Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2013, 10:42   #19
daamian87
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Walka dobiegła końca. Atak nieumarłych na miasteczko został odparty. Kilka domostw płonęło, kilku wieśniaków straciło życie. Truchła agresorów zrzucono na stos, dołożono suchego drewna i spalono za wioską. Płomienie łapczywie chłonęły stare kości, wypalając je do prochu. Zielony płomień zgasł niespodziewanie, gdy ostatnie szczątki ożywionych zmarłych spłonęły, a drewno nie było nawet podgrzane.

Kiedy uporano się już z ogniem trawiącym chaty, ludzie zebrali się przed karczmą. Nawet kobiety, dzieci i starcy wyszli ze swoich domów. Atmosfera była gęsta i nieprzyjemna. Słychać było przerażone szepty ludzi, którzy bali się głośniej odezwać. Nerwowe spojrzenia kierowane były w przejścia pomiędzy domami, w poszukiwaniu kolejnych trupów. Na ich szczęście kolejne nie nadeszły.

Krasnolud dorwał się do wielkiego dzbana wypełnionego po brzegi piwem, z którego łapczywie pił. Widać było, że tego wieczora zaśnie z nadmiaru alkoholu. Drzwi do karczmy otworzyły się, a w progu stanął jej gospodarz. Poprawił portki, podciągając je na opasły brzuch. Podrapał się po łysiejącej głowie i przemówił do ludzi.
- Słuchajta ludziska. Sprawy źle się mają. Zamek znowu żyje. Jak kiedyś. - te słowa wywołały falę przerażonych szeptów i krótkiej, nerwowej wymiany zdań. Karczmarz cierpliwie przeczekał tą chwilę, dając ludziom szansę na przetrawienie bardzo złej wiadomości.
- Mój gość był na miejscu i wszystko widział. - kontynuował, gdy wszyscy zamilkli. Wieśniacy odruchowo spojrzeli na wciąż pijącego krasnoluda. Gdy ten zorientował się o co chodzi oderwał usta od brzegu dzbana i warknął do tłumu.
- Nie na mnie patrzcie, to on tam był. - wskazał ręką w kierunku kapłana, powracając do swojego zajęcia.
Tłum, jak za dotknięciem magicznej różdżki, odwrócił się w stronę Kyllana. Wpatrywali się w niego z mieszaniną podziwu, strachu, wrogości i ciekawości.
- To łon sprowadził na nas te potwory!- krzyknął ktoś z tłumu. Właściciel karczmy zareagował błyskawicznie.
- Zamknij się Tom, gdyby był po jego stronie już by nas nie było. Walczył po naszej stronie przeca. - uciszył podejrzliwego wieśniaka.
- Ogólnie, nie jest już tu bezpiecznie. Musimy coś zrobić. Jako że my som prości ludzie, to niech pan kapłan nam coś doradzi. - i ponownie wzrok wszystkich spoczął na Kyllanie. Poczuł brzemię odpowiedzialności na sobie. Miał pełną świadomość, że mimo jego woli los tych wszystkich ludzi został złożony na jego barki.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski
daamian87 jest offline