Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-01-2013, 05:13   #48
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Aż się zakrztusiła winem. Ba, w swym zaskoczeniu prawie je wypluła, acz to byłoby bardziej widowiskowe gdyby mężczyzna nadal siedział naprzeciwko niej. Dobrze zatem, że nie ominęła jej taka okazja i trunek po dłuższym pokasływaniu odnalazł właściwą drogę. O mało też nie wypuściła z dłoni kielicha, więc na wszelki wypadek odstawiła go ze stuknięciem na blat.
Wyobraźnia jeszcze raz sobie z niej zakpiła, wspomagana przez niewypowiedziane pragnienia i skrywane, wielce wstydliwe fantazje. Aż żywym ogniem zapłonęły jej śliczne policzki.. a przynajmniej takie miała wrażenie.

-Mówisz, jakby to była podróż ku nieznanym, egzotycznym miejscom. To byłoby ekscytujące. Ale nie wkradanie się do zamku nieboszczyka! - stwierdzając, że najlepiej będzie nie zwracać uwagi na jego sugestie, uniosła swój głosik o kilka stopni i zacisnęła dłonie na sukni -Nieboszczyka, Maurze! Toż to jak zbezczeszczenie pamięci po nim i to tak zaraz po jego pogrzebie! Nie wspominając już o tym co się stanie, gdybyś został przyłapany.. albo co gorsza, gdybym była z Tobą i ktoś nas złapał!
Nie to, żeby Marjolaine przejmowała się losem duszy markiza. Bardziej przejmowała się ewentualnym konsekwencjami i istnym ostracyzmem wśród arystokracji, gdyby ktoś się dowiedział o takiej wyprawie. Naturalnie, były też jakieś moralne przeszkody.. ale hrabianka miała własne priorytety. Jęknęła ciężko, zdecydowanie nie w sposób w jaki pragnąłby Gilbert Czy Twoja fascynacja tym czego poszukujesz jest warta takiego ryzyka?
-Fantazja? Nie. Interesy i ciekawość bardziej. Moja... fantazja jest bardziej nakierowana na chwilę obecną.
- mruknął szlachcic wprost do ucha Marjolaine.- I na obecność pewnej ślicznotki w moich ramionach. Powiedz mi moja droga, czy już odkryłaś jakież to pieszczoty lubisz? I jakież miejsca na twym ciele szczególnie domagają się takich przyjemności?

Gdyby nie silnie ją obejmujące ramiona Maura i jeszcze dodatkowo tak nęcąca bliskość jego ust wręcz paraliżująca jej ciałko, to zaraz by wstała stanowczo z krzesła w celu oddalenia się. Ale nie mogła. Poprzestała zatem na skrzyżowaniu rąk na piersi i odwrócenia główki w zbulwersowaniu z dala od jego twarzy. Następnie burknęła, co nijak nie miało się z odpowiedzią na pytania -Jeśli to wszystko co miałeś mi do powiedzenia monsieur, to już pójdę.
-Jesteś fascynującą kobietą mademoiselle.
- szeptał Maur muskając ustami jej szyję, a potem policzek w wędrówce do jej ust. Wreszcie musnął ich kącik dodając.-Zbyt fascynującą, bym mógł być obojętny, non? Zaprawdę na wielką próbę wystawiasz swego narzeczonego. Próbę, której pewnie nie podołam, bo jak można się oprzeć pokusie jaką ty jesteś ?
-A to ciekawe. Dotąd miałam wrażenie, że to Ty wystawiasz na próbę mnie i moje nerwy
– odparła, nawet nie zaszczycając go spojrzeniem z kącika błękitnego oczka. Naburmuszona wydęła także czerwone usteczka, jednocześnie starając się nie dać wygrać pokusie złączenia warg jej i Maura w pocałunku. A była to doprawdy wielka pokusa. Nęcona jego gorącym oddechem łaskoczącym jej skórę, jego szorstkim zarostem przyjemnie ocierającym się o delikatny policzek i otulającym ją, pociągającym męskim zapachem, Marjolaine próbowała odwrócić swoją uwagę. Zaczęła zatem walczyć z obejmującymi ją ramionami, rozkazując przy tym -Puść mnie.

