, że znów przyjdzie wam... łowcom oni, wyruszyć. Kiedy ty... zamierzasz?
-Hai, dostaliśmy dzisiaj nasze.. przydziały do grup. Najprawdopodobniej wyruszymy jeszcze dzisiaj bądź jutro rano
– odparła Leiko, uprzejmie nie zauważając tej mieszaniny uczuć na twarzy młodziana. Bo i też nią samą targały pewne emocje, o czym świadczyło ciężkie westchnięcie w przygnębieniu, w głębokiej boleści nad otaczającym ją światem. Dla podkreślenia swego smutku, dłoń przyłożyła w czułym geście do serca.
-Ale Kami mnie straszliwie ukarali, Yasuro-san. Nie odebrali mi tylko jednego obrońcy, ale obu mych dzielnych strażników. Płomień wyruszy z innymi łowcami w drogę, a i Ty.. - uniosła na niego przenikliwe, szklące się zmartwieniem spojrzenie obu oczu, choć jedno pozostawało zwyczajowo tajemniczo skryte za opadającymi na nie pasmami czarnych włosów -Nie widziałam Twego imienia na żadnej z tabliczek. Naprawdę Cię od nas odsunęli?
-Wuj stwierdził, że nie powinienem wyruszyć. Ginarai-sama uważa, że powinienem odpocząć i pozwolić ranom się zasklepić.
-odparł z pewną niechęcią w głosie Yasuro. Po czym dodał pewniejszym tonem głosu.- Ale ja już czuję się dobrze. Sama przecież... wiesz.
Przy ostatnim słowie spojrzał w bok unikając jej spojrzenia. I kontynuował mówiąc.-Ale Ginari-sama bardziej ufa słowom medyków, niż moim.
-Ah.. jesteś jego bratankiem i troszczy się o Ciebie. Jesteś wszak rodziną, a o bliskich dba się najmocniej, nawet jeśli wbrew ich woli, ne?
- mówiąc to łowczyni uśmiechnęła się delikatnie, co rozpromieniło nieco ten cień przesłaniający jej lica. Ale tylko odrobinę, bowiem cały czas pewien smutek malował się w jej oczach na myśl, że w najbliższej podróży pełnej niebezpieczeństw zabraknie jej silnego ramienia samuraja, zawsze bardziej niż ochoczego do pilnowania jej bezpieczeństwa.

-Też bym się o Ciebie martwiła, Yasuro-san. Gdybyś chciał wyruszyć w ciężką podróż, a ja nie miałabym pewności co do pełnego zdrowia Twego ciała – przy ostatnich słowach jej złotawy wzrok zsunął się z twarzy młodziana po jego szyi i torsie, aż ku miejscu, gdzie odzienie skrywało rany. A przez zaledwie krótki moment, zdający się jedynie zaigraniem światła w jej tęczówkach, miało się wrażenie, że zapędziła się w swej wędrówce zbyt nisko. Musiała być zaledwie iluzja wprawiająca w zakłopotanie, bowiem zaraz Leiko zapytała spokojnym, nieco przyciszonym głosem -Opowiadałeś komuś dokładnie o swych ranach? Wspominałeś o.. o Ishikim?
-Martwię się i to bardzo Leiko-san.
- zapewnił żarliwym tonem młody bushi, kładąc nagle swe dłonie na jej ramionach i spoglądając w jej oczy.-Chciałbym...
Jego wzrok skupił się na jej ustach, co spowodowało jedynie głębszy rumieniec. Nagle odwrócił twarz, by ukryć owo zaczerwienie.- Chciałbym być z tobą i chronić cię w tej podróży. Naprawdę. Choć nie jestem pewien, czy powinienem...
Odsunął się nagle i dodał.- Może wyjdźmy z dojo do ogrodu, tam jest przyjemniej.

Rozsunął papierowe drzwi i wyszli na dwór. Ogród w posiadłości Dasate był urokliwy i piękny.
Yasuro wydawał się w nim spokojniejszy. Spojrzał na towarzyszącą mu łowczynię.




I zaczął mówić. -Nie wiem czy powinnaś widzieć we mnie swego obrońcę, nie po tej napaści... z mej strony. Pozwoliłem sobie na zbyt wiele i chyba... jeszcze nie przeprosiłem cię właściwie za ten mój pochopny czyn, Maruiken-san. Mój wuj mi to uświadomił. Tak jak to, że z kobietą należy postępować...- skłonił się przed nią w geście przeprosin.-... delikatnie. Mimo, że w swej wielkoduszności wybaczyłaś mi mój niecny czyn, to nie zmienia to faktu że pozwoliłem namiętności zatriumfować nad dyscypliną. Niemniej, najgorsze jest to że wuj... miał rację. Jeśli pozwolisz mi się za bardzo zbliżyć do siebie, możesz sprawić, że znów się zapomnę. Twój obrońca tak czynić nie powinien, jednak nadal masz we mnie oddanego przyjaciela.
Dopiero wtedy uniósł głowę i rzekł.- Jedynie z wujem rozmawiałem o tym co się wydarzyło na ziemiach Sasaki, a on przykazał mi milczeć co do tamtejszych wydarzeń. I... radził bym cię prosił o to, byś i ty przemilczała. Ta wiedza może sprowadzić na ciebie duże niebezpieczeństwo.

Stryj Ginari miał na młodego Yasuro ogromny wpływ, skoro młodzik opowiedział mu nawet o namiętnych chwilach młodego bushi z Leiko. Najwyraźniej jednak przymknął oko na ten wybryk uznając, że romans z łowczynią dobrze Yasuro zrobi, o ile oboje będą wiedzieć jak daleko się posunąć w tym flircie.

-Ginari-sama jest bardzo mądrym człowiekiem. I ma rację, oczywiście. Jednak.. - jednak nie miał słodkich przywar łowczyni mogących konkurować z jego wpływem na młodziana. Nie posiadał jej wyglądu ani jej kuszącego ciała. Ani aksamitnego głosu wibrującego szeptem w uszach słuchającego. Ani tego zapachu perfum wytworzonych z najgorszych przeciwników mężczyzn jakimi były afrodyzjaki. Ani tych ust.. tych soczyście fioletowych ust, których ku swemu nieszczęściu zasmakował już jego bratanek, Ginari też nie miał. A mimo to wchodził na jej terytorium.

Leiko zbliżyła się do samuraja, acz tylko na kroczek. Na tyle, by mógł uznać ten ruch za poufały, ale niedostatecznie do przekroczenia granicy ustalonej przez etykietę. I na tyle, by wystawić Yasuro na działanie całego jej kobiecego rynsztunku, kiedy zaczęła mówić zaniepokojona - ..czy to naprawdę było tak złe? Czy ta chwila zapomnienia ze mną była aż tak haniebna, że chcesz ją skazać jedynie na bycie wypartą ze wspomnień? To nie są najspokojniejsze czasy, my też nie wiedziemy najspokojniejszego życia walcząc z Oni i tańcząc z nieumarłymi pod nocnym niebem. Namiętność zaś.. jest właściwa wszystkim ludziom.
Uśmiechnęła się uciekając na moment melancholijnym spojrzeniem ku kwitnącym kwiatom pobliskiego drzewa. Smukłymi palcami musnęła bezwiednie swój dekolt -Jest niewinna, łączy dwie osoby szczerym uczuciem. Na czas tego rozkosznego zapomnienia czyni kochanków jedynymi postaciami na tym świecie. Nic innego się wtedy nie liczy, jedynie kojące ciepło tego drugiego ciała... - ton jej głosu przeszedł łagodnie w rozmarzony szept, by potem ponownie spoważnieć. Pokręciła lekko głową, dodając -Nie powinieneś jej odrzucać, Yasuro-san. Nie powinieneś postrzegać jej za coś nieodpowiedniego.

-Iye. Nie w tym rzecz Leiko-san.-rzekł z lekkim uśmiechem Yasuro, ostrożnie musnął palcami dłoni policzek łowczyni.-Wuj ma jednak rację, brak mi opanowania. Brak mi dyscypliny. Uczucie, namiętność nie są naganne. Ale fakt, że się wtedy zapomniałem już tak. I że mógłbym się zapomnieć znów przy tobie. Nawet teraz...
Cała dłoń przyległa do policzka łowczyni, a samuraj przybliżył się do swej kusicielki przełamując barierę etykiety.-Wuj ma rację... co by się stało, gdybyś mnie wtedy nie powstrzymała? Albo, gdyby ci się nie udało mnie powstrzymać? Nie chciałbym cię skrzywdzić Leiko-san.
Kobieta zaśmiała się ciepło słysząc słowa młodziana. Dając mu się dotykać i samej wręcz wtulając mlecznobiały policzek w jego dłoń, zapytała rozbawiona -Czyżbyś w chwili namiętności przemieniał się w przerażającą bestię, Yasuro-san? A może w demona mogącego mnie rozszarpać swoimi kłami i szponami?

Wbrew tym straszliwym wizjom jakie roztaczała przed ich dwójką, Leiko uniosła ręce i lekko dłonie ułożyła na torsie tej krwiożerczej kreatury jaką był samuraj. Powoli przeniosła też na jego twarz spojrzenie rzucane spod długich wachlarzy swych rzęs -Bo tylko w ten sposób mógłbyś mnie skrzywdzić. W ten, albo odsuwając mnie od siebie. Tylko któreż sprawiłoby mi więcej cierpienia?
-Ja...
- Yasuro pogubił się w słowach nie wiedząc co powiedzieć i co czynić. Był tak uroczo nieporadny w swych działaniach. Gdyby jego odwieczny rywal Kirisu był na jego miejscu, już by czuła jego dłonie na swej szyi i ramionach delikatnie muskające skórę w sposób jaki lubiła. A usta Kogucika już by przywarły do jej ust całując namiętnie.
Ale Yasuro mimo swych buńczucznych deklaracji, był nadal zagubiony.- Widzę, że jesteś zasmucona, a nie potrafię jakoś pocieszyć cię. Tak łatwo...- jego dłoń nadal pieściła jej policzek.- myśli schodzą na bok, gdy jesteś aż tak blisko. Tak bardzo wtedy... pragnę.

-Gomen, zbyt wiele myśli zaprząta mi głowę. Zbyt wiele zmartwień, obaw i trosk. Ostatnia noc też nie uraczyła mnie błogim odpoczynkiem, zamiast tego zsyłając na mnie koszmary.. - korzystając z tej bliskości, nieporadności Yasuro oraz w swej władzy nad sytuacją nie zważając na żadne protesty, łowczyni oparła głowę o jego klatkę piersiową. Miękko przytuliła policzek do kimona młodziana, także i palcami zanurzyła się wśród warstw materiału. Powieki opuściła i.. kłamać zaczęła. Ale czy prawdziwość jej słów naprawdę była teraz aż tak ważna dla samuraja? Teraz, gdy ona tuliła się do niego całym swym zmysłowym ciałem w poszukiwaniu pocieszenia? -Nie mówiłam nikomu o zdarzeniach na ziemiach Sasaki. Kirisu-kun też milczy.. przynajmniej w tych najważniejszych kwestiach. Ale słyszałam plotki, jakoby Ishiki przybył do miasta..
-Ishiki? Niemożliwe. To... niemożliwe.
- rzekł zaskoczony Yasuro odruchowo i czule tuląc łowczynię do swego ciała. Wieść o Ishikim w mieście zszokowała, go tak bardzo że nawet nie próbował wykorzystać obecnej sytuacji na swą korzyść.- Musiałaś się przesłyszeć Leiko-san, nikt by nie wpuścił tej... bestii w granice miasta. Na ziemiach Hachisuka i w sąsiednich prowincjach ukrzyżowano by go po złapaniu.

