Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-01-2013, 10:34   #21
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Ludzie wyraźnie zmarkotnieli. Sytuacja nie wyglądała najlepiej, a słowa Kyllana tylko pogorszyły nastroje i zabiły tlącą się nadzieję na to, że był to tylko przypadkowy atak. Starsi, którzy pamiętali opowieści o zamku, chowali twarze w dłoniach. Młodsi, nie znający historii, nie wiedzieli o co chodzi, a to wprawiało ich w jeszcze większy strach.

Karczmarz, po chwili milczenia, zabrał głos.
-Pan kapłan ma rację. Sami nie damy sobie rady. Musimy znaleźć pomoc.- kleryk miał niemiłe odczucie, że mówca chciał przekazać jednocześnie ludziom, że obecny tam kapłan nie ma zamiaru im pomóc.
- Ligern, jesteś najlepszym jeźdźcem. Weźmiesz mojego konia i ruszysz do Crimmor o świcie. Powiesz co się dzieje i poprosisz o pomoc. Może tam znajdzie się ktoś, kto będzie chciał nam pomóc. - młody chłopak, na oko szesnastoletni, kiwnął głową z poważną miną. Odgarnął długie, brązowe włosy i popatrzył z niechęcią na kleryka.

Całe zgromadzenie zaczęło się powoli rozchodzić. Karczmarz rozdysponował, aby wystawić warty w razie kolejnego ataku. Kiedy wszyscy rozeszli się już do swoich domostw, mruknął tylko do Kyllana.
- Chodź panie. Obiecany nocleg dostaniecie. Wikt też. Ja słowa dotrzymuję. - wyrzut w jego głosie był wyraźny. Musiało to być nie lada zdziwieniem dla kapłana, nic bowiem nikomu nie obiecywał.

Noc minęła spokojnie. Kyllan przez okno obserwował jak brązowowłosy chłopak o świcie osiada konia i po błogosławieństwie na drogę ze strony swojej zapłakanej matki rusza w stronę najbliższego miasta, oddalonego o dwa dni drogi Crimmor. Zniknął za linią drzew już po chwili.

Dzień mijał powoli i nudno. Kleryk zajęty leczeniem kilku osób nie zauważył nawet, jak minęło południe. Czekał na kolejną chorą osobę, gdy powietrze rozdarł przeraźliwy wrzask kobiety. Nie był to jednak krzyk podobny do tego, który poprzedniego dnia oznajmiał atak nieumarłych. Był to krzyk przepełniony bólem i cierpieniem. Jak się okazało po chwili, która była potrzebna mężczyźnie na dotarcie pod karczmę, źródłem dźwięku była kobieta, która rankiem żegnała chłopca. Kapłan zobaczył też konia swojego gospodarza, na którym znajdowało się bezgłowe ciało. Kyllan od razu rozpoznał, iż było to ciało młodego gońca. Karczmarz stał obok, czytając kawałek pergaminu. W tym samym czasie dwie młodsze kobiety zajmowały się płaczącą i pogrążoną w rozpaczy kobietą.

Karczmarz skończywszy czytać, podszedł do kapłana.
- Dzięki tobie wszyscy zginiemy. wręczył klerykowi pergamin, po czym wszedł do swojej karczmy. Na starym, pożółkłym kawałku pergaminu starannie nakreślone było kilka słów czerwonym inkaustem.


Wydajcie mi kapłana, albo zniszczę was wszystkich. Macie sześć dni na podjęcie decyzji.


Krew była jeszcze świeża, zostawiła ślad na palcach Kyllana.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski

Ostatnio edytowane przez daamian87 : 15-01-2013 o 10:56.
daamian87 jest offline  
Stary 15-01-2013, 18:50   #22
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Spojrzenia, spojrzenia, spojrzenia.
Ciekawe, co od niego oczekiwali. Żeby pojechał do zamku, wyzwał tego całego Torana na pojedynek? I pewnie jeszcze pokonał...
Że też życie nie jest takie proste, jak w opowieściach bardów - przyjechać, wykonać zadanie i odjechać z kabzą pełną złota. A tu znów się okazało, że za dobre uczynki trzeba płacić. A dobra rada, najwyraźniej, dostateczną zapłatą nie była.
Czemu od razu od człowieka spodziewano się cudów? I ma się pretensje, gdy tych cudów się nie dokona? A na razie, jedynym zyskiem za poniesione rany była garść złota za zdobytą na wrogach broń i bezpłatny nocleg, tudzież niechętne spojrzenie karczmarza.

