Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2013, 23:27   #171
Lilith
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
- Nie musisz - weszła im w słowo Samkha. - Masz wolną wolę i zrobisz co zechcesz. Po prostu chcieliśmy dowiedzieć się, co zamierzasz - mówiła spokojnie. - Musimy o to zapytać, by wiedzieć, co robić dalej. Zaplanować cokolwiek na najbliższą przyszłość. Dlaczego mielibyśmy pomijać cię w tych planach?
- Musze tu zostać by zrobić to o co mnie prosiłaś. - Uspokoiła się nieco. - Już poczyniłam pewne kroki i stąd wiem, że teraz jeszcze nie jest odpowiedni czas, jak również to, że muszę zostać.
- Więc zostaniemy z tobą, jak długo trzeba będzie - oświadczyła wojowniczka. - Jeśli jednak uważasz, że ryzyko jest zbyt wielkie powiedz, a wycofam swoją prośbę. Nie chcę narażać cię na niebezpieczeństwo, nie mając nadziei, że zysk przewyższy koszty, jakie mielibyśmy przez to ponieść.
- Chcesz chronić moją osobę? - Spytała jakby z niedowierzaniem. - A co z całym krajem? Nie uważasz, że to jest ważniejsze?
- W jaki sposób mam chronić kraj, jeśli nie wiem, kto jest jego prawdziwym wrogiem? - W głosie Samkhy brzmiał smutek.
- A hordy Dzikich panoszące się wszędzie? To nie wróg?
- Ale zdaje się nie najważniejszy - wtrącił się Chris. - Ktoś im pomaga.
- Może się mylę - mówiła dalej Samkha - ale myślę, że Hirvio to tylko narzędzie w rękach prawdziwego wroga.
- Ale przepędzenie ich też jest ważne. W tej chwili chyba ważniejsze. Może nie dla wielkich rodów, ale dla zwykłych ludzi. Im jest obojętne kto posadzi swój tyłek na tronie. Byleby potrafił ich obronić.
- Dlatego idę w Góry Kruków - potwierdziła wojowniczka. - Nie dla Alany, nie dla Mildrith, ani żadnego z rodów, ale właśnie dla tych zwykłych ludzi.
- Więc moim zdaniem powinnaś tam udać się jak najszybciej. Bo rody bawić się będą w politykę tutaj. A to może opóźnić tę wyprawę.
- Czy poprzesz w takim razie naszą prośbę? - spytał Chris. - Zwrócimy się jutro do królowej o zgodę na wyjazd. Natychmiastowy.
- Nie chcemy uciekać stąd nocą, jak złodzieje czy zdrajcy - dodała córka Herebeohrta. - Jeśli wyjedziemy z grodu, to zrobimy to w majestacie prawa i z honorem tak, jak zasługuje na to sprawa, z którą wyruszamy.
- Oczywiście, że poprę. - Córka Rodora odparła z wielką powagą.
- Dziękuję Ci z całego serca, bo jeśli czyjeś zdanie ma się tu jeszcze liczyć, to jedynie twoje, jako Noituus. - Samkha skłoniła przed nią głowę. - Bądź jednak ostrożna. Proszę cię Erlene. Ci, którzy zagrażają naszej ziemi, podnieśli już rękę na niejedną świętość.
Chris skrzywił się lekko. Rada była przednia, tylko raczej trudno było się do niej zastosować. Nie bardzo sobie wyobrażał, jak Erlene mogłaby się obronić przed fizycznym zagrożeniem ze strony, powiedzmy, takiego Earma.
- Jak ty to sobie wyobrażasz? - Chris zwrócił się do Samkhy. - Tę ostrożność? Przecież Erlene nie może zamknąć się w czterech ścianach. Chyba że chodzi o to, by nie dzieliła się z nikim swoimi zamiarami.
