Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2013, 20:33   #277
Sirion
 
Sirion's Avatar
 
Reputacja: 1 Sirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputacjęSirion ma wspaniałą reputację
Kapitan zamyślił się i nie zwrócił większej uwagi na słowa towarzysza.
- Odmaszerować - Rzucił tylko i machnął ręką.

- Ty! - Zwrócił się do pierwszego z funkcjonariuszy. - Odpowiadasz za łączność. Regularnie sprawdzaj statusy wszystkich oddziałów i melduj mi o rozwojach sytuacji. Tak jak powiedziała koroner, jesteśmy grupą mobilną i musimy zapewnić wsparcie na wszystkich możliwych frontach. Korzystając z chwili czasu każ zaraportować każdej jednostce.

Funkcjonariusz potwierdził tylko salutem i odwrócił się do kapitana i towarzyszy bokiem, nawiązując łączność z resztą towarzyszy.

Zwrócił się do pozostałej trójki.
- Który z was najlepiej zna architekturę twierdzy? Potrzebujemy poznać wszystkie tunele, wszystkie korytarze i skróty. Naszą siłą jest szybkość i zaskoczenie, musimy wykorzystać te dwa atuty.

- [i]Może być słabo z szybkością, sire, ale wokół wyspy, pod wodą, przebiega system rur z turbinami napędzanymi przez prąd opływający wyspę. Można z nich wypompować całą wodę i uszczelnić, a następnie się nimi poruszać - wyjaśnił - lub nawet wypłynąć gdzieś spod wody.

- Zajmijcie się tym, a ty - wskazał na kolejnego z arbites - potrzebuję mapy całej placówki. Zaznacz na niej nasze punkty obrony i przynieś mi ją. Lubię mieć wgląd na całą sytuację.

Kapitan obrócił się do ostatniego z funkcjonariuszy.
- A jeszcze zostałeś mi ty... - Klepnął się w czoło - Będziesz moimi oczami na polu bitwy. Zajmiesz się obserwacją i analizą sytuacji w miejscach, gdzie będziemy się znajdować. Każdy pomysł i każde spostrzeżenie są dobre, więc... Miej oczy szeroko otwarte. Sądzę, że przyda ci się jakiś sprzęt do obserwacji. Czy rozumiesz o co mi chodzi?

- Tak mi się wydaje... - odparł nieprzekonującym tonem zachrypły (nawet przez hełm) głos - O jakiego rodzaju sprzęcie mowa, kapitanie? - w tym czasie desygnowany sędzia pobiegł w stronę schodów prowadzących do podwodnej części posterunku. Inny opuszczając broń zaczął jednorącz mocować się z jednym z solidnych zapięć kieszeni taktycznych, po czym zaczął wydobywać mapę.

- Lornetka, auspex, może coś do widzenia w podczerwieni... Wszystko to co uznasz za przydatne. Nie będę się wtrącał. - Odwrócił się do funkcjonariusza z mapą - Na ile jest ona dokładna?

- Technicznie jest to plan, więc dość dokładna. - odparł ze źle skrywanym sarkazmem wysoki funkcjonariusz - Na nasze potrzeby wystarczy. - złapał kawałek pergaminu z prawdziwie tłoczonej skóry (na oko rybiej) za róg i trzaśnięciem ręki rozwinął całość. Przyszpilił płachtę wielkości ludzkiej piersi do ściany rozczapierzonymi palcami u góry planu, pokazując budynek.

- Zgodnie z tym co mówiła koroner, atakować będą tu i tu. - skinięcia głowy dawały tylko ogólny pogląd, że funkcjonariusz mówi o mapie, ale Blint pamiętał, co najstarsza stopniem kobieta mówiła o ataku przez przystań widoczną na schemacie umocnień, który jednak jak dla niego więcej miał wspólnego z inskrypcjami Mechanicus niż mapą pola bitwy.

- Dobrze... - Zamyślił się kapitan - Czy w tych obszarach znajdują się miejsca, z których można prowadzić bezpieczny i skuteczny ogień? Ważne, jest to, aby można je było szybko opuścić w miarę potrzeby. I dopóki pamiętam, załatwcie nam parę granatów dymnych! Mogą się przydać.

- Spójrz, jesteś z Elysian, więc obrona to pewnie dla Ciebie całkiem nowe doświadczenie - odparł bez owijania w bawełnę funkcjonariusz, jednorącz składając, czy raczej zgniatając plan zanim wrzucił go znowu do kieszeni - Jesteśmy w twierdzy. Północna przystań to jedyne miejsce, gdzie mogą przybić nie ryzykując rozbiciem się o skały i nie musząc stworzyć nowego wejścia. To jest twierdza. Mamy wszystką ciężką broń maszynową skierowaną tam. Dopóki nie wejdą do środka, mamy przewagę pozycji ogniowych. Jeśli się wedrą, jesteśmy na równi. To znaczy, my znamy rozkład i mamy lepsze pancerze, i karabiny szturmowe, i strzelby bojowe, i masę innych rzeczy... Sęk w tym, że jedni i drudzy biegamy po korytarzach, nieważne czyich. - zakończył - Jeśli miałbym zgadywać, będzie ich ze trzystu, w dwóch falach. Z pierwszej przeżyje pięćdziesiątka, z drugiej setka. To oznacza, że w środku twierdzy będzie ich jak mrówków. Nas jest... - nie dokończył na głos, tylko wskazywał palcem dłoni, po czym go podnosił i tak wyszło mu pięć palców, licząc siebie, Blinta i dwóch nieobecnych funkcjonariuszy.

- To... Dobra proporcja - Uśmiechnął się do siebie. - Nie chcecie mi chyba powiedzieć, że zaczęliście się nagle bać?

- Nie, ale przy optymistycznych szacunkach znowu nie starczy amunicji i będziemy musieli się prać na noże. Poza tym zgaduję, że wiem, kto będzie musiał wynosić te ciała i wyrzucać do morza przez następny tydzień. - sędzia podniósł “przyłbicę”, przyciemnione przeszklenie hełmu, ukazując niemłodą już i poznaczoną bliznami twarz z siwiejącym wąsem, po czym zaczął coś uwalniać z jeszcze innej kieszeni - Prawdę rzekłszy mamy chwilę zanim dopłyną i zdecydują się spróbować postawić stopę w przystani. A jeżeli mają jakiś plan, to i tak nic nie zdołamy załatwić. - wydobył wreszcie z kieszonki jakiegoś rodzaju puzderko przypominające zapalniczkę, odchylił je nieco i po chwili namysłu na co wysypać zawartość uzyskał pomoc swojego towarzysza, będącego “oczyma” kapitana. Wciągnął tabakę z brzegu rękawicy i spojrzał w oczy kapitanowi.

- Pytanie brzmi, czy my mamy jakiś plan. - rzucił, pociągając nosem.

- Zawsze mam parę asów w rękawie, spokojnie. Z resztą... Nie mamy większego wyboru. Oni się mogą cofnąć, a my nawet nie mamy gdzie. Poza tym, to my jesteśmy wyszkolonymi maszynami do zabijania, a nie oni... - Uśmiechnął się. - To oni powinni mieć jakiś plan i się modlić. Dużo modlić...

- Plan można substytutować trzycyfrową liczbą ciał. - funkcjonariusz wyglądał, jakby chciał się uśmiechnąć, ale tabaka w nosie sprawiła, że skrzywił się jak wskutek najboleśniejszej tortury - Tylko żeby było jasne. To tylko SOBowcy, oczywiście, ale to Piechota Morska Koryntu. Nie posłaliby zwykłych boi na taki szturm. Poza tym ciągnie się takie jedno niezadane pytanie...
Kapitan nie odpowiedział nic, tylko spojrzał pytająco na swojego towarzysza.

- Załóżmy, że ich odpierzemy... co dalej?