Posłaniec wrócił dużo wcześniej, niż się to można było spodziewać.
Na dodatek przyniósł wieści, których zdecydowanie nie można było uznać za pomyślne. Szczególnie z punktu widzenia Kyllana.

Kapłan wszedł do gospody w ślad za karczmarzem. W końcu z kimś trzeba było sprawę omówić, a właściciel karczmy do tego celu nadawał się idealnie.
Jednego Kyllan był pewien - nie miał zamiaru ratować wioski za cenę swego życia. Poza tym - i tak był pewien, że jego (mniej lub bardziej dobrowolne) poświęcenie najwyżej odwlecze los wioski. I to też zamierzał karczmarzowi powiedzieć.
- Musimy porozmawiać - powiedział.
Karczmarz obrzucił kapłana niechętnym spojrzeniem, ale dosiadł się do jego stołu. Poza nimi i drzemiącym nad kuflem krasnoludem nikogo w sali nie było.
- Są trzy sposoby rozwiązania tej sytuacji - powiedział Kyllan.
- Pierwsza, to spełnienie owej uprzejmej prośby - mówił dalej. - Dzięki temu trochę szybciej zostaniecie niewolnikami pana na zamku.
Karczmarz skrzywił się i splunął na podłogę.
- A co my, kurwa, innego możem zrobić? - spytał. - Pomoc miał młody sprowadzić i co? Śmierć spotkał. Uciec mamy?
- Też o tym myślałem. - Kyllan skinął głową. - Teraz mag z zamku nie ma zbyt wielu sługusów, bo by od razu zaatakował. Gdybyście wszyscy ruszyli, równocześnie, z pewnością byście się przebili.
- Możecie też przygotować się do walki - powiedział, zanim karczmarz zdążył odpowiedzieć.
- Walczyć? - Karczmarz zdawał się być szczerze zdziwiony. - Toż samych chłopów tu mamy. Kowal jedynie wojakował nieco, a reszta... Sami widzieliśta, co potrafią, gdyby do walki doszło.
- Ale ci, co tu przyszli, zostali pokonani, a ich resztki spłonęły - powiedział Kyllan.
- Paru naszych też - odburknął karczmarz.
- Nie pierdol pan, panie karczmarz - wtrącił się nagle krasnolud, który najwyraźniej się obudził i słyszał przynajmniej część rozmowy. - Musicie stanąć do walki, prawda, kapłanie?
Dla potwierdzenia swych słów klepnął Kyllana w plecy.
- Jak? - spytał karczmarz, wodząc oczyma od jednego do drugiego. - Nie mamy nawet nędznej palisady.
- To już moja w tym głowa - warknął krasnolud. - I kapłana. I mam już kilka pomysłów. Wilcze doły na przykład. Brony można by zastosować. Trzeba też dużo ognia. truposza najlepiej sfajczyć.
Karczmarz słuchał z wybałuszonymi oczyma.
 
