Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2013, 18:03   #275
Darth
 
Darth's Avatar
 
Reputacja: 1 Darth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłość
Lord komisarz skinął spokojnie głową w odpowiedzi na słowa sędziego. Postanowił chwilowo nie przejmować się dziwacznymi widokami. Będzie na to czas kiedy upewni się że ciągle jeszcze posiada zespół.
- Owszem. Ja będę mówić, sędzio. - rzucił raczej twardym i zimnym tonem - Jak długo w tym systemie trwa wojna, jedynie triumwirat posiada więcej władzy ode mnie. A oni są najprawdopodobniej martwi. A ja potrzebuję informacji.
- Ależ proszę... - wzruszył ramionami Arcturus. - Wyjdź i zapytaj ich, sępy...
Gregor uśmiechnął się drapieżnie.
- Nie zamierzam pytać. Poinformuję ich czego oczekuję, a oni mi to dadzą. Albo zostaną osądzenii za niekompetencję i tchórzostwo w obliczu wroga. Wyrok: Śmierć.
- Po czym zostaniemy rozstrzelani przez straż pałacową... - grobowo skomentował Arcturus. - Nie szarżuj. Jest spora różnica między prawomocą, a włądzą faktyczna.
- Oh, wiem. Dlatego zamierzam zapewnić sobie pewne... zabezpieczenie. - powiedział spokojnie Malrathor - Wyrok może zostać wydany w każdym momencie. O tym kiedy zostanie wykonany, dowiedzą się zapewne już po fakcie... - Lord komisarz wydawał się na moment pogrążyć w myślach - W każdym razie, ruszajmy.
- Jeżeli zamierzasz popełnić samobójstwo w jakiś komiczny sposób, uprzedźcie mnie, o lordzie. Albo jestem waszym sojusznikiem, albo nie będę umierał za waszą sprawę. Nie jestem Twoim sługą. - odparł sędzia, choć spokojnie - Nie interesują mnie Twoje nastroje, więc podziel się ze mną swoim osobliwym zabezpieczeniem, albo działaj ostrożnie. Możesz pozwolić mi mówić, o ile na szybko zapoznasz mnie z procedurą. Inaczej ja i moi ludzie zostajemy w karocy.
- Ach, sędzio. Jeśli sprawę da się rozwiązać bez przemocy, zrobię to. Nie ma potrzeby robienia sobie wroga ze rządu planetarnego, bez potrzeby. Dlatego też postaram się nie poświęcać ciebie i twoich ludzi. Czy też siebie, na tę sprawę. Jestem na to zbyt inteligentny, i ty o tym wiesz. - spojrzał na niego zimno - A jeśli chodzi o zabezpieczenie, zamierzam po prostu grzecznie poprosić o dostęp do astropaty, bądź innego komunikatora, by wysłać pilną wiadomość do floty. Nie mogą mi specjalnie odmówić. Jeżeli negocjować, to tylko i wyłącznie z pozycji siły, czyż nie?
Arcturus spojrzał tylko nieufnie - wzrokiem wyrażającym nieufność w zdolności, nie zamiary - na komisarza, ale nie odpowiedział. Na zewnątrz trójka przedstawicieli komitetu powitalnego podeszła bliżej lądownika i sędzia otworzył swe drzwi, wysiadając, podobnie jak jego podwładni. Zgodnie z zamiarami Gregora, nie odezwali się do pałacowych dostojników słowem, powitali ich tylko znakiem Aquili i pokłonem.
Gregor również wysiadł, zbliżając się do dostojników. Skłonił głowę na powitanie, z szacunkiem, choć niezbyt głęboko.
- Panowie. Obawiam się że w wyniku niespodziewanego rozwoju sytuacji znajduję się w niezręcznej pozycji proszenia o przysługę. Potrzebuję pilnie nadać dwie wiadomości do oczekującej na orbicie floty. Niestety, jest to sprawa najwyższej wagi, i nie cierpiąca zwłoki. Kontradmirał musi zostać poinformowany natychmiast.
