Wątek: Wybrańcy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2013, 07:57   #31
Aeshadiv
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Zaraz po wyjściu z namiotu Aslandir wziął głęboki wdech. Popatrzył na zachmurzone północne niebo i ruszył w stronę chaty wodza. Uprzednio o drogę zapytał pewną piękną kobietę, która w podzięce odebrała namiętny pocałunek i kilka kropel krwi z szyi elfa. Wszystko oczywiście wzięła sobie sama. Ostre paznokcie z łatwością zrobiły niewielką rankę na skórze maga. Ten tylko uśmiechnął się i zamknął oczy czując jak na jego szyi tworzy się niewielkie nacięcie.

Mijał kilka obozów. Droga zdecydowanie nie była przyjemna. Czuł się wybitnie niekomfortowo mijając namioty sługusów Władcy Much. Przysłonił usta i nos kołnierzem szaty z kolegium. Śmiesznie to wyglądało... Mag kolegium pośród chaotów.
Widząc zmutowanych dzięki mocy Nurgla odwrócił spojrzenie. Cieszył się, że z odsieczą przybył mu książe Sigvald, a nie jakiś wybraniec Pana Rozkładu. Ciężko byłoby mu okazać wdzięczność za ratunek. Lepiej już chyba było paść od toporzysk Khornitów, niż trwać w agonii, jaką fundowało oddanie swych usług Nurgle’owi.

Kolejnym obozowiskiem, które nie przypadło do gustu elfowi było miejsce, w którym zebrali się wojownicy Khorne’a. Miał szczęście, że nikt ze świadków jego poskromienia berserkera nie wyszedł żyw. Inaczej mógłby właśnie mieć niemałe kłopoty.

Chwilę później dotarł do chaty. Nie wyglądała imponująco. Ot, zwykła, tylko trochę większa. W środku nikogo nie było. Przez chwilę zastanawiał się czy na pewno dobrze trafił. Rana na szyi jednak przekonała go, że tak urocza kultystka nie mogła go oszukać, najwyżej mogła się pomylić. Długo czekać nie musiał. Chwilę później drzwi otworzyły się ponownie. Pojawił w nich się jakiś człowiek. Nie wyróżniał się zupełnie niczym. Może poza paroma bliznami i sporymi mieśniami. Aslandir ani drgnął. Patrzył się na niego dzięki odbiciu jakie dawała wisząca na ścianie tarcza.
Kolejny... wyglądający jak podróbka wojowników klanowych z Loren. Niższy i bez uszu, znów człowiek. Po co Chaos wybrał jakiś tam myśliwych jako swoich wybrańców? Niezbadane są wyroki Bogów.
Ludzie... sami ludzie... Elf powoli tracił nadzieję, że spotka tu kogoś na swoim poziomie. Ostatni wchodzący do środka już totalnie popsuli mu humor. Kupy mięśni z wyraźnymi problemami z myśleniem. Aslandir westchnął i patrzył się w okno. Chwilę później drzwi ponownie się otworzyły. Wszedł elf... chyba elf. Ciężko było ocenić twarz bez rysów. Jedyne co mogło go wydać to sposób poruszania się, szaty i wzrost.
Chwilę później do chaty wkroczył strażnik. Przywitał ich, a następnie zabrał na wyspę, na której miała być świątynia. Elf nie wahał się. Podjął decyzję od razu. Pójdzie. Jednak... te głupie żarty ludzi utwierdzały go w przekonaniu o tym jacy są. Dzieci... po prostu dzieci.
Aslandir w milczeniu zszedł pod ziemię.
 
Aeshadiv jest offline