Samira miała po prostu zły dzień. Zwykle potrafiła podejmować się różnych działań bez stresu i z chłodną kalkulacją, tak jak wyuczyło ją szkolenie. Jednak powrót Surreal, obecność drowa w ich drużynie, a przede wszystkim fakt, że jej osobowość i temperament kazały w pewnym stopniu brać za nich wszystkich odpowiedzialność zrobiły swoje... Dopiero gdy wyładowania elektryczne zatrzęsły jej ciałem, zorientowała się, jakiego zaklęcia użył przeciwnik. Przyjęła na siebie największe uderzenie i ustała. Czując jednak, że dzisiaj nie jest w formie, postanowiła czym prędzej ostrzec pozostałych z nadzieją, że im pójdzie lepiej:
- Czarujący nieumarły na trumnie po prawej! Uważajcie! - określiłaby go jakoś bardziej... odpowiednio... gdyby mogła.
Pole manewru miała ograniczone. Nie było sensu pchać się do środka, reszta - Bodvar wspierany muzyką Bodwyna z pomocą Surreal i Mirry - powinna sobie spokojnie poradzić. Ona sama w głębi serca wiedziała, że musi zrobić coś innego. Kapłańskie szkolenie i własna hierarchia wartości przezwyciężyły odrazę i niechęć do mrocznego elfa. Nie było ważne, że to drowy zabrały jej dom, że to drowy zabiły rodzinę Mirry. To nie było ważne w tej chwili. Skoro już musiał iść z nimi, to mógł przydać się bardziej w przyszłości. Może zresztą da mu do myślenia, że nie dali mu od razu szczeznąć. Odruchowo ruszyła w kierunku najbardziej rannego. Złapała elfa pod ramiona i ociągnęła go w bok, byle dalej od wejścia do grobowca. Stabilizowanie jego stanu nie miałoby najmniejszego sensu, gdyby wampir zdołał dosięgnąć go kolejnym zaklęciem.
__________________ “Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.”
Ostatnio edytowane przez sheryane : 16-01-2013 o 14:42.
|