- I został, o podejrzeniu heretyckiej działalności o którą został łaskawie pan oskar... - zaczęła wysokiego stopnia oficer, jeżeli wnosić po złotych epoletach i odznaczeniach. Gregor szybko rozeznał się w oznaczeniach i heraldyce jakiegoś rodu. Wyciagnął następujące informacje: szlachta planety stanowiłą korpus oficerski SOB, SOBowcy byli z jakichś przyczyn odznaczani nielicznymi medalami Imperialnymi, nie tylko lokalnymi i co najważniejsze, że pierwszy pułk (na to wskazywały też mundury dziesiątki szeregowców w podobnym umundurowaniu) ubrany zawsze na galowo stanowił samodzielnie ochronę pałacu. Ostatnia informacja mogła mieć znaczenie taktyczne.
- Wybaczcie komodor DuBois, lordzie komisarzu, jej impertynencję, ale wynikła jest jedynie z niepokojów na planecie, jak też istotnie przesłankach, iż takie podejrzenia mogłyby w pewnych warunkach istnieć, bo ktoś bezpieczny jest od skazy Przeklętych? - przerwał, a raczej zaczął emisariusz o głębokim, bardzo dźwięcznym głosie wyróżniającym się dykcją. Od razu skojarzył się Malrathorowi z operą, w której niedawno spędził kilka najprzyjemniejszych godzin od wielu lat. Wszyscy obecni, łącznie z sędzia i jego ludźmi, w skupieniu wysłuchali choćby tego jednego zdania. - Pozwól powitać mnie w imieniu eminencji regentetoriatu Jego Boskiego Majestatu. Jestem senator Omar Gordeo. Peszy mnie, iż muszę przekazać, milordzie, iż kontradmirał jest nieosiągalny, wyznaczył jednak zastępcę. Ekscelencja nalega jednak na spotkanie nim skontaktujecie się z owym.
Lord komisarz odwrócił się w stronę senatora.
- Ach. Powinienem się wszak formalnie przedstawić. Lord Gregor Malrathor, komisarz 187 regimentu oblężniczego Korpusów Śmierci z Krieg, i najwyższy przedstawiciel Departamento Munitorum w tym systemie. I jest mi naprawdę przykro, ale niestety muszę nalegać na udzielenie pierszeństwa moim wiadomością. Tak, jedna z moich wiadomości miała zostać przekazana admirałowi. Druga jednakże, jest dalece ważniejsza. Muszę ją natychmiast przekazać czcigodnemu kapitanowi Amanlosowi Manlaure, należącemu do zakonu Adeptus Astartes, Kruczej Gwardii. Mimo iż chciałbym spotkać się z jego ekscelencją natychmiast, moje obowiązki wobec Boskiego Imperatora, i jego Wybrańców wymagają bym narzucił im pierszeństwo.
- Jeszcze czego. Zapomnij, ty... - ponownie zaczęła, niemal od warknięcia umundurowana kobieta. Jej wiek na oko sięgał do gdzieś pięćdziesięciu lat, choć zestarzała się łaskawie. Dla mężczyzny-rozmówcy zaś czas zdawał się jakby nie mieć znaczenia.
- WYDAJE mi się... - podniósł nieco głos, uciszejąc oficer, która odwróciła wzrok - Że z racji owych pomówień, a raczej pogłosek o ewentualnych dowodach, moi zmilitaryzowani współdworzanie, którym Imperator zapłać za obronę Eminencji, mnie samego i reszty kwiatu naszego społeczeństwa, może to być niemożliwe. Jednak! - uniósł prawą dłoń z wyciągniętym pionowo w górę palcem wskazującym, jakby wpadł na pomysł. Dramatyczna pauza także nadała przekazu i znaczenia - Być może mógłbym poprosić u Eminencji o możliwość kontaktu z owym zastępstwem kontradmirała, kapitanem-komodorem Daurosem Jackbethem jeżeli Światłość pobłogosławiła mnie pamięcią do imion i nazwisk, z ewentualnych przysłuchiwaniem się mnie i obecnej tu komodor...? Wtenże sposób moglibyście poinformować kapitana Manlaure, jak rzekliście, pośrednio, lub przekazać, iż macie dla niego ważną wiadomość. Jeżeli posiadacie ją zakodową w krysztale, lub ufacie swoim towarzyszom, mogą oni się tym zająć gdy Wy byście się widzieli z Eminencją?
Gregor zawahał się przez moment.
- To mogłoby by być możliwe. Zanim jednakże zaufam wam w wystarczającym stopniu by wysłać z wami jednego z moich ludzi, chciałbym uzyskać informację. Co z moimi ludźmi w fortecy Arbites, i w pałacu? Co planujecie zrobić w ich sprawie?