-Mmm.. ale wtedy, na ziemiach Sasaki, nikt nie próbował go ukrzyżować, a to wszak tereny należące do klanu, ne? Chodził wolno ze swymi ludźmi, strzegł tamtych granic i to my byliśmy jedynymi intruzami.. - miała ochotę mętnie wspomnieć samurajowi o swych podejrzeniach dotyczących ręki rządzącej Ishikim, niejasno i bez zarzutów wobec kogokolwiek konkretnego z klanu podzielić się z nim swymi niepokojami. Pamiętała jednak jego reakcję, gdy ośmieliła się dopatrywać winy Chińczyków w brutalnych zdarzeniach w jednej z wiosek. Iye, młody Dasate był zbyt oddany Hachisuka i ich gościom, by mogła z nim swobodnie rozmawiać na tak drażliwe tematy bez obawy o utratę jego zaufania. A co za tym idzie, też jego wiedzy, wpływów i katany.
Porzuciła zatem swój wcześniejszy zamysł i jedynie ostrzegła go z troską w głosie -Być może to rzeczywiście tylko plotki, niemądre pogłoski. Ale mimo to bądź ostrożny Yasuro-san, nawet tutaj, w mieście. Komuś z pewnością nie spodobały nasze działania w tamtych wykopaliskach.
-Hai... ale też i ziemie Sasaki były opuszczone, ne? Nie można wierzyć kłamstwom tej bestii.
- rzekł w odpowiedzi Yasuro głaszcząc dłonią głowę Leiko, jakby chciał ją uspokoić. -Nie powinnaś się przejmować tymi plotkami Maruiken-san. To nie dzikie bezdroża, tu możesz czuć się bezpieczna.

Leiko uśmiechnęła się kwaśno słuchając samuraja, ale ten nie mógł dostrzec tego powątpiewania w jego słowa. Ona ani trochę nie czuła się bezpiecznie pozostając w cieniu wielkiego zamku kryjącego tak wiele oślizgłych sekretów. Tak było odkąd pierwszy raz postawiła stopę w mieście, tak samo było i teraz. Wczorajszy „atak” białowłosego tylko potwierdził jej niepokoje, przez które „bezpieczeństwo” oraz Miyaushiro nie szły ze sobą w parze.

-Hai. Jednakże dni mojego odpoczynku w mieście już się kończą – mruknęła nie pozwalając, aby gorycz z powodu naiwności i łatwowierności młodziana zabrzmiała w tonie jej głosu. Głowę uniosła, by móc spojrzeć na niego, acz dłońmi przez cały czas ujmowała poły jego odzienia -Wraz z moją grupą łowców wyrusza też.. - oczy przymrużała w ciężkiej próbie wygarnięcia z pamięci miana tamtego osobnika -Hirami Kasan? Chyba tak brzmiało to imię. Znasz go?
-Hirami-san? Hai. Znam go. Doświadczony bushi i taktyk. Trafiłaś wyjątkowo dobrze.
- rzekł w odpowiedzi Yasuro z pewną naiwnością w głosie.- Jest dobrym szermierzem i ma doświadczenie polowe. Walczył w ostatniej wojnie i to z dużymi sukcesami. Choć...- tu zamilkł szukając odpowiedniego słownictwa dla wyrażenia swych myśli.- Choć, jest w nim coś... Iye. To drobiazg, nic ważnego.
-Oh? Co takiego, Yasuro-san?
- zapytała łowczyni nie pozwalając, aby umknęła młodzianowi ta intrygująco brzmiąca myśl. Następnie uśmiechnęła się, a ta wesołość ogarnęła także i jej oczy, w których figlarnie zamigotały iskierki -I czy będę mogła zaufać, że zadba o mnie równie dobrze co Ty?
-Jestem pewien że Hirami-san jest godny zaufania.
- rzekł z pewnością w głosie Yasuro. Po czym zamilkł na chwilę, wyraźnie zbierając się na odwagę.- Tyle że jest coś w jego oczach, tonie głosu, zachowaniu, coś... oślizgłego i nieprzyjemnego. Ale możliwe że tylko mi się tak zdawało. Nie przypominam sobie ani jednej wypowiedzi Hirami-san niezgodnej z etykietą. Nie wspominając już o czynach podważających jego honor. Iye... jedynie wrażenie, czegoś nieprzyjemnego czające...- tu przerwał dodając pogodniejszym tonem głosu.- Gomen, niepotrzebnie to powiedziałem. Miałem rozchmurzyć twe myśli, a zamiast tego straszę cię.
-Iye, iye. Jestem łowczynią demonów. Poluję na straszliwe pokraki, które nigdy nie powinny opuścić najgorszych koszmarów. Potrzeba zatem czegoś więcej, aby mnie przestraszyć..
- jak na przykład białowłosego demona o zwodniczo ludzkiej postaci. O spokojnym uśmiechu paraliżującym ze strachu całe ciało i chłodnych oczach przeszywających duszę na wskroś, czyniących ją bezbronną. O tak, coś takiego potrafiło zasiać w Leiko – łowczyni oraz Leiko – kunoichi spore ziarno niepokoju.

Teraz jednak, stojąc prawie wtulona w samuraja pod barwnie kwitnącym drzewem, kobieta rozejrzała się po ogrodzie, spojrzeniem tym także obejmując posiadłość -A jak się miewa mała Kisari-chan? Chyba ostatni spacer ze mną nie odbił się na niej zbytnim piętnem, ne? Nie było aż tak źle jak się spodziewałeś, Yasuro-san..
-Miewa się dobrze...
- rzekł w odpowiedzi Yasuro, po czym zaraz dodał nerwowo.- Chyba miewa się dobrze, bo skąd niby mam wiedzieć jak czuje się zwykła służąca, ne Leiko-san?
Po czym szybko zmienił temat.- A jak tobie się układa pobyt w mieście. Nie mieliśmy nigdzie okazji...

I tu przez moment łowczyni poczuła coś niespodziewanego. Dłoń młodego samuraja lekko masującego jej pośladek poprzez kimono, ostrożnie badawczo wkraczającego na nieznany teren. Widać Yasuro uważał, że nie zauważy ona tej napaści na swe ciało. Tym bardziej, że ów dotyk trwał tylko chwilę i dłoń młodego Dasate szybko wróciła powyżej talii tulącej się do niego łowczyni.- ...wyjść razem. Nie miałem okazji pokazać ci uroków miasta.
-Nic nie szkodzi. Nie miałabym nawet serca zabierać Cię spod opiekuńczych skrzydeł medyków..
- zaświergotała łowczyni, nie dając po sobie wprost poznać, że zauważyła jego dotyk na swych wdziękach. Bo jakże mogła? Zruganiem tylko by wystraszyła samuraja. Udawaniem zaś, że nic się nie stało, dałaby mu nieme przyzwolenie na tak nieobyczajne gesty publicznie. Jeszcze jakaś służka mogłaby ich zobaczyć w ogrodzie, albo i sam Ginari.. zapewne potem przeprowadziłby ze swym bratankiem nieco dłuższą rozmowę o delikatności wobec kobiet.

Zatem jedyne na co sobie pozwoliła jej mimika, to ostrzegawcze drgnięcie brwi, co uznać można było za wyraz karcący młodziana.
-To było kilka naprawdę spokojnych dni. Miałam okazję odetchnąć po trudach podróży, dać odpocząć ciału i oswoić się ze wszystkim co widzieliśmy. Całkiem miła odmiana, choć nie powinnam się za bardzo rozleniwiać. Zbyt wiele nocy spędzonych na miękkim futonie i mogłabym się stać tylko ciężarem w kolejnej wyprawie – zaśmiała się melodyjnie, jednocześnie kroczkiem w tył wyswobadzając się delikatnie z objęć Yasuro. Z cichym trzaśnięciem rozłożyła parasolkę, aby pod nią skryć się przed słońcem i zerknąć na swego towarzysza -Być może jeśli wrócę z łowów, to uda nam się nadrobić ten stracony czas.
-Hai. Chciałbym tego...
-wybąkał nieco speszony Yasuro. Trudno było stwierdzić, czy zauważył subtelne ruganie zważywszy na to jak niedoświadczonym był młodzikiem. Niemniej swój “śmiały gest” był pewnie wszystkim na co mógł zdobyć w tej chwili. Choć kto wie... co by było gdyby Leiko podpuszczała go dalej? Przecież już się przekonała, że czasem i Yasuro może zaskoczyć swym zachowaniem.

Łowczyni uniosła na moment głowę i oczy przymknęła leniwie. W ciszy rozkoszowała się unoszonym przez wiatr zapachem młodych kwiatów z pobliskich drzew, przywołującym na jej wargi cień drobnego uśmiechu. W końcu też odetchnęła głęboko tym słodkim powietrzem zsyłającym na nią spokój, ukojenie oraz odprężenie.
-Pospacerujemy, Yasuro-san? - zapytała ujmując młodziana pod ramię i ponownie w tym geście zbliżając się do niego swym ciałem -Wprawdzie muszę przygotować się do podróży, ale z chęcią spędziłabym tutaj jeszcze chwilę. Szczególnie, że jest to też nasze pożegnanie na być może dłuższy czas.
-Hai... Pójdziemy gdzie tylko zechcesz Leiko-san.
- w jego głosie słychać było drżenie, jego ciało drżało od niewypowiedzianych pragnień i skrytych żądz. Niemniej ten “napastliwy samuraj” był zbyt dobrze wychowany i zbyt niedoświadczony, by sięgnąć po to o czym śnił. A przynajmniej zazwyczaj był.

Leiko też nie miała w swym zamiarze spełniać pragnień młodziana. Kusiła go, a i owszem. W spotkaniach z nim stawała się ucieleśnieniem pokusy, który niebezpiecznie sobie pogrywała z jego honorem, obowiązkiem i opanowaniem. Za każdym razem pozwalała sobie na odrobinę więcej, zapuszczając swe sieci coraz głębiej pod jego zbroję wykutą z etykiety i dobrego zachowania. Ostatecznie zdołała skruszyć ją w drobny pył, obudziła w dziewiczym Yasuro mężczyznę kierującego się instynktami.
I to nowo poznane uczucie miało teraz go męczyć w snach, myślach i fantazjach. Póki ona nie odnajdzie celu w namiętnym zaspokojeniu jego pragnienia.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 28-01-2013, 07:50   #177
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Bądź ostrożny, mój Płomieniu. Masz do mnie wrócić bezpiecznie.


Kusiło przestrzec jeszcze młodziana, aby nad wyraz bacznie strzegł swych oczu. Wszak nie dość, że ponownie ku jego uciesze trafiło mu się towarzystwo okaleczonej Sakury, to jeszcze Jednooki Wilk postanowił dołączyć do grona łowców. Jakże ironicznie, że akurat oboje trafili do tej samej grupy. I któż wiedział, być może przyciągali nieszczęścia, przez które biedny Płomyczek mógłby dołączyć do ich jednookiej braci? Bądź z zazdrości by mu wydłubali jedno z tych oczek, którymi spoglądał na nią z taką wiernością.

Nie powiedziała tego jednak na głos. Nie była w końcu kobietą wredną, a wyśnionym przez młodziana ideałem pozbawionym tak nędznych przymiotów. Zazwyczaj.
Mimo to nadal nie chciała, aby temu kogucikowi coś się złego przydarzyło w trakcie ich rozłąki. Okazał się być bardzo przydatny przez ten cały aż od Nagoi. Zasłużył sobie na jej sympatię, troskę, a nawet i szczyptę obawy o niego po ostatnim koszmarze jaki ją nawiedził. Wspomnienie jego rozszerzonych w cierpieniu oczu i głowy brutalnie oderżniętej ostrzem od stygnącego ciała zdawały się być w nocy tak straszliwie rzeczywiste. Nawet teraz ją nawiedzały, chociaż stał przed nią cały i zdrowy. Jedynym co łączyło ze sobą jawę i sen był brak tych zuchwałych, chłopięcych ogników jakie zwykle tańcowały w jego oczach. Szczególnie, kiedy byli sami i ona była tak blisko niego.

Kirisu był przygnębiony. Przypominał w tej chwili smutnego szczeniaczka porzucanego przez swą najdroższą panią. Nie mogła mu się dziwić. Sama nie była zadowolona z takiego biegu wydarzeń i odbierania jej zaufanych obrońców na tak niebezpieczną dla niej wyprawę.
Zgaszony jak pozbawiona swego ognia świeczka, przyglądał się smętnie działaniom Leiko.





