Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-01-2013, 21:48   #341
 
Luffy's Avatar
 
Reputacja: 1 Luffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skał
Gustav dyszał ciężko. Nie dlatego, że był zmęczony walką. Prosty w gruncie rzeczy węglarz był już wykończony psychicznie. Walka z potworami nie do pokonania, horda wilków, zarażeni towarzysze, wszystko było ponad jego siły.

W efekcie prawie nie słuchał rozprawy o magicznych porachunkach, bo i niewiele z nich rozumiał. Wychwycił jedynie ogólny sens, mieli poświęcić krasnoluda, Gislana chyba, w zamian za dziewczynę. Nie znał go, więc i nie będzie mu go szczególnie żal, zwłaszcza że sam uznał to za dobry pomysł.

No i dzięki temu zyskali poważnego sojusznika, co jak mógł się połapać, było im niezwykle na rękę. Postanowił stanąć z boku i obserwować okolicę, ot na wypadek. Całym sobą popierał nowy plan, jaki podsunął im wilkołak.
 
Luffy jest offline  
Stary 09-01-2013, 23:18   #342
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Świątynia

Wilkołak i Róża spoglądali po wszystkich po kolei wypowiadających się, lub dających milczącą zgodę najemników z mieszaniną nadziei i zdziwienia. Ich jednomyślność była w tym względzie zadziwiająca. Wyboru dokonał Gislan i on będzie musiał ponieść jego konsekwencje...

Zdjęcie kajdanków Róży potrwało krótką chwilę, potrzebną Albertowi na zaznajomienie się z magicznym mechanizmem. Dziewczyna patrzyła wielkim oczami, kiedy opadały na ziemie. Założenie ich Gislanowi też nie stanowiło problemu. Były lekkie, krzepki krasnolud prawie ich nie czuł. Był też zadziwiająco mocne a przynajmniej, sprawiły takie wrażenie, gdy Albert zapiął mu je na nadgarstkach. O dziwo pasowały. Krępowały trochę ruchy brodacza, ale nie na tyle, aby przestał być sprawny. Za to w jego „głowie” zaszła wyraźna różnica. Zew, który do tej pory czuł z coraz większą siłą, przycichł. Nie ustał zupełnie, ale teraz czuł go jakby przez mgłę i zwierzęcy instynkt nie miał szans przejąć nad nim kontroli.

- Dziękuje. -

Róża objął małymi dłońmi jego sękatą łapę i spojrzała mu w oczy. W jej własnych ujrzał łzy. Wilkołak skinął mu tylko głową na pożegnanie.

*****


Noc upłynęła spokojnie. Wilki od czasu do czasu krążyły wokół świątyni, ale nie niepokoiły najemników. Sprawiły wrażenie jakby ich raczej pilnowały. Mieli okazje się przespać i odpocząć. Przynajmniej Ci, którzy chcieli.

Rany Elise zagoiły się błyskawicznie, widać taki był również efekt działania zarazy. Ochotnicza czuła jednak, że je ciało się zmienia. Zauważyła, że przestała odczuwać głód i pragnienie. Nie potrzebowała też snu. Jej brzuch zrobił się twardy jak skała i czuła, że coś w nim rośnie. Coś żywego... Zaczynała mieć wrażenie makabrycznej parodii ciąży. Coś w niej rosło, dojrzewało do nowego życia. Chwilami miała wrażenie, że nawet czuje jakieś ruchy, ale nie była pewna, czy faktycznie tak jest, czy to tylko jej wyobraźnia. Na razie było jeszcze małe, ale...

Jeśli dla ochotniczki, kobiety było to dziwaczne, to co miał powiedzieć Vogel, który czuł się dokładnie tak samo? Zimny najemnik nie okazywał uczyć, ale nawet jeśli wcześniej to do niego nie dotarło, to teraz miał już pewność. Albo ich misja się powiedzie, zdołają zatrzymać zarazę i jakimś cudem cofnąć jej efekty, albo...