- Masz rację - odrzekła wojowniczka. - Lepiej nikomu nie odkrywać prawdziwych zamiarów. Nie potrafię powiedzieć komu teraz moglibyśmy zaufać. Kto mógłby być naszym sprzymierzeńcem, a kto wrogiem
- Prócz nas - stwierdził Chris. Co nie oznaczało bynajmniej, że do tego ścisłego grona zalicza Erlene.
- Gdyby tu byli moi bracia i ojciec poprosiłabym cię, byś im zaufał. - Uśmiechnęła się smutno do Chrisa. - Było jeszcze kilku ludzi, którym ufałam, ale teraz... - westchnęła - nie mogę za nikogo ręczyć. Jeśli będziemy potrzebowali od kogoś pomocy, łatwiej ją będzie kupić, lub wymusić, niż liczyć na bezinteresowną życzliwość.
- Im dalej od grodu, tym powinno być lepiej - stwierdził Chris. - Przynajmniej teoretycznie.
- Być może. - Erlene wzruszyła ramionami. - Ale najważniejsze jest przekonać obie strony, że jest się po ich stronie.
- A więc jesteś zdecydowana zostać? - Pytanie Samkhy było tu wyłącznie formalnością.
- W takim razie dbaj również o siebie, Erlene - dodał Chris.
- Zrobisz, co będziesz uważała za słuszne, ale jeśli to będzie możliwe... uciekaj - dodała wojowniczka. - Kiedy to się skończy wielu ludzi będzie potrzebować twojej pomocy. Nie pozbawiaj ich jej. Jeśli wrócimy z Rogiem Odyna, będziemy bardzo potrzebować tego, czego zdołasz się dowiedzieć. Musimy zrobić wszystko, by Róg trafił do właściwych rąk.
- Dla wszystkich najważniejsze będzie to, że żyjesz - powiedział Chris. - Kiedy wrócimy, wszyscy będą potrzebować ciebie, Noituus.
Samkha skinęła głową.
- Do zobaczenia Erlene.
- Dobranoc, Erlene - na pożegnanie powiedział Chris. - I przepraszam, że zakłóciliśmy twój sen.

- Spokojnej nocy, Chris - zwróciła się do towarzyszącego jej mężczyzny, kiedy drzwi komnaty zamknęły się za nimi. - Ja zajrzę jeszcze do Audrey.
- Nie zostawię cię samej - oświadczył Chris. - Wolałbym, żebyś nie natknęła się jakimś dziwnym trafem na Earma.
Spojrzała na niego ponuro, widocznie dotknięta brakiem wiary w jej umiejętności.
- A ja wolę, żeby nie spotkał ciebie.
- Będziesz mogła potem odprowadzić mnie do pokoju - z kamienną twarzą obiecał Chris.
- Mogę odprowadzić cię teraz - odpowiedziała. - Jeśli tego sobie życzysz.
- Żartujesz? - całkiem uprzejmie spytał Chris. - Wrócimy razem do naszych pokojów. I nie będziemy już się dzisiaj włóczyć po zamku. Zgoda?
Zamknęła na moment oczy i westchnęła ciężko.
- Mówił ci już ktoś, że jesteś uparty jak kozioł? - zapytała z przekąsem.
Chris udał, że się zastanawia.
- Ktoś, kiedyś. Ale to było dawno temu - odparł. - Bardzo się zmieniłem od tego czasu.
- Jakie to szczęście - mruknęła. - Łatwiej byłoby cię chyba ogłuszyć i zawlec do pokoju, niż przekonać do tego słowami. - Spojrzała na niego chmurnie.
- Muszę o ciebie zadbać. - Chris rozłożył bezradnie ręce. - Bez ciebie nic nie zdziałam. A to i tak, jak wiesz, nie jest najważniejszy powód.
Odwróciła wzrok. Profil jej twarzy znów przysłoniły kasztanowe loki.
- Chodźmy więc - odparła.
Chris skinął głową.
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)
Lilith jest offline