Rozsupłała swój woreczek z przyjemnie podzwaniającą nagrodą od klanu. Wyciągnęła ze środka pojedynczą monetę, po czym uniosła do swych ust i delikatnie dotknęła wargami, zostawiając nań nieznacznie ślady po fioletowym barwniku. Figlarna pamiątka po niej, którą następnie nanizała dodatkowo na jeden ze swych włosów. Nic to, że wszak zwykle nawet wypuszczone ze sztywnego upięcia nijak nie dorównywały długością temu pojedynczemu kosmykowi, którym teraz mogła wielokrotnie pooplatać nadgarstek młodziana. To nie było ani ważne, ani podejrzane dla niego, gdy tak stojąc blisko kobiety był karmiony przez nią słodkimi słówkami. I ni półsłówkiem nie wspomniała o jego konkurencji do jej względów w postaci Yasuro. W pełni skupiała swą uwagę na Kirisu. Tak jak powinno być od samego początku.

Potem lekko splotła ze sobą ich palce w czułym uścisku, kiedy już zawiązała supełek na swej pamiątce dla niego. I musnęła jego wargi w pocałunku delikatnym jak dotknięcie skrzydeł motyla. Zaraz jednak przeobraził się on w mocniejsze i spragnione wpicie się w usta młodego łowcy. Namiętną pieszczotę przywołującą wspomnienia tamtej jednej nocy w Nagoi, a teraz kryjącą w sobie rozkoszne przesłanie - „Gdybyśmy mieli dla siebie więcej czasu, to ległabym z Tobą na futonie. Teraz. Tutaj. Już.
Musiała przecież podsycić w nim pożądanie do siebie, aby nawet w trakcie tej rozłąki pozostawał oddanym strażnikiem gotowym ruszyć jej na pomoc.





***





Czego właściwie się spodziewała? Że raz jeszcze natknie się na liścik od niego? A może oczekiwała, że będzie już tutaj czekał lub pojawi się niespodziewanie, jak to zwykle miał w zwyczaju?
Hai, miał. Zawsze ją zaskakiwał swoją nagłą obecnością w miejscach, w których nawet by o nim nie pomyślała. Kami sprytnie oddalali ich od siebie na długie dni, to znowu splatali ze sobą ich ścieżki w czułym uścisku na równie długie noce. Ale i on.. sprawiał, że ich relacja przypominała ciągłą grę w Go. Skomplikowaną, pełną skrywanych sekretów i porozstawianych pułapek, w której to on wygrywał. Udawało mu się być o krok przed nią. Był łowcą, a nie ofiarą jakich wiele już miała w swym życiu, zarówno mężczyzn co i kobiet. Potrafiła czuć się przy nim bezbronna i odsłonięta. Ale nigdy zagrożona.

Jej krokami prowadzącymi do świątyni nie kierował zdrowy rozsądek. To była ta dziwna potrzeba jaką obudził w niej ostatniego wieczoru uśmiech tamtego demona. Zasiał w niej nie tylko niepokój, ale także naiwność i nadzieję. Pozbawił niewzruszonej pewności siebie, zachwiał jej równowagą i zburzył wewnętrzną harmonię. Sprawił, że teraz poszukiwała ukojenia dla swej zranionej duszy. Nie mogła jednak z nikim otwarcie o tym rozmawiać.
Wśród siostrzyczek słabości nie były czymś właściwym do rozpowiadania. Zostały wychowane, aby bez względu na wszystko przeć do przodu i spełniać życzenia swej Matki, ku jej radości. Nie były w stanie powstrzymać ich ani strach, ani smutek, ani ból czy cierpienie. Mówienie o swych niepokojach, byłoby jednoznaczne z przyznaniem się do posiadania wątpliwości dotyczących swych obowiązków. A widok zawodu w oczach Matki byłby.. nie do zniesienia.

Z Kojiro.. z nim też nie mogła być szczera. Nie mogła, nie chciała. Jakkolwiek wielce przyjemnymi były ich spotkania, a i pomoc z jego strony bardzo pożyteczna, to był nikim więcej jak zaledwie źródłem informacji. Poświęcała mu swe noce, zatruwała jego umysł i serce, ale gdyby stanął jej na drodze to nie mogłaby się zawahać przed zlikwidowaniem go.
Ale mimo wszystko on jako jedyny byłby w stanie oczarować ją swymi słowami otuchy, nawet jeśli byłoby to ulotne i krótkotrwałe. Także i tymi najbardziej niedorzecznymi propozycjami ich wspólnej ucieczki od wszystkich demonów i Chińczyków..

Uśmiechnęła się do siebie dotykając delikatnie błękitnej tasiemki oplatającej jej nadgarstek. Miło było mieć tygrysa tylko na własność. Oddanego jej i gotowego wyrwać ją ze szponów każdego niebezpieczeństwa. Wystarczyło zostawić tę pamiątkę po nim, nawet tutaj, w świątyni, aby tylko znalazł i ruszył jej na ratunek. Wystarczyło tak niewiele, jedynie pozostawienie po sobie tego drobiazgu, wyraźnego znaku dla dzielnego samuraja. To było tak niewiele za spokój. Zbyt wiele jednak, aby miała narażać swą misję na niepowodzenie. Swe niepokoje mogła jeszcze z trudem zaakceptować, ale porażki nigdy. Tygrys będzie musiał poczekać na coś więcej, by zostać przez nią wezwanym.

Czekała zatem w świątyni Hachiman, otulona słodkim zapachem kadzideł i obserwowana bacznie przez posągi ryczących bestii. A może pilnowana przez nie w tym poświęconym Kami miejscu?
Miały minuty. Minęła godzina. Minęły dwie. A po młodym lordzie nawet jego cienia nie było. Bynajmniej nie czuła się zawiedziona tym faktem. Może i jakaś jej część naiwnie wierzyła, że obrońca się nagle pojawi, to ciągle była świadoma jak małe były na to szanse.
Raz tylko serce jej mocniej zabiło, gdy dostrzegła zbliżającego się do niej tutejszego mnicha. Jednak to nie liścik jej przyniósł, a wypowiedziane ciepłym tonem pytanie - „Czy wszystko dobrze, pani?”. Odpowiedziała mu zaledwie pogodnym uśmiechem, bo i staruszek nie był kimś na czyje barki mogłaby zrzucić swe troski i lęki. To było zbyt ciężkie brzemię, niech więc chociaż on ma spokój w swych modlitwach. Niech i nawet za nią się w nich pomodli, za kobietę splugawioną jej wewnętrzną bestią.

Czekała długo, choć księżyc coraz wyżej i wyżej wspinał się po nocnym nieboskłonie.




Aż zawędrował tak wysoko, że czekać już nie było sensu.




***




Łowczyni w ciszy przyglądała się mężczyźnie. Nie to, żeby nawet próbowała się z tym kryć. Po prostu otwarcie wpatrywała się w niego spojrzeniem zaciekawionym, ale i podszytym zaskoczeniem. Chciała, żeby był świadom bycia ocenianym i bacznie lustrowanym, bo przecież gdyby było inaczej to nie pozwoliłaby po sobie poznać tego zainteresowania. Nie byłoby wtedy ono tak przesadne, a jedynie subtelnie spozierające spod wachlarzy długich rzęs.
Wprost badała go wzrokiem, co swą teatralnością przesłaniało jej prawdziwy zamiar. Ona bowiem szukała. Dopatrywała się tych podejrzanych szczegółów, o jakich opowiadał jej młody samuraj. Próbowała także poruszyć swe własne wspomnienia dotyczące tej osoby, wyciągnąć z głębin pamięci swe odczucia wobec niego jakie pojawiły się przy pierwszym spotkaniu w Nagoi.
-Nie jesteś mnichem, Hirami-sama. Nie brzmisz też, ani nie wyglądasz jak Chińczyk – stwierdziła bezceremonialnie po dłuższej chwili milczenia -A to niespodziewane. Sądziłam, że naszym zadaniem będzie towarzyszenie i ochrona jednego z gości klanu.
-Jestem tłumaczem, także... Opiekunem mnicha przede wszystkim. Znasz może chiński Maruiken-san?
- rzekł samuraj nie przejmując się jej bacznym spojrzeniem.






Jego oblicze było spokojne, spojrzenie przenikliwie pozbawione jakichkolwiek uczuć. Kojarzyło się z zimnokrwistym gadem. Wężem... Kasan takie wywoływał wrażenie.
Wtedy w Nagoi przyjrzała mu się przelotnie, bardziej zainteresowane opiekunem ich grupy, Yasuro. Ah, i gdybyż tylko wcześniej wiedziała, że będzie im towarzyszył w łowach. Mogłaby o niego wypytać siostrzyczkę, na pewno miałaby w zanadrzu jakieś ploteczki. Mogłaby podpytać Kojiro pomiędzy ich wspólnymi momentami rozkosznego zapomnienia. Musiał pamiętać go z dawnych czasów. Mogłaby nawet skusić Płomyczka do opowiedzenia o tym pozbawionym jej osoby okresie, gdy zmuszony został do wyruszenia z innymi łowcami pod opieką Kasana. Ah, gdybyż tylko..

-Iye. Nie miałam jeszcze tej przyjemności. Być może będzie czas na naukę w podróży? – zapytała Leiko z beztroską, ani trochę nie onieśmielona jego wężową oślizgłością. Wszak sama była wężem – Zatem dopiero później dołączy do nas jeden z mnichów?
-Hai. Ja będę się nim opiekował, a wy nami. Poza tym będziecie walczyć z przeszkodami na naszej drodze.- stwierdził krótko i zadziwiająco rzeczowo Kasan, nie komentując jej wypowiedzi, acz... w jego spojrzeniu pojawiło się coś lubieżnego.
-Wydajesz się być zadowolony, Hirami-sama – uśmiechnęła się delikatnie. Kobieco, ale nie zalotnie, choć w swej kobiecej niewinności błędnie odczytała ten błysk w oku samuraja. Bądź właśnie to chciała, aby on zobaczył zamiast jej podejrzeń co do źródła tej lubieżności. Czy to intryga klanu i mnichów go tak pociągała, czy może ona w ciągu tych kilku chwil rozmowy zdołała już tak roztoczyć swój urok? - Czy to przez myśl o podróży i wspólnych łowach, pomimo ich ponurości? Czyżbyś sam już miał doświadczenie w polowaniach na Oni?
-Hai. Zetknąłem się z powstającymi z pola bitew bushi, którzy nie zdawali sobie sprawy że rany im zadane były śmiertelne.
- odpowiedział dość rzeczowym i obojętnym tonem samuraj, nie zdradzając swych intencji, poza tym błyskiem w oku.-Pod koniec wojny przelana w dużych ilościach krew i jej okrucieństwa budziły wiele złych duchów z drzemki.
Uśmiechnął się nieco zawadiacko dodając.- No i zbyt długo moja katana przebywała w saya. Czasem warto sprawdzać się w ogniu prawdziwej walki, ne Mauriken-san? Ty zapewne też szczycisz się swoimi talentami i lubisz je testować w odpowiednich sytuacjach?

-Lubię wiele rzeczy i posiadam też przeróżne talenty. Czasem jedno z drugim idzie w parze. Czasem nawet pokrywają się z tym co lubią inni – odparła enigmatycznie Leiko i odwzajemniła uśmiech Kasana, swym subtelniejszym i bardziej urzekającym rozchyleniem warg.
-Ogień walki wolę zostawiać wam, mężczyznom. Jesteście prawdziwymi wojownikami, a ja stronię od poparzeń, póki sytuacja nie wymaga ode mnie rzucenia się prosto w płomienie – skinęła lekko głową podzwaniając cichutko kolczykami zdobiącymi jej uszy. Następnie po krótkiej chwili wykonała dłonią w powietrzu gest spokojny, acz jakby zniechęcony swymi kolejnymi słowami -A i co poniektórzy łowcy są bardziej spragnieni krwi demonów niż ja. Jakże mogłabym im odebrać tę rozkosz?
-Są sprawy które budzą ogień tylko w sercu mężczyzny. Są sprawy, które... rozpalają tylko fantazję kobiety.
- zgodził się na swój sposób Hirami. Po czym przez chwilę milczał, nim spytał.- Jakie jeszcze aspekty naszej wyprawy budzą twą ciekawość Mauriken-san?