Kerm jest offline  
Stary 15-01-2013, 19:06   #23
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
- No ale... Ale to nieumarłe są!- karzcmarzowi nie mieściło się w głowie, jak można walczyć z nieumarłymi.
- Jak tam chcecie z resztą, mnie tam śmierć nie straszna. I tak człekowi przyjdzie zdechnąć, a tak to nawet szybciej zejdzie z tego świata. - splunął ponownie.
- Pogadać z ludźmi mogę, ale nic wam nie obiecam. Z resztą co ja będę gadał, wy tłumaczcie chłopom że walczyć będą musieli z nieumarłymi. Panie kapłan. - po chwili dodał.
- Dobrze by było, gdybyście z Martą porozmawiali. - widząc, że kleryk nie miał pojęcia o kogo chodzi dodał.
- Matką tego młodego, co go przysłali z wiadomością. -
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski
daamian87 jest offline  
Stary 17-01-2013, 23:03   #24
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Porozmawiać? - powtórzył Kyllan za karczmarzem. - I co ja mam, według was, jej powiedzieć?
- A skąd ja mam wiedzieć? Nie ja jestem kapłanem, nie ja chwalę Lathandera czy Cubberta co ranek, nie ja niosę święte słowa do ludzi. - Mężczyzna wzruszył ramionami.
- Ja też nie jestem z tych, co pociechę nieść potrafią - odparł Kyllan - chociaż kapłanem jestem.
- A nie od tego jesteś? Żeby pokazać sens tam, gdzie go nie ma? Żeby dać ludziom urojoną nadzieję, która zniknie szybciej niż się pojawiła?
- Czy to nie ty czasem chciałeś, żebym sprawdził, co się w zamku dzieje? - Kyllan się wkurzył. Spełnia czyjeś prośby, naraża swoje życie, a tu co? - A teraz do mnie masz pretensje? O co? Że już teraz wiecie, że zło nad wami zawisło? Nad całą wioską? Z mojej to winy?
Karczmarz popatrzył dziwnym wzrokiem na kapłana.
- Myślisz że coś by się zmieniło gdybyś tam nie poszedł? Zaatakowaliby za kilka dni, może tygodni. Wtedy by nas wyrżnęli w pień. Wszystkich. Teraz mamy szanse na to, żeby przeżyć. Ale ci ludzie tego nie pojmą. Oni widzą świat w czarno-białych barwach. Jeśli są trupy, to jest źle. Jest śmierć, to jest źle. Nie ma trupów, jest dobrze. A wracając do tematu. Kobieta straciła swojego jedynego syna. Kto ma z nią porozmawiać? Młynarz? Kowal? A może stary karczmarz z przeszłością? - mężczyzna zdał sobie sprawę z tego, że powiedział nieco więcej niż chciał.
- Twoja sprawa panie kapłan, nie ja się spowiadam bogom - dodał.
Aż dziw, że niektóre myśli karczmarza były dokładnie takie same, jak poglądy Kyllana. Niektóre, niestety. A jeśli chodzi o bogów... Władca Płomieni niezbyt wnika w to, co czynią jego wyznawcy, byle nie łamali jego zakazów.
- Ale do mnie też pretensje masz, jakbym miał cudu jakiego dokonać - mruknął kapłan - chociaż nie obiecałem takiego i wiesz dobrze, że dokonać go bym nie był w stanie.
- I lepiej by było, gdyby kto ze swoich pociechy jej udzielił, a nie obcy, którego i tak pewnie o śmierć swego syna oskarża - dodał.
- Idź przygotować plan z krasnoludem. - warknął karczmarz, wychodząc z budynku.
Kolejny niezadowolony...
***
Pogrzeb był krótki.
Pochowano ciało na małym cmentarzyku, leżącym na północ od wioski. Gdyby to od Kyllana zależało, oddałby zwłoki Ligerna oczyszczającym płomieniom, ale tutaj takie obyczaje nie były na porządku dziennym, a on nie zamierzał nalegać.
Jako jedyny kapłan w okolicy wygłosił krótką mowę. W paru słowach pożegnał Ligerna, opowiedział o podróży duszy, o spokoju, jaki zazna na dworze Kelemvora.
I starał się nie zwracać uwagi na wiele niezbyt przyjaznych spojrzeń.

***

Zaraz po pogrzebie zabrali się do pracy.
Mieli do dyspozycji sześć dni i ponad setkę ludzi. Czterdziestu pięciu zdolnych do władania orężem chłopów i około siedemdziesięciu kobiet, starców i dzieci. Tę drugą grupę dość trudno było skierować do walki, ale do przygotowań czy w tak zwanych siłach pomocniczych. W sumie każdy mógł rzucić flaszką z oliwą czy też cisnąć kamieniem z procy.

- Kto umie strzelać z łuku? - Zorgen zaczął dzielić wieśniaków. - Kto do lasu chadzał i potrzaski zastawiał? Który z procy umie strzelać? Kto najcelniej rzuca kamieniami?
Powoli wykształcał się podział obowiązków.

***

Wybudowanie w ciągu sześciu dni umocnień, zdolnych powstrzymać bandę umarlaków, było rzeczą dość trudną do wykonania. Solidne mury, palisada, fosa, zwodzony most... Kyllan wątpił, czy nawet wyśmienicie wyposażona i na dodatek liczna grupa krasnoludów, a nie banda wieśniaków. Ale Zorgen miał swoje plany.
 
