Pod potężnym, władczym głosem wyszła na polanę. Ból w prawej nodze przeszywał nieprzyjemnie jej ciało z każdym krokiem, jednak starała się iść z gracją i wdziękiem, jak to miała w zwyczaju. -To dla mnie zaszczyt poznać półboga Cenariusa. Wiele o tobie czytałam, o Wielki… – powiedziała i ukłoniła się istocie. Promienie słońca tańczyły na jej skórze, odbijając się barwnie od kryształków lodu pokrywających ją całą. Jasne, niemal białe włosy, gustownie spięte z tyłu srebrną spinką, sięgały łopatek. Kobieta wyprostowała się i podpierając się na kryształowym kosturze, wpatrywała się z Cenariusa jasnymi, zimnymi jak lód oczyma. Wydawała się być stanowczą i chłodną osobą. Niemal władczą. Stała niezbyt blisko swoich towarzyszek z Przymierza, jakby specjalnie zachowując bezpieczny dystans między nimi. Bez ruchu, z niewyrażającą żadnych uczuć twarzą skrzącą się w słońcu wyglądała jak lodowa rzeźba. -Na pewno nie jesteśmy w tym samym czasie… Fakt, że ta wspaniała istota żyje, jest tego wystarczającym dowodem. Ciesz się swoim stanem, póki możesz. – Odezwała się głosem bardziej zimnym, niż poprzednio. Zimnym i melodyjnym, jak dźwięki lodowych kryształów muskane przez mroźny wiatr.
__________________ Sore wa... Himitsu desu ^_~ |