Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2013, 09:44   #102
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Wracaj!
Nie poskutkowało.
Jost bezradnie patrzył w ślad za Erykiem, który głuchy na słowa rozsądku popędził przed siebie, pozostawiając daleko w tyle dwoje swoich towarzyszy.
- Gdzie żeś ty był, gdy bogowie rozum rozdawali! - krzyknął, bardziej by wyładować złość, niż by wpłynąć na Eryka. - Zwolnij!
Westchnął, gdy klacz kapłana, niosąca na swym grzbiecie Eryka, zniknęła za zakrętem.
Uderzył piętami boki kasztana, z pewnym trudem skłaniając konia do nieco szybszego kłusa. Oczywiście gdyby się bardzo uparł, to kasztan pobiegłby nieco szybciej, ale...
Było parę tych “ale” i upadek z konia na pysk, na oczach Marianki, nie należał do tych najważniejszych, chociaż z pewnością dziewczyna nieźle by go wyśmiała.
Gorzej by było, gdyby kasztankowi coś się stało. Chrońcie bogowie... Ojciec chyba by go zabił. Dzieci ma więcej, przyuczyłby je do zawodu. A koń jest tylko jeden, i to jeszcze dość młody. Dziesięciu lat nie ma...
Poklepał kasztanka po szyi.
- Prędzej czy później się zatrzyma - powiedział, ni to do siebie, ni to do Marianki.

Słowa nad wyraz wcześnie okazały się prorocze.
Eryka ujrzeli nim pół godziny minęło.
 
Kerm jest offline