- Oddam głos mojej czarującej towarzyszce w tej sprawie, jako lepiej poinformowanej, jeżeli obieca zachować należyte zasady kultury i etykiety. - uśmiechnął się kierując wzrok na kobietę, a Gregor mógłby przysiądz, że ta wzdrygnęła się od tego. Szybko jednak skrzyżowała ciskający gromy wzrok z oficerem politycznym i wyrecytowała:
- Fortece Arbites zostały otoczone i odcięte morsko-powietrznymi blokadami i zakłócaczami z jednostek walki elektronicznej. Grupy bojowe dostały zadanie poinformowania Arbites o waszej grupie wraz z ciążącymi na niej zarzutami i w razie podejrzenia obecności w danej twierdzy dowódcy zgrupowań dostali wolną rękę decyzyjną odnośnie podjęcia żądania wydania ich pod groźbą natarcia morskiego.

Arcturus wypuścił trochę więcej powietrza niż zwykle, ale szczęśliwie była to jego jedyna reakcja. Jego podkomendni wymienili spojrzenia, choć tak naprawdę odwracali twarze nie mogąc zapanować nad szokiem.

- Żołnierze Gwardii pałacowej zostali wysłani do sanktuarium - ciągnęła komodor - by zaaresztować waszych ludzi, przesłuchać i zatrzymać w miejscu do momentu przedstawiciela inkwizycji. Tymczasem Ci stawili zbrojny opór, nie mamy dokładnych informacji dotyczących ich stanu, choć ostatnio gdy widziano olbrzyma, który przedstawił się jako członek zakonu Astartes Kruczej Gwardii, był ciężko ranny o ile nie umierający - zaatakował on naszych ludzi gdy wyprowadzali go ze świątyni na audiencję z gubernatorem. Głupio postąpił, nawiasem mówiąc... - ostatnią dygresję wymamrotała nieomal pod nosem, głos też lekko jej się załamał gdy ciągnęła dalej - Mamy dwunastu żołnierzy martwych, sześcioro zaginionych, pewnie wciąż w sanktuarium, może też martwych. Sama marszałek Koryntu odniosła ciężką ranę i z trudem uszła z życiem. Spowodowane jest to faktem - jej głos nabrał impetu wzbierającej burzy - że, uprzedzam o tajności nadchodzącej informacji pro forma, jeden z Władców Nocy, którzy zinfiltrowali pałac, niewątpliwie szukając okazji na uśmiercenie Eminencji, przedostał się do nich, zabijając większość naszych żołnierzy i wchodząc do sanktuarium. Zdawał się współpracować z waszymi ludźmi, o lordzie...

Gregor przestał być spokojny po raz pierwszy w czasie całej konwersacji. Wybałuszył oczy na komodor, prawie nie mogąc uwierzyć w to co mówiła.
- Ty kretynko... - wyszeptał pod nosem - Ty. Przeklęta. Idiotko. - wycedził, warcząc - Nawet nie zdajesz sobie sprawy co zrobiłaś. Więc pozwól że cię oświecę. Posłałaś siły obrony planetarnej... żeby aresztowały... Astartes. Żeby kontynuować, pozwól że poinformuje cię jeszcze o paru innych faktach. W Fortecy, którą twoje siły otoczyły, znajdują dwaj członkowie mojego zespołu. Jeden to prawdopodobnie największy umysł taktyczny w sektorze. Jest również nieuleczalnie szalony, według mojego rozumienia. Drugi, to najpotężniejszy lojalny Imperatorowi Astartes w systemie. Obaj nie mają żadnego powodu by nie odpowiedzieć siłą na wasze żądania. Na Złoty Tron, z ich perspektywy, biorąc pod uwagę oskarżenia które rzucacie, jesteście niemal na pewno sługami Arcynieprzyjaciela. Och, i jeszcze jedno. Dopóki nie zostanie odnaleziony żywy Inkwizytor, tenże Astartes jest najwyższym rangą przedstawicielem Ordo Malleus w okolicy. I tak oto dochodzimy do bardzo logicznego wniosku. - jego głos miał w sobie nuty przerażającego, zimnego gniewu - Albo liczba twoich martwych żołnierzy skoczy do kilkuset w przeciagu paru minut, albo uda im się zamordować najwyższego rangą przedstawiciela inkwizycji w sektorze, jednocześnie pozbawiając nas naszego głównego atuty w walce z dwoma czarnoksiężnikami chaosu o niewiarygodnej potędze, najprawdopodobniej osobistych sług Abbadona. Och, i życzę powodzenia w wyjaśnianiu lordom inkwizytorom Ordo Malleus dlaczego zabiliście ich osobistego wysłannika. Jestem pewien że wykażą się miłosierdziem. Są w końcu z tego znani. - jego słowa zdawały się wręcz ociekać jadem - Senatorze, zobaczę się z jego Eminencją natymiast gdy zabiorę moich podwładnych. Posłuchają mojego rozkazu do poddania się, w przeciwieństwie do was. A teraz ruszamy. Zanim zdołacie doprowadzić do większej ilości szkód, i zaprzepaścić wszystkie szanse jakie mamy na utrzymanie tego systemu.

