Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-01-2013, 17:00   #226
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
To całe wydarzenie wyrwało całkowicie Samotnika ze snu. Zanim wyszedł z pokoju zebrał już swój cały ekwipunek i był gotowy do drogi. Pozostało więc czekać na świt. Raetar usiadł na łóżku i przymknął oczy opierając głowę o ścianę. Pilnująca jego bezpieczeństwa kupa kamieni, przycupnęła w kąciku.
Po pewnym czasie w drzwi izby Raetara rozległo się ciche pukanie.
- Pssss, jesteś tam? - Usłyszał głos Arasaadi.
-Tak... Wchodź.- odparł Samotnik nie otwierając oczu. Poczuł że się zbliża, zanim jeszcze podeszła do drzwi.
- Co porabiasz? - Kobieta zagadnęła już w izbie, zamykając właśnie za sobą drzwi. Ubrana była już jak co dzień w trakcie drogi, nawet z rapierem przy pasie.
-Rozmyślam, czekam... Odpoczywam. A ty ? Co zamierzasz?- spytał Raetar nie otwierając oczu.-Mam nadzieję, że nie sfatygowałem za bardzo twej sukienki... podczas tej nocy. Ładnie ci w niej było.
Arasaadi uśmiechnęła się niczym lisica, po czym usiadła obok Samotnika.
- W sumie jednak tak...no ale może będzie się dało ją uratować jakimś porządnym praniem...
-Na razie okazji na pranie mieć nie będziemy mieli.-Raetar otworzył oczy i spojrzał na łotrzycę.-Trzeba będzie zwracać uwagę na Saebrineth. Niby nic jej zarzucić nie można, ale... wątpliwości pozostały. A po śmierci Yenica, trzeba chuchać na zimne.
- Nie myślisz chyba, że ona... - Arasaadi nie dokończyła, lekko się uśmiechając - Czyli kolejny kandydat, a raczej kandydatka? Oczywiście, poza mną? - Przygryzła uwodzicielsko usteczka.
-Ciebie okiełznałem. Ją pewnie też byłbym w stanie...- zażartował Samotnik, dłonią pieszczotliwie wodząc po policzku dziewczyny. Nachylił się i przycisnął jej usta do swoich w drapieżnym pocałunku.-A może się mylę? Może nadal jesteś dziką kotką, którą trzeba okiełznać ? Może dałaś mi się tylko łudzić?
Łotrzyca odwzajemniła gorący pocałunek, po czym pchnęła Raetara na łoże, a gdy ten leżał, usiadła na nim z gracją. Zatrzeszczało łoże...
- Wiesz, różnie to bywa, czasem jest się kotem, czasem myszką... - Przekrzywiła głowę, patrząc na niego rozbawionym wzrokiem.
-Widzę, że ostatnie wydarzenia jakoś nie stępiły twego apetytu, co?-spytał Raetar wędrując dłońmi po jej nagich udach i pytając.-Jacy byli moi poprzednicy?
Samotnik zupełnie się poddał swej “oprawczyni”.
- Jestem dużą dziewczynką, przywykłam już do śmierci... - Drażniła się z nim, szybko jednak dodała poważnym tonem:
- Ale masz rację... chyba nie wypada - Zeszła z niego, ku zdziwieniu Raetara. Rozglądnęła się po komnacie - Twoi poprzednicy? A coś taki ciekawski? - Lekko się uśmiechnęła.
-Żeby ubić konkurencję, zanim się pojawi.- odparł ironicznie mag nie wstając z łóżka, za to wędrował za nią wzrokiem.-Tak więc, jacy oni byli ? Jaki typ kochanka wprawia twe lędźwie w drżenie.
Spojrzała na mężczyznę, po czym cichutko zachichotała.
- Jaki rodzaj? No cóż... w sumie to różnie chyba, zależy od nastroju - Uśmiechnęła się, zaczesując kosmyk za ucho - Jednak to powinni być męscy mężczyźni, jeśli rozumiesz o co chodzi - Mrugnęła, stając przy stoliku. Podniosła pustą flaszkę po winie, rozczarowana brakiem jej zawartości.
- A ty? Wolisz proste, często głupiutkie dziewoje, czy może wypachniałe damy? A może coś po środku?
-Od nastroju? To brzmi jakbyś skakała z kwiatka na kwiatek. Dziś ja jutro... Foraghor, Daritos, Ilisdur... Wulfram, brońcie bogowie nie Tarin. To by było odrobinę upokarzające.- zaśmiał się Samotnik, wzruszając ramionami.-Mimo wszystko wolałbym być wymieniony na osobnika, który potrafi wywrzeć jakieś wrażenie. Lepsze, gorsze... jakiekolwiek.
Spojrzał na złodziejkę i dodał.-Niech pomyślę, różnie to bywało. Parę upudrowanych szlacheckich cór we Wrotach Zachodu, kupiecka żona w Sembii, dwie niewolnice w Mulhoradzie, zaklinaczka z Calimshanu... i rashemeńska wiedźma... Ta ostatnia szczególnie mi się wryła w pamięć.
- Aha... - Powiedziała jakoś tak bez polotu, gdy skończył wymieniać swoje podboje - Ale mnie to źle zrozumiałeś, nie z żadnego kwiatka na kwiatek... w każdym bądź razie nie za często... jejku no, od tego jaki mam nastrój zależy na jakiego faceta mam ochotę! Czasami - Dodała stanowczo.
Samotnik wstał i powoli ruszył w jej kierunku spoglądając w jej oczy swym dziwnym spojrzeniem.-Na jakiego masz ochotę... a wczoraj miałaś... na mnie?
Przybliżył swą twarz ku jej i musnął wargami czubek nosa złodziejki.-A być może nadal masz... Słabość do niebezpiecznych i nieobliczalnych kochanków?
- Niebezpieczeństwo i... chaos są często pociągające, czyż nie? - Oparła się tyłkiem o stół, podpierając i na blacie dłońmi - Uatrakcyjnia to codzienną monotonię...
-Ten dreszczyk przyjemności, prawda?- mruknął Raetar całując wpierw usta kobiety, potem szyję i wcięcie dekoltu łotrzycy.-Ta nieprzewidywalność wywołująca... ekscytację. Można się od niej uzależnić, nieprawdaż?
- Zadajesz pytania, na które znasz odpowiedzi - Arasaadi trzepnęła go w ramię, po czym... wyśliznęła się Raetarowi, przechadzając po izbie. Spojrzała na niego raz znad własnego ramienia, podchodząc do okna.
- A powiedz, znów się będziemy dzielili w trakcie dalszej podróży?

-Nie wiem. Nie obchodzi mnie to.- odparł krótko Samotnik wzruszając ramionami.-Ja wiem gdzie mam podążać. Reszta niech robi co chce. Wulfram jak zapewne zauważyłaś kreuje się na wodza... niemniej skończył jako zasuszona mumia. Dowódca nie powinien tak tracić głowy.
- Więc albo mamy błądzić z Wulframem, albo podążać za Tobą na ślepo? Też mi opcje... - Teraz ona wzruszyła ramionami, wciąż spoglądając przez okno - Wiesz... czasem jesteś oschły. - Wypaliła nagle.
-Czasem? Moja droga, uważam że zawsze jestem oschły cyniczny i podły. Dobra sembijska szkoła życia, połączona z naukami dorastania w zaułkach Wrót Zachodu i maczania palców mrocznej magii.- rzekł z ironią Raetar pocierając podbródek. -Świat to zdecydowanie zbyt nieprzyjemne miejsce, by być takim jak biedny Yenic.
- Ale... czy musisz być i taki dla mnie?? - Odwróciła się gwałtownie w jego stronę, a jej oczy zamigotały. Czyżby zaczęły się w nich pojawiać łzy?
-Obawiam się... że popełniłaś błąd, moja droga.- odparł krótko Samotnik, wzruszył ramionami.-Kiepski ze mnie materiał na romantycznego kochanka, czy... księcia z bajki. Jestem potworem.
A wtedy, na słowa Raetara, jasnowłosa zamrugała oczętami, po czym... wybuchła perlistym śmiechem.
- Ty serio myślałeś, że ja tak poważnie? - Powiedziała, gdy udało jej się złapać oddech - Zgrywałam się, chcąc zobaczyć czy zmiękniesz...wybacz - Minimalnie wychyliła język.
-A ja nie... Naprawdę jestem potworem.- odparł z ironicznym uśmieszkiem Samotnik podchodząc do kobiety. Wzruszył ramionami.-Co gorsza wyhodowałem następnego na swe miejsce.
- To nawet dobrze się składa - Przytaknęła - Bo i ja do żadnych księżniczek z bajek nie należę... a kogo to już wypotworzyłeś jeśli wiedzieć można?
-Uczennicę, pyskatą i zarozumiałą córkę lokalnego szlachcica. Nie znam się na tym więc może ty mi powiesz. Czy wszystkie nastolatki są takie irytujące...- spytał mag podchodząc do kobiety i obejmując ją w pasie jedną ręką drugą bezczelnie wodząc po jej nagim udzie i przesuwając palcami po jej pośladku.-Czy tylko mnie się trafił wybrakowany egzemplarz ?
Uśmiechnęła się lekko, zarzucając mężczyźnie ręce na kark.
- Każda, każda... choć niektórym to mniej lub bardziej potem zostaje... - Przystawiła swoją twarz do jego twarz, i dotknęli się nosami. Arasaadi spojrzała z bezpośredniej bliskości Raetarowi w oczy.
- Odrobina szaleństwa chyba nie szkodzi?
-Kto mówił o odrobinie?- uśmiechnął się bezczelnie mag chwytając złodziejkę za nagi pośladek, drugą dłonią również sięgając po jej szatę i muskając palcami obszar pomiędzy jej udami w wyjątkowo prowokacyjny sposób.
- Zmęczona jestem. Nie wyspałam się... - Uśmiechnęła się odrobinę.
-Nie należało więc prowokować.-rzekł ze złośliwym uśmieszkiem Raetar nie zaprzestając pieszczot, ale też i nie posuwając się w nich dalej.
- Oj tam... będzie jeszcze czas nie raz... - Pocałowała go namiętnie, na drobną chwilę zaciskając swą dłoń na jego kroczu - Teraz bym się zdrzemnęła - Zerknęła na jego łoże.
-To idź spać, ja nie jestem śpiący. Nie muszę być.- stwierdził krótko Samotnik.
- Popilnujesz mnie? - Zatrzepotała teatralnie rzęskami - Och jak miło!


Wkrótce Arasaadi drzemała w łożu Raetara, a on sam... przysunął krzesło do okna i przez nie spoglądał na zewnątrz. Od czasu do czasu przymykał oczy pogrążając się w wewnętrznym sporze. Nie potrzebował wzroku by zauważać zagrożenie w okolicy.


Podróż dalsza w tej grupie, lekko Samotnika drażniła. A przede wszystkim wzbudzała duże pokłady obojetności wobec większości towarzyszy. Pomijając parę kłopotliwych relacji, Raetar nie przejawiał żadnego zainteresowania ich stanem. Sytuację Wulframa skwitował tylko pogardliwym uśmieszkiem. Ruszali dalej, ruszali do przodu... I w większości byli kotwicą dla Samotnika, który zgodnie z przydomkiem wolał działać sam.

A pojawienie się dwóch walczących stron, oznaczało konflikt w który Raetar wolałby ominąć. Bowiem nie widział sensu w narażaniu bezpieczeństwa misji, dla ubicia paru orków.
Gdyby był sam, ominąłby... a tak musiał się narażać, choć zamierzał ograniczyć niebezpieczeństwo do minimum.
Gdyby był sam... Ale nie był. I ten fakt był irytujący. Inni... potrafią być takim ciężarem czasami.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline