Odetchnął w duszy gdy już siedział obok swojego towarzysza w aucie. Nawet nie mógł powstrzymać się aby nie uśmiechnąć się do Sprzegła w akcie zadowolenia.
- No i okazał się całkiem w porządku ten cały Biernacki. Krótko rzucił do kolegi.
Gdy dotarli do warsztatu, bez zbędnych ceregieli zabrali się do pracy. Doktorek w mechanice najlepiej znał się na podawaniu narzędzi i nie uchylał się od zadania. Usługiwał jak mógł najlepiej koledze, który w oczach Zygmunta zyskiwał co raz więcej z każdą minutą pracy. Porusza się jak wprawny chirurg w tym gąszczu rurek, wydechów i śrubek ... pomyślał Zygmunt.
Co kilkanaście minut Doktorek sprawdzał czy przed posesją z warsztatem wszystko gra. Czy nie ma wścibskich oczu, albo czegoś niepokojącego. Uwagę przykuli dwaj mężczyźni stojący z pięćdziesiąt metrów od warsztatu, po drugiej stronie ulicy. Chwilę ich obserwował z ukrycia .. nie był w stanie stwierdzić jednoznacznie czy to zagrożenie. Jednak uznał, że musi to wyjaśnić, bo jeśli to będzie wpadka to po nich, a tak przynajmniej zdołają uciec. Na szybko zameldował Sprzęgle że musi to sprawdzić i poprosił go aby został chwilę sam.
Wyszedł na ulicę, nie rzucając się w oczy, spokojnie i dyskretnie i oddalił się w przeciwnym do mężczyzn kierunku. Jakieś dwieście metrów za rogiem znalazł to czego szukał. Kilkoro wyrostków grających w zośkę. O to chodzi! Pomyślał.
- Hej. Młodzieńcy. Dzień dobry. Zagadał.
- Dzień dobry Panu.
- Jest zadanie dla prawdziwych twardzieli. Patrzyli na niego nieco nieufnie.
- Tam z drugiej strony stoi dwóch mężczyzn. Kontynuował. Możecie mi powiedzieć czy są stąd? Niechże się któryś wychyli i spojrzy ... Obawiam się czy nie są ... , no wiecie obcy. Bo jak są to trzeba ich stąd przepędzić ... a choćby żartując, pograć koło nich, pobiegać, pohałasować .. niech nie niepokoją ludzi .. sami wiecie jak to bywa dziś. Niech idą stać gdzie indziej a nie tu na ulicy ...
- A to na cukierka. Wyjął monetę i wręczył najstarszemu dzieciakowi ...
Już po chwili okazało się że chłopaki ich nie znali i chętnie poszli grać właśnie tam. Mężczyźni ruszyli w swoją stronę opuszczając okolicę ...
- Gotowe! Panie Zygmuncie. Oznajmił Sprzęgło.
- To wygląda że damy radę. Z uśmiechem na twarzy odrzekł Doktorek.
- Przydało by się mieć gnata. Mój leży schowany w domu .... Głośno myślał Zygmunt, zastanawiając się czy iść po broń teraz, czy potem po drodze do szwalni- co mogłoby się okazać ryzykowne- nie zbyt dużo środków byłoby narażone na ryzyko. Musi iść teraz, zanim pojadą na miejsce spotkania ...
- Sprzęgło, mamy trochę czasu. Ja pędzę po gnata, będę za godzinę. Nie czekał na odpowiedź kolegi. Nie chciał stanąć przed Beniaminkiem z miną dzieciaka co zapomniał zabawek zabrać do piaskownicy. Ruszył ... w godzinę da rady obrócić .. jeśli nic, nic się nie zdarzy.
Zdołał bezpiecznie wrócić. Za niedługo jechali już razem na miejsce spotkania ...
broń: Vis wz.35
__________________ Pro 3:3 bt "(3) Niech miłość i wierność cię strzeże; przymocuj je sobie do szyi, na tablicy serca je zapisz"
Ostatnio edytowane przez Szamexus : 21-01-2013 o 20:17.
Powód: kwestia broni
|