Garat dotarł jako trzeci. Wszedłszy do chaty zobaczył elfa oraz jakowegoś człowieka. Nie wzniecając żadnych rozmów stanął w kącie starając się pozostać niewidocznym. Obserwował.
Elf. Człowiek. Wielki brzydal. Rycerz lub inny najmita. Wielki brzydal albinos. Kolejny elf.....chyba. Cudo. Garat kontemplował w ciszy tą bandę. Cudo.
Po przybyciu Strażnika szybko wyruszyli do owej świątyni. Podróż była krótka. Trochę się niepokoił. Choć chyba bardziej tego, jakim cudem przyjdzie mu współpracować z tą bandą. Nie wiedział czego się spodziewać. A nie lubił tego. Część wyglądała na intelektualnie ułomnych.....No ale miał teraz ważniejsze zmartwienia. Choć to od niego nie zależało, raczej od przeznaczenia. |