Wątek: Oko czarownicy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2007, 17:52   #2
kitsune
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
lord Caspar Ramsay Fitzpatrick


10 V – rano, dom Fitzpatricka


Caspar obserwował jak lady Esther, okryta jeno prześcieradłem, dystyngowanie zmierza w kierunku wysokich, intarsjowanych drzwi bawialni. Prześcieradło cudownie opinało krągłości arystokratki, które z hipnotycznie kołysały się z każdym krokiem. Caspar poczuł miłe mrowienie w podbrzuszu. Czym prędzej odpędził natarczywe myśli, których główną bohaterką była rozogniona, namiętna Estera. Wiedział, że wdepnął w coś paskudnego. Zresztą niczego innego nie spodziewał się po Foreign Office i jej agencie Robercie Wilsonie. Nie pierwsze to gówno, w które wdepnął. Wiedział, że, jak rzekł ktoś niegdyś - „miłość to kupa gnoju, po której kogut włazi na kurę”. „Ewentualnie, po której wchodzi na pieniek rzeźnika” - pomyślał, spoglądając z iście angielską flegmą na drzwi, za którymi zniknęła Estera. Wszak niejeden raz próbował uwieść wyniosłą damę, z mizernym zresztą skutkiem. A tym razem... Niewiele pamiętał z ostatniej nocy, zaczęli w Covent Garden, ale potem ruszyli w szaloną eskapadę po Londynie, która musiała skończyć się tutaj, w łoży Fitzpatricka. Co obiecał kobiecie? Za ile? Cholera, kto komu zapłacił za noc? On jej, czy na odwrót. Nie wiedział. A teraz zawoalowane ostrzeżenia i sugestie Estery nie nastrajały optymistycznie. Spotkanie w domu Wilsona pachniało zleceniem FO, dla niego – agenta Admiralicji. A to znaczy, że równie dobrze może to być przykrywka, pozoracja lub osłona innej operacji, w wyniku której młody dandys Fitzpatrick, z szanowanego rodu arystokratycznego, zostanie odnaleziony za kilkanaście dni w szuwarach porastających brzegi Tamizy z dodatkowym uśmiechem na gardle. A to mu się nie marzyło. Co mu jednak zostało? Baffel chciał zwrotu długu w ciągu najbliższego tygodnia, a jeśli nie... On nigdy nie żartował, a przecież bez palców trudno pisać poematy.
Fitzpatrick przeciągnął się i wstał z łoża. Nagi, jak go pan Bóg albo ten drugi stworzył, podszedł do okna i spojrzał na zalany słońcem Londyn. Przynajmniej tyle. Było pięknie, czas popracować. Odwrócił się i usiadł przy sekretarzyku. Wziął do ręki pióro, zmoczył je w kałamarzu, a następnie skreślił kilka słów na czystej karcie papieru:

Akt 1 Scena 3
Paryż, przed Pałacem Sprawiedliwości
Charlotte Corday: Czymże piekielna czeluść pełna złych mocy wobec potoków słońca, w których tonie Pałac Sprawiedliwości? Nie tam piekło, lecz tu, gdzie kpiąc z mocy Boga, Bestia pazury ostrzy na setkach konających? Gdzie zeznania krwią są spisywane, a Szkocka Dziewica więcej kochanków miała niźli dziwka z pośledniej tawerny portowej!
O Panie, ześlij na ten dom astarothowy pożogę i śmierć... !!! Nie słuchasz?!! Nie widzisz!!!? Nie ma cię?...


10 V – popołudnie, Londyn

Lord Caspar Ramsay Fitzpatrick ukłonił się jednej ze znajomych dam, a potem przeskoczył nad kałużą pełną mętnej, brudnej wody. St James’ Park był o tej porze przepiękny, choć niezbyt czysty. Pełen zieleni i zapachów wiosny budził w Fitzpatricku doskonały nastrój. Lord ukłonił się kolejnej damie i wyszedł z parkowych tarasów wprost na Carlton House Street. St James’ Square był ulicę dalej. Caspar sprawdził, czy dirk gładko chodzi w pochwie zamocowanej na przedramieniu i beztrosko ruszył w kierunku domu swego znajomego – Roberta Wilsona.
 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu


kitsune jest offline