Wiedźma szybkimi ruchami wciągnęła i zapięła na sobie pancerz, Zarzuciła na ramiona pelerynę i zasznurowała mocno wysokie buty z kolcami. Nie przepadała za niebieskim, wolała brązy, ale tym razem musiała zacisnąć zęby. Nie chciała, żeby pani sierżant Sylvana zaczęła postrzegać ją jako mazgaja.
Jeden z techników rzucił jej niedbale dwa Mag-locki. Złapała je zręcznie i doczepiła do swojego stroju. Za pas, nad lędźwiami, przywiązała dwie pochwy z długimi mieczami o lekkiej krzywiźnie. Nigdy nie lubiła broni łańcuchowej, wydawała się jej ciężka i nieporęczna. Wiedźma preferowała klasyczne ostrza, które znacznie łatwiej wślizgiwały się pod pancerz, a poza tym nadawały się równie dobrze jako narzędzia do pracy. Przepasała się pasem piersiowym i przyczepiła do niego kilka granatów odłamkowych, które wygrzebała ze skrzyni z materiałami wybuchowymi. Na prawym udzie zaś umieściła stary, laserowy pistolet jej dawnego kapitana. Z przyzwyczajenia wyszarpnęła go z kabury, odbezpieczyła, zabezpieczyła znowu i schowała.
Zdecydowała się na brak pancerza kuloodpornego. Uważała go za niepotrzebne obciążenie - miała być szybka i zwinna, unikać kul, a nie pozwalać im się trafiać jak ten pyskaty Feniks - Alekkio.
Ciepłe uczucia wzbudził w niej natomiast Nyio Talapai. Tak rycersko stanął w jej obronie... Zaśmiała się w myślach. Taaa... Zupełnie jakby Wiedźma potrzebowała rycerskiego obrońcy. Ale może postawi mu drinka, kiedy wrócą z misji. Na nic więcej nie może liczyć, nawet jeśli jego postawa była tylko tanim chwytem w szkółce niedzielnej podrywu.
__________________ " - Elfy! Do mnie elfy! Do mnie bracia! Genasi mają kłopoty! Do mnie, wy psy bez krzty osobowości! Na wroga!"
~Sulfelg, elfi czarodziej. "Powołanie Strażnika". |