Kerm jest offline  
Stary 18-01-2013, 22:11   #25
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Zbliżała się noc. Prace w około miasteczka nie ustawały nawet na moment. Ci którzy mieli siłę, pracowali dalej albo byli zastępowani tymi, którzy skończyli krótki odpoczynek. Kyllan musiał odpocząć choć kilka godzin, ciągły wysiłek i jemu dawał się już we znaki.

Sen przyszedł szybciej niż normalnie. Było to spowodowane najprawdopodobniej niewiarygodnym zmęczeniem i ciągłym stresem, który towarzyszył kapłanowi. Ten sen był jednak zgoła inny.
Temperatura podniosła się gwałtownie. Płomienie szalały w około. Zbroja kapłana nagrzewała się coraz bardziej. Kyllan zaczął czuć, jak skóra jego stóp zaczyna parzyć. Każdy element jego ciała zaczynał go piec. Z każdą chwilą ból był coraz wyraźniejszy. A płomienie nie ustawały w swoim szaleńczym tańcu. W ich epicentrum uformowała się sylwetka wysokiego mężczyzny odziany w pięknie wykonaną, czerwoną zbroję. Zbliżył się do kapłana, choć nie uczynił nawet kroku. Przemówił, choć jego usta nie poruszyły się nawet na moment.
- Czeka cię zadanie, któremu nie podołasz. Twój los został przypieczętowany śmiercią. Rychłą i nieprzyjemną. Twoje decyzje zwróciły moją uwagę śmiertelniku, dlatego też dam ci szanse. Spróbuj ją mądrze wykorzystać, drugiej bowiem nie dostaniesz.
Postać zniknęła wraz z płomieniami i gorącem. Kyllan długo nie mógł zrozumieć, co też się stało. Czy był to zwykły sen? Dopiero gry otworzył oczy zobaczył liczne poparzenia na swoim ciele. Czuł jednak, że jego ciało przepełnia siła.

Do terminu wyznaczonego przez nekromantę pozostały dwa dni. Kleryk musiał właściwie wykorzystać ten czas.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski
daamian87 jest offline  
Stary 21-01-2013, 13:48   #26
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wioska aż taka duża nie była i, przynajmniej teoretycznie, przekształcenie jej w ufortyfikowany obóz nie powinno być trudne. Z braku jednak specjalistów trzeba było ograniczyć ambitne plany i skupić się na tym, co można było wykonać metodą, można by rzec, chałupniczą.

Jak już wcześniej ustalili z Zorgenem, nie było mowy o wybudowaniu murów czy utworzenie solidnej palisady. Istniały jednak inne sposoby, by spowolnić przeciwnika.
Wilcze doły, na dnie ozdobione ostrymi palami. Oczywiście dość trudno zabić w ten sposób szkielet, ale każdy, kto wyląduje w takim dole, zostanie spowolniony, a i obrażenia odniesie.
Kowal przygotował kilkadziesiąt poczwórnych kolców, do porozrzucania na drodze. Była to broń bardziej skierowana przeciw piechocie, ale i zombie z czymś takim wbitym w stopę będzie mniej mobilny.
To nie było jednak wszystko.
W paru miejscach powbijano solidne drewniane bale. Nie stworzono palisady, ale między palami była tak mała odległość, że mogło się miedzy nimi przecisnąć małe dziecko. Cztery rzędy takich pali dość skutecznie uniemożliwiało przejście. No i zawsze pozostawały wozy, z których można było utworzyć prowizoryczne barykady, tak, aby z żadnej strony nie można było bez problemów wejść do wioski.
Były też brony. Te miały dosyć kolców, by sprawić kłopoty każdemu, nawet nieumarłemu.


