Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-01-2013, 20:17   #62
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Może to co robił było głupotą… może i nagłe pojawienie się w stajni przybocznej Moradu powinno na nim zrobić jakieś wrażenie… może skojarzenie spadającej z dachu dziweki z pożarem byłby uzasadnione… może słowa Lannistera miały jakiś sens… może nie było na majdanie Czarnego Zamku tak źle jak się wydawało… może… Willam Snow nie rozważał tego… Aktualnie rzeczywistość składała się z tych elementów, o których wiedział i tych… które nie były istotne.

Wiedział, że musi odejść od gorejącej stajni…

Wiedział, że jego stado ma najgorsze za sobą…

Wiedział, że Szary jest w pobliżu...

Wiedział, że drugi wilk jest pozostawiony samemu sobie w ognistej pułapce i szaleje ze strachu…

Słyszał krzyki Jorana i jego rozkaz wydawany dziewczynie… wargowi… - Pomóż Sepcie zabrać stąd konie! Chyżo! Chyżo! Widział ją. Przez mgłę, zupełnie jakby oczy zaszły mu dymem. Czuł wilka. Jego ból… strach i … zagubienie po opuszczeniu. Ona ma pomóc Sepcie? Nie może. Ona nie może mu pomóc.

Z jego gardła wydobył się głos… jakby nie jego. Jakby zza pleców. Obcy. – Śpiesz się dziewczyno póki nie jest za późno… póki twój sierściuch żyje. Spalony wilk cholernie śmierdzi!

Może i by coś jeszcze powiedział gdyby niespodziewanie nie zawładnęło nim cholernie nieprzyjemne uczucie. Poczucie straty. Nie żeby zdawał sobie wcześniej sprawę z tego że posiada. Że jest jego… nie. Poczuł jej stratę. Wiedział, że ktoś mu ją odebrał. Dwa wierzchowce jakby na dźgnięte ostrogami skoczyły w kierunku Lannistera. Może gdyby to miało jakiekolwiek znaczenie dla Septy przejąłby się kolejną próbą skrytego ataku na zwiadowcę. Jednak teraz cała jego jaźń koncentrowała się na potencjalnym narzędziu. Na Jaskółce. Klacz jak klacz… sześciolatka jakich wiele. Ani specjalnie zgrabna, ani specjalnie szybka nawet nazbyt wytrzymała. Mimo wszystko Willam znał ją od źrebca. Pamiętał jej rodziców… ba to on wybrał moment kiedy dopuścił ogiera do klaczy. Potem był przy porodzie aby wszystkiego dopilnować. To Septa ją układał pod siodło… i doskonale pamiętał Jaskółkę… dbał o nią wyjątkowo dobrze. Jak o każdego konia którym rodził się w ich stajni. A teraz ktoś przyszedł i wymyślił sobie, że zabierze mu Jaskółkę.

Wnętrze Williama wypełniał głos sprzeciwu. NIE ONA JEST MOJA! Zdawała się krzyczeć jego dusza. JEST MOJA! Z każdym uderzeniem serca rzeczywistość przed oczyma Septy to traciła wyrazistość to ją odzyskiwała… W ostatnim przypływie jasności czuł ciężki oddech, czuł uciekający spod kopyt śnieg. Czuł czyjąś obecność. Czuł złość. I widział sylwetkę Czarnego Serca parę metrów przed sobą.

***

Klacz równie nagle jak dostała szału uspokoiła się. No może zatrzymała się bo dziwnie zachowywała się nadal… najpierw stanęła dęba wprawiając w konsternację i najbliższych czarnych braci i wierzchowca, który poszedł za nią wiedziony stadnym pędem. Potem dziwnie strzygąc uszami wpatrywała się w Williama Snowa co najmniej jakby go pierwszy raz na oczy widziała… a na sam koniec już zupełnie nie sprawiając problemu dała się ująć za uzdę Knott’owi, który zdążył pozbierać się z ziemi.

***

Septa stał co najmniej jakby go zamurowało. Nie reagował na pożar, zamieszanie, krzyki… nic go nie było w stanie ruszyć. Zupełnie jakby cała energia dająca mu siłę do działania gdzieś z niego uleciała, a rozum go opuścił. Jakiś przebiegający brat zahaczył go ramieniem. Septa runął w śnieg… bez słowa przekleństwa. Zwalił się jak długi. Niewiadomo skąd wyskoczył szary cień ze zjeżoną sierścią. W paru susach przypadł do ciała stajennego warcząc na każdego kto próbowałby się do niego zanadto zbliżyć.

Septa poruszył się. Spróbował się podnieść… zdołał jednak przejść w klęczki nim jego ciałem wstrząsnęły torsje… a trzewia opuścił ostatni posiłek. Chwilę trwało to przedstawienie. Kiedy mężczyzna doszedł do siebie podniósł się. Wyprostował. Był blady i mokry. Ale wrócił… Jego spojrzenie zlustrowało okolicę. Absolutnie nie dziwiąc się obecnością czworonoga. Ba nawet nie poświęcając mu chwili uwagi. Szukał czegoś szukał. W tym czasie wilk jakby się skurczył. Podwinął pod siebie ogon. Położył się tuż obok nogi mężczyzny. Odsłonił kark. I czekał.

Wyciągnął do niego otwartą dłoń. Wilk powąchał… i polizał ją. Dłoń swojego pana. Septa wpił palce w gęste zimowe futro i poklepał wilka po karku.

- Zamknijcie te cholerne konie w bocznej zagrodzie. Wykrzyczał w kierunku pomocników. – Bo kogoś jeszcze stratują.

Miał głęboko to czy Czarne Serce, Złoty Chłopiec Lannisportu, Żywa Legenda chce stać się po prostu legendą bo to była jego sprawa. Trzy próby zamachu nic go chyba nie nauczyły… jest celem i nic z tym nie robi. Septa uważał, że to nie jego życie i nie jego sprawa… do czasu aż to nie przybrało takiego obrotu. Próbował dorwać go jakiś jego podkomendny, sprawa zwiadowców. Próbował go ktoś otruć w Czarnym Zamku, sprawa Starego. Ale jeżeli jakiś warg próbował go zabić to znaczy, że zapuścił się stanowczo za daleko domu… a raczej za blisko Septy.

Szukał go wzrokiem wśród obecnych. Albo szuka innej okazji albo już uciekł... w każdym bądź razie Septa nie wypatrzył nikogo.

Wrócił po porzucony miecz. Wilk podążał metr za nim.

Ten ktoś pojawił się w Zamku i będzie próbował opuścić go. Musiał przyjść z południa i tam też będzie uciekał nim cały zamęt minie.

Zobaczył Kamyka. Wielkolud z wielkim toporem. Cóż… takiej pomocy się nie odrzuca. Podbiegł do niego. Położył mu dłoń na ramieniu i przekrzyczał rwetes. – W zamku są obcy. Dzicy albo Skagosi. Co najmniej jeden. Będą uciekać. Idziesz?

Ruszyli za wilkiem. Mur chronił czarny zamek tylko z jednej strony. Mimo to gęsta zabudowa i rozsądek podpowiadał tylko kilka dobrych miejsc na jego opuszczenie. Septa wiedziony swoim instynktem wybrał jedno… szukał też innego zapachu, wiedziony wilczym nosem.
 
baltazar jest offline