-Wystawiam? - zapytał to niby zaskoczony Maur. Zamiast puścić hrabiankę, mocniej ją przytulił pieszcząc skórę oddechem, kusząc usta dziewczęcia muskaniem wargami.-Ale przecież nie jestem pierwszym twym wielbicielem. Nie pierwszy żebrzę o twe względy, non? Czyż nie było przede mną dziesiątków szlachetnie urodzonych, których oplatałaś wokół swego paluszka? Ja tylko zapewniam cię o moim oddaniu i pragnieniach, co byś nigdy nie musiała się martwić o to, że... moje zainteresowania skupione są na jakiejś innej kobiecie. Bowiem tylko ty, jesteś ta najważniejsza i jedyna.- szeptał muskając ustami policzki dziewczęcia. - A... i będę miał dla ciebie małą niespodziankę, jutro.
-Chyba się zapominasz, Maurze. Zachowaj te wyznania dla naszej publiczności, nie musisz tak kłamać gdy jesteśmy sami
– mruknęła nadal niezadowolona panienka, starając się nie dać opleść temu wężowi o srebrnym języku. Z jakąż łatwością wypowiadał te swoje łgarstwa, które wszak powinny być zachowane dla tej faktycznej jedynej i najważniejszej wybranki, nie dla fałszywej narzeczonej. Chciał się nimi jej przypodobać, udobruchać i dobrać się pod jej spódnicę, ot na czym mu jedynie zależało. A mimo to w nad wyraz ciepły sposób poruszały one jej serduszko.

Ale nie tylko one. Także i coś innego potrafiło na tyle ująć panieneczkę, że rozganiało jej złości. Słysząc te magiczne słowa układająca się w jej główce w proste przesłanie - „podarunek”, zwróciła gwałtownie ku mężczyźnie twarzyczkę, prawie zderzając ze sobą boleśnie ich czoła. Ale nic to. Iskierki błyszczące w błękitach jej oczu zdradzały zaciekawienie i podekscytowanie, na wargach wymalował się wesoły uśmiech -Jaką niespodziankę? Kolejną śliczną błyskotkę dla mnie?
-Niespodziankę. Nie mogę i nie powinienem zdradzić nic więcej.
-rzekł Gilbert uśmiechając się wesoło i dodając.- A błyskotkę możesz wszak znaleźć dziś. W moim łożu, tej nocy.
Po czym mocniej przytulił hrabiankę dodając szeptem.- A jakież to słowa i komplementy powinny trafiać do twego uszka, gdy jesteśmy sami, moja droga wspólniczko? Wszak... Chcę byś czerpała tylko przyjemność z mej obecności i jak najbardziej osłodzić ci pobyt twój w mych ramionach.
-Nie osłodzisz mi niczego swoimi fałszywymi pochlebstwami
– hrabianka ponownie przyjęła na twarz maskę rozkapryszenia i dumy, zaraz po tym jak zrzedła jej i posmutniała minka, gdy to mężczyzna postanowił trzymać ją w niepewności.
-Czemu one fałszywe? Czyż nie jesteś śliczniutka, sprytna, urokliwa... czyż nie wodzisz za nos rodzaj męski. Czyż nie uległem twemu urokowi?- szeptał z rozbawieniem w głosie Gilbert.- Czyżbym nie lubił cię obejmować? Przyznaję, że przyjemnie trzymać cię w ramionach, pieścić... słuchać twego głosiku, nawet jeśli prawi mi wyrzuty. Czy też widzieć twoją grę, zarówno na klawesynie jak i aktorską. Przyjemnie patrzeć na twoje liczko nabierające rumieńców przy mnie, na te ogniki w oczach, na te usteczka wygięte w uśmiechu.
Choć szlachcic obejmował ją cały czas stanowczo, bynajmniej nie zamierzając zluzować uścisku. Który wszak nie był zbyt męczący dla Marjolaine, tak jak męcząca była jego pokusa ust, tak blisko usteczek hrabianki.- No i nie należy zapomnieć o przyjemności, jaką daje spoglądanie na twe ciało obleczone w delikatne sukienki, lub bez... strojów... zapewne. Przyjemności jaką dają twe pocałunki i miękka twa skóra, moja droga wspólniczko. Przyznaję, obdarzam cię wieloma pochlebstwami i dowodami mego... zafascynowania twą osóbką, ale czyż dziwi cię to hrabianko d’Niort? Nie ja jeden uległem twej osóbce, non? I żadne z mych pochlebstw nie jest kłamliwe. Chyba, że... zaprzeczysz teraz którymś z mych słów. Wykażesz mi moją pomyłkę względem ciebie.
Ot, lis szczwany... I jak tu hrabianka mogła go oskarżyć o fałszywe pochlebstwa?

-Oczywiście, że nie. Ale każdy z mych nieszczęsnych adoratorów miał swoje powody do zachwycania się moją osobą, ich pochlebstwa nigdy nie były bezinteresowne. Chcieli dzięki nim wkupić się w me łaski, aby posiąść mój majątek i.. ciało, także. Czyżbyś i Ty był aż tak zdeterminowany do dostania się pod moją spódnicę? Chyba, że.. - nagle, ku zaskoczeniu swoim i mężczyzny zapewne także, Marjolaine parsknęła perlistym śmiechem. To szczere rozbawienie niczym czysta woda zmyło z jej twarzyczki wszelkie oznaki gniewu czy naburmuszenia, a i rumieńce podkreśliło mocniejszą czerwienią.
Uniosła dłoń i pogładziła bardziej oddalony od siebie policzek Maura, prawie wzniecając iskry paznokciami przesuwającymi się wśród jego szorstkiego zarostu. Psotną naturą tego gestu zatuszowała przemożną chęć przytulenia jego policzka do swego -Chyba, że tak naprawdę to jesteś tylko kolejnym kawalerem podesłanym mi przez maman pragnącą wydać mnie za mąż. W takim razie musiałabym pogratulować jej sprytnej intrygi i przekonującej gry aktorskiej.

-Wydało się... Przewrotny plan twojej matki spragnionej piątki wnucząt jednak się nie spełni, skoro odkryłaś naszą maskaradę.- w grze Maura, brakło umiaru. Jego aktorski kunszt był pełen przesady. Pasował do komedyi Molierowskich, gdzie każdą rolę można było określić jednym słowem:”skąpiec”, “żarłok”, ”zakochany” czy też “ślicznotka”. Szlachcic cmoknął czule swą wybrankę w policzek.
-Oui, twoje ciało nęci,twoje usta kuszą, twoje uda... zapraszają, by odkryć ciepłą tajemnicę kryjącą się między nimi. Nie taję, że pożądam. Nie taję, że pragnę ciebie w mej alkowie, acz...- potarł policzek swój delikatnie o policzek swej narzeczonej mówiąc zaskakująco pogodnym i spokojnym tonem.- Przekomarzanie się z tobą ma swój urok. Te twoje wybiegi i minki sprawiają mi przyjemność. A i czas spędzony w twoim uroczym towarzystwie... jest niewątpliwie pokusą samą w sobie.

Potwór złotousty o srebrnym języku.
Zawsze dobrze wiedział co powiedzieć i jak podejść swą wybrankę, aby poruszyć trzepoczące w jej piersi serduszko. I jak tu się chociaż porządnie pogniewać na tego łajdaka?





***




Marjolaine tej nocy nie była już tak bezczynna. Nie zamarła w przestrachu po zobaczeniu uchylających się drzwi i wchodzącego intruza. Bowiem gdy tylko uświadomiła sobie kto jest jej gościem, zerwała się z łóżka pośpiesznie na nogi. I tym razem nawet nie otuliła się szczelnie kołdrą, więc zaprezentowała mężczyźnie swą dzisiejszą kreację. A, co tu kryć, nie była ona tak zwiewna i kusząca jak ostatnia sukienka nocna, która była jedynie przyczyną problemów panieneczki. Cóż, jedną z wielu, z czego głównym jej problemem był sam Maur porywający ją do swej sypialni.

Zbliżała się do niego pełnym pretensji kroczkami, a przy każdym z nich otulająca ją biel falowała jak chmurka. I tak samo jak jeden z tych bezkształtów sunących po niebie, tak samo i tutaj nie podkreślała ona żadnego z kobiecych walorów hrabianki. Prosta i długa ciągnęła się jeszcze kawałeczek za nią po podłodze i zakrywała dokładnie filigranowe ciałko, nawet ręce skrywały rękawy. Jedyna „bezpruderyjność” odzienia przejawiała się w odsłoniętych ramionach okolonych śliczną falbaneczką.






-Coturobisz?!NiepowinnoCiętubyć! - poddenerwowana ( a także podekscytowana i zdecydowanie zbyt zadowolona ) jego pojawieniem się, Marjolaine wypuściła ze swych usteczek taki szybki, trudny do zrozumienia zlepek słów. Odetchnęła zatem głębiej, po czym wskazała sztywno rączką w kierunku drzwi, mówiąc przy tym już spokojniej -Wyjdź.
Gilbert tylko się uśmiechnął i nic nie robiąc sobie z jej słów, podszedł i drapieżnym ruchem rąk objął hrabiankę w pasie więziąc ją znów w swych objęciach. Usta Maura wędrowały po odsłoniętym ramieniu w kierunku szyi, gdy mówił cicho.- A gdzież powinienem... być ? Jeśli nie w twojej alkowie, to w czyjej?
Dotarł ustami do szyi, tak jego dłonie dotarły do jej pośladków.- Nie uważasz moja droga wspólniczko, że za dużo mówimy... za mało działamy?
-Póki co to Ty robisz zbyt wiele, monsieur!
- wraz z tym zarzutem powędrowały też i rączki panienki. Ujęła nimi za nieobyczajnie sobie wędrujące dłonie mężczyzny, by spróbować, nie tyle całkiem je odjąć od jej ciałka, co przesunąć ku bezpieczniejszym rejonom jakimi było mocne wcięcie w talii.
-Muszę rano wstać, przygotować się na pogrzeb. Nie mam czasu znowu z Tobą walczyć całą noc. I jestem zmęczona.. i... - przechyliła główkę ukazując swą niechęć jego pieszczotom i za pasmami długich włosów skrywając również.. wstydliwą chęć przejawiającą się w zdradliwym błyszczeniu oczu. Tym ruchem także mimowolnie wyeksponowała szyję na podbój przez jego spragnione usta -... i jeśli chciałeś znowu próbować się do mnie dobierać, to przyszedłeś na próżno!
-To nie walcz... poddaj się mojej... przyjemnej dla twego ciała propozycji.
- szeptał Maur wędrując ustami po szyi hrabianki, językiem zataczając kółka w miejscu gdzie szyja łączyła się z barkiem.- Pozwól przynieść sobie odrobinę przyjemności i miły sen.
Pozwolił przy tym hrabiance wygrać, odsuwając dłonie od jej pośladków i wracając nimi na talię.- Miły relaksujący masaż twego nagiego ciała, non? I dalszy sen w moich ramionach.

-Non..- mruknęła w odpowiedzi nieco drżącym głosikiem. Tak po prawdzie to była.. bardziej rozbawiona jego propozycją niż obruszona bezpośredniością. Myślałby kto, że jej narzeczony się w końcu nauczy po tylu niepowodzeniach, że stosowanie takiej taktyki wobec niej nie zda się na zbyt wiele. Ah, a może wiedział, ale mimo to i tak ciągle próbował? Musiała przyznać, że był przezabawny w swej zawziętości. Póki nie przekraczał pewnej granicy.
-Nie wierzę w Twoje dobre intencje ani w niewinny masaż tymi Twoimi dłońmi lubieżnika. A już tym bardziej mego nagiego ciała. To się nie-sta-nie, Maurze – wypowiadając pedantycznie swą decyzję, podkreśliła ją dodatkowo uniesieniem dłoni i oparciem ich na ramionach mężczyzny. A silne to były ramiona, doprawdy. Czuła pod palcami tę barbarzyńską skórę spaloną słońcem, a pod nią twarde, napinające się mięśnie, dzięki którym unosił ją z taką łatwością jak piórko. Mogłaby się zaraz rozmarzyć.. ale nie mogła, bezczelny by to wykorzystał. A i wsparła się przecież o niego po to, żeby móc odepchnąć się od jego zbyt bliskiego ciała.
- Masz rację, moje intencje są samolubne. Ale wierzysz chyba memu słowu, non? Tylko masaż i nic więcej.- rzekł Gilbert bynajmniej nie wypuszczając ptaszyny ze swych ramion, zamiast tego jedna dłoń ześlizgnęła po pupę dziewczyny i lekko ścisnęła pośladek. -Tym bardziej, że spięta jesteś. Potrzebujesz przyjemnego relaksu.
Usta szlachcica pieściły jej szyję, bowiem nie mogła od nich uciec, uwięziona w jego objęciach. Tak bezbronna, a jednak... pani sytuacji. Przynajmniej na razie.
-Pogrzeb... dostałaś zaproszenie? Nie bierzesz mnie ze sobą?- pytał cicho całując szyję i pozwalając sobie na intensywną acz przyjemną pieszczotę pośladka hrabianki dłonią. Sile miał ręce, ale i umiał ich używać... dotyk dłoni był przyjemny, acz może za bardzo... przyjemny i pobudzający.
-Ty... nie dostałeś zaproszenia, non? Zatem najwyraźniej nikt Ciebie nie chce na ostatnim pożegnaniu markiza i nietaktem byłoby moje przybycie z Tobą – odparła Marjolaine, choć nieco zaskoczyło ją to pytanie narzeczonego. Nigdy nie podejrzewałaby go o to, że.. chciałby, z własnej woli, uczestniczyć w takim targowisku próżności w jakie na pewno przerodzi się pogrzeb -Musiałabym tylko przez cały czas wytrzymywać to jadowite spojrzenie Żmijki..

Od wyobrażenia tych przepełnionych nienawiścią oczu „przyjaciółki” odwiodły ją pieszczoty szlachcica. Lubieżnik, parszywiec, szubrawiec, obłudnik.. Co właściwie jego ręce tak ciągnęło ku akurat tym dolnym krągłościom? Wszak to jego uciskanie nie było ani.. przyjemne.. ani.. ani.. ani nie przywoływało dreszczyku podniecenia.. ani.. ani.. ani nie była to najładniejsza część jej ciałka ani.. ani.. Ah, kłamstwa! Ciężko było sobie wmawiać takie zaprzeczenia, kiedy kolana same miękły pod tym magicznym dotykiem Maura, zdradziecko prawie wrzucając ją w jego objęcia. Złośliwe ciało jakoś nigdy nie potrafiło się porozumieć z umysłem panienki w takich sytuacjach. Przecież zawsze się wyrywała, zawsze się złościła i przeganiała te jego zaloty, a mimo to nadal.. wystarczyły byle jego dłonie i już zmysły rozpływały się pod tym dotykiem.
Cały czas starała się zachować pomiędzy ich ciałami bezpieczną odległość. Cały czas też odwracała twarzyczkę w bok, co by sobie nie myślał, że sprawia jej przyjemność -I byłam całkiem odprężona zanim przyszedłeś..

-Nie zauważyłem tego odprężenia.- rzekł obłudnie Gilbert dokładając drugą dłoń i obejmując pieszczotą drugi pośladek dziewczęcia. Może i nie nauczył się odczytywać zamysłów i humorów hrabianki, za to w reakcjach jej ciała czytał jak w otwartej księdze.-Dlaczego tak wzbraniasz się przed daniem sobie odrobiny przyjemności? Noc wszak jest ciemna i niewiele podejrzę, nawet gdy będziesz golutka.
Całując jej dekolt który odsłaniała swymi próbami ucieczki i szyję którą mimowolnie wystawiała na jego szeptał.- Myślałem, że użyjesz mnie do wbicia igiełki w dumę Żmijki. Bo niewątpliwie ostatnio jest o nas głośno w Paryżu, non? Ale może to i lepiej że zostanę w domu twym. Będę miał czas by należycie przygotować się na twój powrót w me ramiona.
-Ah.. nie zrozum mnie źle. Ucieranie dzięki Tobie przypudrowanych nosów tych wszystkich matron i mych niedoszłych narzeczonych rozpowiadających o mnie przebrzydłe plotki, jest czystą satysfakcją. Obawiam się jednak, że ich serduszka mogłyby nie wytrzymać Twego dobierania się do mnie na pogrzebie.. - w swej wypowiedzi zdołała skryć tchnienie, jakie mężczyzna wyrwał z jej ust swymi pieszczotami. Potwór, bestia, zwierzę nienasycone.. ponownie musiała opuścić ręce, aby spróbować uwolnić swe pośladki z nieprzyzwoicie przyjemnego uścisku jego dłoni. Wielce groteskowo musieli wyglądać, gdy tak stojąc oboje chwytali się za jej krągłości.

-I nie jesteś mym mężem, aby należał Ci się widok mego nagiego ciała, Maurze – mruknęła panieneczka niewinnie. Ale zaraz też zza jasnych kosmyków zerknęła na niego chytrze. I grać zaczęła, teatralnie i karykaturalnie bardzo przedrzeźniać Reginę i wszystkie inne jej podobne harpie.
-.. nagiego ciała ułożonego na łożu w pozie całkowitego oddania swemu wybrankowi, drżącego ze strachu i niecierpliwego oczekiwania, obleczonego jedynie w blask księżyca.. - wydobyła gdzieś z czeluści swej niewielkiej klateczki piersiowej ten sapiąco-dyszący szept, w mniemaniu tamtych ladacznic tak pociągający dla męskich uszu. Naturalnie, zarumieniła się też mocno, pomimo prześmiewczej natury swych słów. Z bolącymi od tego dyszenia żebrami, uśmiechnęła się nieco kpiąco - Nie przysługuje Ci też spędzenie ze mną pierwszej nocy, non? Czyżbyś nie znał zasad, najdroższy?
-Och... Są wyjątki od tej reguły. Dużo wyjątków mademoiselle. Kochankowie tak spragnieni swej bliskości, że aż...
- Maur docisnął mocniej biodra hrabianki do swego ciała, tak że poczuła owo pragnienie mężczyzny skumulowane między jego udami bardzo wyraźnie.- gotowi są je łamać. Zaprawdę, sporo kobiet idzie do ołtarza w bieli, która im nie przysługuje.
Usta szlachcica musnęły podbródek hrabianki, gdy szeptał.- Poza tym, czy to pasuje do ciebie mademoiselle ? Naprawdę tak bardzo cię kusi małżeńska obrączka? Tak bardzo pragniesz widzieć mnie swym mężem, gdy twe usteczka nie są w stanie wyszeptać słów ...- tu Gilbert nachylił się do uszka hrabianki, by powoli i wyraźnie wyszeptać.- ...Ko cham cię.
 
Tyaestyra jest offline