Wyruszyli o świcie. Wszystko było gotowe, Elise, Moperiol i Vogel poszli na szpicy, reszta przy wozach. Las na nich czekał. Niektórzy, ci którzy uczestniczyli w „wyprawie” po zioła, już go widzieli, ale inni... Las był jeszcze bardziej upiorny niż wcześniej. Panowała w nim idealna cisza. Nie szumiał wiatr, nie poruszały się drzewa, nie bzyczały owady, nie słychać było zwierząt ani ptaków. Niczego. Mniejsze rośliny i krzewy obumarły i zgniły. Drzewa sprawiały wrażenie chorych. Z niektórych sączyła się lepka, cuchnąca maź, inne sprawiały wrażenie zgnitych a jeszcze inne toczonych przez zarazę, przeżartych na gąbczastą breje. Słyszeli każdy swój oddech, terkotanie kół, każdy krok stawiany przez ludzi i zwierzęta.

Wilki krążyły gdzieś w okolicy, trzymając się w pewnej odległości od karawany. W panującej ciszy słyszeli je doskonale. Zwierzęta na przemian warczały, skomlały i czasami wyły. Było jasne, że z własnej woli nigdy nawet nie zbliżyły by się do tego przeklętego miejsca. Jednak zew ich Pana, póki co trzymał mocno.

Albert

Im głębiej wchodzili w las, tym bardziej Albert czuł się przytłoczony. Potęga czarnej magii biła z tej puszczy, jak z wielkiej ropiejącej dziury. Medalion na jego szyi palił skórę. Nie na tyle, żeby sprawiał wielki ból ale jednak. Młody czarodziej już bez trudu rozpoznał, że źródło tego wszystkiego było gdzieś w okolicy klasztoru. Było potężne. Wiedział już na pewno, że jeśli przyjdzie mu się z nim zmierzyć, będzie miał nikłe szanse na przetrwanie. Słowa wilkołaka nabierały coraz większego wydźwięku w głowie młodego adepta. Ktoś, lub coś, dysponujące taką mocą z pewnością było wstanie poradzić sobie nawet z Mistrzem Magii. Co przeciw niemu miał zdziałać wciąż jeszcze uczeń?

Wszyscy

Starali się być czujni, pomni ostrzeżeń. Nie było to zbyt trudne w takich warunkach. Co jak co, ale nikt nie mógł ich zaskoczyć. Nawet najlżejszy szelest było słychać z dużej odległości, co dopiero mówić o bandzie potworów. Dlatego zbliżającego się do nich Moperiola, usłyszeli dobre parę minut przed jego przybyciem.

- Musicie to zobaczyć! -

*****

- Na Sigmara, co tu się stało?!-

Elf doprowadził ich do sporej polany, położonej obok szlaku. Dawniej było to pewnie miejsce postoju podróżujących do Klasztoru pielgrzymów. Teraz jednak wyglądało jak rzeźna. Wszędzie walały się ciała. Byli tu żwierzoludzie, mutanty, zarówno ludzkie jak i zwierzęce, znalazło się parę orków i mniejszych zielonych i jeszcze inne dziwniejsze stworzenia, tak potwornie zmutowane i zmasakrowane, że nie sposób było ich już zidentyfikować. Była ich ponad setka. Smród był straszliwy.

- Pozabijali się między sobą? -
- Nie. Spójrz na rany. Takich nie da się zrobić żadną bronią. Wszyscy mają takie same. -

Istotnie, każde ciało łączyła cecha wspólna - wielka ziejąca w brzuchu dziura, bez wątpienia zrobiona od wewnątrz. Z tych wszystkich istot coś wyszło i to w gwałtowny sposób. Elisa instynktownie położyła dłoń na twardym jak skała brzuchu. Vogel zdołał powstrzymać się od teatralnych gestów, ale zimny pot spłynął mu po plecach.

- Zwłoki są świeże. - zawyrokował elf - To musiało stać się poprzedniej nocy. Krew nie zdążyła jeszcze dobrze wsiąknąć w ziemie. Jest jeszcze coś. Spójrzcie tam. -

Moperiol wskazywał na dziwny ślad biegnący przez pole rzezi. Przypominał trochę śluz ślimaka. W centrum było jego skupisko a potem grubym śladem oddalał się z pola bitwy, znikając w lesie. Szeroki conajmniej na trzy kroki, cuchnął jeszcze okropniej, niż same zwłoki.

