Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2013, 21:13   #87
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Nikt nie zamierzał czekać do następnego dnia i grupa zbierała się bardzo szybko, mając wyruszyć zaledwie dwie godziny po tym, jak przybył do Fauligmere Jacco, który ten czas spędzał na śnie, tak bardzo mu potrzebnym. Baron Eldred organizował innych ludzi, milicję oraz tych kilku łowców ośmiornic, którzy powrócili do wioski tego samego dnia. Grupa szykowała się więc całkiem solidna, wzmocniona jeszcze na dodatek przez Saskię, zbierającą swoje tobołki już w chwili, w której Gereke powiedział jej o wyprawie.
- Musicie mieć kogoś, kto w razie czego zajmie się ranami. Myślisz, że ja nie chcę, żeby skończył się już ten koszmar z wiedźmiarzem? Większość panikuje więcej niż jest to warte, ale dopóki coś się nie wyjaśni to nigdy nie zaznamy spokoju. No i wcale mi się nie podoba, że ten cały łowca zostaje tutaj.
Ostatnie słowa powiedziała ciszej i wydawała się żałować, że wyszły z jej ust. Ostatecznie tylko splotła włosy w ciasny warkocz i zarzuciła sakwę na ramię.

Swoją niespodziewaną rozmowę miał także Wiliard, którego odnalazła elfka.
- Powiedziano mi, że wybieracie się na bagna. Musicie być bardzo odważnymi ludźmi - jej głos świadczył o tym, że być może faktycznie tak myśli. - Nie chciałabym odwracać twojej uwagi od prawdziwego celu, ale gdybyś mógł zwrócić uwagę na ślady mojego zaginionego okrętu, to byłabym prawdziwie wdzięczna. Ślady statku, lub jakiekolwiek inne, wskazujące na to, jak reszta floty przebyła drogę od Reiku do morza - to mogłoby by skierować nas na odpowiednie trop statku, którego szukam.
Na jej pięknym obliczu pojawił się uśmiech. Wręcz obiecujący, gdyby się Noelowi owe poszukiwania udały.

W końcu grupa była gotowa. Prócz Barona Eldreda, który nią kierował, choć z wyraźnym brakiem zainteresowania i zdolności, znajdowało się w niej sześciu członków milicji, trzech łowów ośmiornic, nie licząc Jacco de Valka, mającego służyć za przewodnika oraz Saskia van Oort, będąca tu największym zaskoczeniem. Grupę oczywiście dopełniało pięciu poszukiwaczy, którzy przybyli tu w zupełnie innym celu, a w końcu skończyli jako przeszukiwacze Przeklętych Bagien, nie zamierzając sprzeciwiać się grzeczne prośbie Łowcy Czarownic. Wyposażeni, zaopatrzeni w prowiant i pełni wiary w odnalezienie wiedźmiarza wyruszyli, pozostawiając północną bramę Fauligmere za sobą.

***

Bagna były takie same, jak podczas wcześniejszej wyprawy ratunkowej. Brzydkie, wilgotne, niebezpieczne i zwyczajnie w świecie niosące przekaz: "trzymaj się od nas z daleka". Tym razem przynajmniej mieli przewodnika, sprawiającego wrażenie kompetentnego. Sprawnie wybierał drogę, z rzadka tylko zatrzymując się, aby sprawę przemyśleć czy poszukać śladów, które zostawił w drodze powrotnej z chaty wiedźmiarza. Od czasu do czasu pomagali mu także pozostali łowcy, bez wyjątku wszyscy starci od Jacco.
Zupełnym przeciwieństwem tej kompetencji był Eldred, bez słowa i bez większych umiejętności maszerujący za przewodnikiem.

Nic dziwnego więc, że pod wieczór, kiedy resztki słońca chowały się za i tak niewidocznym horyzontem, kilku ludzi milicji już trochę psioczyło, brodząc w głębszej wodzie, na którą teraz weszła cała grupa. Robiło się naprawdę ciemno, a oni nie znaleźli nigdzie w pobliżu bezpiecznego miejsca na nocleg. De Valk wspominał co prawda o tym, że w pobliżu znajduje się duża i sucha wyspa, to jednak na razie jej nikt nie widział. Wydawało się oczywiste, że ludziom wkrótce będzie potrzebny jakiś bodziec, morale spadało bowiem szybko. Nocą w końcu Przeklęte Bagna były jeszcze bardziej nieprzyjemne niż za dnia.

Jacco zatrzymał się nagle, nakazując postój także pozostałym. Chwilę wcześniej zmienił kierunek, bez słowa pokazując dłonią ledwo widoczną, bardzo gęstą mgłę, którą teraz starali się ominąć. Najwyraźniej pojawił się inny problem. W końcu usłyszeli go także ci z bagnami nie zaznajomieni. Szum, który powoli narastał.
- Rój!
Ciężko było stwierdzić czyje to słowa, ale było to nieszczególnie istotne. Niewiele przed nimi, oświetlana resztkami dziennego światła, pojawiła się wręcz ściana wielkich owadów, lecących prosto na nich. Dokładnie w tym samym momencie, okazało się, że pajęczyny, które widzieli tu i ówdzie, mają swoich właścicieli. Kilka olbrzymich pająków, dorównujących wielkością sporym psom, pędziło ku nim po powierzchni wody.
Zapanował chaos, a Barona zatchnęło, bo tylko w przerażeniu rozglądał się na boki.
 
Sekal jest offline