Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2013, 20:10   #120
Nadiana
 
Nadiana's Avatar
 
Reputacja: 1 Nadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemu
Bolało ją gardło, a głowa chciała się rozpozgnąć na tysiąc kawałków. Ale to dobrze, boli znaczy, że żyje. Dużo gorzej z tym czego nie czuła. I jeszcze nadajnik…
- Dziękuje. Jestem wdzięczna i nawet nie wiesz jak bardzo. Możesz zamówić mi taksówkę? Muszę wziąć stąd ten nadajnik.
- Potrzebujesz opieki szpitalnej – Goldstein zaprotestował, ale potem jego spojrzenie padła na szarą myszkę siedzącą cicho w klatce – Dokąd się udasz?
- Do Pink Glom, klub z zagłuszaniem wszystkiego wokół. Pomożesz mi się ubrać?


To było upokarzające, ale oboje byli lekarzami, wiedzieli o co chodzi. Czekając na taksiarza Jack próbowała skontaktować się z Felipą i Ann, w obu przypadkach usłyszała tylko suchy komunikat, że abonent tymczasowo niedostępny. Ciekawe czy znów obie skoczyły sobie „na drinka?”
Albo zjebało się coś więcej. Jack przygryzła wargę, kiedy wysłała im obu tak samo brzmiąca wiadomość: „ Operacja przebiegła pomyślnie, ale pół ciała mam sparaliżowane. Postaram się zagłuszyć sygnał. Namierzają mnie. Jadę na miejsce ostatniego spotkania. Będę tam czekać.”

I jeszcze jedną wiadomość. Przez serwer tak jak pokazał jej Roy bo i wiadomość była skierowana do niego.
„Laik question: możesz przy aktywnym nadajniku zlokalizować skąd jest namierzany?”

Tylko tyle, nawet jakby napisał, że tak, nie miała po co jechać tam sama, w dodatku w takim stanie. Nawet by zejść do zamówionego auta musiała skorzystać z pomocy. Z ulgą w końcu jednak usiadła ściskając w ręku małą klatkę. Zagłuszacza nie uruchamiała, szpital nie mógł być ostatnim miejscem jakie mieli.
- Pink Glom.
- Serio? Nie moja brocha, ale wypisywanie się ze szpitala na własne życzenie to chyba zły pomysł –
młody hindus z zabawnych akcentem spojrzał na nią życzliwie.
- Serio. Muszę. I będę potrzebowała pomocy by wczołgać się do środka. Zapłacę.
- Ołki dołki, twoja wola.

Odpalił auto, a Jack przymknęła oczy. Znów musiała zostawić swój motor, peszek.

Podróż zakończyła się szybko pod wściekle różowymi drzwiami. Tu już Evans włączyła zagłuszacz.
- Wie pan co, jednak dostała wiadomość od przyjaciół. Proszę jechać na róg siódmej.
Taksiarz tylko wzruszył ramionami: dłuższy kurs, więcej kasy. Bez marudzenia zawiózł ją we wskazane miejsce i zgodnie z umową odprowadził aż do stolika. Odpaliła mu za to dziesięć eurodolarów ekstra, całkiem porządny napiwek.
W środku lekarka zamówiła drinka, traktować swojego gardła alkoholem nie zamierzała, ale po co prosić się o wyrzucenie z lokalu? Zamiast niego łyknęła garść przeciwbóli, które zwinęła ze stolika w szpitalu.
Nie pozostało jej nic innego niż czekać. Co jakiś czas odpalała jednemu z kelnerów piątaka by pomógł jej wyjść i zaczerpnąć świeżego powietrza. Odpowiedzi jednak nie nadchodziły.
No nic, musiała czekać. I rozmyślać czy nie zabiła dzisiejszej nocy Diego.
 

Ostatnio edytowane przez Nadiana : 18-01-2013 o 20:19.
Nadiana jest offline