-Hai... - mruknęła powoli kobieta i zamyśleniu uniosła dłoń do swych ust. Bezwiednie muskała je opuszkami, delikatnie zaznaczała ich kontur i przez cały czas przyglądała się samurajowi przymrużonymi oczami -Celem wszystkich łowców, mnichów i ich opiekunów jest dotarcie do Shimody, ne Hirami-sama? Skąd zatem potrzeba rozdzielania nas na tak wiele małych grupek i poróżnienia naszych dróg prowadzących na miejsce rytuału?
-Nie znam wszystkich powodów.
- skłamał Hirami. Ten układ ust, ten ton głosu, to spuszczenie wzroku. Hirami skłamał, lecz tego faktu nie mógł przed nią ukryć.
-Wiem jednak, że jednym z nich jest oczyszczenie okolic Shimody przed rytuałem z Oni. Wiem, że trzeba będzie wybić przy okazji grupkę niespokojnych duchów na pobojowisku. Szczegóły zna tylko towarzyszący nam mnich.- te słowa były prawdziwe. Ale poprzednie nie. Były inne powody ich rozdzielenia. Kasan je znał i nie chciał powiedzieć.

-Podobno mamy się spodziewać istnej armii demonów niekoniecznie chcących pozwolić na wykonanie rytuału. Ktoś mógłby pomyśleć, że większe grupy uporałyby się z nimi łatwiej, wygodniej i pewniej niż zaledwie piątki.. - odparła Leiko nie zdradzając po sobie, że rozpoznała kłamstwo mężczyzny. Potrafił malować prawdę na swoje i swoim panom pasujące barwy o wiele lepiej niż Yasuro. Nie mogła na niego tak naciskać jak na młodego samuraja. Nie mogła pokusić jego pragnień i żądz, by zapanowały ponad zdrowym rozsądkiem i nad tym co wypowiadały usta. Nie mogła.. jeszcze nie. Nie wydawał się być aż tak łatwowierny i zagubiony jak młodzian, co czyniło go o wiele trudniejszym celem.
Zatem uśmiechnęła się jedynie wesoło, przesłaniając w uroczym geście swe wargi palcami -Albo ktoś w klanie pokłada bardzo dużą wiarę w umiejętności łowców.
-Hai, ale dopiero, gdy rytuał się zacznie wabiąc je. Dopiero wtedy Oni przybędą go powstrzymać.
- potwierdził i znów skłamał Kasan. Potrafił gładko splatać fałsz z prawdą. Pierwsza wypowiedź nie skrywała kłamstwa. Druga jednakże tak... Działania mnichów przywabią demony, ale wygląda na to, że te stwory nie przybędą chciały powstrzymać ich działań.-Stwory te przed rozpoczęciem rytuału będą jeszcze rozproszone po okolicy, więc łatwiej usunąć pojedynczo, co groźniejsze z nich. Tak twierdzą mnisi.
To również było prawdą.

-Rozumiem. A i nie mnie podważać cały plan polowania, ne? - również skłamała. Nie w kwestii samego rozumienia całego zamysłu mnichów dotyczącego rytuału. Skłamała przyzwalając w swej uległości i pokorze na bycie tak zaślepianą jego słowami, zamiast drążyć dalej temat w poszukiwaniu prawdy. Oszukiwała.. ufaniem klanowi.
-Cóż, podróżowanie z poprzednim przewodnikiem i opiekunem było samą przyjemnością – mówiąc to pochyliła się z wdziękiem w lekkim ukłonie przed mężczyzną -Mam nadzieję, że i nasza współpraca będzie owocna, Hirami-sama.
-Ja również mam taką... nadzieję.
- odparł Hirami Kasan skłaniając się równie głęboko i... znów Leiko nie umknął fakt, że te słowa w jego ustach wydawały się niepokojąco wieloznaczne. Mimo tego, że Kasan zachowywał się uprzejmie i zgodnie z wymogami etykiety, wydawał się łowczyni groźny i niegodny zaufania.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 02-02-2013, 20:19   #178
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Sen był przyjemny. Nie krył w sobie koszmarów. Przyjemne było muskanie skóry przez jęzor wielkiego puchatego tygrysiątka. Olbrzymiego jak niedźwiedź, ale miłego i niegroźnego.
Pobudka była równie miła i znacznie bardziej... zaskakująca.
Nie była w swym pokoju sama. A to co w majakach sennych brała za liźnięcia przerośniętego kocura, było w istocie działaniem innej bestii.
Gdy spała tak w futonie, osłoniwszy ciało jedynie yukatą, drapieżnik zakradł się do jej komnaty. Drapieżnik muskał palcem wskazującym i środkowym jej policzki, wargi, szyję... i dekolt. Dotykał jej skóry delikatnie i śmiało.
Dobrze jej znany drapieżnik. Kojiro.


Siedział tuż przy niej ubrany dość luźno. Jego włosy nieskrępowane żadną tasiemką otulały jego twarz.
Nadawało mu to...dość dziki wygląd, zwłaszcza teraz gdy wędrował palcami po jej skórze w typowo chłopięcym figlu.
-Obudziłem cię Leiko-san? Gome, nie miałem takiej intencji. Zakradłem się w nocy do twego pokoju. Niestety, spałaś tak uroczo, że postanowiłem cię nie budzić. Mnich ze świątyni powiedział mi, że wyglądałaś na zmartwioną, więc widząc cię śpiącą tak smacznie, nie miałem serca burzyć twego spokoju i postanowiłem czekać, aż się obudzisz.-rzekł z łobuzerskim uśmieszkiem na obliczu Kojiro, nie przerywając delikatnej pieszczoty skóry łowczyni.- Tym bardziej, że martwi mnie fakt, iż podróżować będziesz z Kasanem.
Pobudka była niezwykle przyjemna, ale i niepokojąca w pewien sposób. Kojiro zakradł się do jej pokoju, a ona nie zauważyła. Jakiż samuraj by tego dokonał ? Żaden.
Maruiken już wcześniej zauważyła ten fakt, ale teraz uderzył on z ją większą mocą. Kojiro musiał być szkolony przynajmniej w niektórych technikach ninjutsu.
Konfrontacja z nim mogłaby być trudna. Cała nadzieja w tym, że mają wspólne cele. I w ganriki.Gdyby bowiem przybył w złowrogich celach, jej szósty zmysł ostrzegłby ją przed niebezpieczeństwem.

Niemniej, przy całej tej konkluzji o talentach jej yojimbo, uznała jego pojawienie za wydarzenie niezwykle obiecujące i przyjemne w każdym znaczeniu tego słowa. Należało jednak uważać z tą przyjemnością, bowiem pokusa w niej zatonięcia była bardzo duża. Zwłaszcza, gdy palce ronina w swej misji uprzyjemnienia łowczyni pobudki, wsunęły się tuż pod materiał yukaty otulający piersi. Choć z drugiej strony, odrobina przyjemności tuż przed drogą osłodziłaby przyszłe trudy podróży i polowania na Oni, ne?

Ach te dylematy...

Nie opuściły ją, gdy spotkała resztę drużyny. Ich przywódcę Kasana, anemicznego i nieśmiałego czarownika Takami Kohena, oraz fanatycznego aż do bólu Kazamę Sogetsu, w którego ostrzu miecza kryło się Oni. Kohen wydawał się jej obecnie jakoś bardziej... ożywiony i zadowolony? Lekko się uśmiechał i miał nieco nieobecne spojrzenie.
Sogetsu pozostał sobą. Skupionym na zabijaniu oni ponurym łowcą, którego nie obchodziło nic poza zwierzyną.
Na szczęście w drużynie był też Kuma. I to on pierwszy zauważył Leiko.


I zareagował na nią z typowym dla siebie entuzjazmem. - Maruiken-san, jak miło widzieć znowu. Jak zwykle piękna i jak zwykle dystyngowana, ne. Mam nadzieję, że to ci nie przeszkodzi napić się ze mną?
Uśmiechając się wyraźnie wahał się przed uściśnięciem jej, nie wiedząc czy pozwoliłaby na takie spoufalanie się. Rzekł cicho, acz z łobuzerskim uśmieszkiem. -Szkoda że podczas wizyty w mieście zapadłaś się pod ziemię. A może pod futon?
Nachylił się i szepnął.- Nie zdziwiłoby mnie to. Ci dwaj przystojni młodzieńcy już raz pobili się. Z twojego powodu, choć pewnie żaden z nich do tego by się nie przyznał. A i pewnie potrafili by sprawić przyjemność nawet tak wyrafinowanej kobiecie jak ty, ne? Aż korci mnie spytać, któremu się udało wzbudzić aż takie zainteresowanie i który z nich umilał ci ostatnio noce?
Ostatecznie klepnął ją delikatnie po ramieniu zanosząc się śmiechem.- Dobrze cię mieć w tej grupie. Reszta towarzystwa to albo ponuraki, albo niedorostki.
Kunashi Marasaki, przy całej swej nieokrzesanej naturze wydawał się umieć obchodzić z kobietami. Był wścibski, acz nienachalny. Był niewątpliwie podatny na kobiece wdzięki, acz... miała wrażenie, że łowca po prostu ją lubi także jako osobę. I traktuje jak zaufaną przyjaciółkę. Nie musiała go uwodzić, by mieć w nim sojusznika. Wystarczało okazać odrobinę sympatii.
Ostatni łowca, wydawał się nieśmiały, młody, sympatyczny...


Akado Yoru ubrany w czarne kimono, był przystojnym młodzieńcem o nieco uduchowionym spojrzeniu. Nie był tak wylewny jak Marasaki i nie starał się nawiązywać kontaktu z Leiko, poza nieśmiałym acz szczerym uśmiechem na powitanie. Przypominał Yasuro i...


"Uroczy młodzian. Prostolinijny i dobrze wychowany. Trochę... naiwny."


Iruka miała rację.
Leiko też miała takie wrażenie patrząc na jego oblicze, pogodne i uśmiechnięte. Zachwycał się jej obliczem łowczyni jak pięknie namalowanym za pomocą tuszu obrazem. Jakby... nie wiedział nic na temat relacji damsko-męskich. Jakby nie wiedział, że takie istnieją. “Opiekowanie się nim” w imieniu Jumai-sama mogło być zabawne.
Niemniej, gdy mu się tak przyglądała nienachalnie spod półprzymkniętych oczu, coś jeszcze zwróciło szczególnie zwróciło jej uwagę. Ozdoby na rękojeści, były podobne do tych na zdobycznym wakizashi z ziem Sasaki. nie identyczne co prawda, niemniej i katana i wakizashi mogły pochodzić z ręki tego samego płatnerza. Aczkolwiek nie z tego samego kompletu daisho, na to za bardzo się różniły.

Ostatnim członkiem drużyny był chudy żylasty mnich, o cierpkim wyrazie twarzy. Dość dobrze znany Leiko Jia-min. Ten sam którego Yasuro uratował od śmierci, i ten sam którego Leiko okradła.
Doprawdy, cóż za zbieg okoliczności.

Tymczasem przywódca wyprawy Hirami Kasan


wyjął zza obi zwój, będący mapą i rozwinął go mówiąc.- Do Nageiki, ufortyfikowanej wioski mamy dzień drogi, więc jeśli się sprężymy, nocować będziemy w całkiem przyjemnych warunkach, ne? Niestety nie mamy przydzielonych koni, bowiem w górach które będziemy przemierzać, byłyby balastem. Raporty, które przejrzałem przed opuszczeniem zamku, stwierdzały że na tym pierwszym etapie podróży nie grasują żadne stwory, których usunięcie mogłoby być konieczne. Acz należy być czujnym. W połowie drogi, zaplanowałem przerwę na posiłek. Żywność i odrobinę sake mam już przygotowane.
Schował mapę i rzekł z uśmiechem.- No to ruszamy.
Po czym po chińsku powiadomił Jia-mina, który skinął głową i odpowiedział w swym rodzimym języku.
Wyprawa się zaczęła.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 02-02-2013 o 20:36.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18-03-2013, 08:25   #179
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Był tutaj. Nie senna mara, nie wytwór wyobraźni. Prawdziwy on, Sasaki Kojiro.

Jej naiwność i nadzieja triumfowały po swej porażce w świątyni. Łkająca, krwawiąca dusza znalazła swe pocieszenie w jego znajomej postaci, wszak ten strażnik nie pozwoli jej więcej zranić. Łowczyni szczerze gardziła swą słabością, tymi wszystkimi żałosnymi uczuciami jakie obudził w niej uśmiech Gonzaenmona.
Ciężko też było jej przystać na tak wielką ulgę jaka spłynęła na nią po otworzeniu oczu i zobaczeniu tej znajomej twarzy. Tym bardziej, że.. był tutaj. Wtargnął do pokoju bez jej wiedzy, obserwował ją śpiącą i w każdej chwili mógł zadać cios jej bezbronnemu ciału. Wyśmiał jej czujność, pogardził jej latami treningów. Czy to zmysły Leiko stępiały, czy to on był rzeczywiście aż tak niebezpiecznym mężczyzną? Zarówno niezrównanym na polu miłosnym, co i w prawdziwej bitwie?

Samuraj, yojimbo, ronin, młody lord, kochanek, duch.. kim jeszcze jesteś, Kojiro? Ile jeszcze sekretów i talentów skrywasz pod tą chłopięcą naturą i łobuzerskim uśmiechem?



[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=WjOPJBO4RJw[/MEDIA]



-Mój tygrysie.. - wymruczała spoglądając z dołu na twarz swego kochanka -Śniłam o Tobie. Strzegłeś mnie przed koszmarami..
Uniosła rękę w leniwym, wężowym ruchu i sięgnęła ku opadającym swobodnie pasmom jego włosów. Psotnie zatonęła wśród nich palcami, uśmiechając się przy tym ciepło. Ustami, oczami. Całym swym jestestwem, któremu zezwoliła na taki zryw zadowolenia na jego widok -Znów mnie zadziwiasz. Niewiele osób potrafiłoby zakraść się do mojego pokoju bez budzenia mnie. I z tych niewielu, tylko Ty jesteś tak przyjemnym widokiem po przebudzeniu.
-Jak się już nieraz przekonałaś mam pewne skromne talenty, jak i ty.
-rzekł w odpowiedzi Kojiro, pieszczotliwie i delikatnie muskając palcami szczyt piersi łowczyni ukryte pod materiałem yukaty.- Osobiście poczytuję za pochlebstwo iż uważasz mój widok za poranną przyjemność.
Uśmiechnął się. - I ty zaszczycasz me sny Leiko-san, choć uważam że spotkanie ciebie na jawie zawsze jest przyjemniejsze od snów, ne?

Kobieta zachichotała cicho. Wesoło, ale nie głupiutko, czując jak koniuszki palców ronina wędrują po jej piersiach, jak tą pieszczotą przyozdabia je całe gęsią skórkę. Jakże to możliwe, że ktoś tak zdolny i niebezpieczny na wiele sposobów, jest jednocześnie tak niepoprawny jak byle młokos. Kojiro nawet nie próbował się opierać pokusie jej wdzięków, sięgał ku nim śmiało przy każdej okazji.
-Czyżbyś polecił mnichowi donosić sobie o mych nastrojach? To troska, ciekawość czy pilnowanie swej własności? - zapytała z żartobliwymi nutkami pobrzmiewającymi w głosie, gdy tak zaplatała kosmyki jego włosów na swe smukłe palce.
-Mnich tej świątyni ma czułe i współczujące serce. I gdy usłyszał opowieść o młodej żonie starego i bogatego kupca. Żonie samotnej i nierozumianej przez męża, która znalazła szczęście w romansie z młodym yojimbo, to szczerze chciał pomóc zakochanym. Gome Leiko-san, że osadziłem cię w tak... niewdzięcznej roli, choć to zdradzany twój małżonek ma pewnie jeszcze gorzej.-rzekł z łobuzerskim uśmiechem Kojiro nachylając się ku twarzy łowczyni i muskając czubek jej nosa wargami.-Nie potrzebowałem rozkazywać mu niczego, sam wykazał inicjatywę i martwił się twym smutnym obliczem, podobnie jak ja. Tak więc...- szeptał cicho muskając czubkiem języka sam czubek nosa, równie delikatnie co palcami pierś łowczyni.- … uradował mnie twój uśmiech podczas snu.

-Zatem masz też talent do snucia opowieści, Kojiro-san? - zapytała po uprzednim przyjęciu jego słów kolejnym chichotem. Doprawdy niepoprawny -I jak ta się skończy? Czy żona ucieknie od swego starego męża, aby resztę życia spędzić u boku yojimbo? Czy może kupiec jeszcze będzie próbował o nią walczyć ? Czy ona zasłoni kochanka swą własną piersią powstrzymując ich od pojedynku? Czy po odejściu będą szczęśliwi?
Opuściła powoli powieki pod dotykiem jego warg, a dłonią sięgnęła nieco wyżej niż ku jego pasmom muskającym teraz też i jej twarz. Opuszkami na ślepo odnalazła policzek mężczyzny, dotykała go delikatnie przypominając sobie jego miękkość, a potem przytuliła doń czule swe palce -Czy wybranek jej serca odgoni od niej wszelkie zmartwienia?
-Yojimbo planuje porwać swą kochankę, do miejsca pełnego rozkoszy i szczęścia. Z dala od tego miasta. Może do chatki w górach? Bo czyż samotna i nieszczęśliwa małżonka na to nie zasługuje? Czyż mnich łagodny i dobrotliwy nie zasługuje na opowieść o tym jak pomógł innym w drodze do szczęścia?- mruczał niemalże kocim tonem Kojiro obniżając twarz w kierunku jej oblicza. W końcu nie nos muskał ustami, a wargi... by po chwili wbić się w nie w czułym pocałunku. Całą dłonią muskał delikatnie pierś swej wybranki, całując usta łowczyni długo i namiętnie. A potem spytał.- Czy wybranek serca odgoni zmartwienia? Nie wiem. To nie moja opowieść. Tylko ty możesz udzielić odpowiedzi na to pytanie, ne ? Więc jak sądzisz Leiko-san? Odgoni?
-Hai, odgoni. Niektóre – szepnęła łowczyni otwierając oczy. Nieco melancholijnym spojrzeniem wodziła po rysach twarzy swego tygrysa. Delektowała się jego uspokajającym widokiem, jego postacią potrafiącą dać i rozkosz, i bezpieczeństwo, i wyzwanie dla jej własnej ciekawości.
-O innych pozwoli zapomnieć – za jej wzrokiem zaczęły wędrować też palce. Sunęła nimi po skórze Kojiro, sięgnęła podbródka, aż na dłużej została przy jego ustach. Tym źródle słodyczy pocałunków, których kontur pieszczotliwie zakreśliła koniuszkiem palca wskazującego. Jej własne wargi zaś przybrały cień smutnego uśmiechu -Ale będą też takie, które niczym trucizna będą się sączyć w jej żyłach i duszy. Odgonienie ich nawet dla niego będzie zbyt trudne. Jednak sama jego obecność przy niej będzie ukojeniem, uciszeniem trosk i lęków..
-Cóż to za ciernie?- spytał cicho Kojiro uśmiechając się ciepło. Nachylił się i czule cmoknął czoło swej kochanki mówiąc.- A może nie powinienem pytać, by nie wzbudzać złych wspomnień ? Może wystarczy przestrzec, byś nie rzucała się w oczy Kasanowi?

Nie odpowiedziała mu nic, ale po tej chwili milczenia i zadumy, postanowiła się podnieść do pozycji siedzącej. Jedną dłonią podtrzymała skromnie yukatę, aby nie ukazała roninowi wszystkich jej skarbów. Nie od razu, przynajmniej. Nie odtrąciła jego ręki śmiało sobie folgującej pod materiałem, a jedynie drugą dłonią przytrzymała ją lekko, utrudniając mu pieszczoty i starając się skupić jego uwagę na swych słowach -Zostałam ostatnio zaproszona do pewnego przybytku, tutaj w mieście. Przybytku, gdzie wieczorami bawią się i spotykają dostojnicy klanu. Byli obaj doradcy daymio, był Ginari-san wraz ze Słodyczą Lotosu, byli samuraje, byli yojimbo, był.. był..

Zająknęła się, gdy jej krótka i skąpa w niestworzone dla uszu ronina szczegóły relacja zbliżyła się do najbardziej niepokojącego momentu przyprawiającego ją o dreszcze równie mocne co dotyk kochanka. Ale jakże odmienne w swej naturze. Podążanie tą ścieżką w głąb swego umysłu, gdzie zdołała odepchnąć od siebie wspomnienia i myśli z poprzedniego wieczora, przywołało echo tamtej bezczynności. Cierpienia zadanego jej zaledwie prostym uśmiechem. Krzyku i bólu jej wewnętrznej bestii pod byle chłodnym spojrzeniem..

Ciało łowczyni drgnęło gwałtownie, otrząsając się z tych uczuć próbujących ją znowu opleść niby ciasną, pajęczą siecią. Odwróciła głowę od Kojiro, tym samym też i uciekając od niego nerwowym spojrzeniem. Kontynuowała jednak, choć cichszym głosem, jak gdyby samo głośniejsze wypowiedzenie tego imienia mogło przywołać potwora -Był białowłosy demon, Gonzaenmon..
-Gonzaenmon?
- spytał Kojiro przybliżając się do kobiety i tuląc swym ciałem do niej. Przywarł dłonią do jej piersi, by dać jej świadomość jak blisko niej jest jej tygrys i jak daleko wszelkie zagrożenie. -Kim jest Gonzaenmon?
Wyglądało, że tym razem jej yojimbo nie słyszał o tym samuraju. Czyżby był on tak mało znaczący w klanie? Musiał być nikim ważnym za czasów świetności Sasakiego Kojiro w klanie, ponieważ dotąd jej tygrys był zbyt dobrze poinformowany, by pominąć kogoś znaczącego.
-I czemuż drżysz teraz? Wszak nie mógł ci nic zrobić przy tylu przedstawicielach klanu, ne?- szeptał cicho, muskając ciepłem oddechu skórę szyi łowczyni.
-On jest.. yojimbo Umariego – szepnęła obejmując się niespokojnie ramionami i palcami wczepiając się w materiał swego odzienia -Ma długie włosy białe jak śnieg. Uśmiechem pozbawia swoją ofiarę władzy nad ciałem, czyni ją bezwolną marionetką. Spojrzeniem sięga głęboko, przeszywa duszę na wskroś.. uderza i rani boleśnie jak ostrzem..

Zadrżała ponownie pod materiałem yukaty. Z zimna, ale tego lodowatego, wbijającego się igiełkami w kręgosłup w torturze zapewnianej jej przez pamięć tamtej męczarni trwającej wieczność. Także i jej oddech na krótki moment stał się bardziej urywanym.. co zresztą mężczyzna mógł z łatwością wyczuć, trzymając jej pierś w swej dłoni. Potrząsnęła bezradnie głową -Iye.. gomen, nie potrafię tego opisać. Ale to potwór w zwodniczo ludzkiej skórze, demon gorszy od wszystkich Oni jakie napotkałam na tych ziemiach. Bestia na usługach klanu..
-Rozumiem. Przeraził cię, ne ?
- szepnął cicho Kojiro delikatnie zaciskając dłoń na nagiej piersi dziewczyny, tylko po to by docisnąć ją do siebie i przytulić mocniej. By poczuła, że jest z nią, że jest blisko. Drugą dłonią odsunął jej pukle włosów na bok, odsłaniając kark i pieszcząc go swym ciepłym oddechem.-Przeraził, bo nie spodziewałaś się tego, ne ? Że cię zaatakuje, że się odważy, że... jest taki jaki jest. Mnie też spotkała taka nieprzyjemna niespodzianka. Mój... druh z dawnych lat. Seichiro stał się takim stworem. To był dla mnie szok.
Leiko słyszała smutek w jego tonie głosu i... przypomniała sobie tamtą walkę. Dwa pojedynki, których była świadkiem. W jednym pojedynku ronin zabił białowłosą bestię, w drugim śledzącego go ninję. Seichiro, tym imieniem określił wtedy potwora.
Poczuła muśnięcie warg Kojiro na swym karku.- Rozumiem twe obawy Leiko-san, ale nie powinnaś się już trwożyć. Gonzaenmon popełnił dwa błędy. Pokazał co potrafi, więc jego sztuczka nie będzie już niespodzianką przy kolejnym spotkaniu, no i... myśli że jesteś sama. A przecież nie jesteś i nie będziesz. Ja jestem w pobliżu, ne? A ty swoich sekretów jeszcze przed nim nie miałaś okazji, ne ? To kto tu powinien obawiać się kolejnego spotkania?
-Nie wiem.. jeśli samym uśmiechem zdołał zapanować nad mym ciałem, to jakież jeszcze może skrywać paskudne sekrety? Jakież tajemnice mają Hachisuka, skoro strażnik jednego z doradców jest tak groźną kreaturą?
-przechyliła się odrobinę ku roninowi, by móc oprzeć swe czoło o jego własne pomiędzy spływającymi mu na twarz kosmykami włosów. Zmęczona siłą przywołanych wspomnień, przymknęła raz jeszcze oczy i uśmiechnęła się słabo, szepcząc -Obaj sprawiacie, że czuję się bardzo słabą kobietą. On swoimi sztuczkami czyniącymi mnie bezbronną. Ty swoją troską i potrzebą ochrony, do których nie nawykłam..

