Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2013, 16:59   #105
Zajcu
 
Reputacja: 1 Zajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znany
Nierówne szale.
Czyli anormalnia anomalia.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=z3Vw2_mAxzk[/MEDIA]

- Ja, złodziejem? - blondyn zapytał wyraźnie zdziwiony zarzutem sprzedawcy. O ile pierwsza z cech miała nieco wspólnego z prawdą, to druga była kompletnie... a właściwie troszkę podkoloryzowana. Niebieskie oczy przeglądały znajdujące się na straganie sprzęty, nie przywiązując jednak do nich wielkiej wagi. Szukał on bowiem czegoś konkretnego. Księgi, której potęga z całą pewnością wpłynie na losy małej grupy starającej się pokonać szaleństwo, a co za tym idzie - na cały świat.
- Chodzą plotki że często bierzesz to co nie twoje... pożyczanie czasem odbierane jest jako kradzież. -stwierdził zakapturzony.
- Nie jeśli to oddaję - zaśmiał się głosem, który wydawał się przenosić chociaż trochę prawdziwym uczuć.
- Zapewne wiesz czego szukam? - blondyn dodał po chwili, niemalże testując rozmówcę.
- Księgi, i to niezwykłej. -odparował jego słowa mężczyzna w kapturze. - Ale takie księgi nie są tanie.- dodał jeszcze, a blondyn mógł być pewien że pod kapturem uśmiechnął się chytrze.
- Czym są pieniądze? - przyszły kupiec zdawał się odnosić przyjemność z rozmowy z zamaskowanym mężczyzną. Zarówno sprzedawca, o ile tak można nazwać chytrego handlarza, jak i chcący posiąść nieco więcej wiedzy niż jest to potrzebne mężczyzna w złotych kolczykach nie byli “zwyczajni”.
- Bo zapewne nie chodzi ci o nie - odpowiedział uśmiechając się od ucha do ucha.
- Moc za moc jak to mówią... -odparł handlarz. - Wiesz... musisz oddać coś co już masz by zdobyć możliwość nauki.
- Khahahaha! - strażnik czegoś, co można nazwać względną równowagą wybuchł śmiechem. Nie było jednak w nim niczego w rodzaju szacunku do rozmówcy, czy też zrozumienia jego propozycji. Blondyn po prostu był rozbawiony - właśnie to emanowało z jego oczu.
- Znasz mnie. - powiedział nieco spokojniejszym głosem, wpatrując się to w zakapturzonego osobnika, to w jego asortyment.
- Znam, każdy z nas zna. -stwierdził mężczyzna wstając, wzrostem był niemal równy blondynowi. - Dla tego wiem, jak cenisz sobie wiedzę. A dla potęgi trzeba umieć coś poświęcić. -mówiąc to podszedł do jednej ze szklanych gablot i spojrzał na nią zamyślony. - A co ty byś mi zaproponował za księgę?
- Jeśli znasz mnie, to pewnie słyszałeś też o Viennie. - blondyn odpowiedział, zaś przez jego twarz przemknął grymas rozbawienia, wymieszanego w subtelnych proporcjach z dumą ze swojego własnego czynu.
- Ognistą panią o ciekawym zamiłowaniu - dodał po chwili przeglądając pomniejsze przedmioty magiczne. Jego dłoń z rozbawieniem stukała w ladę wybijając sobie znany tylko rytm.
- Kto jej nie zna. -zaśmiał się sprzedawca chrapliwym głosem. - Mocno ją zdenerwowałeś, ponoć ona i jej przyjaciele Cię szukają... i to nie w celach wypicia wspólnej herbatki.-zarechotał ponownie zakapturzony jegomość.
- Wino jest znacznie lepsze! - odpowiedział nieco rozbawionym głosem. Ot taki mały hołd dla samego siebie. Coś, co niektórzy nazywają “self-high five” bazując na idolach z dworów innych księstw. Może nawet miała to być wskazówka dla handlarza, kto wie?
Z całą pewnością blondyn, który uporczywie analizował otrzymaną odpowiedź. Vienne nie była dla niego wyzwaniem, przynajmniej jeśli wszystko dobrze rozegra. Ale z kim mogła podróżować?
- Wiesz zapewne czemu? - powiedział szukając twarzy w cieniu kaptura.
- Mniej więcej z tego samego powodu dla którego nazywają Cie złodziejem. -odparł krótko sprzedawca, odwracając się w stronę blondyna i mierząc go czerwonymi punkcikami.
- Tego akurat nie rozumiem. - blondyn rozłożył demonstracyjnie ręce ukazując swoją bezsilność.
- Czyż świat nie jest wielką biblioteką? - zapytał, przedstawiając swoją receptę na idealne spojrzenie na świat.
- Tylko ma wielu bibliotekarzy...a pożyczając książkę trzeba wiedziec któremu to zgłosić. -odparł handlarz, po czym wrócił do urwanego wątku. - Twoja oferta Fauście, co dasz mi za upragnioną księgę?
Blondyn całkowicie spoważniał, wyciągając rękę przed siebie. Nagle, na jej powierzchni zmaterializowała się księga. Wszystko wyglądało tak, jak w oryginale. No, może poza kilkoma zbędnymi informacjami. Co jak co, ale Faust po dziś dzień nie zdołał zrozumieć zdolności introligatora, który na podstawie opisu okładki zrobił łudząco podobną kopię.
- Co prawda nie jest to oryginał, ale... - tutaj wziął głębszy wdech, robiąc przerwę. Jeśli jego sława miała się na coś przydać, to mogło być to właśnie teraz.
- Wiedza za wiedzę...dobrze powiedziane. -handlarz podszedł do Fausta i wyciągnął spod płaszcza dłoń w czarnej rękawicy. - Można zobaczyć? -zapytał niemal słodkim głosem, aczkolwiek charczenie psuło cały efekt.
- Ależ oczywiście - powiedział równie miłym, przesłodzonym głosem, który aż zdołał się wołać rozmówcy w twarz “I tak nie masz wyboru!”. Wręczył książkę handlarzowi, z zaciekawieniem obserwując jego reakcję. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem to może zyskać coś więcej niż samą księgę.
- Ciekawe... niemal idealnie skopiowana... -stwierdził zamyślony handlarz przerzucając szybko kilka stron, pogładził kilka kartek, pomruczał tez pod nosem kilka formułek sprawdzając czy przypadkiem księga nie jest przeklęta. - Hym... tak to uczciwa propozycja. Czyli oferujesz mi tą księgę, za moją wiedzę tak? -zapytał by się upewnić sklepikarz.
- Dokładnie. - blondyn odpowiedział krótko i treściwie. - Może powiesz mi jeszcze co nieco o tym, co skrywa się pod ta ziemią? - zapytał po chwili z nadzieją w głosie.
Handlarz nie od razu odpowiedział, księga zniknęła w jego dłoni gdy kontrakt został zawarty a on podszedł do jednej z gablot, po czym odsunął ją ujawniając jeden z sekretnych schowków. Wydobył z niego, stare tomisko owinięte w zwykły szary papier, oraz małą kryształową kulkę. Położył oba na blacie swego stołu i gestem wskazał Faustowi by podszedł.
- Pytaniem jest tylko to, która wiedzę wybierasz... -stwierdził z uśmiechem i machnął ręką w rękawicy nad kulką, która zamigotała, by po chwili pokazać w swym środku sylwetki Gorta i Calamitiego, którzy na moście zbudowanym z dziwnych czarno-białych płyt, toczyli walkę z... Azarem i Sashi! - Księgę która da Ci potęgę, czy wiedzę która pozwoli uratować kompanów?
- Księga za księgę. - odparł krótko, nie zaprzątając sobie nawet głowy inną możliwą odpowiedzią.
- Nie dostaniesz przecież czegoś takiego za pokazanie mi jednej wizji. - Dodał po chwili uzasadniając swój wybór.
- Wiesz że ta dwójka nie zrobi nic, by załagodzić sytuację, prędzej doprowadzi do jej eskalacji? - blondyn zaśmiał się gorzko. Nie wiadomo czy chciał ukazać sławę jaką może zyskać ratując Wiltover przed przebudzonym bogiem, potęgą którą może on mu ofiarować, czy po prostu ślepej uliczki, w jakiej blondyn postawił sprzedawcę.
- Nawet jeśli ja nic ci nie zrobię, on - tutaj wskazał palcem podłoże. - Nie będzie taki miły. - dodał po chwili uśmiechnięty.
Pokazał ręką cały kram, wskazując kilka z łatwiejszych i bardziej oczywistych skrytek.
- Co da ci zysk zapewniający twą zgubę? - dodał po chwili.
- Och, myślałem że powiesz coś w tym stylu. -stwierdził rozbawiony sprzedawca, i powoli zdjął kaptur. Odsłonił tym samym najmniej spodziewaną w tym miejscu twarz. Pod osloną odzienia krył się bowiem...




...czarnowłosy mężczyzna, który aktualnie toczył w podziemiach walkę z Gortem i Calamitym. Uśmiechnął się do blondwłosego rozmówcy.
- Witaj Fauście, wypada powitać innego ze strażników. -stwierdził wesoło mężczyzna i spojrzał na przedmioty przed nim. - Teraz już wiesz, że to nie jakaś tam wizja. Oni naprawdę są w podziemiach tego miasta.
- Witaj, strażniku. - blondyn odparł równie poważnie. Nie kwestionował realności wizji, ba - nawet nie sądził że mogła być złudna. Wcale nie chodziło tutaj o szacunek, bardziej o pokrętny honor zbliżony do tego okrzykniętego kodeksem złodzieja. Oszuści oszukują tylko innych.
- Nie jestem tylko pewien czego zamierzasz strzec. - zapytał nieco rozbawiony całą sytuacją Faust. Jeśli Gort i Calamity mieli jakieś problemy, to było to na ich własne życzenie. Mówił rycerzowi by nie zbliżali się tam bez niego. Nie posłuchali. Za głupotę zawsze jest kara. A na miejsce trupa znajdzie się kolejny śmiałek.
- Jeśli jednak chcesz go wskrzesić - odpowiedział nieco zachęcony tą wizją. - To z pewnością nie jest to równowaga - dodał po chwili, zaś czerwona koszula zdawała się tańczyć na wietrze który pojawił się nagle, znikąd.
- Są strażnicy równowagi, są tez i Ci którzy bronią Chaosu. -odparł szczerze rozmówca, a jego włosy też zatańczyły na wietrze który począł go otaczać. - Myślałem, że uda mi się trafić w twoje ludzkie instynkty. -stwierdził drapiąc się bezsilnie po głowie czarnowłosy po czym wręczył owiniętą w pergamin księgę Faustowi. - Kontrakt to kontrakt, nawet ja nie mogę złamać takiej umowy. Czasem Chaos i Równowaga rządzi się podobnymi prawami. -stwierdził jegomość i machnął dłonią nad kulą tak ze ta teraz pokazywała mężczyznę w bandażach przykutego do krzesła. - Wiesz kto to? -zapytał spokojnym tonem strażnik.
- Jak widać równowaga odnajdzie się nawet w Chaosie - zaśmiał się gorzko. Jego błękitne oczy spoglądały na kulę. Blondyn myślał, kojarzył. Jego inteligencja pracowała na coraz wyższych obrotach, co było dużym wyzwaniem biorąc pod uwagę jej potencjał.
Nawet jeśli nie miał on wystarczającej ilości informacji, potrafił stwierdzić co nieco. Można by rzec, czuł moc która emanowała z wizerunku przybysza.
- Nie żeby znalezienie o nim informacji było szczególnie łatwe. - odpowiedział zgodnie z prawdą.
Mrugnął, na ułamek sekundy odrzucając myśli w innym kierunku. Mała cząstka świadomości znajdowała się tutaj, tuż przy nic. Bachus, Dionizos, mistrza ceremonii można było nazywać dowolnym imieniem. Jednak żadne z nich nie było wystarczające by ująć zarówno jego siłę i niezwykłość, jak i słabość w kontakcie ze znacznie większymi od siebie bytami. Mimo wszystko musiał on być gdzieś w okolicy. Przyglądać się jedynem zdolnemu do wybawienia go z kłopotów strażnikowi. Blondyn chciał złapać istotę, nie jednak we wrogi sposób. Po prostu zapraszał on ją do siebie. Jeśli strażnik, czy może raczej piewca Chaosu był tym, który niemalże go zniszczył, oszukał, bawił się nim jak marionetką, to część duszy boga przybędzie. Zwłaszcza do ciała, które jeszcze tego dnia spełniło większość prawideł Dionizosa. Alkohol zagościł na chwilę w jego żyłach, on w pięknej kobiecie. Czego można chcieć więcej?
Wielu rzeczy, ale dla Dionizosa powinno to wystarczyć.
- Chcesz go budzić? - zapytał równie spokojnym tonem. Co złego mogło się stać? Jeśli polegnie teraz, to nie dałby rady zniszczyć szaleństwie. Tylko tyle i aż tyle. Jedna prosta zasada. Równowaga.
- Oj nawet nie wiesz jak bym chciał. -westchnął mężczyzna i spojrzał na Fausta zmęczonymi oczyma. - To ciężka praca czynić chaos, on jest niczym nagroda dla najlepszego pracownika. -stwierdził mężczyzna, nawet na chwilę nie sprawiając wrażenia, jak gdyby chciał podjąć walkę z blondynem. - Szaleństwo które się pojawiło, było niczym dar, żałowałem , że sam nie pomyślałem by wcześniej sprowadzić coś takiego. - mówiąc to zacmokał ustami kilka razy, niczym znawca sztuki obserwujący najnowszy obraz. - Zniszczenia, albo wprowadzenia chociaż odrobiny zamieszania do miasta, które jest granica dla tej plagi było by manną z nieba, dla tego czego strzegę. Nie sądzisz?- zapytał przechylając głowę w stronę mężczyzny w czerwonej koszuli.
Tym czasem Faust wyczuł w swej głowie słaby głos, obecność kogoś słabego i przerażonego, duszy rozdartej na kilka kawałków. “- Czego potrzebujesz... jeżeli mnie wyczuje znajdzie moją kryjówkę a to będzie mój koniec.”-odparło przerażone bóstwo.
- Plaga która spowija ten świat - blondyn wypuścił powoli powietrze. - Szaleństwo, tak? - zapytał retorycznie, jakby umniejszając wartość tego fenomenu. Jego ręka zmieżwiła swoje włosy, jak gdyby miało to mu pomóc zyskać jakąś przewagę.
- Naprawdę potrzebujecie czegoś takiego? - zapytał nieco zdziwiony, lecz ciągle skupiony młodzieniec. Nici przeznaczenia zdawały się mieć coraz cięższe dylematy, czy i jak powinny rozwiązać daną sytuację. A może one nie istniały, a spotkania wrogów i przyjaciół to tylko kwintesencja ich pragnień? Kto wie?
- Czegoś nienaturalnego, zbędnego. - dodał po chwili. - Nawet Chaos potrzebuje porządku - zaśmiał się, tak jakby emocje płynące z tego gestu miały podkreślić wagę jego słów. Mrugnął po raz kolejny, wykorzystując śmiech jako pretekst to wewnętrznej dyskusji.
- Mogę go pokonać, musisz tylko przekazać mi wiedzę o kosturze. - mentalna informacja nie tyle wypłynęła z Fausta, co raczej czekała wewnątrz niego aż ktoś ją odbierze.
- Owszem, Chaos wygra - odparł nieco zasmucony tym faktem blondyn. Przechylił głowę nieco na bok.
- Ale przegrasz również ty. - powiedział wskazując na czarnowłosego.


- Nie dość że będziesz tym, który pokrył świat w otchłani Szaleństwa - rozpoczął, wkładając rozpalonego papierosa do ust. Dym unosił się aż nienaturalnie pionowo, jakby jego cząsteczki pozostawały w równowadze.
- Nie spełnisz kontraktów - dodał nieco bardziej neutralnie. Owszem strata mocy była czymś przykrym, ale nie koniecznie wartym wspominania.
- Staniesz się zwykłym, szarym, nieco przemądrzałym - rozpoczął wyliczania, by po chwili wziąć głębszy wdech zmieszany z nikotynowym zastrzykiem energii.
- Zbędnym człowiekem. Który - tutaj blondyn zatrzymał się na chwilę. - O zgrozo! - podniósł nieco swój ton wypowiedzi.
- Idealnie wypełnia prawidła nowego świata, nie wpływając na jego losy! - zakończył czymś, co zagraniczni aktorzy nazywają “punch-line’m”.
“- Przecież ten kostur to tylko zabawka...zresztą i tak on ma większość mojej mocy. -prychnął w głowie blondyna Bachus.
Czarnowłosy milczał zaś chwilę, by otrząsnąc się zaraz. - Wybacz moje rozkojarzenie, ciężko być umysłem w dwóch miejscach naraz i prowadzić dwie równoległe rozmowy. -zaśmiał się szczerze ciemny wojownik po czym nawiązał do wypowiedzi Fausta.
- Tak Chaos potrzebuje porządku, tylko głupcy myślą, że są to pojęcia przeciwstawne. -stwierdził unosząc palec. - Chaos kręci równowagą, jest przypadkowy, ba nawet to czego ty strzeżesz potrafi doprowadzić do chaosu, wystarczy użyć z rozwagą równowagi by go uzyskać. Dla tego tak ciężko nim kierować, nie łatwo zaplanować nadejście tego czynnika, jest zbyt nieprzewidywalny. -mówiąc to osobnik ponownie przeczesał włosy, które niczym przeciwieństwo prostego słupa dymu z papierosa blondyna, rozbiegły się na wszystkie strony. - Nie mogę jednak zgodzić się z tym że stanę się zbędny. Zawsze znajdzie się ktoś, komu będzie można przyprawić chaosu. Obaj będziemy potrzebni, póki będziemy żyć
- Może więc wyślesz mnie na dół? - propozycja była zarówno prześmiewcza, jak i całkowicie szczera. Niewątpliwie jednym z lepszych obrotów sytuacji dla czarnoskórego pirata jak i dzierżyciela rozpaczy, która stawała się coraz bardziej ulotna, ba! Dosłownie z niego wyleciała, przybierając postać niematofyrcznych, przepełnionych ciemną energią szarańcz. Chmara, której istnienie zostało odesłane na dużo przed tym, gdy blondyn zyskał jakąkolwiek możliwość jej podziwiania, przesądziła pojedynek na dole, przynajmniej o ile nie znajdzie się tam kolejna siła.
- Naprawdę myślisz, że jesteś w stanie dyktować jakiekolwiek warunki? - pokryty czerwoną koszulą strażnik roześmiał się w myślach. Ot, właśnie teraz bóstwo, które zatraciło się w swoim strachu do poziomu, który śmiało można nazwać szaleństwem, starało się dyktować mu warunki. Odmawiać. Ten świat nigdy nie przestanie zadziwiać, ale cóż... Chyba właśnie to trzyma go w równowadze.
