Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2013, 18:50   #22
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Spojrzenia, spojrzenia, spojrzenia.
Ciekawe, co od niego oczekiwali. Żeby pojechał do zamku, wyzwał tego całego Torana na pojedynek? I pewnie jeszcze pokonał...
Że też życie nie jest takie proste, jak w opowieściach bardów - przyjechać, wykonać zadanie i odjechać z kabzą pełną złota. A tu znów się okazało, że za dobre uczynki trzeba płacić. A dobra rada, najwyraźniej, dostateczną zapłatą nie była.
Czemu od razu od człowieka spodziewano się cudów? I ma się pretensje, gdy tych cudów się nie dokona? A na razie, jedynym zyskiem za poniesione rany była garść złota za zdobytą na wrogach broń i bezpłatny nocleg, tudzież niechętne spojrzenie karczmarza.

Posłaniec wrócił dużo wcześniej, niż się to można było spodziewać.
Na dodatek przyniósł wieści, których zdecydowanie nie można było uznać za pomyślne. Szczególnie z punktu widzenia Kyllana.

Kapłan wszedł do gospody w ślad za karczmarzem. W końcu z kimś trzeba było sprawę omówić, a właściciel karczmy do tego celu nadawał się idealnie.
Jednego Kyllan był pewien - nie miał zamiaru ratować wioski za cenę swego życia. Poza tym - i tak był pewien, że jego (mniej lub bardziej dobrowolne) poświęcenie najwyżej odwlecze los wioski. I to też zamierzał karczmarzowi powiedzieć.
- Musimy porozmawiać - powiedział.
Karczmarz obrzucił kapłana niechętnym spojrzeniem, ale dosiadł się do jego stołu. Poza nimi i drzemiącym nad kuflem krasnoludem nikogo w sali nie było.
- Są trzy sposoby rozwiązania tej sytuacji - powiedział Kyllan.
- Pierwsza, to spełnienie owej uprzejmej prośby - mówił dalej. - Dzięki temu trochę szybciej zostaniecie niewolnikami pana na zamku.
Karczmarz skrzywił się i splunął na podłogę.
- A co my, kurwa, innego możem zrobić? - spytał. - Pomoc miał młody sprowadzić i co? Śmierć spotkał. Uciec mamy?
- Też o tym myślałem. - Kyllan skinął głową. - Teraz mag z zamku nie ma zbyt wielu sługusów, bo by od razu zaatakował. Gdybyście wszyscy ruszyli, równocześnie, z pewnością byście się przebili.
- Możecie też przygotować się do walki - powiedział, zanim karczmarz zdążył odpowiedzieć.
- Walczyć? - Karczmarz zdawał się być szczerze zdziwiony. - Toż samych chłopów tu mamy. Kowal jedynie wojakował nieco, a reszta... Sami widzieliśta, co potrafią, gdyby do walki doszło.
- Ale ci, co tu przyszli, zostali pokonani, a ich resztki spłonęły - powiedział Kyllan.
- Paru naszych też - odburknął karczmarz.
- Nie pierdol pan, panie karczmarz - wtrącił się nagle krasnolud, który najwyraźniej się obudził i słyszał przynajmniej część rozmowy. - Musicie stanąć do walki, prawda, kapłanie?
Dla potwierdzenia swych słów klepnął Kyllana w plecy.
- Jak? - spytał karczmarz, wodząc oczyma od jednego do drugiego. - Nie mamy nawet nędznej palisady.
- To już moja w tym głowa - warknął krasnolud. - I kapłana. I mam już kilka pomysłów. Wilcze doły na przykład. Brony można by zastosować. Trzeba też dużo ognia. truposza najlepiej sfajczyć.
Karczmarz słuchał z wybałuszonymi oczyma.
 
Kerm jest offline