Kobieta wysłuchała tyrady Gregora z udawaną zimną obojętnością, choć doskonale zdawał sobie sprawę, że gotowała się od wewnątrz od wszystkich obraz bardziej, niż bała. Morska bryza sprawiła, że wszyscy zgromadzeni musieli przytrzymać nakrycia głowy, jeżeli jakieś posiadali, co wykluczało tylko emisariusza. Gdy lord komisarz skończył, kobieta uśmiechnęła się zjadliwie.
- Nie zaaresztowaliśmy Astartes, tylko wyrżnęliśmy dziewięciu z dziesięciu sług Arcynieprzyjaciela. Dokonaliśmy już sekcji, o milordzie... - jej głos ociekał jadem - i najwidoczniej wy Krieg siedzicie za daleko od Oka, by mieć rozeznanie. Ciała dziewięciu Władców Nocy spoczywają w kostnicy jako ewentualny... dowód. - splotła przed sobą palce dłoni z uśmiechem zadowolenia - Biorąc to pod uwagę, niezbyt martwię się o bezpieczeństwo moich ludzi, zwłaszcza mając na uwadze, że zdecydowana większość Arbites jest rozmieszczona w punktach miasta. Jeśli pańscy ludzie oddadzą się w miejsce moich... nie spotkała ich krzywda. Jeżeli postanowili stawić opór, oni i wszyscy wspierający ich sprzeciwiają się woli gubernatora Koryntu, który podjął pełną odpowiedzialność wydając rozkazy osobiście. Z tego powodu raczej nie zaprowadzę was do pańskich ludzi, bo widzicie lordzie... skoro jest tam Władca Nocy, to po prostu zbyt niebezpieczne. Jako najwyższy rangą członek Departamento, jest pan zbyt kuszącym celem.

Gregor, już kompletnie spokojny i opanowany, uśmiechnął się.
- I pewnie czujecie dumę. Och, widzę jak sobie radzicie. Gdy zmierzysz się ze zdradzieckim Astartes w walce wręcz, i pokonasz jednego, wtedy może będziesz mogła mi to rzucać w twarz. Naprawdę sądzisz że twoi żołnierze zdołaliby pokonać dziewięciu Astartes? Władcy Nocy zdołali zniszczyć krążownik z pełną kompanią Astartes na pokładzie poprzez abordaż, a ty uważasz że jesteś bardziej kompentna od synów Imperatora? Co za duma. Ja, w przeciwieństwie do ciebie, stawiłem czoła zdradzieckim Marines. Nawet, zabiłem paru. Udam się teraz do moich ludzi. Jeśli uznam że ulegli chaosowi, osobiście ich zniszczę. Co więcej, jak dotąd nie przedstawiliście żadnych przekonujących dowodów na zdradę moją lub moich ludzi. Próba zaaresztowania waszego bezpośredniego przełożonego może nie być najlepszym rozwiązaniem. O, i jeszcze jedno. - jego uśmiech stał się niezwykle złośliwy - Zbadałbym na waszym miejscu te ciała jeszcze raz. Może się okazać że nie istnieją naprawdę. W końcu, magia Oka potrafi czynić różne rzeczy, nieprawdaż?
- Wygodnie mówić, po kryjomu skacząc od szpiegów do szpiegów w moim systemie, gni... - kobieta zdecydowana była wdać się w kolejną wymianę uprzejmości, ale wystarczyło by emisariusz uniósł dłoń i zamilkła w pół zdania, choć trochę bardziej to brzmiało jakby głos z rozstrojonego radia zamieszał się i stopniowo, acz w któkim odcinku czasu ucichł zupełnie.