- Co to jest? -
- Nie wiem i mam nadziej, że się nie dowiem. -
- To pewnie jest banda, która zniszczyła Błota. -
- Pewnie tak. Jakbyśmy zebrali się wczoraj w nocy, to być może nawet byśmy się na nich natknęli. -
- Teraz już mamy ich z głowy. -
- Taaa.... -

Miejsce było rodem z koszmarów, więc odeszli stamtąd bez zwłoki. Świadomość, że nie będą musieli mierzyć się z banda, która zniszczyła Błota był uspokajająca, jednak makabryzmy widok rzezi na polanie, jeszcze długo nie dawał im spokoju...

*****


Reszta podróży upłynął we względnym spokoju. W zasadzi upłynęła w całkowitym spokoju, bo po widoku z polany, mało kto miał ochotę na rozmowy. Przeklęty las wysysał z nich wole życia i nadzieje. Ponure miejsce, cuchnące śmiercią i zgnilizną przenikało udręczone umysły. Parli jednak do przodu. W końcu czy mieli inne wyjście?

Pierwsze zabudowania wioski otaczającej klasztor zobaczyli, kiedy słońce chyliło się już ku zachodowi. Wilkołak czekał na nich przy pierwszych budynkach. Był w ludzkiej postaci. Jego wilki kręciły się w pobliżu, ale nie wchodziły między zabudowania.

- Mamy problem. -

Karawana zatrzymała się a najemnicy zachęceni przez brata Róży ruszyli między zabudowaniami. Wioska, była opustoszała, ale nie znoszona, jak Błota czy Widły. Domy stały puste, drzwi i okiennice obijały się o ściany. Gdzieniegdzie budynki nosiły ślady drobnych uszkodzeń, ale nic poważnego. Nigdzie nie było widać mieszkańców, ani w ogóle czegokolwiek żywego. Większość budynków przyległa do szerokiego w tym miejscu traktu. Minęli kilka zabudowań i stanęli na skraju dosyć dużego placu. Trakt biegł jego środkiem a budynki postawione były dokoła. Tutaj musieli gromadzić się pielgrzymi czekający na wejście do klasztoru. Była spora karczma, studnia na środku placu. Z nim, w odległości może stu metrów widać było klasztorne mury i zamokniętą na głucho bramę. Przed nią zaś był wspomniany przez wilka problem.

Miał około trzy metry wzrostu. Całe ciało pokrywało mu długie, grube futro. Stał na dwóch nogach, zakończonych kopytami wielkimi jak bochen chleba. Nogi miały grubości potężnych, starych drzew, ręce w bicepsie musiały być jeszcze grubsze W wielgaśnych łapskach dzierżył ogromny obusieczny topór. Czymś takim można było przeciąć opancerzonego rycerza na pół, razem z rumakiem, którego dosiadał. Potężny łeb zdobiły rozłożyste bycze rogi. Całości dopełniało groteskowe, metalowe kółko w nozdrzach.

- Minotaur... -
- Tak. - potwierdził wilk - Stoi tak odkąd się pojawiliśmy. Nie rusza się. Nawet nie drgnął. Jakby czekał. -
- Może nie żyje? -
- Może. Pójdziesz sprawdzić? -
- Spójrzcie na plac. Pokrywa go jakieś gówno. Moje wilk boją się na niego wejść. Nawet ja nie jestem wstanie zmusić ich aby weszły do tej przeklętej wsi. -

Istotnie, plac pokryty był jakimś śluzem. Skapywał z brzegów kamiennej studni i rozlegał się niemal po całym rynku. Cuchnął strasznie, ale czy mógł zrobić coś jeszcze?

- Przysiągłem doprowadzić was bezpiecznie do Klasztoru. - odezwał się wilkołak - Oto i on. Dotrzymam słowa i pomogę wam się do niego dostać. Nie liczcie jednak na wilki. Nie wejdą do wioski.

Co chcecie teraz zrobić? Tylko proszę bez durnych pomysłów. Pomogę wam, jak przysiągłem, ale nie jestem samobójcą. To wasza domena... -
 
malahaj jest offline  
Stary 10-01-2013, 19:24   #343
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Mierzwa aż skrzywił się na nazwanie go samobójcą.

