Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2013, 18:18   #276
pteroslaw
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Ardor zamyślił się przez chwilę po czym wyjąwszy swój Rosarius tak by znajdował się na, nie zaś pod pancerzem, powiedział:
-Po pierwsze, skończcie z tym klękaniem, jestem tylko skromnym sługą Imperatora, tak jak i wy. Po drugie, zaryzykujemy, wyjdziemy na zewnątrz i tam ich odeprzemy. Porażka nie jest opcją, każde z was ma wrócić do domu, nikt nie może wejść do środka. Po trzecie, macie się mnie słuchać pod każdym względem, jak każę wam uciekać, uciekacie, kiedy mówię żeby się nie cofać, nie cofacie się. Zrozumiano?
Arbitrzy odpowiedzieli ściszonymi pokornie głosami unisono, jakby odpowiadali kaznodziei na żarliwej mszy:
- Tak się stanie, Aniele.
Natychmiast powstali, sprawdzając resztę sprzętu. Porucznik zwrócił się do Ardora:
- Jeśli byś tylko nam rzekł... Nigdy nie walczyliśmy u boku Anioła śmierci. Będziemy się przemieszczać wzdłuż nabrzeża i pilnować, by nie przybili do brzegu, jak długo podołamy. Czy jest coś, czego mamy... nie robić?
-Macie nie umierać, nie dopuścić by ktokolwiek z przeciwników przeżył, oraz nie poddawać się.

Dowódca sędziów skinął tylko głową, po czym gestem wskazał swoim podkomendnym na wrota. Dwóch pobiegło, jeden korytarzem w lewo, drugi w prawo, by wyjść do przystani przez skrzydła niewielkiej fortecy. Pozostałych dwóch ustawiło się przed pancerną grodzią, gdy porucznik podszedł do konsoli i wystukał na konsoli dwie sekwencje: pierwszą dla oblokowania, drugą dla rozwarcia. Połówki włazów zaczęły niemiłosiernie powoli rozsuwać się na boki i niknąć we wzmacnianych, marmurowych murach dzielących korytarz od zewnętrznej części twierdzy - przystani i lądowisk. Skoro tylko niewielka szpara się im pokazała, do środka zaczęło wpadać podmuchem powietrze przypływowego wiatru. Niebo było jeszcze dość ciemne, by uznać je bardziej za noc, ale dość oświetlone przez gwiazdę Albitern pełniącą rolę słońca, by poza tym i ciemnymi chmurami nieboskłon był pusty.

Po sekundach otwór był już dość szeroki by jeden z nich się przecisnął i natychmiast usłyszeli niemal obalający (dla zwykłego człowieka) huk artyleryjskiego trafienia w mury fortecy - odłamki betonu sypały się po metalicznym nabrzeżu a tynk po trwającej już kilkanaście minut kanonadzie utworzył niewielką mgłę dość przesłaniającą widoczność. Hełm pancerza Kruczej Gwardii automatycznie dostosował widoczność i wzmocnił źródła światła, przebijając się przez utrudniającą widzenie zasłonę i dostrzegł - skaliste wybrzeże, wyrównane przez wylany doń beton, o szerokości może pięciu metrów, biegnące wzdłuż całej zatoki. Na wprost przed nimi nad wodę wystawała niewielka platforma, tworząc jakby narośl w środku litery “U” a kolumny ją podtrzymujące nikły pod wodą. Stał tam cały czas lądownik klasy Arvus, którym przywieziono tutaj snajpera od generała Childana. Poza tym miejsca wszerz starczało jeszcze dla jakichś sześciu maszyn. Sędziowie na pewno żałowali ich braku, bo wiązał się z brakiem osłony.

Sięgające piersi dorosłego mężczyzny kontenery były ustawione jakiś metr od wody oraz pod ścianami fortecy na całym nabrzeżu. Co dwadzieścia metrów ku wnętrzu zatoki wychodziło kilkumetrowe molo z lekkiego, unoszącego się na wodzie metalu - poza jedną, wszystkie z dwunastu łodzi motorowych Arbitrów były gdzieś na morzach Koryntu. Jakieś pięćdziesiąt metrów od nabrzeża znajdowały pierwsze łodzie desantowe - paladyn już widział czerwień pancerzy piechoty morskiej Sił Obrony Planetarnej Koryntu. Zacinające, zbijające się w jeden ryk serie z ciężkich bolterów ponad nimi, wycelowanych w szturmujące siły były coraz trudniejsze do oddzielenia jako dźwięki. Po kolejnym uderzeniu ciężkiego pocisku z morskiej artylerii, niedaleko nich, kawałek nabrzeża wykruszył się w półtorametrowej głębokości krater, powoli wypełniający się wodą. Było takich kilka, molo również było gdzieniegdzie przebite, jednak większość pocisków trafiała w samą twierdzę. Zewnętrzny mur, idealnie gładki od wnętrza, od zewnątrz był już może w jednej dziesiątej wykruszony.

Arbitrzy ugięli się w nogach od łoskotu, ale zgodnie z rozkazem po chwili już wybiegli na zewnątrz, w artylerię, ku liczniejszemu wrogowi, spełnić rozkazy Ardora lub polec próbując.

Ardor stanął niewzruszony salwami artyleryjskimi, ani łomotem fal.
-Zająć pozycje, Nie pozwolić im wejść na dziedziniec. Za mną!- Powiedziawszy ostatnie słowa Paladyn ruszył przed siebie, prowadząc gwardzistów do boju.
 
pteroslaw jest offline