Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2013, 10:34   #16
deMaus
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Tomas spojrzał na kobietę, zamierzając kazać jej leżeć nisko, ale wyglądała na taka, co jest przyzwyczajona do latających kul, dlatego powiedział tylko.
- Biorę tych z lewej i środek. - Z nadgarstków, wysunął sobie rękojeści mieczy a następnie zniknął pojawiając się jakieś 5 metrów na lewo na wolnej przestrzeni, po czym zniknął znowu.

Teraz pojawił się w wagonie, za plecami tych, którzy ostrzeliwali ich z ciężkich karabinów, jako, że uznał ich za największe zagrożenie. Przyłożywszy rękojeści mieczy do tyłów głowy napastników aktywował broń, wypalając m dziury w głowach.

To był prosty etap, teraz sekunda koncentracji i teleportacja na dach środkowego wagonu. Wyłączył przy tym miecze, aby nie zdradzać swojej pozycji.


Twój manewr zadziałał idealnie, szybka teleportacja pozwoliła Ci cudem uniknąć nawałnicy pocisków latających w powietrzu. Ciała dwóch osób z dziurami w głowach opadły ciężko na podłogę wagonu. Mimo, że normalnie odgłos upadających ciał i karabinów dało by się łato usłyszeć, huk broni był tak wielki, że mało kto zwrócił na niego uwagę. Coś jednak wyraźnie starało się pokierować atakujących was ludzi i pomóc im w namierzeniu swojego celu. Trzech pasażerów mimo hałasu dało radę usłyszeć uderzenie w dach jakie towarzyszyło pojawieniu się na nim mężczyzny. Wycelowali w jego stronę swoją broń i ponownie otworzyli ogień.



Willy w pierwszej chwili uznała faceta za zwykłego użytkownika metra, jednak jego postawa i fakt, że w jednej chwili zniknął jak gdyby nigdy nic, szybko ją otrzeźwiła. Wiedziała, że nie musi się martwić o jego bezpieczeństwo i dobrze by było wyeliminować paru z tych wrednych typów. Przy takiej nawałnicy pocisków nie było mowy o swobodnym wychylaniu się. Nie było innego wyjścia jak wesprzeć się jej zdolnościami. Wilhelmina skupiła się przez chwilę, co w całej tej sytuacji nie było najprostsze. Zaraz potem skierowała delikatnie dłoń w stronę podłogi obok niej. Nagle fragmenty podłoża zaczęły po kolei podrywać się w górę, układając w coś na kształt ściany z malutką szczeliną na środku. Chwilę później fragment podłogi przysunął się do filaru tak, że Jones mogła spokojnie wychylić się i schować za nową osłoną. Gdy tylko pociski zaczęły rozłupywać chroniącą ją barierę, uzupełniała ubytki nowymi fragmentami otaczającego ją chodnika. Kiedy czuła się w miarę chroniona, wyjęła swojego Desert Eagla i postanowiła eliminować przeciwników pojedynczo, jak na zwolennika karabinów snajperskich przystało. Ostrzał nie ustawał ani na chwilę, a w powietrzu unosiła się chmara pyłu z odłupywanych kawałków betonu. Nie były to zbyt przyjazne warunki do strzału, jednak wprawne oko Wilhelminy i tym razem jej nie zawiodło. Strzelała ledwo widząc cel. Co prawda w okół był straszny hałas jednak, jej ucho dało radę wyłapać jęk bólu wydany przez trafioną przez nią ofiarę. Uśmiech odruchowo pojawił się na jej twarzy, a w jej oczach pojawił się błysk jak zawsze gdy wiedziała, że jej przeciwnicy zaraz będą skończeni.


Mimo trafień i faktu, że wasze zdolności powinny zaskoczyć niejednego wroga, wasi przeciwnicy zdawali się w ogóle tym nie przejmować. Wypruwali w was masy naboi z zaciekłością dzikich zwierząt polujących na ofiary. Zdawało się jakby ich magazynki nie miały się nigdy skończyć, a każda osłona w końcu musiała by przepuścić taką siłę ognia. Na szczęście ściana stworzona przez Wilhelmine sprawdzała się świetnie, wyłapując pociski co do sztuki. Odłupujące się kawałki betonu, szybko uzupełniały się innymi, niczym regenerujący się, żywy organizm.

Tomas miał mniej szczęścia. Jego zdolności pozwoliły mu się w ułamku chwili wymknąć z wagonu pełnego szaleńców, niestety nawet jego niezwykłe możliwości nie ochroniły go przed wszystkimi nabojami. Większość z nich przeszywając twardy metalowy dach, nie miała szansy trafić w cel, kilka było blisko, lecz szczęśliwie chybiły o parę centymetrów. W końcu jednak jedna kula przedarła się przez poszycie o ten mały odcinek bliżej Tomasa raniąc go boleśnie w nogę. Ból był okropny, jednak w takiej sytuacji nie było na to czasu i Livskey wiedział, że jeśli szybko się nie pozbiera, to za chwilę będzie mógł teleportować się tylko w kawałkach




Tomas wykorzystał lata doświadczeń w walce oraz wrodzone zdolności, w ułamku sekundy zatamował krwawienie w nodze, usztywnił mięśnie i teleportował się poza dach. Na pobocze dworca, zaraz też znikł, i powił się w środkowym wagonie, za plecami dwóch napastników.

