Kapłanka pozwoliła muzyce spokojnie kontynuować dzieło. Czuła jej zbawienny wpływ we własnym ciele. Ból przechodził, a oparzenia zanikały. Gdy tylko Felethren odzyskał przytomność i zaczął przejawiać chęci do wstania, zebrała z ziemi swój tobołek z posłaniem i odniosła na powrót tam, gdzie było jego miejsce. Podeszła do wejścia, w którym nieumarły czarodziej dokonał żywota, i rozejrzała się po ścianach, suficie i podłodze. Zaklęcie nadal działało, więc mogła widzieć to, co pozostawało niewidzialne. Na szczęście nie znalazła niczego podejrzanego. Dopiero po tej krótkiej inspekcji spojrzała po obecnych w pomieszczeniu.
- Nie pochwalam dewastowania grobów - akustyka grobowca pozwalała słyszeć ją wyraźnie mimo cichej wypowiedzi - Rozumiem natomiast, że ciężko było powstrzymać rękę. - popatrzyła w kierunku strzaskanej płyty - Ale... Wiecie, że zachowujecie się jak hieny cmentarne. - raczej powiedziała, niż zapytała, unosząc lekko jedną brew.
Nie zamierzając prawić nikomu kazań ani brać udziału w grabieniu zwłok i grobowca, spojrzała w górę na napis odczytany i przetłumaczony przez towarzyszkę Bodwyna.
- Razem na wieczność. - powtórzyła - Jego faktycznie czeka wieczność. Ciekawe co z jego towarzyszką...
- Jak już skończycie grabić te dwa groby, to jedyna dalsza droga wiedzie nas wgłąb krypt. - ruchem głowy wskazała wyryte w zboczu wrota - Może uda się je otworzyć inaczej, niż toporem. - mruknęła.
Kapłanka nie wiedziała jeszcze, że sprawa z wampirem nie została zamknięta; nie widziała więc powodu, dla którego mieliby dalej mitrężyć tu czas.
__________________ “Tu deviens responsable pour toujours de ce que tu as apprivoisé.” |