- Tylko bez takich mi tu Panie... eee... wilku, dobra? My jesteśmy najemnicy, zawodowi jego mać. To jest, walczymy za pieniądze, za pieniądze też uciekamy. Jak nam ten minotaur zapłaci, to sobie pójdziemy. Pech jednak, że nie widzę u niego kabzy nabitej złotem. Czyli nadal służymy Antarze, ha, ha, jego zafajdane szczęście - Kislevicie ostatnie wydarzenia mocno dawały się we znaki.

Zarechotał po swojemu, ale po chwili spoważniał.

- Czego się jeszcze zastanawiamy? Proponuję tradycyjnie. Patent mamy wyrobiony rodem z Ostermak. Jakiś alkohol by trzeba rozbryzgnąć na tym placyku i podpalić. Poczekać kapkę. Wywabić skurwiesyna z byczym łbem bliżej nas. I przywitać go naszą artylerią, wcześniej połaskotawszy bełtami, kulami i strzałami - paluchem wskazał Vogla i Elise jako artylerię.

- Przecie Wy jesteście teraz niezniszczalni dwa, he, he
.


- Ale zanim to uczynimy, to może pójdę do niego paktować, jako ten herold. Może nam krowia gadzina zdradzi sytuację w klasztorze. Głos mam jak buchaj, zdołam dokrzyczeć do krówska. Nasz Gigant poszedłby dla obstawy...
- Mierzwa spojrzał na Jona.
 
kymil jest offline  
Stary 12-01-2013, 23:13   #344
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
- Popieram plan Mierzwy - Gislan pokiwał głową w aprobacie - ale nie liczcie na mój udział w bezpośrednim starciu, ramię przy ramieniu. W końcu jak nie przeżyję to cały plan szlag trafi. Jedynie co to mogę ostrzeliwać byczka z kuszy.

Krasnolud powiedział swoje i miał już iść szukać dogodnego miejsca strzeleckiego, gdy coś sobie przypomniał.

- A jakby tak dać jakiś znak do klasztoru? Wysłać im strzałę z wiadomością, albo coś takiego. Może wsparliby nas w rozprawie z bydlęciem?
 
Komtur jest offline  
Stary 13-01-2013, 22:39   #345
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Las go przytłaczał, może bardziej niż innych siedział skulony w siodle zdobycznego konia co chwilę wpatrując się w wiatry magii czy to coś nie zbliża się do nich. Naszczęście tylko oni zbliżali się do niego.
-Różo, mam do ciebie jedno pytanie.- Wskazał na otrutą Hankę.-Muszę podejrzewać najgorsze, że klasztor mógł paść i może nie być kapłanek by jej pomóc. Wiesz może jak wyglądałoby lub nazywałoby się antidotum na tą truciznę?
W końcu patrzył na upragniony koniec wędrówki. Miał nadzieję zobaczyć jakiś ludzi, jakiś punkt oporu. Zostawała tylko coraz większa rozpacz i poczucie przytłoczenia.
Zamknął oczy i skoncentrował się na otaczających wiatrach magii. Z jakiego kierunku najmocniej czuć było magię nieprzyjaciela.
-Można spróbować się wspiąć na mur. Nie jest strasznie wysoki. Mamy dość różnych sznurów, lejc powrozów by ja związać i mieć tak długą linę, że zarzucając jej środek na jedną z blank oba końce byłyby dość nisko do trzymania ich. Jak nie to możemy oprzeć jeden z wozów o mur i sobie zrobić z niego drabinę. Dwójka naszych nowych siłaczy z pewnością dałaby radę siebie wciągnąć i potem nas.
Spojrzał na dziwną substancję pokrywającą plac.
-Pod żadnym pozorem nie powinniśmy dotknąć tego gówna z studni, bo jeszcze zmutujemy czy coś innego nam się stanie. Wilku, jest jakieś obejście tego czegoś? Jak nie to trzeba nad tym wozami i końmi przejechać.
-Gislan, choć boli mnie to słusznie mówi. Jeżeli naprawdę czarodziej zginął to ani on ani ja nie możemy brać udziału w walce wręcz i nasze bezpieczne dostanie się do klasztoru jest piorytetem.
-Lepiej nie wysyłajmy żadnych sygnałów do klasztoru. Nie wiemy czy nie jest zdobyty. Nie widać ludzi na murach, i jest tutaj tak strasznie cicho. Nie ma śladów zniszczeń lub walki, plac splugawiony. Tak jakby wszyscy ludzie zniknęli. Strach nawet myśleć co mogło się tu stać, oby nic. Choć w najgorszym wypadku wszystko co będziemy wstanie zrobić to znaleźć notatki Bergmana i uciec.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 14-01-2013, 01:06   #346
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Vogel przyjrzał się z niesmakiem płynnemu gównu pokrywającemu plac, po czym z jeszcze większym niesmakiem bykowi, któremu zamarzyło się być człowiekiem.
- A może - przerwał ostro kombinacje reszty, bo przeszkoda tuż przed samym celem i prawdopodobnie jego jedyną szansą na przeżycie, zirytowała go niepomiernie - na razie obejdziemy cały ten bajzel i ten chodzący befsztyk i obejrzymy sobie klasztor z bliska, żeby upewnić się, czy w ogóle jest po co tam wchodzić? Potem się zastanowimy nad sposobem wejścia.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
Stary 14-01-2013, 12:10   #347
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Moperiol przygotował łuk i wycelował w krowio, czy też bardziej bykomordego. Nie strzelał jednak, był tylko gotowy, by w razie czego to zrobić, choć obawiał się, że dla minotaura strzałą będzie takim ukłuciem, jak dla elfa igła. No ale zawsze mógł wycelować w..oko, to powinno boleć. Walki wolał jednak uniknąć i na szczęście jej, przynajmniej na razie, nie było.

Jak i wilki i zresztą nie tylko one, obawiał się wejść na plac. Popierał Alberta, czarodziej z pewnością wiedział co mówi. Musieli dostać się w inny sposób tam, a w ostateczności przejechać po śluzie wozami, czy na wierzchowcach. Choć to będzie ryzyko jak nie dla niego, to dla Kabanosa. Koń z pewnością ochoczo na ten śluz nie wejdzie. Musieli spróbować znaleźć inną drogę… Może rzeczywiście murami udałoby się przedostać…
 
AJT jest offline  
Stary 14-01-2013, 12:20   #348
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Wydawało się, że poranek nigdy nie nastąpi. Noc dłużyła się niemiłosiernie. Pomimo zawieszenia broni z wilkołakiem oraz dodatkowych par oczu broniących ich przed napaścią Adelbert miał kłopoty z zaśnięciem. A może to właśnie dodatkowe, wilcze towarzystwo było tego powodem? Mimo to gdy rano otworzył oczy i rozprostował kości, nie czuł zmęczenia. Dawno nie widziane słońce napawało go radością, której nie zmąciło nawet złowrogie warczenie wilków, gdy wyszedł z ruin rozprostować kości. Miał ochotę wykrzyczeć tę radość jak najgłośniej, ale przezornie powstrzymał ten nagły impuls. Zjadł suty posiłek z resztek pozostawionych w piwniczce oraz zebrał swój ekwipunek siadając na koźle z lejcami w rękach. Nie miał najmniejszego zamiaru pozwolić komuś innemu prowadzić wozu. Przywykł do takiego podróżowania i zawsze czuł się dziwnie w innym miejscu niż jako woźnica.

Poprzedniego wieczora obiecał sobie, że postara się uzyskać jak najwięcej informacji o ostatnich wydarzeniach. Drażniło go, że nie wiedział co się dzieje i o czym mówią jego towarzysze. Był pewien że używają jakiegoś szyfru. Najchętniej u swojego boku widziałby blondynę, ale traf chciał że wojowniczka postanowiła wyruszyć jako zwiad. Adelbert żałował tego bardzo. Zawsze lepiej rozmawiało mu się z kobietami. Poza tym była to: „dość urodziwa, o twarzy szlachetnej. Odwagą zaś oraz umiejętnościami dorównująca legendarnym Amazonkom”, jak szybko podsumował ją w myśli mężczyzna patrząc za odchodzącą. Wzrok utkwił mu zwłaszcza tam gdzie ciało traci swoje szlachetne nazwy, ale u płci pięknej nabiera zdecydowanie jeżeli chodzi o szlachetność kształtów. Na szczęście raczej żaden z towarzyszy kobiety tego nie zauważył. Pozostało więc próbować zasięgnąć języka u innych podróżnych. Olbrzym z młotem oraz krasnolud napawali go lękiem. Czarodzieje to zwykle były zbyt wysokie progi dla ludzi jego pokroju, a nawet jeżeli chciałby odpowiedzieć, to przemytnik nic by nie zrozumiał. Pozostawali więc towarzysze najbliżsi jego „sercu” czyli Kislevita oraz drugi wąsacz. Zanim jednak udało mu się sformułować jakkolwiek swoją myśl, wjechali w las. Tam dobry humor i zwyczajowa chęć do rozmowy momentalnie opuściły Adelberta. Było to dla niego nowe uczucie gdyż zwykle potrafi gadać jak najęty. Przez taki las nie zdarzyło mu się w życiu podróżować. Widział wiele puszcz tego świat, raz nawet zahaczył o Aethel Lorien ale nigdzie nie było takiej pustki, ciszy oraz ciążącej groźby. Całą uwagę poświęcił na powożenie oraz rozglądanie się z uwagą. Szans na rozmowę nie było żadnych.

