Aver wraz z drużyną siedział przy ognisku grzejąc się. Uśmiechał się w duchu do siebie bowiem liczebność jego drużyny praktycznie się podwoiła. Czyny jakich zamierzał dokonać mogły mu przysporzyć chwały i nowych "rekrutów". W sile dopatrywał się potęgi, choć i tak wiedział że tylko od woli Bogów zależy jego dalszy los.
W końcu przybył Strażnik. Istota zakuta w zbroję, nie noszącą żadnych znaków, bez zdobień, wydawała się najzwyklejszą zbroją zrobioną z prostej płyty ale Aver miał przeczucie że zbroja jest czymś więcej. Twarzy jego nie mógł ujrzeć, gdyż zakrywała ją maska o otworach na oczy usta, a jego bezpośredniość, brak okazania szacunku sprawiła że Aver nie polubił Strażnika.
Gdy ten objawił mu gdzie ma się udać Aver zarzucił na siebie długi płaszcz a do boku przypasał miecz i sztylet. Topór zaś położył sobie tak by przechodził mu przez ramiona i w ten sposób udał się na miejsce zbiórki.
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |