W pierwszym odruchu kapłanka chciała włączyć się do walki i wspomóc Bodvara. Jednak wraz z drugą myślą postanowiła skupić się na tym, co pozostawało w tej chwili poza zasięgiem ich zmysłów. Domyślić się bowiem nie było ciężko, że skoro pomioty zaatakowały, to niewidzialny może pozostawać tylko ich pan. Bodwyn również zwrócił na to uwagę. Zresztą Samira wyraźnie czuła trzy aury wewnątrz grobowca - nie więcej i nie mniej. Szkoda więc byłoby dać wampirowi działać pod przykrywką niewidzialności.
Kobieta sięgnęła do sakiewki i wyjęła z niej małe puzderko, pozbawione jakichś specjalnych ozdób. Na wieczku znajdowało się rzeźbione oko. Otworzyła je i nabrała na palec nieco mazi. Rozmazała ją na obu powiekach, wypowiadając cicho słowa prośby do Tyra.
-
Panie sprawiedliwości, ukaż mi to, czego dostrzec nie umiem.
Niespecjalnie uśmiechało jej się marnować tak silne zaklęcie na zwykłe przejrzenie niewidzialności. Ale czyż dokładnie nie na takie sytuacje go przewidziała? Na własnych zmysłach, choć szkolonych wiele lat, nie zawsze można było polegać.
Wezwana moc sprawiła, że oczy Samiry rozbłysły na chwilę złocistą poświatą.
-
Jest i pan pomiotów. - mruknęła bez specjalnej radości.
Samira rzuca prawdziwe widzenie