Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2013, 17:05   #225
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Mieli po prostu pecha, czy też ktoś specjalnie zastawił na nich pułapkę? Ktoś wiedział o ich podróży? Przewidział, jaką drogą będą podążać? A może przez przypadek natrafili na lubiące różnorakie rozrywki demony, co skończyło się nie najlepiej dla paru uczestników ich wyprawy? Aislin, Wulfram. No i oczywiście nieszczęsny Yenic...
Zazwyczaj nocleg w standardowej karczmie groził najwyżej zatruciem pokarmowym czy robactwem w łóżku. O trupach niezbyt często się mówiło. Zdecydowanie bardziej by się opłaciło skorzystać z magicznej chatki, niż z gościnnie otwartych drzwi karczmy.
Tuż po powrocie do komnaty Tarin opatrzył (dość pobieżnie) rany, a następnie użył leczących mocy pierścienia. Do pełni zdrowia nie wrócił, ale poczuł się zdecydowanie lepiej.

Nikt nie posłuchał zaleceń Raetara, by natychmiast wyruszyć w drogę, ale jakimś dziwnym trafem nikt im nie przeszkodził w spokojnym przeczekaniu drugiej połowy nocy. Nie da się ukryć, że - przynajmniej w przypadku Tarina - nie było to prawdziwe spanie, tylko przerywana okresami czuwania drzemka, ale lepsze było to, niż nic.
Lepiej wygodnie leżeć w ciepłym pokoju, niż tłuc się po nocy w siodle, gdy dokoła mrok i zimno.

Rankiem, bardzo wczesnym, Tarin ubrał się do końca i spakował, starannie przeglądając wszystkie kąty. Zgadzał się z planami Raetara co do dalszych losów karczmy, a w takim razie pozostawienie czegokolwiek oznaczało bezpowrotną stratę.
Potem zszedł na dół, by nie spóźnić się na pogrzeb. I, jeśli trzeba, pomóc w wykopaniu grobu.

Pogrzeb był krótki - parę słów na pożegnanie i koniec. Nikt nie znał na tyle dobrze paladyna, by nad jego mogiłą wypowiadać długie przemówienia.
Po chwili milczenia odeszli, pozostawiając pochowanego pół metra pod ziemią towarzysza.

Po zastosowaniu mocy pierścienia Tarin czuł się całkiem nieźle, mimo tego rankiem, gdy uroczystości pogrzebowe się zakończyły, zwrócił się do Aislin z prośbą o uleczenie wszystkich ran. Kapłanka, na szczęście, nie odmówiła.

W karczmie aż tylu ciekawych rzeczy, które można było ze sobą zabrać, nie było. Trochę zapasów na kilka dni podróży, parę litrów dobrego wina i magiczna lampa, której płomień ochraniał wcześniej karczmę przed nieprzyjaznymi oczami. Jeszcze coś zjeść i gotowe. Potem wylać morze spirytusu i oliwy na ściany gospody i rzucić pochodnię.
A potem - w drogę.


Po spokojnej acz nieco monotonnej podróży niespodziewanie miast obiadu doczekali się spotkania.
Na widok walczących stron Tarin wstrzymał wierzchowca. Nie wyglądało na to, by obie strony miały nagle ochotę na przerwanie walki i dogadanie się. Objazd, zdaje się, również nie wchodził w grę.
Wpadało albo poczekać, albo przyłączyć się do jednej z walczących stron.
 
Kerm jest offline