- Dalej... Znajdziemy tego skurwysyna, który zgotował nam dzisiejsza niespodziankę i sprawimy, że pożałuje dnia, kiedy podpisał taki pierdolony rozkaz... Jak dla mnie ta nagroda jest wystarczająca - Roześmiał się.

- Brzmi nieźle, ale mam na myśli... Oni są z SOB. Mają teoretycznie dwadzieścia pięć milionów żołnierzy na planecie. Mają flotę morską, która włada całym ruchem na, pod i nad oceanem Koryntu, mam tu też na myśli powietrze i orbitę planety. Jakieś słowo zachęty, które by wskazało, że mamy jak odnaleźć tego skurwysyna... - nasypał nieco tabaki towarzyszowi na wierzch dłoni, z której ten zdjął rękawicę - ...zanim po prostu zaatakują znowu, lub stwierdzą, że wystarczy im starcie twierdzy na proch ostrzałem?

- Nie bądź defetystą. - upomniał go towarzysz, wsypując tabakę, w jakimś dziwnym rytuale namaszczenia, do lufy broni - Jedno niewykonalne zadanie na raz.

- Gdyby chcięli to zrobić, to już teraz wygrzebywalibyśmy się spod gruzów. To... Dla nich za malo. Chcą odpowiedzi, a obawiam się, że nikt z nas nie będzie im ich w stanie udzielić. Więc z dwojga złego, wybieram śmierć dzisiaj, niż gościnę u nich przez kilka kolejnych dni, albo nawet i lat. A co do tej ich armi, nie będziemy walczyć ze wszystkimi na raz, spokojnie. Niech się ustawią w kolejce po wpierdol...

- ...co nie daje odpowiedzi, ale nie powinno zaburzyć naszego optymizmu! - odparł wąsacz, zanim z powrotem zamknął hełm. W tym czasie z Blintem kontakt przez komunikator nawiązał inny funkcjonariusz, wysłany z misją w sprawie podwodnych tuneli.

- Kapitanie, melduję, że sprawdziliśmy całość. Musielibyśmy odłączyć generator i zamknąć komorę ciśnieniową. Samo w sobie wyłączenie generatora nie jest groźne, ale wieżyczki morskie w narożnikach wyspy będą musiały być ręcznie obracane w gniazdach, a lufy w łożyskach... No i woda z tuneli będzie się przelewać do komory przez jakieś dwadzieścia minut.

- Przyjąłem dzięki. Na razie wstrzymajmy się z tą decyzją. A jak łączność z resztą?

- Cały czas utrzymywana, sir.

- No dobra... A teraz pytanie, które może przeważyć na losach tej akcji. Czy posiadacie w swoim arsenale coś, co może dostać się niepostrzeżenie na tyły wroga?

- Teoretycznie. Czasami oddziały mające przechwytywać statki zbliżają się na pontonach... albo posyłamy nurków trzymających się jednorazowego użycia podwodnych ciągników. Nazywa się to dziwnie, ale przypomina pocisk, jakby drobną torpedę. Wszystko co musi nurek, to utrzymać się jej, i wypuścić w odpowiednim momencie by nie popłynąć za daleko. Problem... wszyscy doświadczeni nurkowie są poza twierdzą.

- Ja pływam dość dobrze... - Uśmiechnął się kapitan - Pytanie tylko jak z wami?

- To nie ma nic wspólnego z pływaniem, sir. To znajomość zachowania wody, wypłynięcia szybkiego mimo ciśnienia, obsługa aparatury oddechowej i nie pomylenia dna z powierzchnią. - obruszył się sędzia, choć taktownie zachował dla siebie jakieś riposty - Każdy na Koryncie pływa świetnie. Nurkować umie niewielu.

Blint westchnął.
- Sądzę, że nie mamy dużo czasu na naukę. Sami dobrze wiecie, jak bardzo przejebana jest nasza sytuacja... Więc o ile nie ma innej drogi, to musimy zaryzykować.

