Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2013, 18:27   #12
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Słońce. Złocista kula szpecąca nieboskłon swoim palącym blaskiem, regulująca cykl życia tych wszystkich pożałowania godnych istot z powierzchni lepiej niż zrobiłby to najlepszy nawet pogromca niewolników, dająca im złudne poczucie bezpieczeństwa. Dla wielu symbol nadziei, gdy drżący ze strachu przed nieznanym kulili się w swoich sztucznych norach powtarzając niczym mantrę że po każdej nocy nadchodzi dzień, że kiedyś wreszcie musi być lepiej i nie wolno im tracić wiary. Była to w sumie jedna z niewielu zalet tego świata, bo chociaż niewiele rzeczy potrafiło rozbudzić w Ulihionie chociaż cień podobnych do ludzkich emocji to widok kompletnie złamanego i upodlonego ciepłokrwistego który wreszcie zrozumiał że dla niego już nigdy nie nastanie świt był jedną z nich. Strzaskane nadzieje, strach, poczucie bezsilności i beznadziejności wszelkiego oporu były dla Wędrowca tym, czym dla normalnego człowieka mogły być dobry pobór przypraw oraz odpowiednia kompozycja posiłku. Pomimo tego jak i długich miesięcy jakie minęły odkąd na dobre opuścił mroczne korytarze swojej dotychczasowej siedziby nie mógł jednak w pełni przywyknąć do blasku dnia i chociaż nie szkodził mu on w żaden sposób to wielokrotnie Ulihion zastanawiał się o ile przyjemniej byłoby znaleźć się na powrót w zimnych czeluściach Podmroku. Miał jednak swoje obowiązki, kierowany przez moc wielokrotnie potężniejszą i bliższą doskonałości od siebie musiał działać wypełniając rozkazy ciepłokrwistej. Początkowo konieczność oddania się pod rozkazy pomniejszej istocie była dla Wędrowca zniewagą, chociaż nigdy nie ośmieliłby się sprzeciwić mądrości tego kto posłał go na powierzchnię. W miarę jednak jak bliżej poznawał charakter Lith-ryi jej ambicja i bezwzględność w dążeniu do celu sprawiały że zaakceptował ją jako równą sobie, co uczyniło pracę dla niej znacznie znośniejszą. Drugim, mniejszym problemem była obecność innych istot które zostały zwabione mirażem potęgi i bogactw oferowanymi przez wiedźmę by zdobyć kolejne sługi. W trakcie wspólnie wypełnianych zadań Ulihion obserwował ich uważnie, próbując ocenić w jakim stopniu mogą być dla niego użyteczni, samemu rzadko wchodząc z nimi w jakiekolwiek interakcje.

Tym razem zlecenie wydawało się znacznie bardziej rozbudowane niż zadania wykonywane do tej pory, dobrze się zatem składało że wyruszył na nie z Biesem i Elardem. Bies przyciągnął jego uwagę jako pierwszy, mimo że należał do pierwotnego gatunku jego filozofia postępowania w pewnym, nieco skrzywionym sensie podobna była do postępowania Wędrowca. Obaj odrzucali najbardziej oczywistą drogę do zdobycia siły, zamiast tego dążyli do niej okrężną drogą odrzucając powszechne standardy. Co prawda przy Ulihionie nie był on niczym więcej niż tylko zwierzęciem jednak w pewnych aspektach swojej natury interesującym. Elard na pierwszy rzut oka był słaby, tak naprawdę dopiero co przestał być dzieckiem a nie zdążył się jeszcze stać mężczyzną jednak była w nim ambicja, ta sama która zdołała sprawić że zaakceptował wiedźmę. Jeśli zdoła przeżyć wystarczająco długo ta ambicja może popchnąć go do czynów wielkich, przynajmniej jak na skalę zwykłych ciepłokrwistych istot. Z tego powodu on również wydawał się Ulihionowi interesujący, na tyle by chcieć zobaczyć czy swoim życiem zdoła dorównać swoim ambicjom.

O tym, czy w trójkę są tak silni jak oceniał to Ulihion przyjdzie im się przekonać już wkrótce

***

Gdy Elard po zakończonej audiencji odezwał się do niego w mowie smoków Ulihion skinął głową. Nie uważał by konieczne było przekazywanie Biesowi wiadomości, gdy tylko zacznie się zabawa pięściarz dołączy do niej z ochotą. Od początku uważał że jeśli mają zamiar przekonać klany orków do posłuszeństwa to muszą przemówić do nich jedynym wspólnym językiem jakim wszyscy władali - mową strachu i bólu. Jeśli tylko dadzą im przedstawienie wyjątkowo spektakularne w swojej brutalności to nawet rasa brudnych niewolników będzie w stanie zrozumieć co mają do przekazania. Ulihion bez słowa dobył broni przygotowując się do walki
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline