Mortar spal. To byl bardzo dlugi i niezmacony niczym sen. Spal tak i spal... az sie w koncu obudzil. A raczej zbudzilo go jakies dudnienie czy tez chrobotanie. Pierwsze co poczul, to przerazliwe zimno. Nie otwierajac oczu wymamrotal, na wpol spiac jeszcze. - Manka, napal w piecu, bo zimno w chalupie jak w psiarni...
Chcial zasnac dalej, gdyz czul sie nadal zmeczony, ale jakos nie mogl. Ciagle to dudnienie jakies czy chrobotanie, jakby z gory...
"Kot! Kot na pewno!" pomyslal ze zloscia Mortar i siegnal reka ponad siebie, gdzies, gdzie mialo znajdowac sie rzekome kocisko. Jego reka natrafila w koncu cos zywego. "Udusze kurwysyna! Inaczej przeca spac nie idzie!" pomyslal Mortar po czym szarpnal kotem z calej sily i cisnal nim gdzies na bok. Dalo sie slyszec nieboski pisk, a zwierze najwidoczniej umknelo.
"No! Tera to sie wyspie, jak trza!" pomyslal Mortar i przekrecil sie na bok. ale wciaz zasnac nie mogl. Nagle jak cos nie zaczelo lomotac, wrzaski jakies i huk wystrzalu - "Zaczelo sie! Gdzie moja kosa?" pomyslal i wyskoczyl z lozka jakby go sam diabel gonil. Przebil sie glowa przez warstwe ziemi i wypelzl z dziury. - Ekhyyy... ekhem... ekhrrrr.....! - zaczal kaslac przeokrutnie, a z jego ust wylatywaly kleby kurzu. "Zaraz zaraz... pomyslal... cos tu jest nie tak". Spojrzal w dol. - O Kyrje Elejson - gnaaaty... O Chryste Elejson - ziebra... - patrzyl wstrzasniety na siebie gdy nagle ujrzal stojace przed nim umorusane w ziemi, krwi i innych swionstwach brodate monstrum z psem i dwururka. - AAAAAAAAAAAAAAAAA !!!! Lucyper !!! Ratunku !!! Gdzie moja kosa??? Zabierzcie go ode mnie!!! - wydarl sie wnieboglosy i zaczal biegac wkolko w poszukiwaniu schronienia, starajac sie przy okazji zemdlec ze strachu... |