- To jak skakanie z grawitochronu bez grawitochronu, sir. Poza tym wydawało mi się, że mamy... bronić twierdzy. - teraz stróż prawa brzmiał jakby był zupełnie skonsternowany.

Oni po prostu nie rozumieją, a ty zapominasz. - usłyszał znajomy głos. Funkcjonariusz arbites coś chyba jeszcze mówił, kręcąc głową, ale Blint jakby się wysilał, nie mógł usłyszeć. Sihassihassihas... drogi przyjacielu... nigdy nie umiałeś skupić się na faktycznym zadaniu. I faktycznych zagrożeniach.

Blint spróbował otrząsnąć się. Wiedział, że brakuje mu tylko tego, żeby funkcjonariusze uznali go za chorego psychicznie... Musiał zignorować głos w głowie. Głos, który nigdy nie zwiastował niczego dobrego.

- Czasem sytuacja wymaga wykonania czegoś niekonwencjonalnego. Uznajcie to jako wkalkulowane ryzyko... Fakt, szansa powodzenia jest mała, ale czasem... Czasem trzeba spróbować czegoś co normalni ludzie nazwali by szaleństwem. - Uznał, że akurat ‘szaleństwo’ idealnie oddaje stan jego umysłu.
Arbitrzy zaczęli coś odpowiadać, tym razem obaj. Co dokładnie, niepodobna było stwierdzić, ale jasnym było, że uważali koncept kapitana Gwardii za obłąkańczy. W odbiciu czarnej, spolaryzowanej przesłony hełmów widział odbicia, osób, które wiedział, że więcej niż są tu nieobecne. Od dawna nie żyją. Żadnej sylwetki nie mógł jednak uchwycić zbyt dobrze, poza jedną, która odbijała się... zamiast niego samego.

...pułkownik? Farrel, jego własny dowódca? Poprowadził desant na Albitern Ultima tuż po przybyciu do tego systemu, gdy Blint był uwięziony na Czarnym Okręcie. Wiedział, że Elizjanie mieli znaczące straty, ale nic mu nie powiedziano o śmierci dowódcy pułku.

Skup się, kapitanie! Nie ma czasu na pierdolenie. To jest wojna! Strategia to nie nasze zachcianki, to w połowie to co możemy, więc to robimy... a w połowie to, co musimy zrobić, bo wróg ma swoją połówkę. Co ty byś zrobił, gdybyś był wrogiem?! darł się na niego, jak w jednym ze swoich napadów gdy jego podkomendnym działa się krzywda - zwłaszcza, gdy któryś z oficerów bez sensu tracił jego ludzi. Głos brzmiał, jakby stał tuż za nim.
Oczy Blinta błysnęły. Czas odebrać wrogowi jego połówkę...

- Słuchajcie mnie. Jeśli nam się uda, zyskamy znacznie więcej niż możecie przypuszczać. Zdobędziemy wrogi statek, zaskoczymy przeciwnika i na pewno podkopiemy ich morale. Jesteśmy jebanymi sługami Imperatora i czas pokazać reszcie, co to znaczy. I moge wam obiecać jedno, jeśli się zgodzicie, to zanurkowanie, będzie najprostszym z wyzwań jakie będzie na nas czekało...

Arbitrzy spojrzeli po sobie, pełni wątpliwości.
- Ci tu w fortecy za kilka minut będą potrzebowali każdego jednego człowieka.

- Ci tutaj w fortecy dadzą radę obronić się wystarczająco długo. To będzie szybka akcja, naprawdę.

- To będzie droga w jedną stronę. Ale za kilka minut i tak będziemy martwi... - stwierdził starszy z arbitrów.

Drugi patrzył przez chwilę na Blinta zza nieprzejrzystej przesłony hełmu, po czym tylko gestem wskazał, by ten udał się za nim.
 
__________________
"Przybywamy tu na rzeź,
Tu grabieży wiedzie droga.
I nim Dzień dopełni się,
W oczach będziem mieli Boga."
Sirion jest offline