Równocześnie trwały ćwiczenia w używaniu oręża.
Ci, co chadzali do lasu, z łukiem czy włócznią, trenowali strzelanie lub walkę ze słomianą kukłą. Wnet się przekonali ci pierwsi, że równoczesne oddanie strzału przez parę osób do tego samego celu dawało lepszy skutek, niż gdy każdy strzelał na własną rękę.
Utworzywszy trzy czteroosobowe oddziały łuczników Zorgen zabrał się za włóczników. Tych łączył w pary, bowiem dwie osoby, sprawnie władające włóczniami czy pikami, mogły sprawniej pokonać szkieleta czy zombiaka.
Kolejną grupę stanowili ci, co mieli w dłoniach kosy i cepy. Co za różnica - kosić trawę, czy nogi umarlaków? Młócić zboże, czy rozwalać czerepy szkieletom? Praktycznie biorąc - żadna. Wystarczy tylko opanować swój strach i wziąć pod uwagę, że zboże nie może uciec lub oddać.
Kilka niewiast i garstkę wyrostków, tudzież paru starców, uzbrojono w proce. To aż dziw, ile szkód może wyrządzić ołowiany pocisk, wypuszczony przez wprawną rękę, nawet jeśli nie należała ona do mężczyzny.


Z całej wioski zebrano wszystko, co sie mogło dobrze palić - zapasy oleju, oliwy, nafty, spirytusu. Umieszczone we flaszkach, dzbankach czy glinianych garnczkach mogły stanowić - przy odrobinie szczęścia - całkiem niezłą broń przeciw ożywionym truposzom. Polana naftą słoma, podpalona... To powinno powstrzymać każdego. A jeśli truposze były na tyle głupie, by w taką zaporę ogniową wejść - to już była ich strata.
 
Kerm jest offline  
Stary 23-01-2013, 09:35   #27
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Przygotowanie wioski do natarcia oraz przeszkolenie wieśniaków w walce w ciągu sześciu dni było nie lada wyzwaniem. Kyllan, z pomocą krasnoluda, podjęli się go jednak. Nie wiedzieli tylko, kiedy ich praca zostanie poddana próbie. Po prawdzie napastnik nie skonkretyzował, kiedy ma zamiar zaatakować. I jak. Krasnolud niejednokrotnie wspominał, że brak jakichkolwiek informacji jest objawem braku kultury i dobrego wychowania. Ale to było pięć dni przed spodziewanym atakiem. Im bliżej było do zachodu słońca szóstego dnia od powrotu gońca, tym mniej był hardy.

Wśród ludzi również było widać zaniepokojenie i strach. Praca w pocie czoła od rana do wieczora nie pozwalała im na myślenie o tym, co ich czeka. Walka z kukłami dodawała im odwagi i pewności siebie. Jednak czekanie na to, co wyłoni się z ciemności napawało ich dusze strachem i przerażeniem. W dodatku im bliżej była noc, tym gęściejsza mgła wypływała od strony lasu, otaczając wioskę gęstym, białym morzem.

Kiedy słońce schowało się za horyzontem, zapadły kompletne ciemności. W szaleństwie przygotowań do obrony nikt nie pomyślał o jednej bardzo prostej, i jednocześnie ważnej rzeczy. Nie ustawiono ognisk, nie przygotowano pochodni. Obrońcy nie widzieli prawie nic, co działo się dookoła wioski. A niewiedza bywa gorsza od tego, co oczy mogą zobaczyć. Krasnolud warknął na jakiegoś chłopa by ten zorganizował tyle pochodni, ile jest w stanie unieść. Ten ruszył bez słowa sprzeciwu. Pytanie, czy dlatego że chciał pomóc, czy dlatego że mógł opuścić na chwilę chociaż pierwszą linię.

Mijały kolejne godziny, a wróg nie nadciągał. Początkowo u wszystkich adrenalina robiła swoje. Im dłużej jednak czekali, tym bardziej zmęczenie brało nad nimi górę. Wieśniacy powoli przysypiali, opierając się gdzie popadnie. Czy to o ściany domów, czy to o prowizoryczne blokady. Kiedy wszyscy mieli nadzieję, że do żadnego ataku nie dojdzie, na dachy domostw spadły pierwsze płonące strzały. Słoma i drewno zajęły się błyskawicznie. Jedynym plusem tego był fakt oświetlenia okolicy. I to bardzo dokładnego.
-A więc wybraliście śmierć, nędzne kreatury. Niech i tak będzie.- widmowy głos unosił się w powietrzu nad obrońcami. Sprawiał wrażenie wszechobecnego i władczego, napełniając dusze wieśniaków trwogą.