- Chaos jest częścią równowagi - Faust podsumował, wydychając dym zebrany w ustach. - Ale tak jak ty znajdujesz się po jednej stronie barykady, inni zaś po drugiej - kontynuował rozglądając się po “sklepie” - przykrywce. Ciekawe, czy czarnowłosy szermierz przygotował więcej możliwych skrytek, miejsc w których na niego czekał. Z pewnością jest tutaj już chwilę i może nawet zamierza zostać na dłużej. W takim wypadku niemal oczywistym była konfrontacja między dwojgiem, zaś biorąc pod uwagę dostęp Fausta do nowych pokładów wiedzy - rozmówca miał teraz najlepszy moment by działać.
- Ja zaś jestem tylko mostem. Niczym dwie kule wewnątrz znaku Yin-Yang - zaśmiał się. - Sprawiam by zabawa mogła trwać wiecznie. Ot, balans. Równowaga. To nigdy nie równało się dobru. - wyznał po chwili. Nie był pewien do czego dąży rozmowa, jednak jeśli zejście na trudniejsze tematy miało przysporzyć drugiemu z nich kłopotów, zmusić go do wykorzystania większych zasobów wiedzy, inteligencji jak i zwyczajnej erudycji - będzie tylko lepiej.
-” Nie zapominaj do kogo mówisz dzieciaku.” -warknął w myślach Bachus. “- Niepokonasz go jakimiś tanimi sztuczkami, a ja nikomu więcej nie oddam swej siły bez gwarancji że to co on ukradł do mnie wróci. -dodał jeszcze Bóg wina.
Czarnowłosy osobnik spojrzał na Fausta i westchnął. - Dokładnie, tak samo jak chaos nie zawsze oznacza zło. - po tych słowach jeszcze raz zerknął w kryształowa kulę. - To jak... uwolnisz go ze mną czy nie? -zapytał z wesołym uśmiechem, jak gdyby była to naturalna kolej rzeczy.
- Wiesz że nasze wspólne cele kończą się w momencie wyzwolenia? - blondyn odparł rozbawiony, nie starając się nawet ukryć prawdy. Jakby na znak bezsilności wobec takiego właśnie stanu rzeczy rozłożył ręce na bok.
- Go? Pokonam samemu. - roześmiał się wewnątrz samego siebie. Po chwili jednak spoważniał. - Gorzej będzie, gdy ON się przebudzi. - dodał całkowicie neutralnym tonem, niemal tak, jakby cała radość opuściła jego ciało.
“- Udowodnij że jesteś w stanie stanąć z nim na równi w szramki a dostaniesz czego chcesz.”- odparł głos po czym ucichł a obecność zniknęła z głowy Fausta.
- Chyba przeceniasz tego więźnia... miasto zniszczy ale inne osobliwości szybko się nim zajmą. -stwierdził strażnik przeciwności, ważąc każde słowo.
- Wiesz że to rozwiązanie jest nudne? - blondyn odparł krótko i stanowczo, wciągajac ostatnią dawkę nikotyny do swego ciała. Odłożył papieros z dala od ust, wpatrując się w jego ledwo tlący się płomień.
- Nie mówiąc o tym, że zapewne tymczasowe. - można by rzec, iż strażnik równowagi właśnie pochwalił komplement piewcy chaosu.
- Czyli rozumiem, że nici z przyjacielskiej pomocy kolegów z różnych grup zainteresowań. -zaśmiał się mężczyzna i machnięciem ręki wyłączył magiczną kulę. - Dobrze więc... -stwierdził i odsunął się delikatnie od stołu odrzucając poły płaszcza i odsłaniając dwa miecze przy pasie. Jeden o ostrzu czerwonym niczym krew, drugi zaś skryty w pochwie. - Jak rozumiem zastosujemy metody trywialne, acz widowiskowe?
 

Ostatnio edytowane przez Zajcu : 14-01-2013 o 17:03.
Zajcu jest offline