Siedziała tak w milczeniu, odpoczywając po wysiłku szargającym jej spokojem. Czerpała siły z tej bliskości Kojiro, z jego ramion dających poczucie bezpieczeństwa, z jego słów, dotyku, ciepłego oddechu wyczuwalnego na jej wargach. Odetchnęła uspokajająco i dodała -Był tam też Ishiki. Rozmawiał z Umarim, klęczał przed nim jak sługa przed swym panem..
-Umari... Nie sądzę, by to on był jego panem. Ishiki nie jest osobą, która mogłaby słuchać takiego człowieka. Ktoś musi stać za tym.-
ronin nie musiał mówić kto. Odpowiedź sama się nasuwała. Mnisi. Tajemniczy chiński zakon, który oplótł klan Hachisuka swoimi mackami.

-Tak łatwo zapomnieć o własnej śmiertelności,ne ? Gdy się jest łowczynią bestii?- rzekł cicho Kojiro spoglądając wprost w oczy Leiko. Spojrzenie miał pewne siebie, łobuzerskie nawet. Ale nie wypatrzyła w nich ni odrobiny lekkomyślności.-Rozbraja cię moja troska?
Uśmiechnął się i nachylił lekko całując jej usta.- Nie słyszałem jeszcze takich słów w ustach żadnej kobiety.
-Oh? Czy wiele kobiet w Twoim życiu było łowczyniami demonów? - zapytała Leiko już pogodniejszym tonem głosu. Nie do końca pozbawionym brzmienia jej obaw, ale wyraźnie bardziej pocieszonym niż przed kilkoma chwilami. A i może zrzucenie ze swych barków tego straszliwego ciężaru też po trosze zdołało ukoić jej nadszarpnięte nerwy.
-A może każdego dnia tańczyły na ostrzu miecza, mogąc polegać jedynie na swych własnych umiejętnościach, aby przeżyć...? - mówiąc dotykała z delikatnością i czułością wargi Kojiro swymi ustami w drobnych pocałunkach. Bardziej w muśnięciach, w których ich oddechy spotykały się, tętniąc mrowiem pragnień -Ale na pewno wiesz jak to jest, ne duchu? Gdy przez długi czas sam jesteś panem swego życia i przeżycie każdego kolejnego dnia zależy tylko od Ciebie. Aż zjawia się ta jedna osoba, która zaczyna się troszczyć i martwić o Ciebie. Przyjemnie wywraca wszystko do góry nogami..
-Hai. Kiedyś wiedziałem. I wiem jak to jest, taką osobę stracić. Więc nie martw się. Nie pozwolę ci tego odczuć. I nie pozwolę ci zginąć. Świat byłby zbyt smutnym miejscem bez Tsuki no musume.
- rzekł nieco melancholijnym tonem Kojiro szepcząc pomiędzy muśnięciami jej ust i policzków. Musnął czubkiem języka szyję łowczyni, powoli acz delikatnie.- A teraz... nie pozwolę ci się martwić.

Uśmiechała się słuchając jego zapewnień. Niemądre tygrysiątko. Niemądre, a dzięki temu tak łatwe i przyjemne w wykorzystywaniu przez nią w dążenia do celu. Karmił ją najsłodszymi wyznaniami, ale wystarczyłoby poznanie przez niego prawdy, tej potwornej dla niego prawdy o jego Tsuki no Musume, by cała troska poszła w zapomnienie.

Pogładziła dłońmi swe ramiona rozgrzewająco, po czym zerknęła w stronę wyjścia na ogród. Słońce jeszcze nie wkradało się do pokoju, choć szarość na zewnątrz świadczyła o tym, że Amaterasu już się przebudziła i powoli wstępowała swym blaskiem na poranny nieboskłon. Leiko miała zatem jeszcze moment, może nawet dwa, by zacząć się przygotowywać do podróży. Mogła je równie dobrze spędzić w objęciach swego kochanka, by rozpocząć ten dzień zaspokojoną i zadowoloną. A także zmęczoną, bo tylko przecież otworzyła oczy, a ronin już zamierzał pozbawić ją energii na wiele rozkosznych sposobów.
-Ale.. chciałeś mi coś powiedzieć, ne? O Kasanie, opiekunie mojej grupy? - zwróciła się ponownie do Kojiro, nim jego uwaga całkiem skupi się na pieszczotach jej ciała.
-Kasan jest wielce inteligentnym i bardzo podstępnym... lubieżnikiem Leiko-san. I bardzo brutalnym.- mruczał dłonią pieszcząc pierś łowczyni, raz delikatnie raz mocniej nie dając jej całkowicie skupić się tylko na jego słowach. Także i delikatne muskanie skóry jej szyi było bardzo rozpraszające.- Zanim wybuchła wojna Kasan posiadł siłą żonę jednego z samurajów, świetnego szermierza. Ten wyzwał go na pojedynek, który Kasan z pewnością by przegrał. Niestety rozpętała się wojna, a ów biedny samuraj zginął w pułapce zastawionej przez wrogie wojsko. Ja osobiście nie wierzę, że przez przypadek. Kasan może okazać ci swoje zainteresowanie, lecz uważaj wtedy z wodzeniem go za nos. To się może źle skończyć.

Łowczyni jęknęła cicho, kiedy akurat dłoń mężczyzny zacisnęła się drapieżnie na wrażliwej krągłości jej piersi. Aż zerknęła na niego karcąco, jak na małego chłopczyka, który na swój wybryk ma wytłumaczenie jedynie łobuzerskim uśmiechem. Zatem gestem figlarnym i równie niefrasobliwym co on, sięgnęła dłonią ku jego szyi. Zawitała tam jednak zaledwie byle muśnięciem opuszkami palców niczym tchnieniem wiatru, by od razu zsunąć się niżej ku jego klatce piersiowej..

-Twój dawny klan mnie.. zadziwia, Kojiro-san. Przyzwala na tak wiele zła w swych szeregach. Daimyo musi albo przymykać na nie oko, albo nic o nich nie wiedzieć. Ani o tym psie, Ishikim, swobodnie chodzącym po jego ziemiach. Ani o jego własnym yoriki, dopuszczającym się tak haniebnych czynów.. - mruczała, a jej ręka wędrowała nieśpiesznie. Dotykała ciała odsłoniętego rozchełstanym na boki kimonem. Bez patrzenia wyczuwała blizny jakimi naznaczony był jej tygrys, czuła jego niepozorne mięśnie drżące pod skórą. Sięgała też i dalej, głębiej. Ku części brzucha skrytej pod miękkim materiałem, a twardej pod jej swawolnymi palcami. Wyżej oddechem lekko otuliła ucho swego kochanka, mówiąc -Ale on nie ma w zanadrzu sztuczek jak tamten białowłosy demon, ne? A ja nie jestem bezbronna. Nie będę też sama z nim podróżować. Nie pozwolę wyrządzić sobie krzywdy..
-Ishiki nie był tak okru.. okrut.. ny... jeszcze wtedy... a Kasan, Kasan zginąłby...w pojedynku... Początki rządów... Daymio był niedoświa... dczony...jeszcze...-samuraj nie do końca panował nad swym głosem, gdy palce łowczyni wędrowały po dolnych partiach jego ciała. Dłoń Kojiro nadal dopuszczała się swawoli na piersi Maruiken, kciukiem masując jej szczyt. Zaś usta jego muskały szyję kochanki.
-Poza tym.. ja mu... nie pozwolę... gdy... będę... Bo będę w pobliżu, tuż za wami.- mruczał jej tygrys rozluźniając drugą ręką wiązanie yukaty, tylko po to by dłoń dotąd pieszcząca jej pierś przesunęła się na sprężysty brzuch Leiko, w drodze do bardziej wrażliwego miejsca łowczyni.

Kobieta poruszyła ramionami, aby wyrwane spod oplotu pasa obi odzienie spłynęło majestatycznie w dół, muskając przy tym wszystkie krągłości jej ciała prezentowanego oczom kochanka. Poczuła na odsłoniętej skórze dreszczyk porannego chłodu, zaraz przegnanego w niepamięć przez mocniejsze uderzenie pragnienia pod gorącymi pocałunkami ronina. I pod tym jego spojrzeniem ciemnych oczu. Pożądających, wielbiących, podziwiających jak dzieło sztuki..
-Hai.. bo przecież.. Shimoda jest i Tobie po drodze.. ne? - szeptała żartobliwie. Pieściła jego tors i brzuch tak przyjemnym, nęcącym wielce dotykiem palców, łaskotała też delikatnie końcówkami jego tasiemki przewiązanej na jej nadgarstku. W końcu przesunęła dłońmi ku jego ramionom, by zręcznym ruchem zsunąć zeń górną część kimona.
Splotły się ze sobą dwa ciała węża i tygrysa, gdy przylgnęła do niego swą nagością. Ułożyła ramiona na jego karku, dłonie wczepiając w potok długich włosów opadających mu na plecy -Przypadkiem tak. Ne.. Kojiro-san?
-Przypadkiem... hai... bardzo przypadkiem...
-mruczał niczym kot niemalże ronin rozgrzewając ciało łowczyni pocałunkami i wędrówką palców po nagim ciele. Niespiesznie i delikatnie muskał palcami różne wrażliwe punkty jej ciała wywołując przyjemne drżenie Leiko. Zupełnie jak młodzieniec po raz pierwszy trzymający rodowe daisho w dłoniach, rozkoszował się obecnością łowczyni w swych objęciach.-A co... ty planujesz... po drodze do Shimody, Leiko-san?

-Ja?- przedziwny chichot wydobył się z krtani kobiety, jak gdyby dostrzegła coś przezabawnego w pytaniu kochanka -Ja planuję być uczynną łowczynią. Grzeczną i... zręczną w swym fachu. Nie budzącą zainteresowania, ani nie przyciągającą zbędnych spojrzeń.
Z psotnym błyskiem lśniącym w jednym ze złotych oczu niczym gwiazdka na niebie, naparła całą siłą swego ciała na Kojiro. Nie oponował przed takim poddaniem się jej woli, więc oboje nadzy opadli na tatami pokoju. Futon? A czy kiedykolwiek była im potrzebna taka trywialność co czerpania rozkoszy ze swej bliskości? Iye.
Wystarczył chaos rozrzuconych ubrań, burza posplatanych ze sobą włosów. Namiętność zmysłowych uścisków, upojenie słodyczą pocałunków i muzyka bezwolnych jęków przyjemności.