Pierwsze okrzyki, dochodzące z różnych stron wioski oznaczały, że atak właśnie się rozpoczął. Kapłan stojąc u boku z krasnoludem zobaczył, jak w stronę umocnień na ich odcinku maszeruje grupa około dwudziestu kościotrupów uzbrojonych w miecze i buzdygany. Każdy z nich miał tarczę.


Brak ognisk i gęsta mgła nie pozwalała dostrzec, jak duże siły zgromadził nieprzyjaciel. Pierwsze kościeje były około pięciu metrów od obrońców.
-Oby twój bóg nam sprzyjał, kapłanie.- warknął brodaty wojownik do kleryka.

Szkielety - KP 13, PW: 9,6,11,4,8,8,6,12,5,10,9,7,10,8,9,9
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski

Ostatnio edytowane przez daamian87 : 23-01-2013 o 10:02.
daamian87 jest offline  
Stary 25-01-2013, 15:17   #28
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Zaczęło się dość kiepsko.
Zanim ktokolwiek zdołał cokolwiek zrobić, mgła i zaskoczenie sprawiły, że szkielety znalazły się dość blisko obrońców. I żeby ich było kilka... Widać nekromanta potrzebował nieco czasu, by stworzyć odpowiednio silną armię. Po to było mu potrzebnych sześć dni.
Czy jednak natychmiastowy atak dwudziestu chłopów, pod wodzą krasnoluda i kapłana, na zamek Torana, przyniósłby jakiekolwiek efekty? Prócz śmierci owych odważnych?

Dwa pierwsze szkielety nagle zniknęły z oczy obrońców, lądując na dnie wilczych dołów. Zniknięciu towarzyszył trzask łamanych kości. Inne szkielety zwolniły nieco, chcąc ominąć pułapki. Jednemu z nich się to nie udało i podzielił los swych dwóch pobratymców.

- Cofnąć się o dwa kroki - zawołał Zorgen - i strzelać!

Dziesięć osób, stanowiących oddział towarzyszący Zorgenowi i Kyllanowi, wykonało polecenia, kierując swe strzały i bełty na idące na czele szkielety.
Cóż... tylko pięć strzał okazało się celnych.
Idący na cele szkielet rozsypał się w stosik kości, gdy w jego oczodole wylądowała nadzwyczaj celna strzała. Kolejnemu potrzeba było aż trzech. Zrobił jeszcze krok i padł, a po jego żebrach ruszył następny. Nie zaszedł daleko - celna strzała i bełt z kuszy Kyllana zamieniły go w kupkę gnatów.

Spowolnione przez pułapki szkielety stały się celem kolejnej salwy. Dwie, trzy, pięć, siedem aż strzał dotarło do celu, zwalając z nóg kolejnych przeciwników. Niestety, tylko trzech.

- Podpalać! - zawołał Kyllan, gdy szkielety dotarły do rozłożonej na drodze warstwy słomy. - I chwytać za włócznie!

Dwa garnki z oliwą i jeden ze spirytusem rozbiły się, wylewając swą zawartość na słomę. W ślad za nimi poleciały dwie pochodnie, żywym ogniem odgradzając obie strony
Jednak nawet to nie przeszkodziło ożywionym szkieletom, które - chociaż nieco nadpalone - ruszyły dalej, by mieczami zaatakować tych, co stali im na drodze.

- Po dwóch na jednego! - krzyknął Zorgen.

Pierwsi dwaj obrońcy wioski najwyraźniej nie mieli drygu do wojowania, przynajmniej włócznią i ich przeciwnik uszedł bez jakichkolwiek obrażeń. Szkielet odpowiedział celnym ciosem, zadając jedną, niezbyt głęboką ranę.
Kolejna para miała więcej szczęścia. Pierwszy z chłopów chybił, ale drugi... Cios włócznią niemal zmiótł czaszkę z karku truposza.
Trzeci szkielet był szybszy. Zadał cios, ale jego przeciwnik zdołał zrobić unik. Rewanż był natychmiastowy. Jedno uderzenie dotarło do celu, wyłamując szkieletowi kilka żeber.
Następna para miała dużo mniej szczęścia. Po ciosie zadanym przez szkieleta jeden z chłopów zalał się krwią, o mały włos nie wypuszczając włóczni. I on, i jego partner, chybili.
Dwaj kolejni zaatakowali równocześnie i oba ciosy dotarły do celu. Truposz jednak nie zamierzał się rozsypywać w proch. Zrewanżował się nawet uderzeniem, ale zadał tylko drobną ranę jednemu z chłopów.
I Kyllan, i Zorgen również włączyli się do walki. Cios kapłana niemal zwalił szkielet z nóg i pozbawił go większości żeber. Szkielet usiłował się zrewanżować, lecz Kyllan bez problemów uniknął ciosu.
Krasnolud miał mniej szczęścia. Cios toporem chybił. Jego oponent miał więcej szczęścia, a ostrze jego miecza wycięło krwawą bruzdę w jego torsie.

