Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2013, 17:44   #2
Falcon911
 
Falcon911's Avatar
 
Reputacja: 1 Falcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodzeFalcon911 jest na bardzo dobrej drodze
Teovist był dumny.
Właściwie, jego poczucie dumy dotykało wszystkiego. Był dumny z siebie - po ostatnim zleceniu zasób jego konta zwiększył się na tyle, że mógł pozwolić sobie na zakup nowych droidów bojowych. Był dumny z załogi, bo tak pracowitych i wyszkolonych podwładnych trudno było znaleźć w całej galaktyce - w porcie, do którego ostatnio zawinął, najął ich bez wahania. Wystarczyło popatrzeć na ich twarze i sprzęt. Wykształceni, silni, opanowani. Wyekwipowani. Zdolni i silni.
Był dumny z "Divico". Z "Divico" chyba najbardziej.



Kto by pomyślał, że stary transportowiec typu "AIrspc II" wzbogacony o elementy kanonierek Inferior, może stać się silnym, wytrzymałym, pojemnym, a przede wszystkim szybkim i zwinnym statkiem. Typ idealny dla pirata. Nic więc dziwnego, że należał do Teovista.
Teovist, pomimo swojego sędziwego wieku nie wyglądał wcale na tyle lat, ile posiada. Gdyby tak było, już dawno rozpadłby się w proch! Jednak doświadczenie z tak długiego okresu pozwalało mu wykorzystywać luki w postępowaniu stróżów prawa i wszelkiej maści łowców głów. Dzięki czemu stał się wyjątkowo szanowanym kapitanem.
Teraz stał, pusząc się radośnie i czochrając gęste, ciemne brodzisko. Jego załoga, sześćdziesiąt trzy osoby, uwijało się między holograficznymi ekranami i wprowadzało coraz więcej danych do pamięci komputera pokładowego, starając się naprowadzić "Divico" na odpowiedni tor, prowadząc prosto do klienta.
Teovist wcale nie spodziewał się, że wrota skokowe będą niedostępne. Czasami ryzykował, fakt, ale nigdy wtedy, kiedy nie musiał. Ale teraz nastąpił wyjątek.
Pomimo dumy i radosnego obserwowania swoich podwładnych, denerwował się nie mniej niż oni. Niebezpiecznie było piratowi przemierzać tak długo obce terytoria, poza przestrzenią neutralną. Zwłaszcza jeśli terytoria te należały do Kwarian.
Ale zachowywał pozorny spokój. To, że kapitan drży jak osika na myśl o spotkaniu z bezwzględną rasą nie poprawiłoby morale załogi.

Ale stało się. Czujniki wykryły wrogą flotę. Bieganina zrobiła się jeszcze bardziej gorączkowa.
- Reems, melduj! - rzucił Teovist.
- Brak danych co do liczebności. - wypalił młody oficer - W każdym razie jest ich dużo. Zbliżą się za piętnaście minut.
- Dlaczego, do cholery ciężkiej, nie zaraportowaliście tego wcześniej?
- Używają jakiegoś maskowania, nie mam pojęcia co to.
Teovist zaklął.
"Divico", pomimo dobrego uzbrojenia, nie był okrętem bojowym. Miał na koncie kilka zwycięskich potyczek, ale jego kapitan nigdy nie był na tyle bezmyślny, by przeciwstawiać mu całą flotę.
- Co teraz, kapitanie?
Teovist myślał gorączkowo. Nie mogą ich złapać. Nie z tak wielkim ładunkiem broni. Nie mogą stać się ich ofiarą.
Ale skoro nie mogą być ich ofiarą... to może kogoś innego?
Teovist złapał za kołnierz munduru jednego ze starszych stażem członków załogi.
- Uruchomić autodestrukcję dwóch lewych dział i luku pasażerskiego. Nie wieziemy nikogo, nie jest nam potrzebny. Ale rozwalcie je jak najszybciej i jak najmocniej.
- A... ale...
- Wykonać! - ryknął kapitan.
Po chwili statkiem targnęła eksplozja. Potem druga. Dwie kolejne oznaczały, że luk pasażerski będący dodatkowym modułem uczepionym dna statku, właśnie przestał istnieć. Teovist zaczekał, by wszystko ładnie zajęło się ogniem, po czym złapał za mikrofon i podbiegł do swojego pulpitu.
- Wywołać mi dowódcę tamtej floty! Mayday, mayday! Tu statek kupiecki "Lusitania". Tu statek kupiecki "Lusitania"! Nie mamy wrogich zamiarów, zostaliśmy napadnięci przez piratów, mam na pokładzie rannych, powtarzam, mam rannych! Piraci umknęli w przeciwnym kierunku, powtarzam, uciekli w przeciwnym kierunku. Prosimy o pościg, confirm, over!
Miał nadzieję, że podstęp zadziała. Uszkodzony transportowiec może faktycznie wyglądać jak napadnięta linia kupiecka. A gdyby flota rzeczywiście rzuciła się w pościg za wyimaginowanym wrogiem... Wtedy rzeczywiście mogli uciec.
- Wszyscy w gotowości - zawołał do załogi - Możemy za chwilę mieć tutaj rzeź. Przygotować droidy bojowe i mieć aktywatory pozostałych dział pod ręką!
Odetchnął, mimowolnie poprawiając przypiętą do pasa kaburę z blasterem i krótki miecz z drugiej strony. Kto wie, może to ostatnia walka w życiu. Tyle ich było... szkoda, żeby ta nie została rozegrana.
 
Falcon911 jest offline