Wątek: Wybrańcy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-01-2013, 20:52   #24
VIX
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
...potęga płynie nie tylko z głębi naszych sztolni...z kaplic naszego ojca...z jego wiedzy i łaski. Każdy z Was, Poszukujących, może odnaleźć moc również w wiatrach północy...w siłach jakie dają Władcy Kaosu...

Cytat z kazania dla Zaklinaczy
Kapłan Zaklinaczy Vunar - Mistrz Żalu
Rok Bagharma, Kalendarza Dawii Zharr 5521


***

...Hashut jest naszym Ciemnym Ojcem, to nie pozostaje dyskusyjne, ale pamiętajcie że ogromna potęga drzemie w rogach i mieczach Kertih'a oraz zmiennej mocy Naghzarra...

Cytat z Księgi Drogi pióra Vunara - Mistrza Żalu
Rok Bagharma, Kalendarza Dawii Zharr 5521


***

...czaszki Hashuta wskazały... w twej kwesti leży, Ragvamie, by Vunar został stracony lub wygnany, jego stopy mają nie postanąć więcej w Gorgoth. Tak czy inaczej, musi zniknąć, jego nauki są skażone, a wielu z naszych uczniów kieruje swe oczy i myśli ku północy i temu co oferują cztery potęgi Portalu. Ragvamie, dostajesz czas by rozwiązać problem...minie on w dzień Zespolenia z Żelazem...jeśli nie uda ci się pozbyć Vunara, wtedy Rada skieruje swe oczy na ciebie i twoją świtę. Hashut w tobie Ragvamie...czyń wolę Pana.

Część z listu do Ragvama Mistrza Zaklinaczy
od Astragotha, Arcykapłana i Pana Ziguratu
Rok Zur'anat, Kalendarza Dawii Zharr 5522
Czas Pana Mordu - Furundara


***

Ymir rozpalał ognisko, nie było to łatwe jeśli wziąć pod uwagę fakt że robił to na środku Zamarzniętego Morza. Opał którego używał niósł aż z Gorgoth. Ymir był uparty, takim znali go wszyscy w barakach Niskiej Cytadeli, był on swego rodzaju bohaterem, kiedyś rozszarpał wodza hobgoblinów gołymi rękoma...taki był. Ymir Gazul - Rdzawy Topór. Ze swym zębatym, dwuręcznym orężem, nigdy się nie rozstawał i choć topór wyglądał na zardzewiały to była to faktycznie zaschnięta krew wrogów Ymira, której Gazul nigdy nie wycierał. Tak postanowowił w dniu w którym obciął sobie własny język ostrzem swej broni...nikt nie wiedział dlaczego tak zrobił, ale jego słudzy podejrzewali że okaleczył się w akcie skruchy, w myśl tego że kiedyś za dużo powiedział. Vunar cieszył się z obecności niemego wojownika. Dawii Zharr...Ymir był nieocenionym kompanem, walecznym i śmiałym... odzianym w ciężką kolczugę, płytowy napierśnik i pancerne buty, twarz skrywał za zamkiniętym hełmem. Broda Ymira, długa i czarna, leżała w rozpałce kiedy Rdzawy Topór podłożył ogień pod drwa. Gorący oddech Ymira zamieniał się w obłok pary, kiedy napotykał lodowe powietrze jakie sprawowało władzę nad Zamarzniętym Morzem. Ymir pokryt śniegiem, zasiadł ciężko przy ogniu, który płonął nienaturalnym blaskiem. Topór Gazula spoczął na kolanach, a sam wojownik wbił wzrok w płomienie, choć jego czarnych oczu nie widać było przez przyłbicę hełmu.

Vunar spojrzał w lewo i odnalazł Vareka Ungrima, tego bracia z Cytadeli zwali Żarliwym Sztychem. Varek właśnie zadawał kłam temu że na Zamarzniętym Morzu nie można znaleźć nic do jedzenia, jak sądziła wiekszość napotkanych po drodze podróżników. Okuty w czernioną stal wojownik ciągnął za sobą tłustą fokę. W prawicy dzierżył swój zacny topór zwany Ugdarem. Vunar nigdy nie widział foki, ale łowcy z Odirstad opowiadali o tym co można wyłowić na Zamarzniętym Morzu. Zwierze zwane sulje w Odirstad lub foką w języku południowców, wyglądało na smakowite, skóra była błyszcząca a cielsko grube. Zapowiadała się prawdziwa uczta... Mięso sulje musiało być smaczniejsze niż mięso łowców z Odirstad, którzy błagali o życie i chcieli się wykpić swymi zdobyczami i przydatnymi informacjami o tym jak przetrwać na Morzu Lodu. Tak jak Varek nie dał szansy foce, tak wtedy ściął łby łowcom Udgarem jakby jedynie rąbał chrust. Varek Ungrim miał złą reputację, nawet jak na Dawii Zharr. Gwardzista Cytadeli, nic nie robił sobie z praw i rytuałów klanu, dowódców znieważał...nie mił za grosz honoru... ale jak szaleniec był wierny rodzinie i dlatego był tu dzisiaj. Żarliwy Sztych, tego przydomka Varek dorobił się dzięki temu że uwielbiał rozpruwać brzuchy swym wrogom i zraszać swój pancerz ich krwią. Śmiał się przy tym szyderczo. Vunarowi nie przeszkadzało zbytnio, że ten butny morderca nie kłania się Hashutowi, gdyż topór Vareka wart był tyle co trzy inne. Kiedy Vunar rozmyślał nad jego osobą, Varek wyciągnął pałasz i zaczął ćwiartować fokę. Krew zwierzęcia wpływała pomiedzy szczeliny pancernych rękawic... Ungrim sapał przy tym głośno, lecz grymasu jego twarzy nie udało sie dostrzec przez szczelny żelazny helm... jaki mieli w zwyczaju nosić wojownicy Dawii Zharr.

Tak jak inni... twarz miał zakrytą i Czarny Żeleziec... tak zwali Reghana Gruna. Ojciec jego był wieloletnim przyjacielem Vunara. Reghan spłacał dług ojca i towarzyszył Vunarowi w wyprawie przez Zamarznięte Morze. Teraz Reghan Grun, czyścił swój czarny miecz, znany jako Zerhall, czyli żeleziec od którego przydomek zdobył Reghan. Długa czarna broda była starannie zapleciona w warkocze, każdy z warkoczy był przyozdobiony złotą spinką. Żeleziec odziany był w prostą, długą kolczugę, pancerne buty i rękawice. Całość dopełniał długi płaszcz z orczej skóry. Głowę zaś ochraniał hełmem swego ojca ukutym w kszałt czaszki. Reghan był najmłodszy ze wszytskich zebranych tu Dawii Zharr. Trzymał nerwy na wodzy, ale widać było że podróż nie jest dla niego łatwa. Vunar wiedział, że choć młody Zharr wyuczony na strażnika Wielkiej Studni, to nie był jeszcze gotów zajać miejsca swego ojca. Jednak śmierć głowy jego domu i odpowiedni wiek zmusiły Reghana do zajęcia tego stanowiska. Na swój okrutny sposób martwił sie o Reghana Gruna. Wiedział jednak, że ciemnolicy khazad wcześniej odda swą dusze Hashutowi, niż pozwoli zhańbić siebie, ojca, klan... a najważniejsze, że za cenę życia będzie bronił Vunara.

Ostatni z czterech gwardzistów - ochroniarzy, największy, najstraszniejszy i najlepiej znany pośród swych kuzynów Dawii Zharr o imieniu Hadring, znany lepiej jako Taran Północy. Obecnie Hadringa nie było w tymczasowym obozie. Od dwóch dni był na zwiadzie... samotnie, lecz lada chwila miał wrócić... Tak mówiły gwiazdy i kości, a na tych Vunar się znał. Nazwiska Hadringa nikt nie znał. Ponury wojownik osławił się w bitwie o północną bramę Gorgoth. Vunar miał ogromny szacunek dla starszego Dhara, za jego postawę w Wojnie o Wieżę. Hadring sam zamknął rozpadającą się bram.ę i skuł ją łańcuchami, a własnego ciała użył jako kłódki. Najeźdźcy, orki Ugruka Pnia, Pana na Bagnie, szturmowały północną bramę od kilku godzin i kiedy prawie się przebiły do Gorgoth, tylko postawa Hadringa tchnęła ducha w Dawii Zharr, którzy byli w odwrocie. Taran Północy otrzymał niezliczone ciosy włóczniami i czarnymi strzałami orków... przeżył, a za jego zasługi Furundur, Pan Zorn Uzkull nadał Hadringowi Łańcuch Wulkanów. Trofeum Hadringa teraz przykute było do jego czarnego pancerza złotymi nitami. Vunar rozmyślał o Hadringu kiedy właśnie dostrzegł w oddali barczystą postać Hadringa na horyzoncie. Kiedy Hadring zbliżył się do obozu, można było bliżej przyjżeć się jego postaci. Poteżnej budowy Zharr, okryty był stalą od stóp do głów. Pod płaszczem z jaszczura znajdowała się pełna zbroja płytowa, bogato zdobiona. Łańców Wulkanów dumnie wisiał przykuty do zbroi. Pod płytami pancerza Hadring nosił grubą kolczugę i skórzany kaftan. Głowę gwardzista skrywał pod bogato zdobionym hełmem o wyglądzie głowy byka. Hadring w każdej z dłoni dzierżył po jednym toporze o zębatym ostrzu. Ciężka, krępa sylwetka Tarana Północy, była skuta śniegiem i lodem. Sople pokrywajace jego broń i zbroję, dopełniały srogiego wyglądu wojownika. Hadring wszedł do obozu i zbliżył się do Vunara mówiąc.

- Przystań jest nie dalej jak dzień drogi stąd... sił mitrężyć nie warto, lepiej zaczekać do rana Panie.

Vunar przyjął słowa Hadringa lekko skinając głową na znak akceptacji. Taran podszedł do ogniska by sie ogrzać a Varek podał mu kawał pieczonej foki. Hadring zdjął hełm i okazał swą twarz. Był to widok rzadki. Czarna jak smoła broda Hadringa była rozpuszczona, lecz upchnięta ciasno pod obojczykiem zbroi. Brązowa cera pokryta była gęsto bliznami i wespół z brakiem prawego oka powodowały że Hadring wyglądał upiornie.

Vunar chciał powiedzieć gwardzistom z Gorgoth, by byli czujni. Zdał sobie jednak sprawę, że śmiesznym byłoby kierować słowa te do tak doświadczonych żołnierzy jak czwórka zebrana wokół ogniska. Vunar odszedł od obozu kilkanascie kroków i uklęknął przy ciele piątego gwardzisty z Płaskowyżu Czaszek. Er'zak Cierń...tajemniczy sługa Zakonu Sali...wygnaniec, tak jak Vunar, losem związany z Mistrzem Żalu poprzez przysięgę, której dopełnił ginąc na firodzie pod Ordistad. Vunar nie wiedział jak zginął Er'zak, nie wiedział tego też żaden z żołnierzy Wieży Gorgoth... o świcie Ymir znalazł Ciernia martwego, bez obrażeń od broni lub magii, wojownik zginął tajemniczą śmiercią, tak bardzo skrytą jak on sam za życia. Fakt ten Vunarowi nie dawał spokoju, kości nie dawały odpowiedzi...Hashut milczał. Vunar pokrył ciało Er'zaka olejem Ciszy i podpalił jego ciało dłonią oplecioną łuną pomarańczowego ognia. Ciało Cierna zajęło się w kilka chwil i płonąc topiło się, trwało to tylko kilka chwil, które Vunar poświęcił na cichą modlitwę do Hashuta Pana Byków.

Gwardziści patrzyli na to z oddali, nie złożyli honorów, ale przestali jeść. Vunar podszeł do nich mówiąc.

- Wierni, od tej pory wasza śmierć jest hańbą, fiolka Ciszy jest pusta, a zatem nie mogę odesłać was do Pana Podziemi. Oczywiście jeżeli wierzycie że Wygnaniec może to jeszcze uczynić. Bądź co bądź, wciąż jestem Mistrzem Żalu.

Vunar nie czekał odpowiedzi. Żołnierze wrócili do swych zajęć, a kapłan odszedł na bok by zapaść w sen. W ten czas Reghan zapytał Hadringa.

- Panie Pod Łańcuchem...czemu zwą Hag' zarr Vunara, Wygnańcem, jego twarz zawsze jest ukryta, dlaczego? Pytania te nurtują mnie od czasu kiedy przekroczyliśmy granice Zorn Uzkull. Nikt z was o tym nie wspomina. Reghan zatoczył ramieniem łuk, w ten sposób wskazując na pozostałych towarzyszy.

- Młody Reghanie, pytanie twe rozumiem, jednak nie mnie dać ci na nie odpowiedź. Powiedział Ybran mądrze - pilnuj spraw swych i broni - do Ybrana mądrości się stosuj mieczniku. Za kolejne pytanie o Żałobniku Vunarze, złamię na tobie kłodę lub wychłoszczę. Wypowiedź Hadringa była wymowna. W obozie zapanował spokój. Rozstawiono warty i czekano świtu.

***

Vunar wkroczył do Przystani Bogów od strony pomostów cumowniczych, prostych drewnianych i krzywych konstrukcji, stworzonych przez ludzi z Norski. Czterech pancernych Dawii Zharr kroczyło za nim dumnie. Vunar dostrzegał ciekawskie spojrzenia wyznawców wszystkich, czterech, bóstw północy na siebie i swą eskortę. Kroki swe Mistrz Żalu skierował wprost do długiej chaty wodza Przystani. Przepowiednia była oczywista i tak przejrzysta jak żadna inna wcześniej. Mapa, która powstała w głowie Vunara, była doskonała, tak czytelna jak krwawy run na żółtym piasku. Mistrz Zalu wiedział że to była stworzona przez tego kto go tu przysłał...z ciekawością poddał się obcej mocy, wiedział że będzie świadkiem rzeczy wielkich i czekał na to z utęsknieniem. Vunara i jego świty nikt nie zatrzymał, przed chatą wodza Vunar skierował swe słowa do Wiernych kazkhak.

- Oczekujcie mego słowa. Wkrótce nadejdzie przepowiednia i zwiastun. Losy zostaną rozdane i nakreślona przyszłość. Vunar ścisnął mocniej Świętą Księgę Hashuta w dłoni i wszedł do długiego domu. W środku domu było duszno i ciemno. Vunar rozejrzał się po zgromadzonych w środku i stanął blisko wejścia...nikt nie zdawał się zwracać na niego uwagi.
 
VIX jest offline