Walka trwała.
Otoczony przez trzech włóczników szkielet bronił się rozpaczliwie, ale nie na tyle skutecznie, by nie odnieść obrażeń. Jego ataki, jak na razie, spełzły na niczym.
Kolejna para celnymi dla odmiany ciosami niemal zmiotła swego przeciwnika, którego resztki wylądowały w płomieniach. Dwóch chłopów, rannych we wcześniejszej walce, wycofało się, lecz ci, którzy zostali, dalej toczyli zacięty bój.
Zadawali rany, odnosili obrażenia. Kolejni ranni opuszczali plac boju, kolejne szkielety traciły żebra i czaszki.
Do boju dołączyły nieco pokiereszowane szkielety, którym udało się wydostać w końcu z wilczych dołów i z pasją zaatakowały uzbrojonych we włócznie chłopów.

Nie tylko szkielety odnosiły obrażenia. Już dwóch chłopów z ciężkimi ranami wycofało się z walki, kolejnych dwóch padło bez życia. A szkielety, nie wszystkie na szczęście, stały na nogach i zadawały obrażenia. Gdy wreszcie walka się skończyła i wszyscy napastnicy padli, wśród rannych znaleźli się kolejni dwaj chłopi.

Kyllan podleczył krasnoluda i dwóch najciężej rannych chłopów.

- Zostań tu i pilnuj placówki - poprosił. - Nie wierzę, by na tym miało się skończyć. A ja sprawdzę, jak wygląda gdzie indziej.
 
Kerm jest offline  
Stary 29-01-2013, 10:02   #29
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Kapłan pozostawił osłabiony posterunek, na którym przyszło mu pełnić wartę i ruszył w stronę pozostałych miejsc, skąd słyszał dochodzące odgłosy zaciętej walki. Szczęk mieczy przerywany był dłuższymi bądź krótszymi jękami i krzykami bólu i agonii. Domy paliły się coraz bardziej, kobiety i starcy nie mieli wystarczająco dużo siły, by ugasić wszystkie pożary. Dwa domy stały już całe w płomieniach i nie było nadziei na ich uratowanie. Kolejne cztery można było uratować, jednak potrzeba było do tego silnych dłoni, bowiem płonęły tylko dachy.

Kleryk nie miał czasu zajmować się jednak pożarem. Biegł ile sił w nogach w stronę najbliższego posterunku. Kiedy wyłonił się zza zakrętu, odetchnął głęboko. Chłopi albo bardzo pilnie uważali na szkoleniu, jakie krasnolud i Kyllan im zafundowali, albo trafili na nieliczną grupę przeciwników, stali bowiem oparci o budynki i wozy, dysząc ciężko. Przed ich prowizorycznymi umocnieniami leżały szczątki kościotrupów, zaś wśród obrońców widać było tylko jednego rannego i to lekko, a kilka metrów dalej leżało ciało kolejnego chłopa. Małe straty jak na walkę, która się odbyła.

Mężczyzna ruszył w stronę kolejnego posterunku. Tam sytuacja miała się zupełnie inaczej niż na poprzednim. Szkielety przedarły się przez linię obronną. Kiedy kleryk znalazł się na miejscu, kościeje zabijały ostatniego z obrońców. Cztery kościotrupy przeciwko samotnemu kapłanowi. Kyllan musiał podjąć decyzję czy bronić samemu przejścia pomiędzy domami, z czego jeden stał w płomieniach, czy udać się po pomoc. Co gorsza, od strony północy z uliczki wyszły kolejne dwa kościeje, z czego jeden był mocno uszkodzony. Brak lewej ręki nie przeszkadzał mu w tym, by kroczyć w stronę ludzi.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski
daamian87 jest offline  
Stary 29-01-2013, 16:23   #30
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Pół na pół - tak można było ocenić sukcesy i porażki w starciu z kościotrupami różnego autoramentu. Ogólnie jednak biorąc obrony wioski nie można było uznać za udaną. Dachy płonęły, parunastu chłopów zginęło, co najmniej dwie grupy szkieletów przedarło się przez obrońców. I obie grupy skierowały się akurat na niego.