- Z najwyższym szacunkiem, milordzie: istotnie, początkowo wszyscy wespół ze strażą i Eminencją przekonani byliśmy, że są to Egzemplariusze. Ostatecznie jednakowoż to za radą i informacją od waszej podkomendnej, siostry Medalae, dowiedzieliśmy się o ich prawdziwej naturze i z największą zgrozą i kosztem poczytalności jednego psionika regimentu i dwóch astropatów potwierdziliśmy tę wieść. Nasz pierwszy pułk to elita tej planety, której tradycja sięga obrony przed arcynieprzyjacielem - zaskoczenie, szybkość, liczba i teren były po ich stronie, i na Imperatora, podołali. Jeżeli wątpicie, lordzie, ciała są do waszego wglądu...
Gregor odwrócił się do niego, i spojrzał z zainteresowaniem.
- Interesujące... Senatorze, czy mógłby mi pan podać datę i godzinę wylądowania tych... Władców Nocy. Oprócz tego, w jaki dokładnie sposób potwierdziliście że faktycznie są to Władcy Nocy? Znajduję to conajmniej... dziwnym, w świetle wszystkich informacji które posiadam.
- Naturalnie lordzie. - mężczyzna pozwolił sobie na nikły uśmiech, niewątpliwie świadectwo ulgi wobec uspokojenia niezwykłej sytuacji w obecności co najmniej wybuchowych wojskowych. Kobieta prychnęła bezgłośnie, ale nie przejął się tym zupełnie.
- Wylądowali cząstki roku 979, to jest jakieś... dziesięć dni temu? Przybyli nieco po planetarnym świcie, wkrótce, czy też dokładniej kilka godzin przed tym, jak na orbicie miała miejsce dramatyczna bitwa, w rezultacie której Łzawiciel został ku utrapieniu gubernatora i czasowemu przestrachowi nas wszystkich strącony do Oceanów Koryntu. Co do potwierdzenia, podejrzewam, że ich ciała świadczą za ostateczne potwierdzenie. Jedno ledwie przypominało człowieka, pozostałe odznaczały się białością skóry i czarnymi jak węgle oczy. Również, jak już mówiłem, nasi umęczeni psionicy oddali swoje umysły, i - dyrektywą naczelnego komisarza drugiego pułku - życia by zbadać dusze i intencje tych, których uważaliśmy za Egzemplariuszy. Te okazały się zbyt bluźniercze, by mogli przetrwać, niech Imperator ma ich dusze w opiece. - skłonił się lekko, układając ręce na znak Aquili, acz spokojny i nieporuszony ton sugerował, iż choć doceniał poświęcenie, za niewiele miał psioników ogółem.

Gregor skinął powoli głową.
- Interesujące. Opis faktycznie odpowiada Astartes ze zdradzieckiego legionu Władców Nocy. Tym bardziej potrzebuję się spotkać z moimi ludźmi. Ale zostawmy to na później. Jeśli planujecie mnie zaresztować... lub poprosić o współpracę, jedno z dwojga, chciałbym usłyszeć jakie dokładnie zarzuty macie przeciwko mnie. I jakie dowody na ich poparcie. Jest to bezsprzecznie fabrykacja jednego z wrogów Imperium w tym sektorze, ale którego, chciałbym wiedzieć. - ostatnie zdanie wypowiedział pod nosem, jak gdyby do siebie.
