Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2013, 16:45   #124
kymil
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Modron i Sindar

Kobieta z dumnego plemienia Beorningów z Szarym Elfem czekali na spotkanie Dongoratha z goblińskim jeźdźcem. Ukryli się za powalonym świerkiem teraz obsypanym grubą warstwą białego puchu.

Tymczasem ogromny wilk z łatwością tratował zaspy i mniejsze sosny, wzbijając przy tym kurzawę śniegu. Orkijski jeździec kurczowo trzymał się grubej sierści tylko nieznacznie kierując swym plugawym wierzchowcem.

Po dłuższej chwili wilk dotarł do strażnika, który wyszedł mu na spotkanie. Z pyska wilka buchała para. Dongorath poklepał odmienione złym czarem zwierzę po szkaradnej głowie, które potulnie złożyło uszy.

Ork zakutany w brudne futro również pochylił czoła przed upadłym Dunedainem. Dziewczyna z elfem wytężyli uszu, by posłyszeć rozmowę nieprzyjaciół.

- Panie, usłyszałem zew pomocy i przybyłem jak kazałeś. Co się stało? Gdzie reszta? Jesteś ranny?
- ork chciał wyciągnąć dłoń ku Dongorathowi, lecz ten odtrącił pomoc.

- Precz, pokrako. Wyliżę się z ran. Nie takich w przeszłości doznawałem. Zasadzka się nie udała. Ktoś nas zdradził. W liście z Athilin nie było nic mowy o krasnoludzie, ani o białym diable. Wydało mi się, że był z nimi elf...

- Ten człeczyna z Athilin poniesie konsekwencje - gorliwie pokiwał głową goblin.

- W swoim czasie. Muszę przesłuchać ostatnich jeńców. Ponownie. Dokładniej tym razem - przyznał strażnik.
- A teraz zabierz mnie stąd. Pościg może być blisko. Każdy w obrębie paru mil usłyszał dźwięk mego rogu. A teraz złaź, Snago. Do warowni będziesz biegł za mną. Przed północą winniśmy tam zawitać. Won, powiedziałem! - chwycił ręką ku siodłu umocowanemu na grzbiecie wilka.

W tym samym momencie w jego plecy wbiła się pierzasta strzała Modron. Goblin chwycił za kindżał, lecz pocisk Alarifa był równie celny i powalił go na ziemię w najbliższą zaspę.

- Dostali nas!
- ryknął Dongorath pełznąc ku najbliższej zaśnieżonej sośnie. Zostawiał za sobą krwawy ślad.

- Nie wezmą nas łatwo, mój panie. H'aarakh! Morduj! Chcę ich krwi! - na komendę olbrzymi wilk błyskawicznie ruszył ku elfowi i kobiecie, którzy poczęli wdrapywać się na rozłożystą sosnę.

Zanim dopadł do drzewa byli już na parę dobrych jardów nad ziemią. Wilk bezskutecznie próbował pochwycić ich za łydki, choć od jego uderzeń całe drzewo drżało.

Modron nałożyła strzałę na cięciwę, ale czarny strażnik schował się za drzewem. Było oddalone o niespełna sześćdziesiąt kroków.
Goblin skrywał się dalej, wciśnięty pomiędzy trzy niskie iglaki.

Rozległ się kolejny dźwięk bitewnego rogu, donośny tak, że z drzew posypał się śnieg.

- Poddajcie się kimkolwiek jesteście! - huknął Dongorath. - Dopóki dycham, potrafię zdusić w Was nędzne życie gołymi rękami! Zaraz przybędzie reszta moich sług!

Elf zerknął na sine od chmur niebo. Do zmroku zostało jeszcze parę godzin. Do kolejnej zamieci, na szczęście, trzeba było poczekać trochę dłużej.

***

Bali, Giron, Seoth


Powoli wyciągnęli wóz z zaspy. Wspólnymi silami udało się rozpalić ognisko, by przemarznięci do szpiku kości ludzie mogli, choć na chwilę odsapnąć i się ogrzać.

Bali wziął na spytki ocalałych więźniów, popleczników Dongoratha. Jeden z nich był nieprzytomny i niedługo miał sczeznąć. Drugi, o dziwo, dychał, lecz odmawiał jakiejkolwiek współpracy.

Wtem ktoś z Dagarim Aratar krzyknął ochryple:

- Kapralu! Banici! Wracają!

- Gotuj się! Wróg nadchodzi!

Khazad z Girionem przygotowali broń. Seoth dosiadł wierzchowca. Rzeczywiście z oddali dojrzeli dwóch ludzi Dongoratha, jednakże przy bliższych oględzinach nie wyglądali na takich, którzy są skłonni do jakiejkolwiek bitki. Zmarznięci, poranieni wrócili by błagać o litość!

- To Nortowie zza Gór Mglistych. Ludzie, którzy zaprzedali swe dusze plugawemu Czarnoksiężnikowi z Angmaru, niech skonam jeśli się mylę - wydął wargi Wrona. - Zanim damy Wam pardonu i przyzwolimy do ogniska, Wasze miana złoczyńcy.

- Skuttila i Sagrda, panie. Służymy... eee... służyliśmy Dongorathowi. Łaski, przebaczenia... - błagali obszarpańcy. Z postury przypominali nieco Seotha, ale twarze mieli nikczemne.

Zanim ktokolwiek zdołał im odpowiedzieć przez wąwóz przeszedł kolejny ryk bojowego rogu Dongoratha.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 12-01-2013 o 18:36.
kymil jest offline