Ze słów Jacco wynikało, że nie trafił na kryjówkę pomocnego starca. Ten wszak ukrywał się w jaskini, a zmoczony człowiek mówił o lepiance. Po za tym odległość była większa. Dzień drogi. Ketilowi nie uśmiechało się wyruszenie na bagna. Eldreda miał za pętaka, a nie barona. Już jego mamuśka bardziej się nadawała na przywódcę, ale udział miejscowych zdecydowanie zwiększał szanse powodzenia. Może tym razem nie zabłądzą. W końcu Jacco był łowcą. - A co tam. Co będziemy tu na rzyci siedzieć. Chodźmy na te bagniska, ale przedtem muszę wziąć jakąś linę. Okazuje się że bez niej ani rusz. – stwierdził zdecydowanie.
Nim grupa się uformowała Hurgan wrócił do gospody pożyczyć linę od Tomasa. Przy okazji oświadczył, że nie wróci na kolację i żeby mu coś przygotowali do jedzenia na wynos. Zaopatrzył się też we flaszkę czegoś mocniejszego na rozgrzewkę. W razie gdyby znów się zmoczył w bagnisku.
Wypalił jeszcze fajkę przed gospodą i w zasadzie był już gotów do drogi. |