Osiem szkieletów to trochę za dużo jak na jednego kapłana, nawet uzbrojonego po zęby.
Kyllan uniósł kuszę i strzelił do kościotrupa, wyglądającego ma nieco pokiereszowanego. Bełt wbił się w kręgosłup truposza i złamał go, zamieniając właściciela kręgosłupa w garść nieruchomych gnatów.
Pozostało jeszcze siedem szkieletów, z którymi Kyllan nie miał zamiaru się spotkać sam.
- Biegnij po krasnoluda i paru chłopów! - zawołał do chłopaczka, który zza węgła chaty obserwował całe zajście. A potem do karczmarza. Niech przyśle kilku procarzy.

Chłopak pomknął jak strzała, a Kyllan biegiem ruszył ku grupce chłopów, których przed chwilą 'wizytował'.
- Szkielety idą! - zawołał. - Chwytać za łuki i proce! I nie strzelać jeszcze!
Wolał nie oberwać od strzały wystrzelonej przez sojusznika.

Akurat był czas na oddanie jednej serii strzałów. Parę pocisków poszło Panu Bogu w okno, kilka dotarło do celu. Jedne szkielet przestał istnieć, inne zaatakowały z animuszem, nie zważając na poniesione straty i odniesione obrażenia.
Dwóch chłopów odniosło lekkie rany, mimo tego nie zamierzali ustąpić z placu boju. Rzuciwszy proce i łuki chwycili za włócznie.
Kyllan obronił uderzenie miecza puklerzem, uchylił się przed ciosem zadanym przez kolejnego truposza. Zanim jednak zdążył się zrewanżować, szkielety ponownie zaatakowały.

Jeden z chłopów, ciężko ranny, wypuścił z rąk włócznię i wycofał się, ale inni stawiali opór. Kościeje atakowały, ale z mniejszym powodzeniem.
Chłopi przeszli do kontrataku, lecz tylko jeden ze szkieletów odniósł pewne obrażenia. Kyllan miał więcej szczęścia - trafiony przez niego szkielet, ten sam, co poprzednio, rozsypał się w pył.
W kolejnej wymianie uderzeń obie strony miały i szczęście, i pecha. Następnych dwóch chłopów zostało rannych, kolejne dwa szkielety padły na ziemię. Powoli walka dwóch na jednego zamieniała się w wymianę ciosów jeden na jeden. Jeden z chłopów odniósł lekką ranę, Kyllanowi też się oberwało. W rewanżu kapłan zadał cios, po którym jego przeciwnik padł na ziemię i już nie wstał. Inne szkielety, mimo odniesionych obrażeń i straconych kilku kości, stale stały na nogach. I atakowały, co zaowocowało kolejną, poważną raną jednego z chłopów. W końcu zostało na placu boju dwóch chłopów, Kyllan i dwa szkielety.
Mimo uzyskanej przewagi walka nie była łatwa i zanim się skończyła, pojawił się Zorgen i trzech kolejnych chłopów.
To była, można by rzec, kropka nad i.
Ostatnie walczące szkielety zostały rozniesione w pył.

Zwycięstwo zostało okupione dość krwawo - sześciu chłopów wymagało pomocy, której w tej chwili Kyllan nie mógł im udzielić.
- Chodź - zaproponował Zorgen - zobaczymy, czy ktoś gdzieś jeszcze się nie kręci.
- Ty i ty, zostajecie tu na warcie. Wy dwaj - pomóżcie rannym dotrzeć do karczmy! Migiem!
- A wy - zwrócił się do trzech chłopów, którzy przybiegli wraz z nim. - Wracajcie na posterunek.
- Chodźcie z nami - Kyllan skinął na procarzy, którzy przybyli na jego wezwanie. - Zobaczymy, co i gdzie się dzieje.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172