- Muszę przyznać, iż nie znam bezsprzecznie autora. Sam rozkaz musiał zostać desygnowany przez Ekscelencję i kontrsygnowany... - mężczyzna mówiąc nie patrzył na Gregora i podparł brodę w zamyśleniu, po czym uśmiechnął się zerkając na Gregora, jak gdyby się złapał na udzielaniu pufnych informacji w ostatniej chwili - ...przez specjalistę od takich spraw, doradcę Ekscelencji w tej materii. W każdym wypadku jeżeli macie dość czasu, zarzuty sformułowane jakże oficjalnie nie mogą zostać przekazane w takiej sytuacji bez zaaresztowania komisarza, a to może się okazać niekonieczne. Biurokratyczny nieporządek mógłby nie przystawać, gdyby Gubernator uznał, na przykład w dyskusji z Wami, lordzie, iż Wasza wina została słusznie prewencyjnie, acz pospiesznie podejrzana. Ucinając jednak gołosłowie, oskarżenia dotyczą fałszoświadectwa dla Arbites i zmanipulowania urzędu sędziów przeciw stabilności planety, jej porządku i samego namiestnictwa Imperialnego, co jak wiadomo jest sprzeniewierzeniem nie tylko wobec urzędu, lecz również wiary, oraz podszywania się pod grupę inkwizycyjną z podejrzeniem ignotum per ignotum celów, prawdopodobnie dopuszczalnie w służbie ludzkości wedle waszego świadopoglądu. - przerwał streszczenie oskarżeń, wzdychając bezgłośnie dla zaczerpnięcia tchu - Ale jak wiadomo, niemal każdy heretyk sądzi to samo o swych działaniach, przynajmniej gdy przychodzi ich czas osądu, stąd nie występuje sprzeczność oskarżeń. Innymi słowy, zaaresztowanie was nie nastąpiło, ponieważ gdybyście okazali się niewinni, niepodobnym byłoby was oczyścić z zarzutów bardziej niż nie skazać.
Lord komisarz uśmiechnął się delikatnie.
- Ach, rozumiem. Z ciekawości, z tego co zrozumiałem siostra Madalae została już przez was... zatrzymana. Powinna mieć ona pieczęć Inkwizycji, symbol statusu naszej grupy. Tak tylko o tym wspominam. Hmm... - potarł brodę, w zamyśleniu. - Mogę spotkać się z gubernatorem, jednakże muszę postawić warunek. - spojrzał na senatora, niezwykle ostrym i przenikliwym spojrzeniem - Wszyscy moi ludzie mają żyć gdy zakończy się to spotkanie.
- Siostra... - senator obniżył wzrok i zaśmiał się bezgłośnie - To dziwna sprawa. Zostałem poinformowany, że nie dysponuje tę pieczęcią, a jednak wspomniany doradca gubernatora potwierdził jej prawdomówność. Nie mogę przekazać szczegółów, gdyż nie są mi znane, jeśli zaś chodzi o waszych ludzi... - uniósł dłonie na wysokość bioder, wewnętrzną częścią do góry, jak gdyby oczekiwał deszczu lub oczekiwał pokoju - Nasi ludzie nie zaatakują. Nie mogę niczego obiecać, jeżeli to wasi ludzie zrobią coś... nierozsądnego.
Gregor odchrząknął delikatnie.
- Nie sądzę że wasi ludzie pozostaną tak... bierni jak myślicie, senatorze. O, niezwykle ważna sprawa. - spojrzał na senatora, nieco łagodniej - Macie pewność że Gubernator jest ciągle Gubernatorem? Pytam, ponieważ ostatni raz kiedy uwierzyłem komuś na słowo, skończyłem z dwoma czarnoksiężnikami chaosu w miejsce Astartes i śledczego Inkwizycji. Takie doświadczenie wysoce zwiększa moją podejrzliwość wobec wyższych rangą, którzy oskarżają mnie o zdradę.
- Gubernator jest bardziej gubernatorem niż kiedykolwiek wcześniej sprawując władzę... Tak jak żołnierz jest bardziej żołnierzem, gdy raniony zmierza ku wrogowi, za nic mając kule i wiedząc, że następnej walki nie zobaczy. - wyjaśnił mężczyzna - Z drugiej strony, dlaczego mielibyście mi wierzyć? Paranoja to niezmiernie... zakaźliwy sposób na życie, i nieuleczalny również.
Gregor milczał przez dłuższą chwilę.
- Udam się teraz na spotkanie z Gubernatorem. - powiedział spokojnie po chwili - Jest to akt dobrej woli z mojej strony, by uniknąć dalszego rozlewu krwi. Jednakże, chcę byście uświadomili sobie jedną rzecz. - spojrzał twardo na senatora - Znajduję się na tej planecie wypełniając misję narzuconą mi przez świętą Inkwizycję, i jestem niewinny przedstawionych mi zarzutów. Liczę że moi ludzie, również niewinni zarzucanych im zbrodni, nie zostaną zabici w czasie gdy ja marnuję tu czas. Jeśli stanie się inaczej... - prychnął delikatnie - W każdym razie, prowadźcie.
 
__________________
Najczęstszy ludzki błąd - nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Niccolo Machiavelli
Darth jest offline