Tak jak dotąd, ne Kojiro-san?
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18-03-2013, 08:35   #180
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Miyaushiro, Ty pająku podstępny..
Zbieranino cieszących zmysły przybytków i postaci pod łudząco niewinnymi maskami skrywającymi swe lica szpetne, naznaczone wyniszczającym pragnieniem ciągłej chełpliwości i knowań. Wabisz przyjemnościami osłabiającymi baczność umysłu. Jakże silnie musisz oddziaływać pokusami na innych swych gości, skoro i czujność Leiko, córy cieni, księżyca i węży, tak straszliwie się nadwątliła wśród Twych murów. Właśnie owocem Twego słodkiego jadu było śmiertelne zaskoczenie i przerażenie atakiem białowłosego demona, niecierpliwość współgrająca z nerwowością w trakcie rozmowy z Isako, w końcu też i.. niedostrzegalne przez nią wkradnięcie się tygrysa do jej własnego pokoju.

Ah! Jakąż pomroczność umysłu musiały zesłać na nią te wszystkie zbytki klanowej stolicy. I jakże ją teraz straszliwie męczyły i drażniły dokładne wspomnienia każdego ze swych błędów poczynionych przez tych kilka dni pozornego spokoju.

-Leiko-san? Czyżby odzywała się już tęsknota za wygodami miasta?

Kobieta uśmiechnęła się lekko słysząc te słowa i pokiwała przecząco głową. Nim jednak odwróciła się ku Kumie, z którego ust padło to rzucone żartobliwym tonem pytaniem, zerknęła jeszcze ostatni raz na zamek daimyo majaczący dostojnie w oddali.






Miyaushiro, Ty potworo niezgorsza od wszystkich Oni plugawiących te ziemie. Parszywa matko wypluwająca z siebie samych intrygantów i bestie w ludzkich skórach. Czy to naprawdę demony wyniszczają Hachisuka, czy może Twe dzieci i goście z Kraju Niebiańskiego Smoka?
Tymczasem Maruiken Leiko wyrwała się z Twych kuszących ramion, ale jeszcze wróci. Może i wygrana tej jednej bitwy należy się Tobie, jednak to jeszcze nie koniec. Wróci, aby wyrwać z nich także i swoją drogą siostrzyczkę.

Miyaushiro, sayōnara.




***



Kunashi Marasaki był jej najbliższą osobą w tej grupce mężczyzn. Co było dość nieoczekiwane z racji tego, że z mrocznym czarownikiem i zapalczywym bushi spędziła więcej czasu na wspólnych polowaniach, a z nim samym nie rozmawiała dotąd zbyt wiele. Pomijając tworzenie planu ataku na Matkę Głodu i okazyjną, krótką wymianę zdań. A mimo to był jej bliższy, czego przyczyną zapewne był jego pogodny charakter, którym zachęcał do towarzyszenia sobie. Uczepiła się go zatem, jak ta pijawka zawsze wyszukująca sobie odpowiedniej ofiary do ukąszenia i trzymania się razem przez całą wędrówkę. Potrzebowała obrońców, tej dodatkowej siły, by jej własna mogła działać z ukrycia lub zaskoczenia. To jej swoiste.. pasożytowanie na nich, nie było aż tak złe, ne?
Także i Niedźwiedź wiele dobrego czerpał z jej obecności przy sobie. Wszak nie był zbyt rad z ponurości i milkliwości reszty łowców. A idąc tak blisko mogli rozprawiać radośnie o tematach mało ważkich, o swych towarzyszach także, aby ci nie usłyszeli ni słówka.

Od czasu do czasu też użyczała sobie jego ramienia, by móc wesprzeć się nań w trudach podróży. Oh, nie to, żeby już się zmęczyła i nazbyt zgnuśniała w trakcie pobytu w mieście, bądź by nie mogła sobie poradzić bez pomocy mężczyzny. Ale czyż mężczyźni nie lubili być użyteczni pięknym damom? Czyż nie radowali się, gdy czuli na swym przedramieniu delikatną dłoń kobiecą?
A Kuma właśnie czuł dotyk łowczyni muskającej palcami jego silną, umięśnioną potężnie rękę. Ani po Kojiro ani po Płomyku nie było widać ich siły, a jednak pomimo szczupłych sylwetek potrafili bez problemu unieść w powietrze swą wybrankę. Yasuro był nieco postawniejszy, ale przy Niedźwiedziu każdy z nich wyglądał nad wyraz wątle. Ich mięśnie były jedynie liniami zaznaczonymi na ciele i wyczuwalnymi twardo pod palcami, a zaś przy swym nowym towarzyszu odnosiła wrażenie, że mógłby ją zmiażdżyć byle uściskiem dłoni. Albo unieść na jednej ręce i posadzić na swym potężnym ramieniu jak byle piórko, byle barwnego ptaszka z odległych krain.

Hai, kogoś takiego z przyjemnością widziała u swego boku w tej wędrówce pełnej czekających na nią pułapkami.




***




Leiko parsknęła szczerym śmiechem. Elegancko cichym i ukrywanym za rękawem kimona, istnym przeciwieństwem głośnego i rubasznego śmiechu jakim ryknął siedzący koło niej postawny mężczyzna, prawie stawiając na nogi najbliższą sobie okolicę.

Po dobrym rozpoczęciu podróży i intensywnym marszu, przyszedł czas na odpoczynek oraz posilenie się, nabranie sił na dalszą wędrówkę.
Kiedy reszta grupy odnajdywała sobie miejsca, Maruiken wraz z Kumą przysiadła wygodnie na powalonej kłodzie drzewa. O ile ona zaledwie ułożyła na kolanach pudełeczko ze swoją częścią prowiantu, o tyle mężczyzna z zapałem zajął się swoją, w przerwach między przełykaniem zabawiając ją swoimi opowieściami z polowań, zastępując w tej roli Płomyczka.
Ale natura jego chęci dzielenia się swymi historiami zdawała się być odmienną od tej kierującej językiem młodziana. Tamten pragnął sobie zagarnąć jej zainteresowanie, przedstawić się w jej oczach w jak najlepszym świetle, zgarniać płynące z fioletowych ust zachwyty i pochwały, a wszystko to miało ją rzucić wprost w ramiona swego młodego obrońcy i wspólnego spędzenia nocy. Kuma wydawał się snuć swe opowieści całkiem bezinteresownie. Ot, żeby z kimś się nimi podzielić i przy okazji rozbawić swego słuchacza. Nawet jeśli swoją osobą wzbudzała w nim typowo męskie pragnienia, to nie czyniły go one tak zaślepionym jak kogucika.

-Doprawdy, Kuma-san. Ten Oni nie miał żadnych szans. Aż kusi współczuć biednej kreaturze.. - wymruczała z resztką melodyjnego chichotu jeszcze rozbrzmiewającego w jej głosie -Zaczynam się obawiać, że z Tobą w naszej grupie, nie zdążę nawet jednego demona zadrapać moją bronią. Ah, może zostawisz mi chociaż jakiegoś małego?
Łowca sprawiał swym.. pewnym nieokrzesaniem wymieszanym ze sporą charyzmą i prostą duszą, że jego dokonania niejednemu mogące zmrozić krew w żyłach, miały charakter bardziej frywolny niż heroiczny. A jednocześnie nijak nie można było mu odmówić osiągnięć w łowach.

-Nie wypada wszak obarczać kruchej niewiasty tak paskudnym obowiązkiem, jakim jest rozprawa z tak obrzydliwymi kreaturami, ne?-rzekł żartobliwym tonem Kunashi, nalewając sake i Leiko, choć jedynie odrobinę. By nie mogła go posądzić o upijanie jej w niecnych celach.- Niemniej, przypuszczam, że z trójki która wyruszyła na przeklęte ziemie Sasaki, to ty najbardziej napracowałaś się w boju. Nie ujmując nic umiejętnościom Kirisu muszę jednak stwierdzić, że młodzikowi brak jeszcze doświadczenia i... cóż, musi się jeszcze wiele nauczyć by dorównać tobie lub mnie.

Podczas gdy oboje tak rozmawiali Hirami Kasan siedział nieco z dala zerkając to na mapę, choć co jakiś czas oczy ich przywódcy spoczywały na dekolcie łowczyni, a usta wykrzywiały się lubieżnie. Mnich towarzyszący im medytował, podobnie jak Akado Yoru. Sogetsu niecierpliwie czekając dalszej podróży ćwiczył kata swym przeklętym mieczem. A Kohen udając zatopienie się w myślach... podsłuchiwał dyskretnie rozmowę łowczyni z Kumą, co akurat trudne nie było, bo Marasaki mówił dość głośno.

-Ah, przypisujesz mi zbyt wiele dokonań – kobieta po raz kolejny roześmiała się aksamitnie, tym razem ze skromnością każącą jej zaprzeczyć i wyprowadzić Kumę z błędu -Moje jedyne umiejętności to spora dawka sprytu i równie dużo szczęścia, lub zwykłego przypadku. Nigdy nie ośmieliłabym się przyrównywać do tak zdolnych łowców jak Ty albo Ginamoto-san.

Wprawdzie zwracała się wprost do swego towarzysza, ale jej uwaga.. wędrowała po kolejnych osobach z grupy. Była świadoma wzroku Kasana sunącego obłudnie po jej wdziękach, ale nawet na moment na niego nie zerknęła. Unikała skrzyżowania z nim spojrzenia. Wszak zwierzętom nie powinno się spoglądać prosto w oczy, aby ich nie rozjuszyć, ne?
Za to znad czareczki sake uniesionej do ust, spod półprzymkniętych leniwie powiek, spoglądała co jakiś czas bacznie na medytującego Akado.
- Płomień był bardzo.. uczynnym i żarliwym obrońcą mego spokoju, tak samo jak i młody samuraj. Nie raz uratowali moje ciało przed byciem pozbawionym głowy przez jakieś maszkary. A i dziwnym trafem, podróżując po ziemiach klanu często odnajduję się w roli przynęty.. - nieco zadumy przybrał jej ton, gdy tak zastanowiła się krótko nad tym przedziwnym zjawiskiem. Koniec końców skinęła Niedźwiedziowi głową i uśmiechnęła się -...więc z przyjemnością witam w każdej grupie łowców i bushi potrafiących korzystać ze swej broni.
-Tu niewątpliwie każdy potrafi korzystać ze swego oręża.
- rzekł ze śmiechem w głosie Kuma, wędrując wzrokiem za przelotnym spojrzeniem Leiko w kierunku Akado.- Jednak, że ty już myślisz o konkretnym wojowniku, ne? Widzę, że twój gust się nie zmienił od ostatniego naszego spotkania. Nadal bardziej młode sokoły niż doświadczone orły?
-Sprawiasz, że to brzmi jak coś nieodpowiedniego, Kuma-san
– mruknęła nieco skruszona Leiko, jak gdyby łowca wytknął jej rzeczywiście robienie czegoś złego i co najmniej niegodnego takiej kobiety jak ona. Zaraz też westchnęła ciężkawo, teatralnie wręcz -Ale niestety, me serce i dusza wzdychają już do innego. Ani myślę o jakichś wyskubanych kogucikach, młodych sokołach czy dostojnych orłach. Na cóż mi te wszystkie barwne ptaszki, skoro tuż obok mam niedźwiedzia?
Każde słowo wypowiadała żartobliwym tonem. A chociaż spomiędzy jej warg padło wyznanie, pod którym niejeden młodzik już puszyłby się dumnie za zdobycie jej zainteresowania, to nie były to zwykle używane przez nią sztuczki do uwodzenia męskiej nacji. Były nazbyt oczywiste, zbyt mało wyszukane. Były zatem tylko psotą z jej strony, podkreślaną wesołym uśmiechem.