Jego broń była idealna do tego typu zadania, bo wystarczył trafić, a śmierć była pewna. Tak też dwóch następnych pechowców padło trupem. Livskey nie chciał jednak ryzykować długiej walki, teleportacje były z jakiegoś powodu trudne, wymagały większej niż zazwyczaj koncentracji.
Po czym wrócił na dach, tym razem nie wykryty.



Willy widząc kolejne ofiary znikające w wagonie, pod niezwykłymi atakami nieznajomego, poczuła swego rodzaju złość. Stosunek jego pokonanych przeciwników do jej, wyraźnie jej nie pasował. Zazwyczaj starała się za bardzo nie epatować zdolnościami, jednak w tej wyjątkowej sytuacji, uznała, że nikt nie zwróci na nie szczególnej uwagi. Wybór możliwości był dość spory, jednak w każdym planie było jakieś ale. Mogła wyeliminować kilku lecz zawsze pozostawał ktoś jeszcze, a Jones nie znosiła przeciągania takich sytuacji. Z doświadczenia wiedziała, że gdy pierwszy manewr zawiedzie, każdy kolejny potrafi stać się problematyczny. Po namyśle uznała jednak, że serie z dwóch karabinów maszynowych, wystrzelonych z bliska w cztery cele, miało szansę zakończyć całą rozgrywkę. Strzelające do nich stworzenia, nie wyglądały na zbyt słabe, jednak miały w sobie coś z bezmyślnych kukiełek. Wystarczyło, że Willy na chwilę skupiła myśli wokół dwóch strzelców wysuniętych najbardziej na prawo, a Ci jak na życzenie, zaczęli kierować broń w stronę swoich towarzyszy.

-”No a teraz zgodnie ze swoją naturą, zlikwidujcie pozostałych pasażerów w wagonie”- szepnęła w myśli by zaraz potem ogień pocisków zalał resztę osób która do nich strzelała.




Willy mimo ogromnego hałasu, dała radę skupić się na tyle, by wkraść się w umysły oszalałych pasażerów. Proces wydawał się prosty, nie raz używała swoich mocy wcześniej. W tym miejscu jednak nic nie było normalnie, nie mogła jednak przewidzieć, że aż tak silnie wpłynie to na jej zdolności. Kiedy przekazywała do kontrolowanych przez siebie umysłów rozkazy, stało się coś dziwnego. Nagle w jej umyśle pojawiła się para, gorejących żywym ogniem oczu. W tej samej chwili poczuła potworny ból przewiercający jej czaszkę. Nie mogła otworzyć oczu, a jedyne co widziała to oślepiający ją płomień. Zdawał się rozlewać po jej umyśle, jak żywy organizm, sprawiając jej koszmarny ból. Nagle do jej głowy dotarło coś jeszcze. Usłyszała w myślach mroczny, głęboki, gardłowy głos.

-”Nie ładnie Willy, nie ładnie. Ja tu jestem od zabawy marionetkami, nie tyka się nie swoich zabawek bez pytania. Oj oj oj, chyba Ty i Twój kolega zasłużyliście na karę! Uahahahaha!” - Przeraźliwy śmiech był tak koszmarnie głośny, że huk wystrzałów zdawał się być nie słyszalny.

Jones trzymając się mocno za głowę, skuliła się w bólu za kolumną, ledwo dając radę się za nią wczołgać na czas. Jej całą koncentrację szlag trafił, tak jak i jej telepatycznie podtrzymywaną zasłonę. Nie to jednak było największym problemem. Gdy tylko dziewczynie udało się skryć, jej umysł przeszyła fala bólu nie do opisania. Miała wrażenie, że rozdziera jej czaszkę na najmniejsze kawałeczki, które rozsypują się wszędzie wokół niej. To co aktualnie “karało” Wilhelmine, posłużyło się jej umiejętnościami by, podzielić się myślami z jej przyjacielem. Gdy Tomas skrył się bezpiecznie na dachu wagonu, zobaczył tylko kontem oka opadający murek który wcześniej chronił, skrywającą się za nim kobietę. Już wtedy wiedział, że coś jest nie tak, jednak nie miał szansy dłużej się nad tym zastanowić. W chwile później ta sama fala bólu przetoczyła się z umysłu Willy do umysłu Livskeya, częstując go pełnią, tych samych, koszmarnych odczuć. Tomas, mimo swojego nietypowego organizmu odczuł napływającą do niego energie równie mocno jak Jones. Również skulił się w bólu, z trudem utrzymując w dłoniach rękojeści broni. Wszystko to trwało kilka sekund, po czym bardzo powoli zaczęło ustawać. W myślach obojga rozbrzmiał znów ten sam głos.

-”Bawcie się grzecznie, nie chciał bym kończyć naszej rozrywki tak szybko”- Potem głos ucichł, a do waszych uszu znów zaczął powracać odgłos wystrzałów.
 
deMaus jest offline