Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2013, 14:07   #102
Darth
 
Darth's Avatar
 
Reputacja: 1 Darth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłość
Brama Uniwersytetu otworzyła się powoli, ukazując plac główny na którym niespodziewanie stało sporo ludzi. Głównie uczniów oraz wykładowców niższego szczebla. Był tam także jednak jeden z mistrzów, a dokładniej Flick.

Nekromanta miał na sobie niezbyt pasującą do profesji szatę w kolorze nocnego nieba a na głowie przekrzywiony kapelusz z szerokim rondem. Siedzący obok Eversora chłopak pobladł.

-Co się tutaj dzieje... ?

Dopiero teraz, kiedy adrenalina zniknęła z jego żył, Gregor zdał sobie sprawę że w czasie ucieczki w znaczący sposób naruszyli spokój w tej gęściej zaludnionej części miasta. Aż dziw że na miejscu nie czekała na nich straż. O samym pościgu wieści musiały ponieść się bardzo szybko.

Mag wojenny uśmiechnął się delikatnie pod nosem. W mieście wieści roznosiły się tak szybko jak pamiętał. Ciekawe czy uległy już klasycznemu wyolbrzymieniu i przesadzeniu? Nie liczyło się to specjalnie dla niego. Ewentualne plotki nie mogły bardzo zaszkodzić jego reputacji... biorąc pod uwagę jaka ona była.
Niemniej jednak, Gregor doceniał również siłę subtelności. Zanotował sobie w pamięci by rozpuścić kilka starannie przygotowanych plotek, wyolbrzymiających zarówno siłę napastników, jak i jego własną. Jeśli uda mu się to dobrze rozplanować, sama jego reputacja będzie chronić następne transporty Mistrza Nekromantów.

- Teraz to już moja sprawa. Odstawimy transport na miejsce, i możesz uciekać po swoją zapłatę.

Rzucił do chłopaka. Nie wyglądało by miał jakieś problemy, niemniej dyskretnie obserwował tłum. Kto wie, mogli się tam czaić przyszli rywale. A zawsze dobrze było zapamiętywać zarówno nowe jak i stare twarze. Nigdy nie wiadomo do czego mogła przydać się wiedza.

-Dobrze, proszę pana...

Chłopak zatrzymał konie, zablokował koła i zszedł szybko, by ku swojemu przerażeniu nie zniknąć w tłumie. Ludzie rozstąpili się przed nim, zaczepiając go i pytając o szczegóły. On sam, przerażony tym zainteresowaniem, czmychnął w stronę bocznych drzwi dla służby.

Do Gregora zaś podszedł Flick.

-Cóż, chyba jestem ci coś winien...- powiedział ostrożnie, odsuwając się od burty wozu z której sterczał bełt.- Co tam się wydarzyło, do ciężkiej cholery?! Albo poczekaj. Pomówimy w moim gabinecie.

Jednocześnie dał znak kilku służącym, by zajęli się trupiarkom.

Eversor zeskoczył z wozu, ruszając za Flickiem.

- Na chwilę obecną powiedzmy że wystąpiły niespodziewane... komplikacje. Większość jednak poszła zgodnie z planem. Szczegóły faktycznie lepiej omówić na osobności.

Resztę drogi do gabinetu poświecił rozmyślaniu, głównie nad niedawnymi wydarzeniami.

Mistrz zamknął za sobą drzwi i westchnął.

-Dobrze więc...- obrócił się i ze zmęczeniem spojrzał na Eversora.- Co to za jedni? Mówili coś? Co to za przeklęta rozróba?

Gregor uśmiechnął się delikatnie.
- Nie było niestety czasu żeby ich przesłuchać. Zdołałem ich zabić głównie dzięki przewadze zaskoczenia, ale z tego co mówili wyglądali raczej na bandę zbirów bez jakiegoś specjalnego zorganizowania. Byli w miarę kompetentni, ale ich poziom umiejętności nie był dość wysoki by mogli należeć do któregoś z większych gangów, czy też do dowolnej grupy najemniczej. Wnioskuję że to zwykli fanatycy, kierowani bardziej nienawiścią do waszej profesji, Mistrzu, niż czymkolwiek innym. - westchnął delikatnie - A rozróba wynikła głównie z faktu iż wszystko działo się na Dokerskiej. Podejrzewam że lokalni przyjaciele naszych kochanych napastników nie przyjęli specjalnie ciepło moich działań. Nic na co mógłbym coś poradzić.

-Musieli być bardzo rozgoryczeni, skoro urządzili za tobą pościg przez pół miasta... Nie obraziłeś aby czyjejś matki po drodze?- mag zaśmiał się nerwowo i sięgnął po wino oraz dwa kielichy.- Ale cóż, udało ci się. Może to zniechęci ich do kolejnych prób. Albo przekona straż że ci dranie są naprawdę niebezpieczni...

Gregor odchrząknął delikatnie.

- Jeśli mogę udzielić swojej opinii, całą sprawę można obrócić na naszą korzyść. Jeśli nauczyłem się czegoś polując na bandytów w przeszłości, to tego że walcząc z nimi można doskonale wykorzystać terror. - milczał przez moment. - A gdybyś stworzyli takie właśnie źródło terroru?

-Co ma pan na myśli? Nadmuchanie całej sprawy do tego stopnia żeby sami obywatele zaczęli błagać straż o usunięcie problemu?- Flick upił wina, podchodząc do okna.

Gregor również upił łyk ze swojego kielicha, rozwijając dalej swoją myśl.

- Moglibyśmy manipulować faktami, by stworzyć wrażenie że to co zrobiłem to tylko drobny pokaz naszej siły. Stworzyć wrażenie że tak naprawdę pozwalaliśmy na takie akcje ze strony tych idiotów tylko dlatego iż były one dla nas nieznaczące. Zbudować wrażenie, przypomnieć im że gdybyśmy tylko chcieli, możemy zmieść z powierzchni ziemi całe to miasto. Puścić plotki. Niech myślą że to tylko początek jakiejś większej akcji. Hmm... - potarł brodę w zamyśleniu - Rozpuśćmy plotki że jeśli takie zachowania nie ustaną, zostanie to uznane za niedopuszczalną stratę twarzy zarówno przez uniwersytet jak i przez rodzinę królewską. Że to co się wydarzyło było aktem ostrzeżenia z naszej strony. U jeśli takie akcje będą trwać dalej, Uniwersytet otrzyma wolną rękę. I pozwolenie na dowolne rozwiązanie problemu. - Upił następny łyk wina - Przestępczość w tym mieście istnieje tylko dlatego że nigdy się nią nie zajmowaliśmy. Jesteśmy w stanie zniszczyć ich wszystkich w przeciągu tygodnia jeśli naprawdę byśmy chcieli. Przy odrobinie szczęścia prawdziwi kryminaliści rozwiążą nasz problem, by samemu mieć spokój.

-Hmmm...- Flick przygładził wąs i spojrzał na Gregora.- Cóż, to dobry pomysł, zwłaszcza że nie tylko ja mam problemy z sabotowaniem moich eksperymentów przez różnego rodzaju oprychów. Statek z komponentami magicznymi dla mistrzyni Li'i wszedł do portu a nocą ktoś wrzucił tam zapalony kaganek z oliwą. Obsydianowe płyty runiczne dla mistrza Murina zostały skradzione lub zniszczone kiedy powóz z nimi wjechał na teren miasta.

Nekromanta usiadł, układając dłonie jak do modlitwy. Co jakiś czas kręcił młynki kciukami.

-W szerszym spektrum przestaje mi to wyglądać na zbieg okoliczności. Tak, zdecydowanie twój pomysł może okazać się dla nas korzystny. Z tym że dezinformacja na taką skalę wymaga pewnych powiązań. Najlepiej ze strażą miejską... Pytanie tylko, czy podjąłby ktoś zaufany podjął by się tego zadania.

Wymownie spojrzał na maga.

Eversor uśmiechnął się delikatnie. Wyglądało na to że uda mu się uzyskać więcej niż wcześniej liczył. Zwłaszcza w kwestii reputacji.

- Zajmę się tym. Będę jednak potrzebować kogoś zaufanego do współpracy. - westchnął delikatnie - Kiedyś byłbym w stanie załatwić to sam, ale minął rok odkąd wyjechałem. Wątpię czy moi niegdysiejsi współpracownicy wciąż mnie pamiętają.

-To prawda. Większość dawnych studentów wyjechała. A co do samego komendanta... Hmmm...- mężczyzna znów się zamyślił.- No tak. Przecież jest w stosunkowo dobrych relacjach z Mistrzem Katedry Magii Bojowej, Carneyem Birkiem. Jeśli chcesz nawiązać współpracę z komendantem, spróbuj właśnie przez niego... Jest jednak jedno "Ale".

Flick bezwiednie przygładził brodę.

-Twój dawny nauczyciel i poprzednik Birka, Duncan Walls, miał o wiele większą renomę i szacunek otoczenia niż obecnie Birk. Prawda, jest on potężny i zna się na rzeczy, ale Walls chętnie to pokazywał i to w widowiskowy sposób. Z resztą był góralem i nie stronił od walki. Wiesz to najlepiej, byłeś jego ulubionym studentem. I tu jest problem.- palec starce skierował się prawie że oskarżycielsko w stronę Gregora.- Przy Birku nie wspominaj o Wallsie. Nie przyznawaj się że cię uczył i niech, na Oczy Wee Jas, nie dowie się że Duncan miał o tobie tak wysokie mniemanie. Birk cholery dostaje od ciągłego porównywania go do poprzednika...

Eversor skinął głową.

- Dziękuję za radę i za ostrzeżenie, z pewnością skorzystam. Konflikt z jednym z mistrzów szybko mógłby się zamienić w coś bardzo nieprzyjemnego. A w kwestii zapłaty za ostatnie zlecenie?

-Dobrze że mi przypomniałeś. Wysoka pozycja w takiej placówce jak Uniwersytet sprawia że człowiek zapomina o czymś tak istotnym jak pieniądze.- mówiąc to, sięgnął do szuflady w biurku i wyjął zeń pękaty mieszek.- Proszę. Okrągłe 300 sztuk złota, zasłużyłeś. A jeśli uda ci się to o czym mówiłeś, zadbam żeby usłyszeli o tobie dobre słowo również ci, którzy będą po zasięgiem twoich działań. A! I jeszcze to.

Na blacie położył okrągły medalion i pstryknięciem posłał go w stronę Eversora.

-Niezbędnik w twoim fachu, pamiątka po Duncanie. Dał mi go, ale ja już pewnie nie będę go potrzebował.
Eversor zatrzymał medalion dłonią, a następnie podrzucił go na wysokość oczu. Uśmiechnął się, rozpoznając zdobienia, jak i moc zamieszkującą w amulecie.

- Tak, będzie on nadzwyczaj przydatny. Dziękuję. - założył medalion na szyję, a następnie wstał. - Jeśli to wszystko, to udam się do mistrza Birka. Dzień jeszcze młody, mam nadzieję że uda mi się go wykorzystać w pełni.

-Tak tak. I powodzenia. Ja muszę połatać moje obiekty do eksperymentów.- rzucił spokojnie, nie ruszając się z miejsca.- Albo zlecę to Bruce'owi.

Mówiąc to, pstryknął palcami. Gregor prawie podskoczył kiedy pokryty srebrem szkielet, stojący w dużej gablocie obok biurka nekromanty, poruszył się, otworzył sobie oszklone drzwiczki i spokojnie ruszył przez biuro starca.

-To jeden z moich najlepszych. Odpowiednio dużo metali i kamieni szlachetnych, i mam całkiem użytecznego sługę nie marudzącego na późne godziny pracy.- zaśmiał się cicho.- Bruce, odprowadź Gregora do drzwi a potem idź zająć się ciałami.

Szkielet podszedł do maga, pokłonił się i kulturalnym gestem poprosił żeby mężczyzna udał się za nim. Zaklekotał przy tym srebrzystą szczęką.

-No tak. Mówienie to wciąż pewnego rodzaju problem...

Gregor zaśmiał się delikatnie pod nosem.

- I właśnie dlatego, mistrzu Flick, uważam że ta katedra ma przed sobą świetlaną przyszłość.

Nie mogąc powstrzymać uśmiechu, ruszył za posrebrzanym szkieletem w kierunku drzwi.
 
__________________
Najczęstszy ludzki błąd - nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Niccolo Machiavelli
Darth jest offline