Dobrze zrobili przyczajając się i słuchając rozmowy czarnego strażnika i tej potworności. Dowiedzieli się, że faktycznie jakiś człowiek w Athilin szpiegował na ich rzecz. Co więcej siedlisko Dongoratha znajdowało się niedaleko, skoro mogli tam dotrzeć przed północą, a w każdym razie ów ohydny stwór mógł tam dobiec na swych pokracznych nogach. W dodatku mieli tam najwyraźniej w lochach pochwyconych jeńców.
Pierwsza salwa ku zadowoleniu Alarifa trafiła. Niestety jedna strzała, to było za mało by powalić przeciwników. Dalej sprawy potoczyły się w sumie tak jak przewidzieli. Udało się schronić na drzewie przed wilkiem. Jednakże wrogowie pochowali się i ich wystrzelenie stało się niemożliwe póki co. - Ja jestem blond wiewiórką oczywiście. – uśmiechnął się Alarif w odpowiedzi do Modron. - Dongorath to raczej strach na wróble, a nie na wiewiórki takie jak my. Zaczekaj.
Zawołał chcąc powstrzymać dziewczynę. Spróbujmy najpierw ustrzelić tego złego wilka.
Stwierdził celując w zębatą paszczę poniżej. |