Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2013, 10:34   #21
daamian87
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Ludzie wyraźnie zmarkotnieli. Sytuacja nie wyglądała najlepiej, a słowa Kyllana tylko pogorszyły nastroje i zabiły tlącą się nadzieję na to, że był to tylko przypadkowy atak. Starsi, którzy pamiętali opowieści o zamku, chowali twarze w dłoniach. Młodsi, nie znający historii, nie wiedzieli o co chodzi, a to wprawiało ich w jeszcze większy strach.

Karczmarz, po chwili milczenia, zabrał głos.
-Pan kapłan ma rację. Sami nie damy sobie rady. Musimy znaleźć pomoc.- kleryk miał niemiłe odczucie, że mówca chciał przekazać jednocześnie ludziom, że obecny tam kapłan nie ma zamiaru im pomóc.
- Ligern, jesteś najlepszym jeźdźcem. Weźmiesz mojego konia i ruszysz do Crimmor o świcie. Powiesz co się dzieje i poprosisz o pomoc. Może tam znajdzie się ktoś, kto będzie chciał nam pomóc. - młody chłopak, na oko szesnastoletni, kiwnął głową z poważną miną. Odgarnął długie, brązowe włosy i popatrzył z niechęcią na kleryka.

Całe zgromadzenie zaczęło się powoli rozchodzić. Karczmarz rozdysponował, aby wystawić warty w razie kolejnego ataku. Kiedy wszyscy rozeszli się już do swoich domostw, mruknął tylko do Kyllana.
- Chodź panie. Obiecany nocleg dostaniecie. Wikt też. Ja słowa dotrzymuję. - wyrzut w jego głosie był wyraźny. Musiało to być nie lada zdziwieniem dla kapłana, nic bowiem nikomu nie obiecywał.

Noc minęła spokojnie. Kyllan przez okno obserwował jak brązowowłosy chłopak o świcie osiada konia i po błogosławieństwie na drogę ze strony swojej zapłakanej matki rusza w stronę najbliższego miasta, oddalonego o dwa dni drogi Crimmor. Zniknął za linią drzew już po chwili.

Dzień mijał powoli i nudno. Kleryk zajęty leczeniem kilku osób nie zauważył nawet, jak minęło południe. Czekał na kolejną chorą osobę, gdy powietrze rozdarł przeraźliwy wrzask kobiety. Nie był to jednak krzyk podobny do tego, który poprzedniego dnia oznajmiał atak nieumarłych. Był to krzyk przepełniony bólem i cierpieniem. Jak się okazało po chwili, która była potrzebna mężczyźnie na dotarcie pod karczmę, źródłem dźwięku była kobieta, która rankiem żegnała chłopca. Kapłan zobaczył też konia swojego gospodarza, na którym znajdowało się bezgłowe ciało. Kyllan od razu rozpoznał, iż było to ciało młodego gońca. Karczmarz stał obok, czytając kawałek pergaminu. W tym samym czasie dwie młodsze kobiety zajmowały się płaczącą i pogrążoną w rozpaczy kobietą.

Karczmarz skończywszy czytać, podszedł do kapłana.
- Dzięki tobie wszyscy zginiemy. wręczył klerykowi pergamin, po czym wszedł do swojej karczmy. Na starym, pożółkłym kawałku pergaminu starannie nakreślone było kilka słów czerwonym inkaustem.


Wydajcie mi kapłana, albo zniszczę was wszystkich. Macie sześć dni na podjęcie decyzji.


Krew była jeszcze świeża, zostawiła ślad na palcach Kyllana.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski

Ostatnio edytowane przez daamian87 : 15-01-2013 o 10:56.
daamian87 jest offline