Las go przytłaczał, może bardziej niż innych siedział skulony w siodle zdobycznego konia co chwilę wpatrując się w wiatry magii czy to coś nie zbliża się do nich. Naszczęście tylko oni zbliżali się do niego.
-Różo, mam do ciebie jedno pytanie.- Wskazał na otrutą Hankę.-Muszę podejrzewać najgorsze, że klasztor mógł paść i może nie być kapłanek by jej pomóc. Wiesz może jak wyglądałoby lub nazywałoby się antidotum na tą truciznę?
W końcu patrzył na upragniony koniec wędrówki. Miał nadzieję zobaczyć jakiś ludzi, jakiś punkt oporu. Zostawała tylko coraz większa rozpacz i poczucie przytłoczenia.
Zamknął oczy i skoncentrował się na otaczających wiatrach magii. Z jakiego kierunku najmocniej czuć było magię nieprzyjaciela. -Można spróbować się wspiąć na mur. Nie jest strasznie wysoki. Mamy dość różnych sznurów, lejc powrozów by ja związać i mieć tak długą linę, że zarzucając jej środek na jedną z blank oba końce byłyby dość nisko do trzymania ich. Jak nie to możemy oprzeć jeden z wozów o mur i sobie zrobić z niego drabinę. Dwójka naszych nowych siłaczy z pewnością dałaby radę siebie wciągnąć i potem nas.
Spojrzał na dziwną substancję pokrywającą plac. -Pod żadnym pozorem nie powinniśmy dotknąć tego gówna z studni, bo jeszcze zmutujemy czy coś innego nam się stanie. Wilku, jest jakieś obejście tego czegoś? Jak nie to trzeba nad tym wozami i końmi przejechać. -Gislan, choć boli mnie to słusznie mówi. Jeżeli naprawdę czarodziej zginął to ani on ani ja nie możemy brać udziału w walce wręcz i nasze bezpieczne dostanie się do klasztoru jest piorytetem. -Lepiej nie wysyłajmy żadnych sygnałów do klasztoru. Nie wiemy czy nie jest zdobyty. Nie widać ludzi na murach, i jest tutaj tak strasznie cicho. Nie ma śladów zniszczeń lub walki, plac splugawiony. Tak jakby wszyscy ludzie zniknęli. Strach nawet myśleć co mogło się tu stać, oby nic. Choć w najgorszym wypadku wszystko co będziemy wstanie zrobić to znaleźć notatki Bergmana i uciec. |