-Igrasz sobie z niedźwiedziem, ne? Niczym psotna lisica wodzisz niedźwiedzia za nos.- odpowiedział Kunashi żartobliwie grożąc jej palcem.- A może ty jesteś kitsune w ludzkiej postaci, Leiko-san?
Po czym spytał z nieskrywaną ciekawością.- A co porabiałaś przez te kilka dni, które spędziliśmy w Miyaushiro ? Zapewne ciekawiej niż my skoro, młody panicz Dasate wprost nie odrywał od ciebie wzroku?
A następnie westchnął.-Ech... Nie każdy jest Sagim, który potrafi się wślizgnąć na uroczystości urządzane przez bogate rody.
-Obawiam się, że mój pobyt w mieście nie był aż tak ekscytujący jak podejrzewasz.. - gładkie i jak najbardziej usprawiedliwione kłamstewko popłynęło z ust łowczyni -Przede wszystkim odpoczywałam po koszmarach i trudach ostatniej podroży. Rozpieszczałam się na wiele zmyślnych sposób, jakie tylko potrafi zaoferować takie miejsce jak Miyaushiro oraz.. pełna sakiewka. Zadziwiająco też wiele osób wymagało mego towarzystwa. Najwyraźniej uczestnictwo w polowaniach na nawiedzonych ziemiach Sasaki, nie działa wystarczająco odstraszająco..
Ponownie podkreśliła swą wypowiedź figlarnym uśmiechem i tak jak wcześniej po upiciu łyczka z czarki, zapatrzyła się ponad jej krawędzią na Akado, być może samym spojrzeniem pragnąc mu przerwać medytację. Mimo to uniosła brwi w zaciekawieniu, kiedy Kuma wspomniał o Czapli -I czyżby w żyłach Ginamoto-san też płynęła krew jakiegoś potężnego rodu? Bo chyba nie gładkość jego języka otwiera mu wszystkie drzwi?
-Hai. Sageru po prostu umie robić wrażenie na kobietach. No i potrafi przypochlebić możnym rodom. Umie gładko mówić... zadziwiająco gładko. -rzekł ze śmiechem Marasaki, Yoru zaś zauważył jej spojrzenie i raczył odpowiedzieć delikatnym uśmiechem. Niemniej nie przerwał medytacji, tak jak Sogetsu nie przerywał kata.




Zaś Kuma dalej mówił.- Jesteś pani zjawiskową damą, nic dziwnego że przyciągasz wzrok i nic więc dziwnego... że niełatwo uwierzyć w fakt, iż zajmujesz się łowami na Oni.
-Ah.. czyżbyś starał się przyprawić lisicę o rumieńce, niedźwiedziu?
-zapytała rozbawiona Leiko, zerkając na swego towarzysza -Ale to prawda, podobno niełatwo. Niejeden Oni już dał się zwieść tej kruchości i bezbronności łatwego celu. Także i mężczyźni o wielce haniebnych wobec mnie zamiarach.. - uniosła dłoń, by za palcami nieśmiało muskającymi usta, skryć błądzący po nich uśmieszek. Złowieszczy odrobinę, w połączeniu z niedopowiedzeniem w jej słowach -Być może właśnie to czyni ze mnie tak kuszącą przynętę.
A sama skuszona tą niewielką, ale jednak jakąś reakcją Akado na jej osobę, porzuciła w niepamięć swój plan czekania na koniec jego medytacji. Przymrużyła oczy przyglądając mu się bezceremonialnie, jak gdyby w ciężkim trudzie starała się sobie coś przypomnieć, wygrzebać jakiś drobiazg z odmętów swego umysłu.
-Akado Yoru-san – powiedziała po odnalezieniu swej zguby. Powoli i ostrożnie, smakując w swych wargach to nowe dla siebie imię młodego łowcy.

Młodzieniec usłyszawszy swe imię, zwrócił spojrzenie w kierunku Leiko sądząc, że chciała coś mu powiedzieć. Nie odezwał się jednak czekając uprzejmie, aż zacznie mówić. Wszak mógł się przesłyszeć, ne?

-Gomennasai, że Ci przerywam, Akado-san – wymruczała łowczyni przepraszająco, przejawiając nieco zawstydzenia swą tak jawną bezczelnością -Chciałam jedynie zapytać, czy medytacja jest Twym prowiantem i doda Ci sił do dalszej podróży? Bo jeśli nie..
Dłonią, niby to bezwolnie, pogładziła leniwie tuż obok siebie korę drzewa, na którego powalonej kłodzie siedziała wraz z Niedźwiedziem -Mamy jedno wolne miejsce, ne Kuma-san? Idealne, aby posilić się w towarzystwie i wzajemnie się poznać. Szczególnie, żeś jedynym nowym nabytkiem w naszej grupie łowców.
-Iye. Medytacja nie jest posiłkiem, ale hartuje i ciało i ducha.
- odparł Akado podchodząc do nich i przy okazji spoglądając na Kumę.- Można Kunashi-san?
-Tak, tak...
-machnął ręką Marasaki zgadzając się szybko. Po czym uśmiechnął się ironicznie do Leiko mówiąc.- Łowy już się rozpoczęły, ne?
I zaśmiał się głośno. Na szczęście zdumiona mina Yoru, świadczyła o tym, że młodzian nie zrozumiał aluzji.
-Wszak życie samymi łowami na Oni byłoby nużące, ne? - odparła wesoło postawnemu mężczyźnie, ani trochę przed Akado nie unosząc tej enigmatycznej kurtyny ich rozmowy.

Przechyliła lekko głowę, by móc spojrzeć na młodziana zza pasma włosów zwyczajowo zasłaniających jedno z jej oczu -Zatem, Akado-san, kim Ty jesteś na polowaniu? Potężnym niedźwiedziem, sprytnym lisem, czy gorliwym sokołem ?
- Wilkiem. Nieustępliwym, szybkim wilkiem.
- rzekł po zastanawianiu młodzik, pewnym siebie tonem głosu.-Tak... Myślę, że wilk najbardziej by pasował.
-Wilk, wilczek raczej, okami-kun.
- zażartował Kuma, a Yoru wzruszył ramionami wyraźnie nie przejmując się docinkami starego łowcy Oni.
-Może Okami-kun rzeczywiście ma urok młodego wilczka, ale kły i pazury ma niczym najstraszliwszy drapieżnik, ne? - mruknęła kobieto ugodowo, a jej spojrzenie zsunęło się powoli z twarzy Akado -Ciekawą broń ze sobą nosisz. Ale nie tylko na pokaz, prawda?
-Hai. Otrzymałem ją wraz z misją od mojego sensei. To niebiańskie ostrze, służy do niszczenia Oni.
- stwierdził Yoru z całą powagą, pieszczotliwie dotykając palcami rękojeści.
-Kto by pomyślał.- zadumał się Kuma również przyglądając się broni.-Taki zaklęty oręż nie trafia się często. Choć oczywiście różnie to z tymi magicznymi broniami bywa.
Podrapał się po głowie mówiąc.- Kiedyś oferowano mi sprzedaż takiej broni, ale... cóż, staruszek śmierdział za bardzo bimbrem, a i owe nagamaki wyglądało mało wiarygodnie. Ostrze wydawało się źle wykute… więc nie zakupiłem.
Wypowiedź o magicznej broni pochwycił uchem i Kohen, który zerknął w stronę rozmawiającej trójki. Na szczęście mnich był pogrążony w medytacjach, Sogetsu w treningu... więc ci nie zauważyli tej wzmianki. A Kasan nie interesował się bronią, co najwyżej dekoltem Leiko na który od czasu do czasu zerkał.

-Też już napotkałam kiedyś na magiczną broń. Siła w nich drzemiąca jednak nie pochodziła z kwiecistego Takama-ga-hara, a z najgorszych głębin piekielnych wyrzucających na nasz świat Oni. W ich ostrzach były zaklęte demony żerujące na bushi złaknionych potęgi.. - powiedziała łowczyni, a w jej głosie zabrzmiała pewna gorzka, może nawet wzgardliwa nuta. Ale równie dobrze mogło to być mylne wrażenie, rozwiane pośpiesznie przez pełen czaru ciepły uśmiech jakim go obdarowała -Ale Ty, Okami-kun, nie byłbyś tak niemądry, by pozwolić wygrać pokusie jakiejś przebrzydłej kreatury, ne?
-Iye. Zostałem urodzony po to by walczyć z Oni. Przy zamku mego pana mieszkał mędrzec czytający ludzkie losy z gwiazd. Tak jak moja katana była przeznaczona mnie.
- odparł z niezachwianą pewnością Yoru, co świadczyło o jego młodzieńczej naiwności. Ta odpowiedź zaintrygowała Kohena, który się przybliżył odrobinę do rozmawiającej trójki.
-Ah.. sprawiasz, że nasze powody, dla których polujemy na demony, wydają się błahe i wielce samolubne – mruknęła Leiko, po uprzednim wysłuchaniu Akado z wyraźnym zafascynowaniem. Chociaż tak po prawdzie, to wspominała słowa swej siostrzyczki i Setsuko. Jakże trafne.

Miły chłopiec, fanatyczny nieco. Niesiony na skrzydłach swej niebiańskiej misji. Na domiar złego naiwny, zupełnie nieobeznany ze złem tego świata czającym się nie tylko w paskudnych postaciach demonów, ale też jak najbardziej ludzkich, niepozornych. Biedny, rzucony prosto w siedlisko intryg i knowań jakim były ziemie Hachisuka. Zdecydowanie potrzebował kogoś doświadczonego, kto przeprowadzi go za rączkę po tych pajęczych sieciach..

Przechyliła się lekko ku młodzianowi, owiewając go przy tym ruchu zapachem swych perfum. Następnie głos zniżyła, aby jedynie on i może Kuma mogli dosłyszeć jej miękko wypowiadane słowa -Ale jako dobra przyjaciółka życząca Ci tylko dobrze, Okami-kun, zalecałabym nie rozgłaszać tego zbytnio. Ktoś mógłby zacząć zazdrościć Twego przeznaczenia i niezwykłego oręża. A tak płomienne uczucie nigdy nie prowadzi do niczego dobrego, szczególnie w tak małej grupce jak nasza, gdzie nadal wszyscy jesteśmy dla siebie rywalami w łowach..
-Hai. Sensei mówił mi, bym był pokorny. Żebym pamiętał, że to nie zaszczyt, a przede wszystkim obowiązek.
- rzekł w odpowiedzi Akado równie cicho.
-Mam nadzieję, że nie zbyt pokorny, Okami-kun. Z chęcią posłuchałabym opowieści o Tobie i Twym niezwykłym orężu. Nie każdego dnia i nie na każdych łowach spotykam wybrańca samych Kami -odparła pocieszająco Leiko. Nie było w jej planach zamknięcie się młodziana w sobie. Nie za bardzo przynajmniej. Miał milczeć o swych sekretach, a i owszem. Ale jedynie w rozmowach z innymi, do których ona sama nie zamierzała przynależeć. Iye. Kobieta miała być jego przyjaciółką, jedyną osobą godną zaufania, powierzenia swych tajemnic i lęków. Istną bratnią duszą w tym świecie pełnym zagrożeń.

-Hai. Choć i pewnie twoje opowieści o wyczynach są interesujące.- odparł z uśmiechem Yoru, a Kuma ze śmiechem wtrącił.- Zwłaszcza podboje drogiej Maruiken-san, zwłaszcza te podboje powinny cię zainteresować, Okami-kun.
-Podboje? Nie rozumiem. Czyżbyś walczyła w jakiejś armii? To coś... nie do pomyślenia.
- Yoru nie zrozumiał tej niezbyt subtelnej aluzji Kumy, którą nawet zmieszany jej znaczeniem Kohen wychwycił.

Zdziwiona mina Akado sprawiła, że Kunashi pękając ze śmiechu wychylił się za bardzo do tyłu i... przewrócił na plecy zsuwając się z kłody.
I wywołując tym samym śmiech u pozostałej dwójki łowców, choć zarówno Kohen jak Yoru starali nie śmiać się zbyt ostentacyjnie. Leiko zaś jedynie uśmiechnęła się na ten widok. Delikatnie, by zaznaczyć swe rozbawienie sytuacją, chociaż na języku czuła smak goryczy. Kuma, pomimo całej sympatii jaką żywiła wobec niego, mówił nieco zbyt dużo jak na jej gust. Nie potrzebowała by straszył jej, już i tak zapewne niezmiernie płochliwego przy kobietach młodzika. Być może będzie musiała mu o tym szepnąć słówko. Być może za każdym razem będzie ratować sytuację jego niezdarność. Tak jak choćby teraz.

Te hałasy oderwały od medytacji mnicha, oraz Sogetsu od ćwiczeń. Ale najważniejsza była reakcja ich przywódcy i przewodnika w jednym, Kasana. On wstał powoli i spojrzał po reszcie grupy.- Zakładam, że posiłek już skończony, ne? W takim razie ruszamy dalej. Wieczorem powinniśmy odpocząć wygodnie w Nageiki.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:43.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172