Przemytnik chcąc nie chcąc przytaknął wilkołakowi. Nie miał najmniejszej ochoty zbliżać się do bydlęcia z rogami zamiast włosów. Najchętniej trzymałby się też z daleko od placu, ale jego towarzysze chyba mocno będą w tej kwestii napierać. Chociaż zaczynał podejrzewać, że kieruje nimi coś więcej niż tylko wierność wobec suwerena i powierzonego im zadania.
- Zgadzam się z waśćmościem. – przytaknął, o dziwo, również narwańcowi w kapeluszu. Był dzisiaj wyjątkowo spolegliwy. - Uliczki nie wyglądają na szczególne wąskie, da się operować jakoś wozem. Omińmy to cholerstwo i skończmy to wreszcie. To miasto przyprawia mnie o ciarki.
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
Stary 14-01-2013, 16:26   #349
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Noc dłużyła się ochotniczce niemiłosiernie, nie chciało jej cię pić ani jeść, nie miała ochoty na sen. Stanęłaby na warcie, ale tej nocy pełniły ją wilki. Siedziała więc słuchając spokojnych oddechów towarzyszy i patrząc jak jej rana się goi. I tylko co jakiś czas jej twarz szpecił grymas obrzydzenia. Działo się tak za każdym razem gdy miała wrażenie że to coś wewnątrz niej się porusza.

Z nieukrywaną ulgą przywitała nadejście świtu, wreszcie mogli wyruszyć. Pomimo niepokojącego otoczenia cieszył ją każdy krok, ponieważ każdy przybliżał do celu.

Na widok zmasakrowanych ciał nie powiedziała nic, niebyła w stanie. Wiedziała że niedługo skończy tak samo, z tą jedynie różnicą że ona nie pozwoli temu żyć. Podczas gdy jedną dłoń nieświadomie położyła na stwardniałym brzuchu, druga zacisnęła się na rękojeści noża.

Nareszcie ujrzeli mury klasztoru. Cóż z tego skoro miały strażnika? Nie wydawało jej się by można się było z minotaurem dogadać tak jak proponował Mierzwa, chociaż jeśli udało się z wilkołakiem to kto wie… nie zamierzała oponować.

- No dalej spróbuj go przekonać żeby nas wpuścił.- zachęciła kozaka z uśmiechem chwytając za łuk, gotowa go użyć gdyby rogaty postanowił się jednak ruszyć i zamienić natychmiast na miecz jeśli dojdzie do walki wręcz.

-Może udałoby się znaleźć coś łatwopalnego w karczmie?- zasugerowała świadoma tego jak niewielką część pierwotnego ładunku udało im się ocalić.
 
Agape jest offline  
Stary 15-01-2013, 19:15   #350
 
Luffy's Avatar
 
Reputacja: 1 Luffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skał
Z każdym krokiem w Gustavie rosła niechęć do zadania a kiedy zobaczył maziowatą substancję zebrało mu się na wymioty. W ciągu ostatnich dni przyżył tyle, że nawet widok stwora z baśni nie wytrąciło go z równowagi.

Ja również popieram Twój pomysł-Powiedział do maga Gustav.
Nie mam zamiaru choćby dotykać tego czegoś a na walce z potworem możemy stracić zbyt dużo czasu i energii. Spróbujmy się wspiąć na mury.
 
Luffy jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172